9/27/2014

9. Usychanie (M)


9/19

L u h a n zasłonił usta dłonią, kiedy w następnym tygodniu Sehun przyszedł do Vermillion House z podbitym okiem, głową spuszczoną w dół, pozwalając grzywce opaść do przodu, by tworzyła zasłonę. Luhan opuścił dłoń tak samo szybko jak ją uniósł, nie chcąc sprawić, by Sehun poczuł się skrepowany lub odczuł potrzebę wyjaśnienia, dlaczego jego oko jest spuchnięte. Luhan od razu chwycił dłoń młodszego mężczyzny, gdy ten znalazł się w jego zasięgu i szybko pociągnął w górę schodów.

Luhan ściągnął z niego odzież, warstwa po warstwie, potwierdzając swoje obawy, tłumiąc kolejne sapnięcia, kiedy odsłaniał siniaki. Niektóre były ciemne i świeże, inne wyblakłe i stare. Muskał każdy z nich swoimi opuszkami, jakby to miało zabrać ból.

– Jeśli nie czujesz się wystarczająco na siłach, nie musimy up—

– Nie – przerwał mu szybko młodszy mężczyzna – potrzebuję cię. Proszę.

Sehun nie do końca był pewny, dlaczego tak bardzo musiał poczuć bliskość Luhana, albo dlaczego o to błaga, ale zdaje się, że Luhan to rozumiał. Odrzucił na bok jedwab i delikatnie położył Sehuna na jego plecach, zanim sam ostrożnie się na niego wdrapał. Jego złote bransolety ukazały się zaraz po tym, kiedy pozbył się szaty, delikatnie rozpraszały światło, dając Luhanowi poświatę eteryczności. Z całej biżuterii jaką Sehun kupił dla starszego, ta wydawała się być jedyną, którą Luhan wybierał znowu i znowu.   

Sehun nie chciał powiedzieć mu jak i dlaczego nabawił się tych obrażeń. Że Hana stała się niecierpliwa z początkiem tygodnia, nie znając jego odpowiedzi i chcąc go ponaglić, zrobiła coś nie do pomyślenia.

Pocałowała go. Pocałowała go tuż przed twarzą jej męża.

Nie chciał przywoływać wściekłości Luhana, wściekłości, którą widział wcześniej w oczach jego mentora, swojego krzyku jak u słabeusza, kiedy zmierzył się z pierwszym ciosem. Wrzeszczał jak tchórz, krzyczał, że to nie jego wina że to nie to, na co wyglądało.

Ale komu miał uwierzyć jego mentor? Swojej żonie, czy swojej dziwce?

Sehun nie chciał wywoływać tego niepotrzebnego stresu w Luhanie i zamiast tego, zepchnął te bolesne myśli na bok, by zrobić miejsce dla szczęścia, które razem będą dzielić.

Jego imię uciekało z ust Luhana przy lekkich wydechach, kiedy byli ze sobą połączeni w najbardziej możliwie intymny sposób. Luhan unosił swoje biodra w górę i w dół, jego oczy były już do połowy przymknięte, był pochłonięty przyjemnością pomimo tego, że dopiero zaczęli. Każdorazowe spotkanie z Sehunem zapierało mu dech w piersiach.

Młody mężczyzna delikatnie złapał palcami za blond włosy i przyciągnął głowę Luhana do dołu, chwytając jego usta, uniemożliwiając oddychanie.

Luhan widział, że Sehun jest zmęczony i wyczerpany przez te wszystkie bolesne rany, które obsypywały jego niegdyś nieskazitelną skórę. Starszy złączył ich palce razem i uniósł dłonie ku górze, obok głowy Sehuna, by chłopak odpoczął, dając mu tym do zrozumienia, że się nim zaopiekuje.

Podskakiwał teraz gorączkowo w górę i w dół, czując, że jego ciało pochłaniają płomienie pasji, i kiedy spojrzał w dół na swojego kochanka, widział, że Sehun czuje to samo. Ze wszystkich sił starał się być delikatny, bo wiedział, że Sehun jest zmęczony i obolały, jednak okazało się to dosyć trudne. W tym momencie całkowicie zawiódł. Usta młodszego mężczyzny były otwarte w nieustającym, cichym jęku, a jego palce zaciskały się ciaśniej na Luhanie, kiedy do jego uszu dosięgło piękne i melodyjne westchnienie.

– Lu... han... Ahh – wyjęczał Sehun, kiedy poczuł, że jest gotowy, by dać sobie upust i w każdej chwili eksplodować. Luhan miał problem z odpowiedzeniem, bo ustawił się pod idealnym kątem, tak, że czuł bolesną ekstazę, przepełniającą go z każdym uniesieniem i opadnięciem swoich bioder.  

Doszli razem, bez pomocy dłoni Sehuna - coś, czego Luhan nie doświadczył nigdy wcześniej - i kiedy opadł na Sehuna, trącając go nosem, był przekonany, że nie ma nigdzie indziej na całym świecie takiego miejsca, gdzie powinien być, niż obok tego młodego mężczyzny.

Świadomość Sehuna powoli zaczynała jaśnieć, wydostając się z błogiego szczęścia, idąc ku przerażeniu. Nie chciał, by jego czas z Luhanem kończył się tak szybko. Z każdym tygodniem ich spotkania zdawały się być krótsze i krótsze, i wiedział, że musi mądrze wykorzystać czas jaki im pozostał. Sehun wygiął się, by chwycić starą szmatkę z krawędzi stołu i ostrożnie zaczął czyścić pierś Luhana. Kiedy twarz starszego przenikał szczery uśmiech, Sehun odrzucił zabrudzoną tkaninę na bok i ukrył swoją twarz w zagięciu szczupłej szyi Luhana, szepcząc wyznania jego niekończącej się miłości do młodego mężczyzny. W ramach nagrody, na jego bijące serce opadła miękka dłoń, i dało się słyszeć deklaracje odwzajemnionego uczucia. Oboje przerysowywali ruchem palców delikatny wzór gałęzi i kwiatów na rękach Luhana. Oboje byli przekonani, że to przeznaczenie że ich drogi się skrzyżowały, splatając się ciasno i tak mocno, jak skomplikowane złoto na skórze Luhana.

Sehun nie chciał powiedzieć Luhanowi, że zmuszony jest do powrotu do domu jego mentora każdego dnia w następnym tygodniu. Nie chciał mu też powiedzieć tego, że jego mentor obiecał że tym razem spotka się z jeszcze większą ilością obrażeń.



 


– Wyszedłem na rynek pierwszy raz od miesięcy. Było naprawdę miło.

Sehun uśmiechał się czule, kiedy Luhan z ożywieniem opowiadał mu jak sprzedawca warzyw Chanyeol natychmiast został oczarowany Baekhyunem, i jak sprzedawca kwiatów na straganie obok, Kyungsoo, także był bardzo miły. Sposób w jaki Luhan się śmiał uśmiechał, kiedy opisywał jak zawstydzony był Chanyeol, gdy zjawił się przy nim Baekhyun sprawił, że Sehun przycisnął do siebie starszego, zamykając go w miłosnym uścisku. Cały czas uważał, żeby nie naruszyć ran na rękach.

– Oboje wydają się być przyjaźni – powiedział Sehun ze śmiechem. – Będę musiał któregoś dnia pójść razem z wami.

Luhan przygryzł wargę i skinął głową, nie chciał mówić Sehunowi o niedawnym obrocie zdarzeń z targu. Chciał mieć dla Sehuna tylko same dobre wieści, i niestety, dobre wieści musiały być zmyślone.




Sytuacja się pogorszyła. Słowa Luhana okazały się prawdą.

Ostatnio, jego mentor spędzał znacznie większą część czasu skupiając się na nim, nie na swojej żonie. Hana stała się czymś w rodzaju wymówki, by gościć u siebie Sehuna, bo zaledwie kilka dni temu starszy mężczyzna „przypadkowo” doszedł w Sehunie i stwierdził po tym, że jest już zbyt zmęczony, by kontynuować. Że to była pomyłka i powinni spróbować znowu jutro.

Ale to nie była pomyłka. To była jego i Hany kara. Gdy tylko Hana opuściła pokój, starszy mężczyzna odzyskał wigor, który podobno z niego uleciał i zacisnął dłoń na ustach Sehuna, by zacząć od nowa, tam gdzie skończył.




W piątek wieczorem Luhan cierpliwie czekał przy swoim oknie, skanując całą ulicę na zewnątrz, doszukując się sprzedawcy warzyw, który miał się domniemanie spotkać tego wieczora z Baekhyunem. Luhan wiedział, że jego przyjaciel miał w piątkowy wieczór niewielu klientów i uważał, że to najlepszy czas, by wszystko naprawić.

Mały chłopiec dąsał się cały tydzień wyraźnie będąc w stanie wojny z samym sobą po tym, co stało się na rynku. Oczywiste było, że żałował, jednak chłopak był zbyt uparty, by ustąpić i pójść wyjaśnić tę sytuację z Chanyeolem.

Wkrótce kilka minut zamieni się w pełną godzinę. 

Luhan nadal stał stanowczo przy swoim oknie, obawiając się, że gdyby odszedł choćby na chwilę na kilka kroków, to mógłby przeoczyć tego niezdarnego, roztrzepanego mężczyznę.

Ale ulica na zewnątrz z czasem zaczęła pustoszeć i Luhan mógł już usłyszeć jak domownicy powoli zaczynają się szykować do snu. Nie było żadnego śladu Chanyeola.

Tak jak czerwone latarnie na zewnątrz Vermillion House gasły jedna po drugiej, tak zgasła jego nadzieja dla jego przyjaciela.   
  



Wkrótce Sehun zapomniał o ciemnych siniakach na jego biodrach i klatce piersiowej, o czerwonych pręgach przecinających jego plecy. Zapomniał o nieprzespanych nocach jakie towarzyszyły mu po odwiedzinach u jego mentora. Zapomniał o wszystkim, z wyjątkiem Luhana, ale tylko na chwilę.

– Powinieneś go zostawić – odezwał się cicho Luhan którejś środy, w dzień, który zdecydowali, że jest zarezerwowany tylko dla ich ciepłego, miękkiego kokonu, bo Sehun został przeraźliwie pobity, a Luhan wciąż nie mógł dobrze chodzić po wczorajszej wizycie dość brutalnego klienta.

– To nie takie proste.

Luhan zmarszczył brwi, po tym jak jego własne słowa go zaatakowały i wtulił się mocniej, próbując wypełnić lukę, która nagle utworzyła się pomiędzy nimi.

– Wiem co powiedziałem o tobie i o tym, że do niego należysz, ale to co innego, Sehun. – Luhan ostrożnie przesunął kciukiem po głęboko czerwonych ranach na szyi chłopaka. – To nie jest zdrowe. Musisz od niego uciec zanim zdarzy się coś strasznego.

Jego propozycja spotkała się z milczeniem, więc mówił w dalszym ciągu, zdeterminowany, by pomóc swojemu kochankowi: – Dlaczego nie powiesz rodzicom o swojej sytuacji?

– Boję się ich reakcji. Dla nich, syn będący w gruncie rzeczy dziwką dla żonatego mężczyzny, byłoby im wstyd— – Zatrzymał się nagle i skulił. – Przepraszam, nie to miałem na myśli...

Luhan tylko skinął głową i dalej zataczał palcem spiralne wzory na sercu Sehuna.

 – Próbowałem raz... powiedzieć im, nie tak dawno temu. Powiedziałem im, że mój mentor mnie bije i pokazałem siniaki. Odpowiedzieli mi, że życie bywa czasami okrutne. W ogóle się nie przejęli. Potrzebują tylko środków do utrzymania.   

Palce Luhana przestały rysować, jego głowa uniosła się, posyłając drugiemu rozpaczliwe spojrzenie.

– Jestem pewien, że gdyby wiedzieli—

– Oni dali mi już swoją odpowiedź. Zignorowanie przemocy fizycznej jest bardzo wymowne i wspaniale opisuje ich charaktery. – Odwrócił się i spojrzał za okno, jego oczy przykleiły się do zamglonych, szarych chmur na niebie, jakby czegoś się w nich doszukiwał. – Poza tym, i tak zawsze faworyzowali mojego brata.




W następną środę wątły mężczyzna obserwował jak deszcz uderzał w okno jego pokoju, śledząc palcem skomplikowany wzór jego złotych bransoletek z kwiatami wiśni. Słońce zaszło za horyzont już dawno temu i ulice były już opustoszałe, nie licząc kilku osób biegnących do domu z rękoma uniesionymi ponad ich głowy, co i tak dawało im niewiele ochrony przed ulewą. Luhan znów spojrzał w dół, by raz jeszcze wypolerować złoto. Wszystko, by tylko wypełnić ten czas, który szarpał jego serce i napełniał go lękiem z każdym mijającym momentem.

To pierwszy raz od sześciu miesięcy, kiedy Sehun spóźniał się na ich spotkanie.

Wzrok Luhana w roztargnieniu oderwał się od biżuterii, wracając do okna, by ujrzeć postać stojącą na ulicy przed Vermillion House. Osoba stała w deszczu, bez ruchu, całkowicie przemoczona.

Złote bransolety z powrotem znalazły się w pudełku, a Luhan w pośpiechu wybiegł z pokoju w dół ciemnej klatki schodowej, ku ogromnym, dębowym drzwiom. Gorączkowo usunął blokadę i rzucił się w ramiona drugiego.

Powietrze było mroźne, a nieustający deszcz wbijał się w ich skórę jak miliony maleńkich sztyletów. Luhan czuł jak drogi jedwab zsuwał się z jednego z jego ramion, coraz bardziej narażając delikatne ciało na ostre elementy, ale teraz była to najmniej ważna rzecz w jego głowie.

Sehun krwawił przy linii włosów, a jego usta były rozcięte. Drżał tak gwałtownie w ramionach Luhana, że starszy zaczął panikować że zbyt późno zauważył nastolatka.

Luhan pociągnął go z powrotem w stronę drzwi i ostrożnie je zablokował. Starszy przytrzymywał Sehuna blisko siebie, kiedy w ciszy szli na górę z powrotem do jego pokoju. Było już po godzinach przyjęć, i to wbrew zasadom, przez co ktoś mógłby go pobić albo zmusić do opuszczenia budynku, jednak nie przejmował się tym. Nie dbał o to w najmniejszym stopniu, kiedy w pośpiechu zerwał z Sehuna jego ubrania, potem z siebie, pchając młodszego na łóżko. Mocno przytulił drugiego mężczyznę, by go ogrzać, pozwalając na to, by ich kończyny splątały się ze sobą, dopóki Luhan nie mógł stwierdzić gdzie zaczyna i kończy się Sehun. Chciał, by to trwało na zawsze. Czy prosi o zbyt wiele?

Skóra Sehuna była czerwona i podrażniona od lodowatego deszczu. Jak długo stał tam na zewnątrz?    

Luhan naciągnął na nich kołdrę i szczelnie owinął, zatrzymując cenne i bardzo potrzebne ciepło ciała. Sehun skomlał w wilgotne włosy Luhana i gwałtownie drgał. Tylko ich kokon mógł teraz pomóc.  

Sehun poruszył się, by przycisnąć swoje czoło do czoła Luhana, zaś starszy dmuchał ciepłym powietrzem na palce Sehuna i uspokajająco gładził jego pierś, kiedy młodszy mężczyzna znów przy nim zadrżał. Luhan poczuł jak coś skapuje i cienką stróżką spływa w dół jego twarzy, pomyślał więc, że muszą to być krople deszczu, dopóki na ustach nie poczuł smaku miedzi. Zamachnął się ręką, by wytrzeć ciecz z jego ust i spostrzegł, że jest ona czerwona, czerwona jak włosy Sehuna nad jego lewym okiem.  

Palce powróciły do jego ust, by mógł uciszyć własny płacz, który miał zamiar szybko nadejść, bo jeśli chodzi o Sehuna, jego zdolność do utrzymywania swoich emocji na wodzy, całkowicie znikała.

Luhan zaczął się poruszać, by mógł obmyć rany ciepłą wodą i zakryć je kilkoma bandażami, gdy Sehun złapał go za nadgarstek i mocno przyciągnął do siebie. Luhan poczuł potrzebę i pilność w sposobie w jaki przytulał go Sehun.

– Luhan, jeżeli coś mi się stanie... jeżeli nie będę mógł do ciebie przyjść... Czekaj na mnie na targu w czwartek wieczorem, przy stoisku z kwiatami, zaraz po zachodzie słońca. 




Oh Pauline®

5 komentarzy :

  1. Ja wiedziałam, że ta "sielanka" (sielanka jak na tematykę fanfiction) nie może trwać długo! BŁAGAM! Nie każ czekać nam długo na kolejny odcinek!

    OdpowiedzUsuń
  2. To ff trochę zaczyna mnie przerażać ;< Strasznie mi szkoda se huna JPD jak Hana tak pragnie kurwa dziecka to niech zaadoptuje czy cos a nie kurwa biedny Se Hun musi cierpiec :(( Aż mnie serce boli jak to czytam ale wiem ze wgl tak nie powinno byc bo jak to mój dziadek powiedział ze to tylko Film to samo sie tyczy opowiadanie ze to tylko opowiadanie ale Jezu to takie smutne ze juz czekam i dalej i czy on wlasnie mu powiedział ze uciekają jpd ja kurwa wiem ze cos sie stanie bo to by zbyt szybko poszlo z ta ucieczka Nie kurwa to bd straszne juz nie mogę sie doczekac mam nadzieje ze weźmie baeka ze Sb!! OBY<3 Proszę dodaj szybko rozumiem ze szkolą bo tez juz nie wyrabiam z materiałem i ogl ale jak byc mogła ^^ Powodzenia <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Temu mentorowi obcięłabym jaja. Nosz, nie mogę. Ten rozdział jest tak smutny, że płakać mi się chcę. Jak rodzice mogą powiedzieć tak swojemu dziecku? Gdyby mi dziecko mi powiedziało o takim czymś, to faceta bym zatłkukła.Ten ff jest genialny <3 Czekam na kolejne odcinki i życzę weny oraz chęci do tłumaczenia. No i powodzenia w szkole. Pozdrawiam - Miś Yogi

    OdpowiedzUsuń
  4. W każdym życiu następuje taki moment, który psuje wszystko. Szkoda tylko, że to również dotyczy Luhana i Sehuna, chociaż oni już swoje wycierpieli. Ciekawe, ile jeszcze zniesie Sehun. Wymagający mentor, durni rodzice… Dobrze, że ma Luhana. Jedyna osoba, która chce dla niego, jak najlepiej. Czekam na kolejny!
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze takie smutne a jednak piękne to opowiadanie ;_; Z ciekawości zaczęłam czytać nawet po angielsku ale po kilku zdaniach się poddałam XD Dlatego dziękuję że tłumaczysz dla nas takie perełki ^^ Mam nadzieje że znajdziesz czas ( i checi xD) i za niedługo znów pojawi się rozdział <3

    OdpowiedzUsuń