1/10
oryginał: Interrobang
autor: chaos-
tytuł rozdziału: Zdefiniowany
przez znaki interpunkcyjne | oryginał: Defined by Punctuation
Jongin
westchnął i powoli ruszył przez ciemne ulice. Noc była przepiękna, księżyc
rzucał z góry blask na popękaną i obrzydliwie połataną asfaltem nawierzchnię.
Delikatny wiatr unosił zapach gnijących śmieci wprost do jego nosa. Ach, Seul,
jakim cudownym stał się miejscem.
Przez
alejkę odbił się echem krzyk i z perfekcyjnie kształtnych ust ponownie uciekło
westchnienie. Kolejny krzyk. I kolejny.
Ta sama
osoba, najprawdopodobniej. Kai zastanawiał się przez chwilę, czy powinien
odpowiedzieć na te rozpaczliwe prośby o pomoc czy może lepiej jeżeli będzie kontynuował
swoją wędrówkę, schylając ze wstydu głowę w dół, unikając konfrontacji tak jak
inni przechodnie.
–
Dlaczego decyzje muszą być takie trudne? – Kai dramatycznie powiedział do
samego siebie i zawrócił. – To może być równocześnie jakaś pułapka, żeby zwabić
mnie i obrabować, ale, o to jestem, wielki dobroczyńca. Jak ja nienawidzę
samego siebie.
Kai
przemieszczał się skocznym krokiem, gwiżdżąc melodię piosenki od kiedy tylko
zawrócił w stronę alejki. Jego twarz była zakryta przez kaptur, a jedyną
widoczną częścią były pulchne usta, robiące niezadowoloną minę.
Zatrzymał
się, kiedy dostrzegł bruneta, raczej niższego, stojącego w obronnej pozie przed
upadającą kobietą. Brwi Kaia uniosły się, kiedy obserwował jak rycerz bronił
swojej dziewki w niebezpieczeństwie. – Czyli na świecie są jeszcze ludzie,
którzy są „ludzcy”... – pomyślał.
Rycerz,
z zatrważającą werwą uderzył jednego z wyższych mężczyzn w jelita. Kiedy tamten
zgiął się w pół, przez, jak przypuszczał Kai, coś, co było bólem (nie mógł
wiedzieć, nigdy wcześniej nie został uderzony w jelita. To naprawdę tak boli?),
rycerz uderzył go znowu, tym razem nogą i gorączkowo skinął głową w stronę
dziewki, by uciekała. Och, jakie to urocze.
Panienka
uciekła nie posyłając najmniejszego spojrzenia w stronę swojego wybawcy. Czy
tak właśnie się teraz robi? Czy księżniczka nie powinna była płakać,
przyczepiona do swojego księcia nawet w niebezpiecznych sytuacjach? Kiedy
dziewczyna oddalała się od swojego wybawcy i przybliżała do Kaia, wypuścił
„ach”, rozumiejąc sytuację. Ona nie była księżniczką, była nierządnicą, widział
to, ale wtedy nasunęła mu się myśl, że mógł się mylić – rzadkość, ale zawsze
możliwość. Właśnie kiedy miała wykonać swoją niezbyt wdzięczną
drogę ucieczki, jeden z brutali chwycił ją za ramię i pociągnął z powrotem.
Kai zdecydował
się w końcu wkroczyć, mamrocząc coś o głupich brutalach i o tym, że jest gotowy
zabić, jeżeli zostawią na nim krew. Nierządnice też mają uczucia, przypomniał
sobie Kai. Nawet jeżeli jest ubrana „niewłaściwie”, to nie oznacza, że chce być
dotykana. Kai sam często chodził po domu bez koszulki i jeśli ktokolwiek spróbowałby
położyć na nim swój palec bez jego zgody, nie zawahałby się wydrapać temu komuś oczu.
Przepchnął
się i poklepał mięśniaka po ramieniu. – Byłbym wdzięczny, gdybyś zostawił tę
młodą damę.
Przez
twarz brutala przeszło niedowierzanie pomieszane z rozbawieniem. – Młoda dama?
To dziwka. Co cię to obchodzi, panie,
jeśli też chcesz sobie trochę poużywać to poczekaj, aż my skończymy.
Kai
zmarszczył brwi. – W takim razie, przepraszam. – I z tymi słowami uderzył
mężczyznę prosto w nos, łapiąc kobietę. – Najdroższa, to nie mądre, chodzić po
nocy... w bieliźnie. – Zdjął z siebie kurtkę i zarzucił ją na jej ramiona. –
Biegnij!
Kobieta
pognała przed siebie, a Kai zwrócił się teraz do rycerza, który bardziej lub
mniej próbował się stawiać ostatniemu sprawcy. Kai już chciał mu pomóc, kiedy
zadzwonił jego telefon.
– Tak,
słucham? – odpowiedział, patrząc na rycerza, posyłając mu
jedna-chwila-proszę-pomogę-ci-po-tym-telefonie uśmiech.
– Zaraz
będę w domu. Nadarzył się pewien... incydent – odezwał się Kai. – Tak,
przepraszam. Okej. Pa.
Wsunął
swój telefon z powrotem do kieszeni i zakradł się od tyłu niczego nie
spodziewającego się napastnika, po czym uderzył go prosto w szyję. Sprawca osunął
się, a Kai uśmiechnął, pomagając wstać rycerzowi, który upadł ze
zmęczenia, kiedy tylko brutal znalazł się na ziemi.
– Cóż za
bohater – powiedział Kai, otrzepując płaszcz nieznajomego. – Jednakże, żegnaj.
–
Czekaj! – zawołał rycerz.
– Tak? –
Kai obrócił się prawie elegancko.
– Twoja
ręka. Krwawi.
Kai
spojrzał w dół, a jego twarz wykręciła się w rozdrażnieniu. – Cóż, to trochę
uciążliwe. – Rozdarł swoje polo, tak, że nie miało teraz rękawów i wskazał na
ranę. – Właśnie dlatego te wszystkie bohaterskie rzeczy powinny być zostawione
dla kogoś innego. Szczerze mówiąc, to wyszedłem kupić jajka i skończyłem
oddając moją kurtkę, niszcząc sobie polo i obrywając w ramię. Czy tak odpłaca
się ludziom, którzy chcą tylko pomóc? Och, super, zaczyna skapywać! To moje
ulubione jeansy! Wiesz jak trudno jest sprać krew? Kiedy w ogóle sobie to
zrobiłem? – Mówił chaotycznie, oddalając się, nie zwracając najmniejszej uwagi
na mężczyznę patrzącego na niego szeroko otwartymi oczami.
Cięcie
było dość głębokie, ale Kai miał to gdzieś. Pomimo faktu, iż można
było zobaczyć mięso, a cała ręka pokrywała się już krwią, nie czuł niczego.
Wskoczył
do sklepu na rogu i kupił paczkę bandaży. Kiedy wychodził, ktoś chwycił go za
nadgarstek i wciągnął do budynku obok, popychając w stronę jednego z pokoi.
Kai
zamrugał, widząc człowieka stojącego przed nim. – Och, Rycerzu, to ty. Jeśli
chciałeś ze mną porozmawiać, wystarczyło po prostu zapytać. Te całe obskurne
mieszkania... Nie bardzo lubię taki klimat.
–
Zamknij się i usiądź na łóżku – westchnął.
–
Przepraszam, ale naprawdę nie jestem w nastroju na seks. To znaczy, jakkolwiek
ekscytująco by nie brzmiał seks z nieznajomym, to nie chcę ryzykować nabawieniem się choroby przenoszonej drogą płciową. Poza tym, krwawię.
–
Myślisz, że chcę się z tobą przespać? – zapytał mężczyzna, zanosząc się
śmiechem.
– A nie
chcesz? – Kai uniósł jedną brew do góry. – Cóż, jesteś pierwszym. Zawsze mi
mówią, że jestem przystojny i świetny w łóżku, więc—
–
Opatrzę twoją ranę! – Mężczyzna roześmiał się. – Nie chcę znać szczegółów
twojego życia seksualnego. Pomogłeś mi tam, przynajmniej tyle mogę, ochronię
cię przed wykrwawieniem się na śmierć.
– Czy
nie jesteś zbyt miły, panie Rycerzu? – rozmyślał Kai. – Ratujesz dwie osoby
jednej nocy, cóż za ekscytujące życie.
– Moje
imię to nie Rycerz, tylko Kyungsoo – odpowiedział, oczyszczając ranę, następnie
bandażując ją. – I myślę, że potrzebujesz szwów. Nie boli cię?
– Według
mnie, ból jest zwykłym wytworem naszego umysłu. Słyszałeś kiedykolwiek o progu
percepcji? To po prostu proces umysłowy pozwalający na rozpoznawanie i
interpretowanie bodźców fizycznych... – Kai zauważył pusty wyraz twarzy
Kyungsoo i jego szeroko otwartą buzię, po czym machnął lekceważąco ręką. – To
nie boli.
– Widzę
– powiedział wolno Kyungsoo, jego umysł próbował zrozumieć wszystko, co przed
chwilą powiedział do niego mężczyzna. Był tak zdezorientowany, że nie przejął
się nawet tym, iż Kai najprościej w świecie uciął swój wywód, dlatego iż
Kyungsoo był zbyt głupi. (Kyungsoo nie chciał uwierzyć, że jest głupi, to Kai
mówił tak, jakby próbował uświadomić innym ich głupkowatość.)
– Wiesz,
jak na tak uroczego chłopca, to nie jesteś kimś na kogo wyglądasz. Walka,
rycerskość i te inne, nie spodziewałbym się czegoś takiego – odezwał się nagle
Kai, pochylając do przodu, bacznie przyglądając niższemu mężczyźnie.
–
Uroczego? – Kyungsoo uniósł brwi. – Nie jestem uroczy—
– Och,
ależ oczywiście, że jesteś. Te ogromne oczy, te usta, w zasadzie, to cała twoja
twarz jest zobrazowaniem „uroczego”. Nie wspominając już, że jesteś taki
malutki. Jak laleczka – powiedział szczerze Kai. Zanim Kyungsoo zdołał obronić
swoją dumę, chłopak kontynuował: – Wybacz mi, Kyungsoo, to była dla mnie
przyjemność, poznać cię i dostać nożem w ramię, ale muszę kupić jajka i mleko,
albo inaczej mój żywot zakończy współlokator.
Kyungsoo
zdawał się być zdumiony zachowaniem Kaia. (Co nie do końca było zaskakujące, ponieważ
większość ludzi tak reagowała. Kai nigdy nie pasował do kategorii „normalny”.)
– Chodź ze mną.
– Czy
nie powiedziałem przed chwilą, że idę zrobić zakupy? – Kai dociekliwie uniósł
brew.
– Tak,
ale drzwi obok jest sklep, który należy do mojej rodziny. Możesz wziąć stamtąd
jajka do domu – zaśmiał się.
– Nie potrzebuję łaski, Kyungsoo-ssi. Jestem w
stanie kupić jaj— Kurwa. Zostawiłem mój portfel w kurtce. – Twarz Kaia zbladła.
Kupił bandaże za drobne, które miał w kieszeni, ale resztę pieniędzy zostawił w
portfelu.
– Gdzie
jest twoja kurtka? – zapytał Kyungsoo.
– Dałem
ją tej nierządnicy – westchnął znowu Kai.
–
Nierządnicy...?
–
Prostytutce.
– Jak,
ty...?
– Przede
wszystkim po tym, jak się nosiła. Szła z dumnie uniesionym podbródkiem, ale jej
ramiona były skulone w upokorzeniu, jakby próbowała utrzymać odłamki swojej
godności w jednym kawałku – powiedział Kai, jakby to było oczywiste. – Nie
wspominając już o tym, że była półnaga i szła dzielnicą znaną z prostytucji.
–
O...kej – Kyungsoo skinął głową – cóż, wygląda na to, że będziesz musiał
przyjąć moją łaskę.
–
Najwyraźniej, tak. – Kai uśmiechnął się i podążył za niższym mężczyzną. Przyjął
mleko i jajka, kłaniając się, choć niechętnie, i obiecał zapłacić za to (co
łączyło się z wyrwaniem telefonu starszemu i wstukaniem w nim numeru telefonu)
pomimo odmowy Kyungsoo.
– Do
zobaczenia wkrótce, Kyungsoo. Nie ratuj już dziewcząt z opresji bez właściwego
wsparcia – Kai uśmiechnął się, zapisując numer starszego – bo stanie ci się
krzywda.
– Tak
naprawdę to nie planowałem jej pomóc – Kyungsoo nie wiedział nawet, dlaczego
zaczął się tłumaczyć, jakby po prostu czuł, że zmylił Kaia swoją odwagą (lub
tchórzostwem). – Tamci goście ukradli parę rzeczy ze sklepu i poszedłem za nimi.
Nie wiedziałem, że było ich trzech, czy że chcieli kogoś zranić i po prostu...
zacząłem się bić. Instynkt przetrwania, tak myślę.
– Wciąż
w pewnym sensie Rycerz. – Gdyby Kai miał na głowie kapelusz, przechyliłby go z
uznaniem.
Wrócił
do swojego apartamentu tylko po to, by znowu westchnąć, kiedy zorientował się,
że klucze również zostawił w kurtce. Zapukał do drzwi, a jego współlokator
otworzył mieszkanie z pytającym wyrazem twarzy.
– Dałem
moją kurtkę prostytutce, kiedy pomagałem takiemu jednemu bić się z osiłkami –
westchnął Kai. – Typowy wieczór poza domem.
-‽-‽-‽-
– Kai,
odbierz telefon – mruknął Sehun, chowając twarz w poduszkach. Aparat
nieustannie dzwonił. – Kai, odbierz swój telefon. – Sehun rzucił poduszką, ale
jego współlokator od trzech lat, nie poruszył się nawet o centymetr.
Młodszy
chłopak wydał z siebie odgłos zirytowania i wyszedł z łóżka, aby odebrać na
wpół przytomnym i jak zawsze bardzo uprzejmym głosem: – Czego chcesz do
cholery?
–
Kai-ssi? – Zapytał z wahaniem cichy głos.
– Nie.
Jestem jego współlokatorem. Kim jesteś? – Sehun podrapał się po karku i
podszedł do Kaia. Cały czas leżał na podłodze, gdzie położył się, gdy tylko
wszedł wczoraj do domu. Sehun kopnął go. – Ej, Kai, ktoś do ciebie dzwoni.
Kai się
nie poruszył. Ręcznik wokół jego ramienia był przesiąknięty i plamił
jednocześnie dywan ciemną purpurą. – Och. Kurwa – przeklął Sehun.
–
Nazywam się Kyungsoo. Spotkałem wczoraj Kaia. Zostawił coś w moim domu. Czy
wszystko w porządku? Zranił się wczoraj...
–
Zemdlał w nocy i nie chce się teraz podnieść. Myślę, że jest w śpiączce
– powiedział bez ogródek Sehun, wciąż trącając nieprzytomnego chłopaka swoją
bosą stopą. – Kai!
Kyungsoo
po drugiej stronie telefonu zbladł. – Nie zabrałeś go do szpitala?
Sehun
zapauzował. – Zwykle nie pozwalał na wykrwawienie się do nieprzytomności;
zakładałem, że zadba o siebie. Czy mogę mu po prostu powiedzieć, żeby do ciebie
oddzwonił? Myślę, że chyba muszę zadzwonić po karetkę.
– Tak,
tak oczywiście – powiedział pospiesznie Kyungsoo.
Sehun
westchnął i podniósł swojego przyjaciela, łapiąc go w tali. Zarzucił go sobie
przez swoje chude ramię i zataczając się, wyszedł z apartamentu, ignorując
ciekawskich obserwujących jego każdy ruch. Niedbale rzucił Kaia do samochodu i
modlił się, by nie spowodować żadnego wypadku, bo tak w zasadzie, to nie miał
prawa jazdy. Po dziesięciominutowym ocieraniu się o boki ciężarówek,
nielegalnym zawracaniu i ledwo uniknionych zderzeniach z kilkoma staruszkami i
zwierzętami, dotarli do szpitala stosunkowo bez szwanku.
– Uch,
mój przyjaciel chyba jest martwy – Sehun odchrząknął i pozwolił, by
pielęgniarki pospieszyły po łóżko na kółkach i zabrały jego współlokatora.
Kyungsoo,
po otrzymaniu adresu szpitala od Sehuna, zanim ten odłożył słuchawkę, rzucił
się biegiem w kierunku placówki. Nie wiedział, dlaczego się tak spieszył, albo
raczej, dlaczego w ogóle szedł do szpitala, ale czuł, że po części to on
odpowiada za stan Kaia.
Zjawił
się w sam raz, w momencie kiedy Kaia zabierał personel, a wysoki, szczupły
chłopak patrzył na to z zakłopotaniem. – Sehun-ssi? – zawołał Kyungsoo. Chudy
chłopak odwrócił się, jego twarz była bez wyrazu.
– Eee,
jestem tym, który wcześniej dzwonił... – uśmiechnął się.
Jeżeli
Sehun miał jakąkolwiek zdolność w rozpoznawaniu, albo jeśli w ogóle przetworzył
słowa skierowane w jego stronę, nie pokazał tego. – Okej – wyseplenił w
odpowiedzi.
– Uh,
czy z Kaiem wszystko dobrze? – Kyungsoo podrapał się niezręcznie po karku.
– Nigdy
nie można dokładnie wiedzieć co z Kaiem. Czy jest okej czy zaraz umrze, czy
jest szczęśliwy czy smutny. Mieszasz to wszystko razem i wychodzi Kim Jongin.
Ale, nie martw się, już nie raz był w takim stanie i zawsze wracał tak samo
pojebany jak wcześniej.
Kyungsoo
walczył z chęcią nakłonienia chłopaka do szacunku, nie mówiąc już o tym, że to
było proste pytanie i wystarczyło odpowiedzieć zwykłym „tak” lub „nie”, bo tak
naprawdę nie zrozumiał niczego, co powiedział do niego wyższy chłopak.
– Tak –
powiedział nagle Sehun. – Tak, wszystko z nim dobrze. Przepraszam, że cię
zdezorientowałem.
Kyungsoo
otworzył usta, pytania: „Skąd wiedział?” i „Czy on umie pokazywać emocje czy jego
twarz jest sparaliżowana?” rozpraszały się po jego mózgu.
– Skąd
wiem, że wprowadziłem cię w zakłopotanie? – Sehun podjął odpowiedź, wyjmując
pytanie wprost z ust Kyungsoo. – Kiedy zaczynasz przebywać z Kaiem i uczysz się
jak go rozgryźć, twoje umiejętności czytania ludzi stają się tak rozwinięte, że
wykorzystujesz je nawet przy zwykłych osobach, to jak czytanie z otwartej
książki. Umysł Kaia to jedno wielkie, popieprzone zbiorowisko znaków zapytania
pomieszanych z wykrzyknikami, elipsami, i zajebiście często, średnikami –
ludzie tacy jak ty mają wprost naklejony na czoło znak zapytania, cały świat
może to zobaczyć.
Kyungsoo
stwierdził, że Sehun, podobnie jak Kai, jest szalony, ale musi jeszcze
zdecydować, czy w tym dobrym czy złym sensie. Napawał się też faktem, iż przez
całą mowę wygłoszoną przez Sehuna, nie wyrażał żadnych emocji, poza znudzeniem.
– Nie
uciekasz – zauważył Sehun, a w jego oczach przez ułamek sekundy mignęło
zaintrygowanie.
Kyungsoo
chciał wykonać taniec szczęśliwości, bo alleluja,
ten facet ma emocje. Szybo się pozbierał i próbował złożyć w miarę spójne
zdanie, które nie pokazałoby, że jest głupi. (Co byłoby trudne zważywszy na to,
iż Sehun mówił tak samo jak Kai: jakby próbował zastraszyć swojego rozmówcę,
pokazując mu jak bardzo jest inteligentny.)
– N-nie.
– Kiepska odpowiedź. Rozważał opcję skoku wprost przed łóżko prowadzone korytarzem
przez pielęgniarki, ale zanim mógł przeprowadzić swój plan śmierci pod kółkami
sprzętu lekarskiego, Sehun roześmiał się. Kyungsoo zbladł, bo pan
jestem-zbyt-fab-na-emocje śmiał się, z niego, musiał brzmieć naprawdę głupio. Znowu spojrzał na łóżko
i szacował jak szybko musiałby działać, gdyby chciał nim oberwać.
–
Przepraszam. – Sehun uśmiechnął się, jego oczy tworzyły półksiężyce. – Po
prostu cię testowałem. Jako że dałeś radę znieść Kaia i dogadać się z nim, plus
zjawiłeś się tutaj po tym wszystkim to chciałem tylko sprawdzić na ile daleko będę
mógł się posunąć, zanim uciekniesz. Kai cię polubi. Nie codziennie komuś udaje
się przetrwać moje wywody; i uwierz mi, Kaia są o wiele, wiele gorsze. Musiałem
się upewnić, że jesteś gotowy.
–
Przyszedłem tylko oddać mu polo... – powiedział Kyungsoo. Nie planował zaprzyjaźniać
się z Kaiem, czy poznawać jego współlokatora, chciał tylko upewnić się, że wszystko
z nim dobrze, oddać mu ubranie i wrócić do domu.
Sehun
uśmiechnął się. – Och, nie pozwolę ci na to. Musisz porozmawiać z Kaiem. On od tak
nie naraża się na niebezpieczeństwo dla byle kogo.
Kyungsoo
stwierdził, że wolał Sehun a o wiele bardziej, gdy ten nie wyrażał żadnych
emocji.
Mam
prośbę. Napiszcie mi czy chcecie teraz kolejny „!?” czy „ZKW”. ALBO (zaczym ja
optuję najbardziej) dajcie mi trochę czasu i ja skupię się tylko na „Destati”.
Tylko zapewne dodałabym go pod koniec tej długiej przerwy. Zrobię tak jak
będziecie chcieli, bo tak czy siak muszę każdą z tych prac przetłumaczyć, więc w
sumie to mi obojętnie. XD
Powiedzcie
mi też jak odczucia po kaisoo! (jest ciężkie, wiem)
Życzę
wam zdrowych, rodzinnych, spokojnych Świąt Bożego Narodzenia. Żeby łamanie
opłatkiem nie było takie żenujące, a wasza rodzina nie wypytywała o
chłopaka/dziewczynę, której/którego nie macie. By obeszło się bez kłótni, a wszystkie
pyszności poszły w cycki, albo super mięśnie! ♥
Oh Pauline®
Nic nie kumam nie wiem czy to dlatego ze jest juz strsznie późno i padama na twarz ze zmęczenia czy dlatego ze jestn aż tak glupia ale podoba mi sie mimo wszytsko trochę nie kumam ale ok 😁😜:) Przeczytam jeszcze jutro i bd GIT!:D Ooo wole ZKW chce sie juz dowiedzieć co i jak z hunhan i baekyeol bo mam obawy :( A nie chce mi sie czytac po angielsku bo z moim angielski tak jak z francuskim Chuja rozumiem ( sorr za język ) Ale zdecydujesz sama ;) Ogólnie to wesolych swiat i udanego sylwestra :) Tylko nie wracaj na kolanach do domu :D kolana trochę napierdalaja potem:P Powodzenia i Weny! <3<3<3<3
OdpowiedzUsuńTO JEST GENIALNE.....
OdpowiedzUsuńJak ja kocham takie poryte opowiadania XD
Serio, bardzo mi się podoba, zwłaszcza postać Kaia <3
Dlatego jestem za tym fickiem ^^ Choć decyzja i tak należy do ciebie, a ja będę szczęśliwa, nieważne co dodasz xD
Także, wesołych świąt i hwaiting~! <33
Dodaj to.
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt Bożego Narodzenia.
weny i powodzenia w tłumaczeniu.
Okey, na ogół nie wypowiadam się w komentarzach, bo jak zaczynam, to wychodzą z tego długie nudne wywody. ^^' Postaram się jednak streścić i stworzyć w miarę spójną odpowiedź. Tłumaczenia jak zawsze cudowne, kocham tego bloga całym swoim serduszkiem i podziwiam Ciebie i Twoją pracę. Wybierasz opowiadania trudne i na pewno czasami problematyczne w tłumaczeniach. Podziwiam zapał i chęci do kolejnych projektów. To Kaisoo jest jak spełnienie moich marzeń i prawdopodobnie po raz kolejny będę czekać z niecierpliwością na kolejne rozdziały (zamiast uczyć się na pierwszą podwójna sesję, fuck it -_-). By nie być specjalnie wybredną powiem iż najbardziej będę cieszyć się z KaiSoo, ale cokolwiek by się nie pojawiło, przeczytam z równą chęcią. Kurcze, to psychologiczne myślenie Kaia zmusza mnie do coraz większej refleksji.
OdpowiedzUsuńRównież życzę Ci wesołych, spokojnych, pysznych Świąt, chociaż ja bym wolała aby te pyszności poszły w mózg i chęć do nauki! ;^;
Ha! W miarę krótko i treściwie. <3
PS: A pan-zbyt-fab-na-emocje podbił moje serduszko <3
Zakochałam się :o I to w dwóch postaciach na raz :o Najpierw Kai, a chwilę później Sehun, co prawda zniszczyli mi mózg, ale ja kocham takie osoby, kurcze spotkać takich w realnym świecie to spełnienie marzeń. A w tym wszystkim D.O (on jest uroczy!) biedny - sprawiają, że czuje się głupi :c ale go też uwielbiam! Jak najbardziej mi się podoba i wcale nie zdziwiłabym się jakby pod koniec moje życie się w jakiś sposób zmieniło, bo już po pierwszym parcie bierze mnie na wewnętrzne rozkminy :')
OdpowiedzUsuńCo do tego co chciałabym następne, to jestem teraz nakręcona na tego ficzka, ale póki jeszcze tutaj nic się bardzo nie rozkręciło to z chęcią przeczytałabym co się stało z Hunnie'm w "ZKW" *^* Zresztą nie ważne co dasz a i tak zawsze czekam na jakikolwiek twój wpis!
Dziękuję, że to tłumaczysz, bo czuje, że to będzie na prawdę cudowne opo!
Hwaiting! :D
Matko piękne ^^ Ten ff jest taki inny :3 Nie codziennie można coś takiego przeczytać i to jeszcze tak dobrze przetłumaczonego. Co do kolejnego rozdziału to wydaje mi się że chyba lepiej będzie jak skończysz ZKW bo już niewiele rozdziałów do tłumaczenia ci zostało. Oprócz tego wesołych świąt <3
OdpowiedzUsuńJuż kocham to opowiadanie. Ja nie umiem wybrać, cokolwiek dodasz, to ja będę szczęśliwa :3 Więc, życzę Ci spokojnych i wsołych świąt, żarcia full i wszystkiego dobrego <3 No i zajebistego chłopaka xDD Weny!
OdpowiedzUsuńnawet nie wiesz, jaka jestem zaskoczona tym rozdziałem. Kai to wariat! przystojny, inteligentny i zabawny gościu, którego teksty powalają na kolana. nic dziwnego, że Kyungsoo czuje się taki zagubiony w jego towarzystwie. sama nie wiedziałabym, co mam mówić ani robić, by jakoś dopasować się poziomem inteligencji do Kaia i Sehuna! dziwni są, ale kocham ich! czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt! :D
Wow szalenie intrygujące opko.
OdpowiedzUsuńKai powala. Czekam na kolejny rozdział.
Powodzenia w tłumaczeniu ! :3
Wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku! ♥
drugi raz zabieram sie za komentarz :')
OdpowiedzUsuńmożliwe że mi sie zdaje ale ten ff jest trudny do zrozumienia, albo moje rozumowanie jest poniżej zera X"D
fabuła bardzo mi się podoba i urzekł mnie tutaj Sehun, szczególnie jak on stwierdził że Kai zemdlał XD
chciałabym dalej zobaczyć co z HunHanem ;-;
życzę Wesołych Świąt, dużo prezentów i szczęśliwego Nowego Roku ❤
tak wiem komenatarz bez składu i sensu ale taki mój urok XD
O MY GOD! wiem, że być może była to głupia reakcja, ale śmiałam się jak głupia. Kocham już ten ff. Kai, czemu taki jesteś? Haha, nie mogłam wytrzymać przy scenie w szpitalu: Soo został tak zwinnie wkręcony przez Sehuna.
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia w tłumaczeniu!
Może już wiesz, a może jeszcze się nie domyśliłaś, ale jestem fanką Twoich tłumaczeń bo są naprawdę dokładne. To tak w ramach wstępu. Fik, kaisoo, moje otp, taaaaak. Jezu, jak zobaczyłam że zaczęłaś tłumaczyć tego fika to przeżywałam orgazm serca przez kilka minut i chyba dostałam zadyszki.
OdpowiedzUsuńI dziś przeczytałam. Kai w tym opowiadaniu jest nietypowy. Sehun w tym opowiadaniu jest nietypowy, a Kyungsoo tym bardziej. A więc ja głosuję za moim drugim z kolei otp, jednak jeżeli będziesz tłumaczyła jakieś inne opowiadanie to ja również będę czytała, bo śledzę wszystko co tutaj dodajesz.
Ps. Jak zaczniesz tłumaczyć taohuna albo xiuhana (xiuhana już zupełnie nie przetrawię) to dopiero wtedy będę miała zaległości na Twoim blogu.
Kocham tego ff już od pierwszego akapitu. Świetnie tłumaczysz, gratuluje. Wiem jak to jest bo sama trochę próbowałam ale po kilku oneshotsch przestałam bo mój angielski nie jest na wystarczającym poziomie żeby sprawiało mi to przyjemność :D nie ubóstwiam kaisoo, ale w takim wydaniu mogłabym o nim czytać godzinami xd czekam na kolejny rozdział ^^ fighting!
OdpowiedzUsuń