oryginał:
Interrobang
autor:
chaos-
tytuł
rozdziału: Zapoznajmy się | oryginał: Get to know me
– Wszystko w porządku? – Kyungsoo
odchrząknął niezręcznie, bawiąc się rąbkiem koszuli.
Kai usiadł wyprostowany. –
Proszę, proszę, witam pana Rycerza. Nie spodziewałem się ciebie.
– Przyszedłem zwrócić ci koszulę.
Ale wpadłem na twojego współlokatora, który mniej lub bardziej przekonał mnie
bym został dopóki się nie obudzisz.
– Jestem pewny, że to dlatego, bo
chciał, abyś się mną zajął. Ten chłopak zrobi wszystko byleby ktoś inny wziął
na swoje barki jego brzemię. – Kai uśmiechnął się i zajrzał pod bandaże. –
Niechlujnie, to na pewno nie moja robota.
– Wykrwawiłeś się prawie na
śmierć – powiedział bez ogródek Kyungsoo. – Więc jestem pewien, że sam nie mogłeś
tego zrobić.
– Och, ależ mogę. I mógłbym
wcześniej, gdyby nie ta nierządnica! – westchnął Kai. – To było nieostrożne z
mojej strony, tak po prostu oddać jej kurtkę, w której było tak wiele cennych
rzeczy.
Kyungsoo nie był do końca pewien,
co to miało wspólnego z jego wiedzą medyczną, ale i tak skinął głową.
Kai spojrzał na niego i znowu się
uśmiechnął. – Moje lekarstwo było w kieszeni. Ponieważ go nie zażyłem,
zemdlałem i nie mogłem sam zszyć sobie rany. Miałem nadzieję, że mój
współlokator mi pomoże, ale… Cóż, on nie lubi krwi. Czy szpitali. Przymyka na
to oko; Jestem zdziwiony, że mnie tutaj przywiózł.
– Lekar—
– Tak, lekarstwo – przerwał mu
Kai. – Dlaczego? Cały czas zadaję sobie to pytanie. Dlaczego, na Boga,
potrzebuję leków? Odpowiedź nigdy mnie nie zadowala, ale i tak przyjmuję ją do
wiadomości, by zaspokoić to wewnętrzne pragnienie.
Kyungsoo znowu został zbity z
tropu. Zastanawiał się, kiedy odbiegli tak daleko od tematu.
– Mówię bez sensu bardzo często,
to się zdarza – odpowiedział Kai. Zauważył zakłopotanie Kyungsoo i zaniósł się
śmiechem. – Zastanawiasz się skąd wiem? Jesteś jak otwarta książka, bardzo
dużo—
– Tak, wiem – westchnął Kyungsoo,
mając dość bycia umniejszanym. – Mam znak zapytania i wykrzyknik przyczepiony
do czoła, kiedy ty jesteś tymi wszystkimi innymi znakami interpunkcyjnymi,
których nikt tak naprawdę nie używa, zgadza się?
– Prostując, to chciałem
powiedzieć, że twoje oczy mówią same za siebie, ale myślę, że twoja wypowiedź
też była dobra. – Kai uniósł kąciki ust do góry, po czym odpiął dopływ
kroplówki i zsunął nogi z łóżka. – Teraz, proszę mi wybaczyć, idę wypisać się z
tego miejsca. Nie lubię szpitali.
Kiedy szedł w stronę wyjścia z
sali, założona na niego szpitalna piżama powiewała, co uwidaczniało pośladki chłopaka.
Jego naga pupa, pomyślał Kyungsoo, była naprawdę, naprawdę ładna. Miała
dołeczki i w ogóle.
Kai odkręcił się. – Mam fajny
tyłek, co nie?
Kyungsoo zarumienił się. –
Przestań czytać mi w myślach!
– Nie czytałem – roześmiał się
Kai. – Praktycznie kwiliłeś, jak tylko odkręciłem się do ciebie tyłem. Widzisz,
Kyungsoo-ssi, kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy zaprzeczyłeś, że ci się
podobam, ale czy teraz dasz radę wymyślić jakąś wymówkę? Chciałbyś wypróbować?
– Wypróbować co? – Kyungsoo
walczył z jąkaniem.
Kai przysunął się w jego stronę, co
sprawiło, że Kyungsoo zastanawiał się teraz, jak do cholery udało mu się wyglądać tak
seksownie w szpitalnej piżamie. Wyższy chłopak nachylił się. – Mnie.
Kyungsoo zachłysnął się, ale Kai
kontynuował: – Tak jak mówiłem już wcześniej, jestem dobry w łóżku. Jeszcze
nikt nigdy mi się nie oparł…
– Nie jestem gejem! – niemalże
wykrzyczał Kyungsoo, jego głos załamał się na ostatnim słowie.
Kai roześmiał się i poklepał
widoczne wybrzuszenie na kroczu niższego. – Nie ma znaczenia, czy jesteś gejem
czy nie. Seksowność to seksowność, a atrakcyjność to atrakcyjność.
Kai wsunął na siebie jeansy i w
podskokach opuścił pokój, kołysząc swoją perfekcyjną pupą w ten wstrętny
sposób, podczas gdy Kyungsoo próbował kontrolować samego siebie. Jak tylko
uwikła się ze swoim problemem w spodniach, rzuci się na Kaia i wyjaśni mu, że
to była zwykła iluzja i że to jego spodnie się tak ułożyły, bo wcale nie uważał, że Kai jest atrakcyjny.
Zanim zdążył spróbować ocalić
swoją dumę, Kai rozmawiał już z jakąś uroczą pielęgniarką. Kyungsoo skrzywił
się, bo czy on nie jest przypadkiem gejem?
Bardzo-możliwe-że-gej-albo-to-był-tylko-flirt
został nagle pociągnięty za ucho przez zniewalająco piękną pielęgniarkę.
Kyungsoo poszedł za nimi, ale nie
dlatego, że chciał podsłuchiwać i poznać prawdziwe preferencje seksualne Kaia,
ale dlatego, że chciał w końcu oddać polo.
– Auć, przestań – jęknął Kai,
odsuwając się. – To boli.
– Jesteś idiotą – westchnęła
pielęgniarka. – Nie masz prawa odpinać kroplówki. I dlaczego w ogóle zemdlałeś
i skąd ta rana od noża? Dobrze się czujesz? Naprawdę, Jongin, jesteś za bardzo—
Kai przyłożył całą swoją dłoń do
jej twarzy w geście eww, przestań mówić,
zanim zaczął się śmiać, kiedy kobieta swoimi paznokciami próbowała podrapać mu
szyję. – Wszystko ze mną dobrze, Miyoung noona. Wiem co robię, jestem
geniuszem, nie pamiętasz? Było po prostu kilka niefortunnych zdarzeń z moimi
lekami i —
– Jak dużo nie wziąłeś? O mój
Boże, Kai, nic się nie stało, prawda, nadal jesteś… ty, prawda? – Miyoung zaczęła
gubić się w słowach, wyraźnie zdenerwowana.
– Czuję się dobrze – naciskał –
nic się nie stało. Wciąż jestem sobą i zawsze sobą będę. Teraz, uspokój się,
muszę iść.
Pielęgniarka odeszła sztywnym krokiem,
a Kai odkręcił się na pięcie, zmierzając w stronę rogu, za którym stał Kyungsoo
złapany teraz w pułapkę, bo jego koszulę przycięły drzwi.
– Podsłuchujemy, no pięknie. –
Uśmiechnął się Kai.
– Nie – wymamrotał Kyungsoo. – Ja
tylko… patrzyłem sobie na te kwiatki, okej? Lubię ogrodnictwo i zafascynowały
mnie te rośliny, bo widzisz, one są takie zielone i żywe, i po prostu chciałem
sobie na nie popatrzeć, Jezu Chryste, przestań mnie oceniać!
Kai spojrzał na rośliny (udawał,
ale nie chciał jeszcze bardziej zawstydzać tego biednego chłopca), potem na
Kyungsoo, następnie na przycięty materiał jego koszuli, potem znów przeniósł
swój wzrok na Kyungsoo, aż w końcu pochylił się nad nim. Kyungsoo pisnął i
cofnął się jak tylko mógł, zaciskając jak najmocniej oczy, próbując nie wdychać
zapachu Kaia.
Kai uniósł jedną brew do góry i
otworzył drzwi, uwalniając tym samym niższego.
– Jesteś gejem? – wypalił
Kyungsoo zanim zdążył uderzyć się w twarz, w przenośni. Pięknie. Brawo, cymbale, teraz wyglądasz na zdesperowanego. Szczerze
mówiąc, to jak ciężko jest utrzymać zwykłą rozmowę bez robienia z siebie idioty.
Pewnie czyta teraz moje myśli, pieprzeni, opętani współlokatorzy, kto normalny
się tak zachowuje? Przecież to nie są jacyś X-men—
– Przestań się już zadręczać –
zaśmiał się Kai. – Nie czytam w myślach, więc nie wiem co jest w twoim umyśle,
ale wiem jaki jest tego sens. Jestem na psychologii.
– Teraz to ma sens. – Odchrząknął
Kyungsoo, jego twarz nadal była zarumieniona.
– I nie – powiedział Kai, idąc z
powrotem do swojej sali. Kyungsoo podbiegł do niego.
– Nie?
– Nie, nie jestem gejem –
ściągnął z siebie koszulkę, nie zważając na czerwoną twarz Kyungsoo.
– Więc…
– Lubię kogo lubię.
– Panseksualizm?
– Nie. – Kai pokręcił głową z
uśmiechem. – Nie mam określonej seksualności. Gej, hetero, bi, panseksualny; to
nas segreguje w zakładki. Wszystkie cię ograniczają i wyznaczają niewidzialną
granicę. Ludzie zawzięcie próbują walczyć o równouprawnienie, ale sami
ustanawiają widoczną różnicę pomiędzy ludźmi i grupami. Życie byłoby o wiele
prostsze gdybyśmy mogli lubić kogo chcemy, byli tym, kim chcemy, bez żadnej
etykietki naklejonej na naszą twarz, by cały świat mógł to przeczytać i
dyskryminować nas.
– Wow. – Było wszystkim co mógł
powiedzieć Kyungsoo, ponieważ Kai właśnie wygłosił porywające przemówienie jako
odpowiedź na tak banalne pytanie, kiedy Kyungsoo nie potrafił nawet napisać
eseju, uwzględniając w nim kilku argumentów, mając na to cały tydzień.
– A co z tobą? – Kai uśmiechnął
się. – Kim jesteś?
– Ja… – Po wysłuchaniu mowy Kaia,
nie wiedział co odpowiedzieć. Byłby dumny, gdyby mógł powiedzieć, że nie ma
określonej zakładki z seksualnością, ale przez całe swoje życie uważał się za
„w miarę hetero” i jakkolwiek strasznie to by nie brzmiało w oczach kogoś
takiego jak Kai, to czuł się dobrze z tą etykietką. To dawało mu pewność, że
otrzyma wsparcie jakiego nigdy nie mógłby znaleźć, gdyby był inny. – Nie wiem.
Wyższy chłopak uśmiechnął się. –
Lubię cię. Masz jaja.
Kyungsoo znowu przybrał postać zagubionego
szczeniaka.
– Chodzi mi o to, że pomimo tego
wszystkiego co przed chwilą powiedziałem, nie podjąłeś pochopnej decyzji i nie
zmieniłeś swoich przekonań. Przyjąłeś to do siebie i wziąłeś informacje pod
uwagę, ale zachowałeś własne zadnie, dlatego cię lubię.
Kyungsoo chciał zwymiotować, bo mój Boże Kai był taki przystojny, kiedy
się uśmiechał.
Kai wrzucił sobie do buzi dwie
tabletki i popił je szklaną wody, która stała na stoliku, po czym złapał
Kyungsoo za rękę i wyprowadził ze szpitala.
– Gdzie idziemy?
– Na randkę.
– Co?
– Randka. Wiesz, wtedy spotyka
się dwójka ludzi, którzy się sobie podobają, albo też nie, spędzają razem czas
i poznają siebie nawzajem.
– Wiem co to randka. Ale dlaczego? – westchnął Kyungsoo.
– Bo cię lubię – powtórzył Kai,
tak jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. – I nie trzymam się
zasady „Poznajmy się, zanim wyjdziemy na randkę” bo jest tandetna i
czasochłonna, i co jeśli okaże się, że na koniec wcale nie polubisz tej drugiej
osoby? Marnujesz czas tylko po to, by, nie wiem, przez miesiąc albo dwa
ustatkować uczucia? To proste. Podobasz mi się i jestem ci winien przysługę za
jajka i zwrócenie koszuli, dzięki tak poza tym, więc chcę zabrać cię na lunch.
– Ja— Ty— C-co? – jąkał się
Kyungsoo.
Kai wepchnął go do taksówki. –
Idziemy na randkę, bo cię lubię – powtórzył po raz trzeci.
– Dopiero co się poznaliśmy.
– Na litość boską, Kyungsoo,
stanął ci, po tym, jak zobaczyłeś mój nagi tyłek! To oczywiste, że cię
pociągam, po prostu daj się ponieść chwili i pozwól się zabrać na przyjemny
lunch. Obiecuję, że będę grzeczny i postaram się, żeby moje homoseksualne
tendencje cię nie wystraszyły, w porządku? – Kai posłał mu znaczące spojrzenie.
– W porządku.
–
Nie możesz cieszyć się trochę bardziej? To znaczy, wiesz, ta erekc—
– Zamknij się! – Kyungsoo
przyłożył dłoń do ust Kaia. – To nie była erekcja, to spodnie się tak ułożyły,
nie waż się myśleć inaczej.
– Podobam ci się – wymamrotał
Kai, ściągając ze swoich ust dłoń Kyungsoo, płacąc kierowcy, zanim samochód
zjechał z podjazdu. Z użyciem siły wepchnął Kyungsoo do małej budki z jedzeniem
i uśmiechnął się do niego. – Więc, Rycerzu, powiedz mi coś o sobie.
– Nie ma o czym mówić. – Nic nie było
tak głębokie i inspirujące, jakby to Kai umiał wymyślić.
– Zawsze jest coś. – Kai wzruszył
ramionami. Zamówił dwie kanapki i wręczył jedną Kyungsoo, po czym wolną dłonią
złapał rękę niższego i wyprowadził ich z powrotem na zewnątrz.
– Wymień najprostsze rzeczy –
powiedział Kai, przeżuwając jedzenie w zamyśleniu. – Skąd jesteś, czym się
zajmujesz, co chcesz robić w przyszłości, ulubione kolory, te wszystkie głupie
rzeczy.
– Um, nazywam się Do Kyungsoo,
mam 23 lata i studiuję. Nie myślałem jeszcze za bardzo o przyszłości, więc nie
wiem, co dokładnie będę robić. Lubię… Lubię muzykę, śpiewanie. Nie jestem zbyt
dobry w opisywaniu samego siebie. – Kyungsoo potarł kark i ugryzł swoją
kanapkę.
– Widzę. Nie nazwałbym cię
piosenkarzem, jesteś pełen niespodzianek, hyung. – Kai podskoczył do przodu i
obrócił się, przez co szedł teraz tyłem. Rozmawiali przez chwilę, Kai
dowiedział się co Kyungsoo lubi, i czego nie, a niższy mężczyzna czuł, że jest
sobą. Trudno było być przy Kaiu zmieszanym, bo chłopak doskonale wiedział co
powiedzieć i co zrobić, by druga osoba czuła się komfortowo. Rzeczony Kai
wydawał się być jeszcze bardziej atrakcyjny, kiedy spacerowali po parku. – To
fair, że tylko ja dowiedziałem się czegoś o tobie, zważywszy na to, że
wyciągnąłem cię tak daleko? Więc, jeśli chcesz coś wiedzieć, pytaj.
– Dlaczego zboczyłeś ze swojej
drogi, by pomóc mi, wtedy w tamtej alejce?
– Usłyszałem krzyki. Postanowiłem
to sprawdzić, tak na wszelki wypadek, ale natknąłem się na bardzo interesującą
scenę. Zazwyczaj tylko stoję i się przyglądam, nie lubię się brudzić, ale
wyglądałeś na tak bardzo pochłoniętego obroną tej kobiety, że nie mogłem się
powstrzymać i mnie też wciągnęło – odpowiedział Kai, siadając na ławce.
– Dlaczego zażywasz leki? To
wyglądało mi na coś… – Kyungsoo zamilkł, kiedy twarz Kaia zmieniła się w bardzo
poważną. Obawiał się, że posunął się za daleko. – Przepraszam, jeśli to było
zbyt osobi—
– Nie, nie, tak jak mówiłem:
wszystko fair. – Kai uśmiechnął się. – Te leki nie są jakieś ważne, zwykłe
proszki na zniwelowanie bólu głowy i innych kłopotów z głową. Ale… chcesz coś
wiedzieć? Obiecaj, że nie będziesz się nade mną litować.
– Nie będę – Kyungsoo dał słowo, kładąc dłoń na sercu, wywołując tym samym serdeczny śmiech Kaia.
– Umieram, hyung. – Kai
uśmiechnął się.
–… C-co? O mój Boże… Kai, tak mi
przykro, ja— – Twarz Kyungsoo zaczerwieniła się, a on walczył z samym sobą, by
nie przytulić wyższego, bo to musi
być takie smutne, a on przed chwilą przysiągł, że nie będzie się litować, ale
jak mogę być taki bez serca, taki
nieczuły i głupi.
Kai zaniósł się znowu śmiechem. –
Robię sobie z ciebie żarty, Kyungsoo. Żartowałem. Jaki to byłby rodzaj romansu,
gdybym oświadczył ci już na początku, że niedługo umrę? Bardziej przypominam
kogoś typu
zachowaj-przytłaczające-wyznania-i-całą-smutną-otoczkę-dopóki-szalenie-się-we-mnie-nie-zakochasz-i-wtedy-powiem-ci-prawdę-dokładnie-kiedy-od-śmierci-będzie-mnie-dzielić-kilka-chwil-dzięki-czemu-wywołam-prawdziwą-tragedię.
Jestem egoistą i wolałbym raczej, żebyś cierpiał z bólu, kiedy umrę, przez co
nie będę musiał widzieć twojej litości.
Kyungsoo nic nie powiedział.
– Jesteś na mnie zły, Kyungsoo? –
zapytał Kai, przechylając się, by zobaczyć jego twarz.
Niższy mężczyzna skrzyżował
ramiona na klatce piersiowej i odwrócił się obrażony. Nie miał pojęcia dlaczego
zachowuje się tak, jak się zachowuje. Kai był tylko nieznajomym, który lubił
żartować, ale to naprawdę go zdenerwowało, ten żart o śmierci. Obwiniał za to
swoje hormony i fakt, że Kai był jedyną osobą, która próbowała się z nim
zaprzyjaźnić (a nawet coś więcej), od kiedy w pierwszej klasie szkoły średniej
ten straszny dzieciak – Chanyeol – próbował zabrać jego pierwszy pocałunek, bo był
skłócony ze swoim chłopakiem.
– Jesteś zły – stwierdził Kai. –
Przepraszam, Kyungsoo. To był żart. Jestem zdrowy i nie zamierzam umierać w
najbliższym czasie. Przysięgam, możesz sprawdzić moje dane ze szpitala i
zapytać się tej pielęgniarki, która publicznie mnie maltretowała. Obiecuję, że
nasza historia miłosna obędzie się bez tragedii, o ile w końcu nie powiem ci
tych wszystkich nieprzyjemnych sekretów, okej? Myślałem, że użycie mojej
własnej śmierci będzie zabawne—
– O mój Boże, Kai, to wcale nie
było śmieszne. – Wyrzucił z siebie w końcu Kyungsoo, jego oczy zamazywały się
łzami, które chciał zebrać gąbką i potem się w nich utopić, bo dlaczego do cholery płaczę, to takie
żałosne, muszę mieć chyba rodzaj męskiego okresu. Nienawidzę siebie, ja pierdole.
– Wierzę ci, okej, to ja jestem łatwowierny. Ale wyglądałeś na smutnego, więc
jak możesz mnie obwiniać za litość? Tak po prostu powiedziałeś mi, że umierasz,
to wyglądało jakbym w ogóle dla ciebie nic nie znaczył i Jezu Chryste, Kai, jeśli ktoś mówi, że umiera takim olewczym tonem,
to rani drugą osobę. Bałem się o ciebie, jasne? Nawet jeśli jesteś tylko
nieznajomym, każdy czuje ukłucie w sercu, gdy ktoś mówi, że umiera. Nie lubię
śmierci, to drażliwy temat, okej? Nie uważam, żeby to było śmieszne, uwierzyłem
ci, jak to mogło wydawać ci się zabawne?
Kai z powrotem oparł się o ławkę
i spojrzał na Kyungsoo z podziwem. – Myślę, że to najdłuższa wypowiedź, od
kiedy cię poznałem. Jesteś wrażliwym facetem, co? Naprawdę, naprawdę
przepraszam, że cię zdenerwowałem, ale zapewniam cię, że to był żart i możesz
być już spokojny, bo jak wielkim dupkiem bym był, gdybym powiedział ci teraz,
że to żart, a potem wylądowałbym w szpitalu z jakąś nieuleczalną chorobą?
Kyungsoo gniewnie otarł głupie łzy
płynące po jego zarumienionej twarzy, przeklinając w głowie samego siebie za
bycie tak żałośnie emocjonalnym.
– Będzie nam ze sobą wspaniale. –
Uśmiechnął się Kai. – Bardzo cię lubię, Kyungsoo.
– Zamknij się – wymamrotał
niższy.
Kyungsoo był zbyt pochłonięty
uczuciem ulgi, by zauważyć, że Kai unikał odpowiedzi na jego pytanie.
Panseksualizm – pogląd lub filozofia zakładający, że ludzki potencjał seksualny może i powinien być skierowany na każdego i wszystko. Wszechstronna miłość seksualna.
Oh Pauline®
O ja pierd.... Ten fik jest zajebisty! Powala na kolana po pierwszyn rozdziale, a następne to czysta poezja xD Kocham tu Kaia i Kyungsoo xd Nie mogę doczekać się następnych rozdziałów! Weny!
OdpowiedzUsuńMiś Yogi
Jezu kocham Kaia nad życie XD W momencie kiedy powiedziała słowa że umiera. Miałam takie " okej, znowu Kasom angst" a później śmiałam się z samej siebie że uwierzyłam razem z Kyungsoo XD Czekam serio na kolejne części bo po tych dwóch kocham tego ficzka całym swoim sercem ♡
OdpowiedzUsuńTak niedelikatnie po skończeniu rozdziału nasunęło mi się na myśl poetyckie "ja pierdole"
OdpowiedzUsuńKai mnie ogłupia.
Ej zdecydowanie mogę się utożsamić z Soo, bo większość jego myśli splata się razem z moimi w tym samym czasie i mamy podobne reakcje na słowa i czyny Kai'a XD
Kurde, ale ta końcówka. W sumie to już sama nie wiem czy mu wierzyć czy nie, bo w sumie nie odpowiedział mu o co chodzi z tymi lekami uhh tak będzie w każdym rozdziale? W sensie, że będę myślała, że coś wiem, a tak naprawdę gówno będę wiedzieć?
Jak oni tutaj cholernie do siebie pasują, taki kontrast, ale są idealni.
No i mam nadzieję, że pan Oh będzie się często pojawiał, bo nie ukrywam, że on też skradł mi dość dużą część serducha </3
Dziękuję, że to tłumaczysz! Może i bym coś zrozumiała czytając sama po angielsku, ale to jednak nie to samo, co czytanie po polsku.
Hwiating! :3
Coś czuję że ten ff zostanie moim ulubionym jeśli chodzić o kaisoo. Świetnie tlumaczysz, jedynie zauważyłam błąd ortograficzny w słowie "pomorze" (gdzieś tam na początku to było) :D czekam z niecierpliwością na dalszą akcje ♥
OdpowiedzUsuńHuhu! Coś pięknego.
OdpowiedzUsuńKai Dlaczego tak ryjesz banie ludziom.
pytam się. No ooo!?
Idealne. Po prostu charaktery Kaia i Kyungsoo tak bardzo do nich pasują. Och.
Podziwiam osobę, która to napisała. Serio.
Ciebie także podziwiam za tłumaczenie tego.
bardzo dziękuję. Kończę te feelsy na dobranoc, bo zaraz okaże się, że Kaisoo to moje OTP. XD...
weny! :)
Omg lovciam tego ff jednak nadal trochę go nie kumam ale i tak go kochammm <3 <3 <3 <3 <3 <3 Kocham tu Kai'a on jest taki nieprzewidywalny i Kyungsoo z tym momentem z jego pupo O BOZE to bylo boskie <3 ciekawi mnie jak bd wyglądać ich +18 haha czy Kai tez bd tak gadam hahah zabawne by to bylo hahha I wgl ciekawe. co,to za sekrety ma D.O i Kai ?? I czemu bierze te tabletki? Cos mu jest ? Dobra juz czekam co dalej <3
OdpowiedzUsuńPowodzenia i Weny:* <3
jak ja nienawidze kończyć lekcji po 15 ._. wpadłam do domu i zaczełam to czytać
OdpowiedzUsuńten suchar Kaia był taki bekowy że nie wiedziałam jak mam zareagować XD
kocham Kaia bo tak *-*
i te jego stwierdzenie że podoba sie D.O XD
tak wiem głupi komentarz ale czekam na dalsze rozdziały ;___;
/Outsiderka mająca wyraz twarzy "ja jebie" przez ten rozdział (͡° ͜ʖ ͡°)
O lol. Koniec, dziękuję, dobranoc.
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie. I chcę więcej!
Pozdrawiam!
Heh! Ten Kai jest niemożliwy! Jego teksty bawią i powalają na kolana. Nawet nie wiadomo, jak się przy nim zachowywać ani czego można się po nim spodziewać. I jeszcze ta randka! Wyskoczył z nią, jak Filip z konopi. Ciężko mu odmówić, a jeszcze bardziej nie powiedzieć, że jest przystojny. Kyungsoo ma twardy orzech do zgryzienia. I szybko przy nim stanie się gejem, choć wcześniej uważał się za hetero!
OdpowiedzUsuńŚwietne tłumaczenie!
Pozdrawiam! :D
Rewelka ! A Kai ?... Wiedziałam, że coś takiego powie, ale i tak uwierzyłam xd Jestem mega ciekawa po co mu te tabletki !
OdpowiedzUsuń