Złote Kwiaty Wiśni
14/19
oryginał: Golden Cherry
Blossoms
autor: AlbinoPeacock
tytuł rozdziału:
Roztapiający się śnieg | oryginał:
Snow melts
L u h a n każdej nocy miał ten sam sen: razem z Sehunem kochają
się pod drzewem wiśni, które potem umiera i traci swoje piękne kwiaty. Gdy
wszystkie płatki opadną, zawsze zostaje sam. Czasami budzi się wtedy jęcząc z
bólu, albo ze świeżymi łzami na jego policzkach, a w rzadkich przypadkach,
krzycząc. Za każdym razem kiedy się to dzieje, Baekhyun w mgnieniu oka wbiega
do jego pokoju i próbuje otoczyć go swoją znacznie mniejszą sylwetką.
–
Gdzie on jest? – wyszeptał Luhan, tuląc się do szyi młodszego, a Baekhyun
naprawdę chciałby znać odpowiedź. – To już kilka tygodni.
–
Przyjdzie – powiedział poważnie i z determinacją w głosie młodszy. – Wiem, że
przyjdzie. Nie może bez ciebie żyć.
–
To właśnie mnie przeraża. Co jeśli… Co jeśli on…
–
Na pewno nie – powiedział stanowczo Baekhyun. – Nie możesz tak myśleć, Lu.
Chłopak
został ze swoim przyjacielem dopóki subtelne, ledwo wyczuwalne oddechy ze
strony Luhana nie utwierdziły go w tym, że starszy zasnął. Był wdzięczny, że
mógł być dla swojego przyjaciela otuchą, w zamian za cały ten przeszły czas.
{
–
Nie dzisiaj – powiedział szorstko mężczyzna, a Sehun podparł się na łokciach,
wyciągając szyję, starając się w ten sposób zobaczyć drugiego. Zapałka zapaliła
się i oświetliła tym samym lampę stojącą na podłodze. Oczy Sehuna śledziły lot
zużytego przedmiotu, po czym znów przeniosły się na twarz mężczyzny. – Dzisiaj
będzie szybko.
Starszy
szarpnął pasek swoich spodni i zsunął materiał tylko na tyle, by odsłonić jego
podniecenie. Zatopił palce w brudnych, zmierzwionych włosach Sehuna, by
przyciągnąć go do przodu. Sehun lizał i ssał twardego członka umiejętnie i z
zaangażowaniem, bo stwierdził, że im lepszy jest w tym co robi, tym szybciej
się to kończy. Nauczył się wszystkich ulubionych trików oprawcy, powstrzymując
się przy tym, by nie zatopić swoich zębów w tej napiętej skórze, tylko po to,
by zostać potem nagrodzonym obtartym gardłem i czerwonymi bliznami na szyi.
Mężczyzna
doszedł w jego ustach. Sehun z obrzydzeniem wypluł nasienie obok na podłogę.
Był pewien, że przypomina teraz swoim wyglądem jakieś dzikie zwierze, ale to
wcale nie zniechęciło mężczyzny w średnim wieku. Wspomniany mężczyzna
protekcjonalnie poklepał go po głowie, zanim odwrócił się w stronę wyjścia.
Przynajmniej zostawił lampę.
W
trakcie swojego pobytu w tym więzieniu, Sehun zahartował się i przyzwyczaił do
codziennej rutyny. Nie płakał już dłużej czy błagał, by mężczyzna przestał.
Zwyczajnie leżał na plecach i patrzył na oprawcę z nieszczerym wyrazem twarzy.
Jego oczy były mocno przymknięte i prawie bez życia, a mężczyzna w średnim
wieku zaczął wierzyć, że w końcu udało mu się złamać ducha w Sehunie i chłopak
w końcu zaczął uciekać w jakieś dalekie odmęty swojego umysłu.
Ale
nie robił tego.
Sehun
obserwował. Studiował. Obliczał.
Planował.
{
Mijały
tygodnie, a zaistniała sytuacja odcisnęła na Luhanie swoje piętno. Śnieg na
ziemi zaczynał się roztapiać, a chłód w powietrzu był coraz mniejszy. Po tym,
jego rozpromieniona postać stała się nudna i bez koloru. Pod oczami widniały zauważalne
worki, a w ekstremalnych chwilach smutku, zaczął nawet płakać w czasie ferworu
pasji z klientem. Mężczyzna, oczywiście, był zdumiony i po prostu wyszedł zanim
osiągnął szczytowanie.
Chłopak
stracił rozświetlającą go siłę, którą miał w swoim życiu. Prowadzący błysk, którym
był Sehun. Małą iskierkę nadziei, która z czasem urosła do rozmiaru wielkiego
ognia namiętności, który dawał mu siłę na cały tydzień.
Przez
to, że ten ogień zgasł, po prostu stracił motywację, a klienci zaczęli to
zauważać. Często nic nie odpowiadał, jego żebra zaczęły przebijać się przez
cienką skórę ze względu na stres, który towarzyszył mu w każdym tygodniu, w
każdym, w którym Sehun wciąż się nie pojawiał w wyznaczonym miejscu przy
stoisku z kwiatami. W końcu Madame oficjalnie zamieniła jego środowe noce na
uwodzenie klientów przed domem, a potem w pokoju. Luhan nic nie mógł na to
poradzić, ale kiedy jego pokój opuszczał nowy klient, po prostu siadał przy
oknie i z troską dotykał wciąż błyszczących, złotych bransolet (czyścił je
nieustannie, by oderwać swoje myśli od wszystkiego innego). Te dni, które
zarezerwowane były dla Sehuna, dla miłości, zostały teraz skażone. Ostatni
czysty aspekt jego życia został zabrudzony, podobnie zresztą jak wszystko inne
w jego życiu.
Włożył
swoje złote bransolety z kwiatami wiśni i owinął się koszulą Sehuna, wdychając
delikatny, piżmowy zapach, bo wiedział, że wystarczy jeszcze kilka dni i zapach
zniknie całkowicie, przez co obawiał się, że zupełnie zapomni jak pachnie
Sehun.
Co
jeśli ich miłość nie jest taka jak jego złote kwiaty wiśni na bransoletkach, i
nie będzie trwała wiecznie? Co jeśli jest taka jak krótkotrwałe kwiaty, które
znikają kiedy przyjdzie odpowiednia pora?
Co
jeśli ich pora już minęła?
{
Sehun
stracił już rachubę. Nie wiedział ile minęło, od kiedy mężczyzna przetrzymywał
go w tej piwnicy wbrew jego woli. Jak wiele tygodni Luhan już spędził na
czekaniu na niego. Przez ile tygodni Luhan jest już rozczarowany.
Chłopak
skrzywił się, kiedy zmieniał pozycję, a gruby sznur wokół jego szyi podrażnił
skórę. Zastanawiał się dla zabicia czasu, czy Hana miała oficjalny pogrzeb.
Gdyby wszystko im wyszło tak jak powinno. Gdyby tylko jego mentor nie wrócił
wcześniej z pracy, to mógłby uciec razem z Luhanem z wystarczającą ilością
pieniędzy, by razem mogli żyć komfortowo z dala od tego miasta. Pomimo
wszystkiego co się stało, nie mógł zmusić się do nienawidzenia jej. Chciała
tylko jak najlepiej dla nich obojga, pomimo jej zakręconego sposobu pokazywania
tego. Chciała tylko się od tego uwolnić i pragnęła dać wolność również jemu.
Drzwi
piwnicy otworzyły się, co wyrwało go z jego zamyślenia. Mężczyzna zszedł po
drewnianych szczeblach, po czym powiadomił Sehuna o dzisiejszym spotkaniu
biznesowym, które odbędzie się w domu. – W rzeczywistości – zaszydził
mężczyzna, zło w jego oczach ponownie zapłonęło, zastępując wcześniejsze
zmęczenie – jesteś główną atrakcją… części rozrywkowej.
Sehunowi
nie podobało się ani jedno słowo.
Ale
miał teraz plan. Plan, by powiadomić Luhana, że wciąż żyje i nadal jest w
mieście, i że w końcu do niego wróci.
Kiedy
mężczyzna opuścił pomieszczenie, by gdzieś po coś iść (mówił o tym
niezrozumiale), Sehun zerwał etykietkę z jednej z butelek z alkoholem z końca
regału, przy węzłach. Przesunął po kamiennej podłodze dłonią, by odszukać
jednej ze zużytych zapałek, które odkładał za każdym razem na wyznaczony
kamień. Był wdzięczny za to, że jego oprawca w końcu pozwolił używać mu lampy.
Z niewielkimi niedopałkami w ręku, wykorzystywał jeden po drugim, by nabazgrać
prostą wiadomość na papierowej etykietce, po czym zginał i zginał papier,
dopóki nie utworzył małego kwadratu.
Usłyszał
ciężkie kroki nad swoją głową i starannie wcisnął karteczkę w kąt, z boku drewnianej
półki gotowy, by wyciągnąć go w każdej chwili z powrotem. Jego prześladowca
zszedł do niego i powiedział, że goście niedługo się zjawią i, kiedy rozwiązał
Sehuna, przeklął głośno. Nie zdawał sobie sprawy z powagi oparzeń skóry od
liny. Sehun wstrzymał oddech, kiedy poczuł, że szorstki materiał zniknął z jego
poobcieranego karku.
–
Pomyślałem, że będzie to źle wyglądać, ale widzę, że nie tak bardzo – mruknął
mężczyzna, wyciągając zwitek bandaża z kieszeni wraz z małą buteleczką płynu. –
Powinienem to zrobić wcześniej.
Wylał
płyn na czerwone rany wokół kiedyś nieskazitelnej szyi Sehuna, na co młodszy
zaczął krzyczeć z bólu, prawie uderzając plecami o regał. Czuł, jakby palono go
żywcem, jakby jego szyja się roztapiała. Nie mógł powstrzymać łez spływających
z kącików jego oczu. Starszy szybko owinął bandaż wokół ran i zawiązał tkaninę
na supeł.
Kiedy
mężczyzna zajął się wtykaniem korka w buteleczkę, palce Sehuna przewędrowały
wzdłuż drewnianego regału, aż dotknęły rogu jego notatki. Najdyskretniej jak tylko
mógł wcisnął papier pomiędzy warstwy bandaża otaczającego jego szyję.
Mężczyźni
dookoła niego byli kompletnie pijani. Mimo to, żaden się na niego nie rzucił. W
rzeczywistości, to obsługiwał gości. Był wdzięczny za to małe udogodnienie i,
kiedy wszyscy krzyczeli oszczerstwa w jego stronę, by ich pocałował, gdy
nalewał im nowe drinki, robił to szybko, by ci nie zdenerwowali się i nie
chcieli niczego więcej.
Kiedy
większość z nich straciło już przytomność, na nogach wciąż trzymał się jeden
mężczyzna. Sehun obserwował go przez całą noc, jak pił tylko połowę kieliszka,
kiedy inni pochłaniali całą zawartość. Wyglądał na młodszego od innych, miał
ostrą szczękę i wyraźne brwi. Wydawał się raczej niezainteresowany Sehunem jako
rodzajem rozrywki.
–
Potrzebuję przysługi – Sehun wymruczał mu do ucha, nachylając się bliżej, kiedy
nalewał do jego szklanki alkohol. Jego ciało poruszało się z uwodzicielskim
akcentem, by zachęcić mężczyznę, aby ten mu pomógł. Dłońmi otarł o nadgarstki
drugiego, podnosząc wzrok, łącząc go w jedno z ciemnym spojrzeniem mężczyzny. –
Zwracam się z prośbą o dostarczenie wiadomości, jeśli tylko byłbyś tak miły.
Oczy
mężczyzny wyrażały sceptyczność. – Jestem biznesmenem, nie listonoszem.
Pewność
Sehuna nieco zelżała, a on wyglądał teraz na wręcz zdesperowanego. – Wszystko,
o co poprosisz. Cokolwiek, jeśli to zrobisz.
Starszy
rozluźnił lekko krawat i po dłuższej pauzie skinął głową. Sehun wyciągnął małą
notatkę, która schowana była w bandażach przez całą noc. – Do Vermilion House,
dla Luhana.
Brwi
drugiego uniosły się w zaskoczeniu. – Burdel? To twój brat, czy coś? Zdaje się,
że radzi sobie lepiej, niż ty.
Sehun
zacisnął usta w wąską linię i nie odpowiedział.
–
Zgoda. Mogę spędzić z nim noc w ramach wynagrodzenia?
–
Nie.
Sehun
zobaczył kolejne uniesienie brwi, biznesmen był wyraźnie zaintrygowany jego
buntem. – Och?
Zdeterminowany
wyraz twarzy Sehuna trochę osłabł, kiedy spuścił wzrok na podłogę. – Proszę,
nie. – Spojrzał w górę na mężczyznę przez kurtynę swoich rzęs, bojąc się
odezwać, ale musiał zrobić dla Luhana wszystko. – Ze mną, jeśli już chcesz.
Skulił
się, ale mężczyzna zwyczajnie machnął ręką bez chwili zastanowienia. – Nie,
dzięki, jesteś zbyt chudy jak na mój gust. Obawiam się, że mógłbym złamać cię w
pół. – Mężczyzna obrócił kark, rozglądając się. – Znasz w tym domu miejsca,
gdzie znajdę coś cennego?
Kąciki
ust Sehuna wywinęły się do góry w uśmiechu.
Biznesmen
uciekł z częścią biżuterii Hany i oczywiście, wiadomością dla Luhana. Rozstał
się z Sehunem salutując, obiecując, że wiadomość trafi do chłopaka.
Sehun
skulił się w rogu i czekał, aż inni mężczyźni się ockną. W myślach przechodził
przez swój plan ucieczki, ten sam, który wymyślił i sprostował już parę tygodni
temu. Sehun wiedział, że nie może uciec, dopóki jego mentor jest żywy.
Mężczyzna ma ważną pozycję w społeczeństwie, uszy i oczy w całym mieście.
Pozostali mężczyźni w tym pomieszczeniu są przekonani, że jest Sehunem, uczniem
tego człowieka, a nie jego osobistym niewolnikiem dla przyjemności, który żyje
w piwnicy pod domem. Nikt nie będzie go podejrzewał o morderstwo.
Kazał
samemu sobie się uspokoić. Kiedy pojawi się okazja, gdy zadecyduje o tym los, znowu
będzie ze swoją miłością. Z jego Luhanem. Sehun rozpaczliwie modlił się do
niebios, by Luhan poradził sobie na razie bez niego. Sięgając w głąb, do
cennych wspomnień, zamknął swoje oczy i przeniósł się z powrotem do tego właśnie
momentu:
Delikatne płatki śniegu tańcząc, spadały
z nieba, lądując na rzęsach Luhana, kiedy pozwolił, by parasol, który leniwie
trzymał w dłoni oparł się o jego ramię. Sehun stał zwyczajnie w miejscu,
całkowicie oczarowany swoim kochankiem. Obserwował, jak czysta, niezmącona
błogość wstępuje na jego twarz, kiedy ich spojrzenia spotkały się ze sobą, a
on rzucił się do biegu w stronę Sehuna. To była pierwsza środa, kiedy oboje
wyznali sobie swoją miłość.
Jedyne czego pragnął, to zobaczyć znowu ten uśmiech, dotknąć
tych miękkich ust, poczuć pasję i miłość, która przejmuje jego całe ciało, gdy
są ze sobą. Naprawdę miał nadzieję, że może zaufać temu biznesmenowi, że wykona
on swoją część, jako doręczyciel.
Oh Pauline®
Z każdym kolejnym rozdziałem mam takie wtf, nie mogę się pozbierać i wiem, że to skończyć się szczęślwie nie może. Chyba, ze ja mam tylko takie przeczucia i skończy się w miarę szczęśliwie. Już sama nie wiem... Nie pisałam chyba tego, ale strasznie podoba mi się fabuła, jest taka jakaś inna od reszty. Kocham jak tłumaczysz, naprawdę. Będę Ci dziękować w nieskończoność, bo naprawdę ratujesz niekórych od czytania po angielsku :3 Fik jest boski, świetne tłumaczenie i nic więcej mi nie ptrzeba do szczęścia :D Życzę weny oraz czasu na dalszą pracę <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Miś Yogi
Mam nadzieję że ten biznesmen na pewno mu pomoże. Chce żeby nie już się spotkali, za każdym razem gdy widzę ich ból mnie też ściska w sercu, że jeszcze się nie zobaczyli po tak długim czasie.
OdpowiedzUsuńOby ten biznesmen pomógł mu.. Jezu czy on sie kiedyś uwolni od tego mentora Boże czy on jest jakiś nie wyrzuty i teraz mi szkoda tej Hanny :'( Mam nadzieje ze wkoncu sie spotkają i bd razem i szczesliwi bd gdzieś Sb żyć razem z ta wiśnią i bd sie tam kochac ale Lu han nie bd tam sam jak w snach bd tam z Se hunem <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńPowodzenia <3
Jak można być takim człowiekiem? -.-
OdpowiedzUsuńOby wszystko dobrze się skończyło :( Powodzenia w tłumaczeniu ^^
Jak ja uwielbiam to ff ;;;;; tak mi ich szkoda, biedne hunhany ;;;;; jeszcze kilka rozdziałów zostało i juz nie umiem sie doczekać <3 Hwaiting~! <3
OdpowiedzUsuńJa się boję czytać dalej >.<
OdpowiedzUsuńTak bardzo spodobało mi się to opo, że nie mogę przestać o nim myśleć xDD
Nie wiem czy odpalę kolejny rozdział, bo jeszcze nie skończyłaś tłumaczyć, a jak jakaś akcja się zawiąże, to co ja pocznę? >.<
Po angielsku o tej porze nie przeczytam bo jestem za zmęczona żeby zrozumieć xDD
Powodzenia w tłumaczeniu ~!
/Annaraya