Złote Kwiaty Wiśni
15/19 |
M
oryginał: Golden Cherry Blossoms
autor: AlbinoPeacock
tytuł
rozdziału: W nocy | oryginał:
Into the night
S k ą p a n y w czerwonym świetle latarni, Luhan wyglądał
niezgorzej, niż wszystkie grzeszne kusicielki. Gładki, czarny jedwab, który
układał się delikatnie na jego bladej skórze dawał mu wrażenie pewności siebie,
czegoś, czego w tych dniach brakowało Luhanowi.
Jego myśli znowu zmierzyły ku
Sehunowi, za co sam siebie zbeształ. Zamartwianie się o chłopaka wcale nie
sprawi, że ten wróci i nagle zjawi się w Vermillion House. Luhan musiał teraz zepchnąć
swój smutek na bok, by zastąpić go chłodnym, zdystansowanym zachowaniem, do
którego przywykł, zanim w jego życiu pojawił się Sehun. Ale tę część jego
natury jest mu teraz… tak ciężko wydobyć z siebie. Nie może tego zrobić, bez
względu na to, jak bardzo by próbował. Nie mógł zapomnieć o wspomnieniach z
jego ukochanym na więcej, niż kilka chwil, bo co, jeśli naprawdę zapomni? Co
jeśli zapomni jak wygląda Sehun, jak brzmi jego głos, tego, jak uroczo wygląda,
kiedy językiem oblizuje usta, głęboko nad czymś rozmyślając? Co jeśli zapomni o
tych wszystkich drobnych tikach i nawykach, które z mijającym czasem tak bardzo
pokochał? Co jeśli zapomni o tych wszystkich miłosnych wyznaniach i
obietnicach, które wymienili pomiędzy sobą, o lepszej przyszłości, przyszłości spędzonej razem?
To, co przerażało Luhana
najbardziej, to ruch do przodu. Jeśli naprawdę ruszy z miejsca, godząc się tym
samym z odejściem Sehuna, to będzie musiał wtedy zostawić za sobą wszystkie
cenne wspomnienia. Tą część siebie, która kiedyś ukryta była przed światem za
grubym murem, dopóki Sehun jej nie odsłonił.
Wspomnienie o smukłym
mężczyźnie wywołało u chłopaka ucisk w klatce piersiowej. Ucisk stawał się
coraz mocniejszy, aż za bardzo, tak że Luhan musiał przez chwilę wstrzymać
oddech. Z powrotem wsunął się do domu, by ochłonąć. Potykał się, wchodząc
schodami na górę prosto do jego pokoju, przebierając teraz dłońmi w ubraniach,
dopóki jego palce nie natrafiły na miękką bawełnę koszuli Sehuna.
Jak mogłeś mi to zrobić? Zastanawiał się Luhan, przyciskając mocno
do siebie koszulę. Podszedł do swojego okna, gdzie stały zwiędnięte kwiaty,
których nigdy nie dał Sehunowi. Drżącymi palcami otworzył swoją szkatułkę na
biżuterię, by przesunąć palcami po wzorze złotych gałęzi i kwiatów, które
często trzymał w dłoniach w potrzebie. Jak
mogłeś zburzyć mój mur tylko po to, żeby mnie zostawić?
– Wszystko było tak, jak powinno, dopóki się nie zjawiłeś! – wykrzyczał
głośno, wcale nie mając tego na myśli. Cisnął bransoletą przez pokój w ścianę
naprzeciwko, by zaakcentować słowa. Biżuteria uderzyła o ścianę z łomotem, po
czym zabrzęczała, upadając na podłogę. – Wszystko… Wszystko zepsułeś!
Kiedy patrzył na złotą
bransoletę, leżącą samą sobie na brudnej podłodze, zaczęło go zżerać poczucie
winy. Momentalnie ruszył w jej stronę, by ostrożnie ją podnieść i obejrzeć, czy
nie ma żadnych zniszczeń. Bransoleta pozostała bez szwanku, pomimo jego nagłego
napływu złości.
– Przepraszam – wyszeptał
Luhan. Nie do bransolety, ale do Sehuna, gdziekolwiek teraz był chłopak.
Wiedział, że to niesprawiedliwe obwiniać Sehuna, bo przecież młodszy nauczył go
tak wielu rzeczy: jak kochać, a co najważniejsze, jak żyć.
{
Luhan spostrzegł, że czarny
jedwab jest teraz jedynym strojem, jaki zakłada. Być może to jego osobisty
sposób na żałobę, albo może sprawiał, że był o wiele bardziej kuszący i
uwodzicielski, niż naprawdę się czuł. Materiał ciągnął się po bruku, ale w tych
dniach, chłopak wcale nie przejmował się postrzępionym obszyciem.
Anonimowi biznesmeni
przechodzili wzdłuż ulicy, pojawiając się i znikając we wszechobecnej mgle, ale
nie bez posłania mu filuternego uśmiechu, bądź głodnego spojrzenia.
– Przepraszam.
Słowa przeszyły Luhana, na co
odwrócił się w prawą stronę, by zobaczyć zmierzającego ku niemu mężczyznę. Jego
ruchy i ostre rysy jasno go określały, górna część włosów była ciasno ściągnięta
do tyłu.
– Gdzie mogę znaleźć Luhana? –
zapytał wysoki mężczyzna, wkładając rękę do kieszeni.
Luhan nie był zaskoczony, że biznesmen zna jego imię. Wielu klientów poszukuje go dzięki rozniesionym plotkom.
– Ja jestem Luhan – odpowiedział
słodkim mruczeniem. Zauważył, jak oczy biznesmena zaświeciły się z
zainteresowaniem, na co poruszył ramieniem, sprawiając, że jedwabny materiał
zsunął się i odsłonił kawałek jego nieskazitelnej, mlecznobiałej skóry. Na tle
najczystszej czerni, jego skóra wyglądała jak porcelana. – Co mogę dla ciebie zrobić
dzisiejszej nocy?
Wysoki biznesmen wyglądał na
niezdecydowanego, kiedy przez chwilę patrzył na odsłoniętą część ciała, ale
potrząsnął jedynie głową i wyciągnął małą, pogniecioną kartkę. Zanim Luhan do
niej zajrzał, zauważył ciekawską parę oczu pracownika Vermillion House
skierowaną w ich stronę, Złapał rękawy mężczyzny, pociągając go na siebie,
opierając o ścianę domu.
– Co to jest? – zapytał
poważnie, choć jego ruchy i usposobienie były zmysłowe. Miękkimi, różowymi ustami
otarł się o ucho drugiego. – Od kogo to?
– Młody mężczyzna poprosił, bym
dał to tobie. Był w domu radnego.
– Jego imię?
– Nie wiem… Nie pamiętam. Coś
na „S”, chyba?
Luhan wstrzymał oddech. –
Sehun?
Biznesmen odsunął się i
uśmiechnął. – Tak! Dokładnie!
Luhan owinął swoje chude ręce
wokół szyi drugiego mężczyzny i wyszeptał szczere podziękowania. Zgnieciona
karteczka została wsunięta w jego dłoń i zanim mężczyzna odszedł Luhan zapytał
go o jego imię, dzięki czemu będzie mógł pomodlić się w jego intencji, o pomyślność
dla niego na przyszłość.
Mężczyzna po prostu wręczył mu
wizytówkę, z Wu Fan na przedzie.
– Jeśli kiedykolwiek będziesz
potrzebował pomocy. Choć będę wymagał rekompensaty. – Zniknął wraz z szybkim
pozdrowieniem.
Luhan usunął się w cień, by
móc przeczytać wiadomość od swojego ukochanego w spokoju. Rozdarta etykieta od
alkoholu i rozmazane czarne litery zmartwiły go, ale kiedy tylko przeczytał
wiadomość, jego serce napełniło się po brzegi nadzieją i miłością.
Przyjdę do Ciebie.
{
Luhan został wybudzony ze
swojego lekkiego snu głębokim głosem.
– Baekhyun!
Wyplątał swoje kończyny z
pościeli i biegiem wyszedł z łóżka, kiedy zorientował się, do kogo należy ten głos.
Madame jest bardzo rygorystyczna i trzyma się zasad. Goście po godzinach
przyjęć skutkują natychmiastowym wyrzuceniem z domu. Bez wyjątków.
Niewielki mężczyzna przybiegł
pod drzwi pokoju swojego przyjaciela. Wtargnął do środka bez namysłu, kiedy
słyszał coraz więcej głośnych westchnień „Baekhyun, p— proszę.”
Luhan zatrzasnął za sobą drzwi,
obracając się dookoła, by zobaczyć niezmiernie zarumienionego Chanyeola z ręką
mniejszego chłopca w głębi jego spodni.
– Baekhyun! – wysyczał Luhan
najciszej jak tylko umiał. – Oszalałeś!? – Gestami wskazywał na wyższego
chłopaka, który próbował pozbyć się ręki ze swojego krocza, ale Baekhyun nic
sobie z tego nie robił. – Jeśli Madame was nakryje—!
Baekhyun wysyczał w odpowiedzi ze
złością: – Próbujesz odebrać mi moje szczęcie?
Luhan przez chwilę był
oszołomiony. Jedyne czego kiedykolwiek chciał, to by Baekhyun był szczęśliwy.
– Staram się, żeby cię nie
wyrzucili!
– Co jeśli o to dokładnie mi
chodzi?
Luhan zamarł.
Baekhyun chciał uciec… bez
niego?
– Baekhyun… – wyszeptał Luhan –
co z naszą…?
– Naszą umową? – Luhan wolno
skinął głową. – Właśnie wypełniam swoją część. Myślałeś, że Madame tak po
prostu pozwoli nam odejść? Musisz wiedzieć, że miała na oku wszystko, co
robiliśmy, każdy kawałek chleba, który zjedliśmy i każdą nitkę z ubrań, które
nam kupiła. Zawsze będziemy mieli u niej dług, Luhan. To jedyny sposób.
Starszy pokręcił głową. Od
kiedy wszedł w mury tego domu, to Madame zawsze była dla niego miła. Oczywiście,
że pozwoli mu odejść jeżeli będzie chciał zacząć nowe życie. Nagle, wszystko co
powiedział Sehunowi o jego wiecznej przynależności do mentora wróciło do niego.
Okrutnym zrządzeniem losu zdał sobie sprawę, że te słowa zawsze były
zobrazowaniem jego własnego położenia.
– Jesteś jej najcenniejszą
zdobyczą, Luhan. Jesteś tym, dzięki komu to miejsce stale utrzymuje się na
powierzchni finansowych kosztów. Dzięki tobie, twojej nigdy niekończącej się
liście klientów i wysokich cenach twoich usług. Ona nie pozwoli ci odejść. I ja…
– zaszydził, spuszczając swoje spojrzenie na kołdrę – nie daję jej nic. Jestem
niczym, jak tylko kolejną gębą do wykarmienia. Nie wiesz tego, bo nigdy cię nie
ma, kiedy ze mną rozmawia. Mówi, że jestem nikim, że jestem śmieciem. Zwyczajnym
wydatkiem i, zważywszy na to, ile poświęciła na mnie czasu i pieniędzy, sprawi,
że w końcu to się jej opłaci. Też jestem tutaj uwięziony.
Starszy pokręcił głową, nie
chcąc przyjąć do siebie słów przyjaciela. Baekhyun po prostu musiał źle
usłyszeć; nie zrozumieć. Madame nie mogła mieć tego na myśli.
– Ma dla mnie nowe przedsięwzięcie
usługowe – kontynuował Baekhyun, skłaniając swojego przyjaciela do zmiany
zdania o ich przełożonej. – Pamiętasz tego mężczyznę, który przywiązał mnie do
łóżka i zakneblował? Powiedziała, że jest szeroki wachlarz tego typu rzeczy, i
że jestem do tego perfekcyjny.
Luhan zacisnął dłonie w pięści
tak mocno, że jego knykcie stały się białe, i wykrzyczał: – Mylisz się! Nigdy by
czegoś takiego nie zrobiła!
Baekhyun przystąpił do
zdezorientowanego Chanyeola. – Otwórz oczy, Luhan! Komu bardziej wierzysz!?
Kiedy Luhan milczał, Baekhyun
otrzymał swoją odpowiedź.
Mały chłopiec szybko szarpnął w
dół spodnie Chanyeola i wziął penisa
drugiego do ust tak niespodziewanie, że wyższy zawył do nieba. Pracował swoimi
ustami eksperta w dół i w górę długości mężczyzny, uśmiechając się, gdy donośne
jęki wydostawały się z ust Chanyeola, a on był pewien, że to zadziała.
Luhan wciąż był przyklejony do
drzwi, bał się zrobić jakikolwiek ruch, czy wydać z siebie jakikolwiek odgłos.
Jego umysł był krok w tyle, wciąż próbując przetworzyć wszystko, co powiedział
do niego Baekhyun i wszystko, co Baekhyun teraz robił.
Kiedy Chanyeol delikatnie
zaczął szarpać włosy Baekhyuna, ten wstrzymał oddech i rozwiązał jedwabny pas,
by zdjąć szatę.
– Możemy być teraz razem –
powiedział na bezdechu wprost w usta Chanyeola, zanim przyciągnął go do
pasjonującego pocałunku. Luhan odwrócił wzrok, czując się nagle tak, jakby
przerywał dwóm, odwiecznym kochankom. Baekhyun zaakceptował tego drugiego
mężczyznę z taką łatwością i tak wielkim uczuciem. Czy to mądre? Luhan otworzył
się przed Sehunem po długim czasie, ale być może Baekhyun zorientował się czego
pragnie i potrzebuje o wiele szybciej, niż zrobił to Luhan.
Baekhyun znowu zanurkował w dół,
na co Chanyeol zaczął się pod nim wić i jęczeć coraz głośniej.
– Tak, właśnie tak – wyszeptał
Baekhyun w zachęcie, dotykając wnętrza ud wyższego chłopaka. – Głośniej.
Spod zamkniętych drzwi widać
było migotanie światła, na co Luhan poczuł, jak jego ciało zatapia się w
uczuciu terroru. Chwycił swoimi drżącymi palcami klamkę, ostatni raz
spoglądając na dwójkę w łóżku, która wydawała się całkowicie o nim zapomnieć.
Chanyeol przewrócił ich obydwoje, przez co Baekhyun patrzył teraz spod niego z
miłością. Jego biały jedwab rozlał się i rozsunął
dookoła nich, tworząc eteryczny obrazek. Młody chłopak otoczył swoimi nogami
sprzedawcę warzyw, zaciskając je na jego plecach, obejmując w tym samym czasie go
za szyję, dając doskonałą iluzję dwójki pochłoniętych w namiętnym seksie.
Baekhyun delikatnie wygiął
szyję, przyciskając tym samym swoją skórę do Chanyeola, miękkie wargi ocierały
się o małżowinę uszną wyższego chłopaka, po czym mocno się objęli.
– Będziemy razem. W końcu.
Luhan wymknął się z pokoju i
wrócił do siebie. Ból, jaki czuł był przytłaczający. Chwycił się za pierś i upadł
na podłogę, wiedząc, że za moment jego najdroższy i najbliższy przyjaciel nie
będzie już dłużej należeć do Vermillion House. Co on zrobi bez Baekhyuna?
Kiedy szloch miał
niebezpiecznie rozerwać jego ciało, Luhan przypomniał sobie, że Baekhyun
podtrzymuje swoją część umowy. Teraz to jego kolej, by znalazł sposób na
ucieczkę. Baekhyun na niego poczeka.
Przeraźliwy wrzask właścicielki
domu rozległ się w pokoju obok.
– Co, na Boga, ty sobie
myślisz?!
Głośny trzask po uderzeniu w
ścianę rozległ się nad głową Luhana. Starszy schował się jak dziecko, otaczając
swoimi rękoma, w fałszywym poczuciu bezpieczeństwa.
– Próbowałeś zarobić trochę
dodatkowych pieniędzy za moimi plecami?
– Nic od niego nie wziąłem!
Kocham go.
Zapanowała cisza. Cisza, która
nie była niczym innym, jak spokojnym morzem przed burzą. Luhan martwił się o
swojego przyjaciela.
Ponad jego głową rozległ się
kolejny głośny trzask, tym razem głośniejszy, a potem dało się słyszeć płacz
Baekhyuna.
Madame chwyciła Baekhyuna za
nadgarstki i boleśnie wykręciła je do tyłu. Jej asystent, wysoki, tęgi
mężczyzna, który zazwyczaj robił za ochronę i działał interwencyjnie w
przypadku nachalnych klientów, chwycił Chanyeola za kark i pchnął mocno w dół
schodów. Chanyeol jedynie złapał równowagę i zderzył się z kolejną ścianą,
zanim przerażający mężczyzna nie chwycił go całą dłonią za ciemne włosy.
Teraz, na dziedzińcu, Baekhyun
był gotowy, by razem z wysokim chłopakiem zostać wyrzuconym za bramę. Czekał na
to.
Ale tak się nigdy nie stało.
Zamiast tego widział, jak
mężczyzna wyrzuca Chanyeola na ulicę, jego luźne spodnie sprawiły, że potknął
się o własne, długie nogi i upadł na ziemię. Odwrócił się przez ramię w stronę
Baekhyuna, w jego szeroko otwartych oczach widoczny był strach. Brama zamknęła
się tuż przed jego twarzą i, z tym jednym ruchem, wszystko, czego chciał
Baekhyun zniknęło.
Chłopak z każdym wypuszczonym
oddechem wymawiał imię swojego ukochanego. To miało zadziałać. To był jedyny
sposób, dzięki któremu miał zostać wyrzucony z domu bez obaw, że Madame będzie
go szukać. Powinien być teraz za bramą, bo przecież złamał surowe zasady.
Madame zawsze mu powtarzała, że bez wahania go stąd wyrzuci. Jego twarz była
pełna bólu, kiedy próbował wyrwać się z uścisku kobiety by pobiec w stronę
bramy, skąd było słychać walenie sprzedawcy warzyw i zniekształcone krzyki jego
imienia.
– Chanyeol!!
Właścicielka uderzyła go w
twarz wierzchem dłoni, by uciszyć jego płacz i poprosiła swojego asystenta, by
go przytrzymał.
W tym momencie wielu
mieszkańców Vermillion House wychylało się ze swoich pokoi, zaciekawieni całym
tym zamieszaniem. Drzwi wychodzące na dziedziniec otwierały się jedne po drugich,
podczas gdy Baekhyun brutalnie został rzucony na żwir na małym dziedzińcu w
środku domu. Kiedy Madame wymachiwała drewnianą szczotką, uderzając nią o
biodra chłopaka, drzwi zamknęły się.
Drzwi od pokoju Luhana cały
czas pozostawały zamknięte. Nie chciał tego widzieć. Nie mógł.
Ale dźwięki kary i tego, jaki
przynosiła ból młodemu mężczyźnie były wystarczająco głośne bez względu na to,
jak bardzo Baekhyun chciał je powstrzymać. Wszyscy odkręcali wzrok, nie wiedząc
co począć, jak pomóc, żeby przypadkiem Madame nie uderzyła kijem również nich.
– Nigdy nie opuścisz tego domu,
Byunie Baekhyunie!
Uderzenie.
– Nigdy już nie zobaczysz tego
mężczyzny.
Luhan.
Smukły mężczyzna rozejrzał się
po swoim pokoju. Był pewien, że usłyszał delikatny szept w swojej głowie. Oddech
na jego uchu był taki prawdziwy, ale nie widział niczego, tylko ciemność.
Luhan, musisz…
Mężczyzna gwałtownie otarł
swoje mokre od łez policzki. Ten głos… Sehun…?
Ostre krzyki Madame ściągnęły
go z powrotem na ziemię. – Naprawdę myślisz, że cię kocha?
Pomóż… Zrób coś…
– Nikt nigdy nie będzie cię
kochać! Wiesz, jak spędzisz resztę całego swojego życia, Byunie Baekhyunie?
Luhan poczuł, jak jego ciało
podnosi się z podłogi, nagłe ciepło zagnieździło się w jego klatce piersiowej,
a on nie miał wątpliwości, że to wspomnienie o Sehunie i nadzieja na jego
powrót dają mu siłę. Chłopak, którego nauczył się tak bardzo kochać ochrania
go, nawet jeśli są rozdzieleni.
– Samotnie!
Szczupły mężczyzna w złotych, jedwabnych szatach z ożywieniem opuścił swoje fałszywe niebo, które było jego pokojem, kierowany i ochraniany ciepłem i miłością Sehuna. Jego stopy
poruszały się prawie z własnej woli, pokonując dwa stopnie na raz, dopóki nie ukazała
się przed nim scena ze skulonym Baekhyunem u stóp Madame. Bez namysłu osłonił
swoim ciałem swojego najdroższego przyjaciela, otrzymując przeszywający cios w
ramię, przez co z pewnością zostanie paskudna, czerwona pręga. Mógł sobie tylko
wyobrażać, jak teraz wyglądają plecy i biodra Baekhyuna.
– Odsuń się, Luhan – odezwała
się kobieta na tyle spokojnie, na ile udało się jej być, ale Luhan nadal kucał
na ziemi, rozchylając szeroko swoje ramiona.
– Nie, proszę. – Przez płacz i
niepokój błaganie wyszło miękko i zarazem szorstko. Madame nie wyglądała na
zachwyconą, widząc nieposłuszeństwo ze strony swojej najcenniejszej pociechy.
Przytrzymywała groźnie kij miotły przy jego policzku, jakby chciała go
zastraszyć, ale kiedy Luhan się nie ugiął, niepewnie upuściła miotłę,
mamrocząc, że nie chce zniszczyć tak pięknej skóry.
Luhan był pewien, że chodziło
jej o niego, a nie o biednego Baekhyuna.
– Zabiorę go do środka i
opatrzę rany. Nie obejdzie się również bez solidnej reprymendy – powiedział
miękko starszy mężczyzna, napotykając ostre spojrzenie Madame. Pokazywał jej,
że daleko mu do gorszego od niej. Do słabszego.
Kobieta zmarszczyła brwi,
jednakże przystała na propozycję lekkim skinieniem głowy.
Kiedy tylko obydwoje znaleźli się
w pokoju Luhana, starszy zamknął swojego przyjaciela w emocjonalnym uścisku,
który przepełniony był smutkiem i przeprosinami. Płakał, mając nadzieję, że
Baekhyun wybaczy mu to, jaki jest słaby.
– Nie jesteś słaby, Lulu –
powiedział Baekhyun z małym uśmiechem. Jego oczy były zmęczone.
Luhan odpowiedział mu dodającym
otuchy uściskiem, po czym nakrył go bardziej kołdrą. Głośne wołanie imienia
jego przyjaciela dotarło do jego uszu, nakłaniając go, by podszedł do okna. Wyjrzał
na zewnątrz, by ujrzeć wysokiego sprzedawcę, który wciąż był pod drewnianą
bramą. Jego dłonie uderzały o przeszkodę, a ramiona trzęsły się, co wskazywało
na to, że płakał.
Luhan natychmiast sobie
przypomniał o nocy, podczas której Sehun przyszedł do niego, kiedy padał
lodowaty deszcz. Jego poświęcenie, oddanie…
Chanyeol naprawdę i szczerze
kochał Baekhyuna. Jego Baekhyuna, który nigdy w swoim życiu nie otrzymał
pomocnej dłoni.
Mężczyzna niespodziewanie
wybiegł ze swojego pokoju prosto do tego Baekhyuna. Przeszukał jego garderobę w
celu znalezienia pudełka, które skrywało cenny, biały jedwab chłopca w czarne i
czerwone żurawie. Zwinął go ciasno i wrócił do swojego pokoju, wciskając
pomiędzy fałdy jedwabiu jego naszyjnik z wysadzanym kocim okiem. Następnie
przewertował własną szafę, by wyciągnąć czarny płaszcz. Był tak czarny jak noc.
Na materiale widoczne były delikatne, czerwone i złote zawijasy. Bardzo cenił
tę szatę, tak samo mocno jak strój, który sprawił, że Sehun zaniemówił, rumieniąc
się, mamrocząc bzdury o tym, że Luhan ze swoim czarnym jedwabiem i złotymi
bransoletami wygląda jak egzotyczny władca.
– Chanyeol nadal czeka na ciebie
na zewnątrz. Ucieknij z nim przez moje okno.
Baekhyun podniósł wzrok do
góry, na jego twarzy malowało się zaskoczenie. Słowa ugrzęzły w jego gardle. Sam
też nie mógł zmusić samego siebie do sprzeciwu.
Luhan uśmiechał się, kiedy ściągał
ze swojego przyjaciela tani strój, ubierając go teraz ostrożnie w długi, ciemny
jedwab, zawiązując szarfę bardzo mocno, jakby pod pretekstem, by przytulić go
choć chwilę dłużej. To powinno zapewnić o wiele lepszy kamuflaż w nocy, niż
tani, biały strój.
– Obiecaj, że będziesz
bezpieczny.
Baekhyun wyciągnął dłoń, by
delikatnie pogłaskać policzek Luhana, a następnie przyłożył swoje miękkie usta
do policzka starszego.
– Chanyeol będzie się mną
opiekował. Wrócimy—!
Luhan przerwał mu mocno
potrząsając za ramię.
– Nie wracajcie. Nie pozwolę,
żebyś tyle ryzykował. Sehun do mnie przyjdzie, wtedy razem uciekniemy, i wtedy
znowu się spotkamy. Jego wiadomość mnie zapewniła.
Baekhyun smutno patrzył na
swojego przyjaciela, zastanawiając się, czy to może być ostatni raz, kiedy są
ze sobą. W kącikach jego ślicznych, kocich oczu nagromadziły się łzy, co
utrudniało mu widzenie, ale na twarzy Luhana była wyraźnie widoczna radość i
nadzieja. Z determinacją kiwał głową, podając mu cenne skarby w cudownym, białym
jedwabiu.
– Sprzedaj oko kota. Powinno
wam pomóc.
– Ale dostałeś to od Sehuna.
– Sprzedaj – powiedział
stanowczo Luhan, popychając swojego przyjaciela w stronę okna.
Zanim Baekhyun zsunął się przez
okno i zniknął w ciemnościach, odkręcił się i wyszeptał: – Farma Chanyeola.
Znajdź farmę. – Z tymi słowami odwrócił się i ostrożnie zsunął w dół,
odnajdując małe wsparcie na stopy na parapetach i wystających akcentach
elewacji domu.
Luhan patrzył, jak Chanyeol i
Baekhyun mocno się do siebie przytulają. Mógł stwierdzić, że to, co ma ta
dwójka, to coś wyjątkowego, coś takiego, co on ma z Sehunem. Para zniknęła w
odmętach czerni i pomimo łez w jego oczach, Luhan uśmiechał się.
Jakieś tam drobne błędy poprawię w tygodniu. umieram
Oh Pauline®
Czekając na kolejne rozdziały tego ficzka coraz bardziej go kocham ♥ Mam nadzieję że Baekhyunowi i Chanyeolowi uda się na zawsze ucieknąć i że kiedyś spotkają się z Luhanem i Sehunem. Hwaiting w dalszych tłumaczeniach, na które nie tylko ja czekam z tak wielką niecierpliwością :3
OdpowiedzUsuńOooooo~~~~
OdpowiedzUsuńBaekhyun w końcu uciekł ♡
Biedny Lulu został jak narazie sam...
Sehun w drodze na ratunek ;_; mam nadzieję...
Dzięki za tłumaczenie ♥ Jeden z lepszych fików jakie czytałam. Trzymaj się i FIGHTING!!!~~~
Mimo iż znam zakończenie to nie umiałam opanować emocji, miałam łzy w oczach, te ff jest takie cudowne, nie umiem opisać słowami tego co czuje, no i Baek w końcu uciekł, taka mała kropla szczęścia i nadziei dla Luhana, chociaż sam cierpi przynajmniej wie że jego przyjaciel jest w dobrych rękach, ehh..... już tak mało rozdziałów zostało, nie wiem jak przeżyje ;;;;;;;;;;; dziękuje za tak cudowne tłumaczenie, trzymaj się i pamiętaj że cię kochamy ♥
OdpowiedzUsuńAsdfghk <----- Tyle mogę powiedzieć. Dziękuję, że to tłumaczysz <3
OdpowiedzUsuńMiś Yogi
To jest magiczne i cudowne zarazem. Kocham tak bardzo *^*
OdpowiedzUsuńnic produktywnego nie napisze bo mam siano zamiast mózgu ;__; powiem tylko tyle, że to jest wyjebiste
OdpowiedzUsuńdziękuję za to tłumaczenie i czekam na następne rozdziały *-*
/Outsiderka (͡° ͜ʖ ͡°)
No i dupa przeczytałam >.<
OdpowiedzUsuń/Annaraya