9/19
L u h a n zasłonił usta dłonią, kiedy w następnym
tygodniu Sehun przyszedł do Vermillion House z podbitym okiem, głową spuszczoną
w dół, pozwalając grzywce opaść do przodu, by tworzyła zasłonę. Luhan opuścił
dłoń tak samo szybko jak ją uniósł, nie chcąc sprawić, by Sehun poczuł się
skrepowany lub odczuł potrzebę wyjaśnienia, dlaczego jego oko jest spuchnięte.
Luhan od razu chwycił dłoń młodszego mężczyzny, gdy ten znalazł się w jego
zasięgu i szybko pociągnął w górę schodów.
Luhan ściągnął z niego odzież, warstwa po
warstwie, potwierdzając swoje obawy, tłumiąc kolejne sapnięcia, kiedy odsłaniał
siniaki. Niektóre były ciemne i świeże, inne wyblakłe i stare. Muskał każdy z
nich swoimi opuszkami, jakby to miało zabrać ból.
– Jeśli nie czujesz się wystarczająco na
siłach, nie musimy up—
– Nie – przerwał mu szybko młodszy mężczyzna
– potrzebuję cię. Proszę.
Sehun nie do końca był pewny, dlaczego tak
bardzo musiał poczuć bliskość Luhana, albo dlaczego o to błaga, ale zdaje się,
że Luhan to rozumiał. Odrzucił na bok jedwab i delikatnie położył Sehuna na
jego plecach, zanim sam ostrożnie się na niego wdrapał. Jego złote bransolety
ukazały się zaraz po tym, kiedy pozbył się szaty, delikatnie rozpraszały
światło, dając Luhanowi poświatę eteryczności. Z całej biżuterii jaką Sehun
kupił dla starszego, ta wydawała się być jedyną, którą Luhan wybierał znowu i
znowu.
Sehun nie chciał powiedzieć mu jak i dlaczego
nabawił się tych obrażeń. Że Hana stała się niecierpliwa z początkiem tygodnia, nie znając jego odpowiedzi i chcąc go ponaglić, zrobiła coś nie do pomyślenia.
Pocałowała go. Pocałowała go tuż przed twarzą jej męża.
Nie chciał przywoływać wściekłości Luhana, wściekłości,
którą widział wcześniej w oczach jego mentora, swojego krzyku jak u słabeusza,
kiedy zmierzył się z pierwszym ciosem. Wrzeszczał jak tchórz, krzyczał, że to
nie jego wina że to nie to, na co wyglądało.
Ale komu miał uwierzyć jego mentor? Swojej
żonie, czy swojej dziwce?
Sehun nie chciał wywoływać tego
niepotrzebnego stresu w Luhanie i zamiast tego, zepchnął te bolesne myśli na
bok, by zrobić miejsce dla szczęścia, które razem będą dzielić.
Jego imię uciekało z ust Luhana przy lekkich
wydechach, kiedy byli ze sobą połączeni w najbardziej możliwie intymny sposób.
Luhan unosił swoje biodra w górę i w dół, jego oczy były już do połowy
przymknięte, był pochłonięty przyjemnością pomimo tego, że dopiero zaczęli. Każdorazowe
spotkanie z Sehunem zapierało mu dech w piersiach.
Młody mężczyzna delikatnie złapał palcami za
blond włosy i przyciągnął głowę Luhana do dołu, chwytając jego usta,
uniemożliwiając oddychanie.
Luhan widział, że Sehun jest zmęczony i
wyczerpany przez te wszystkie bolesne rany, które obsypywały jego niegdyś
nieskazitelną skórę. Starszy złączył ich palce razem i uniósł dłonie ku górze, obok głowy Sehuna, by chłopak odpoczął, dając mu tym do zrozumienia, że się nim
zaopiekuje.
Podskakiwał teraz gorączkowo w górę i w dół,
czując, że jego ciało pochłaniają płomienie pasji, i kiedy spojrzał w dół na
swojego kochanka, widział, że Sehun czuje to samo. Ze wszystkich sił starał się
być delikatny, bo wiedział, że Sehun jest zmęczony i obolały, jednak okazało
się to dosyć trudne. W tym momencie całkowicie zawiódł. Usta młodszego
mężczyzny były otwarte w nieustającym, cichym jęku, a jego palce zaciskały się
ciaśniej na Luhanie, kiedy do jego uszu dosięgło piękne i melodyjne
westchnienie.
– Lu... han... Ahh – wyjęczał Sehun, kiedy poczuł, że jest gotowy, by dać sobie
upust i w każdej chwili eksplodować. Luhan miał problem z odpowiedzeniem, bo
ustawił się pod idealnym kątem, tak, że czuł bolesną ekstazę, przepełniającą go
z każdym uniesieniem i opadnięciem swoich bioder.
Doszli razem, bez pomocy dłoni Sehuna - coś,
czego Luhan nie doświadczył nigdy wcześniej - i kiedy opadł na Sehuna, trącając
go nosem, był przekonany, że nie ma nigdzie indziej na całym świecie takiego
miejsca, gdzie powinien być, niż obok tego młodego mężczyzny.
Świadomość Sehuna powoli zaczynała jaśnieć,
wydostając się z błogiego szczęścia, idąc ku przerażeniu. Nie chciał, by jego
czas z Luhanem kończył się tak szybko. Z każdym tygodniem ich spotkania zdawały
się być krótsze i krótsze, i wiedział, że musi mądrze wykorzystać czas jaki im
pozostał. Sehun wygiął się, by chwycić starą szmatkę z krawędzi stołu i
ostrożnie zaczął czyścić pierś Luhana. Kiedy twarz starszego przenikał szczery
uśmiech, Sehun odrzucił zabrudzoną tkaninę na bok i ukrył swoją twarz w zagięciu
szczupłej szyi Luhana, szepcząc wyznania jego niekończącej się miłości do młodego
mężczyzny. W ramach nagrody, na jego bijące serce opadła miękka dłoń, i dało się
słyszeć deklaracje odwzajemnionego uczucia. Oboje przerysowywali ruchem palców
delikatny wzór gałęzi i kwiatów na rękach Luhana. Oboje byli przekonani, że to
przeznaczenie że ich drogi się skrzyżowały, splatając się ciasno i tak mocno, jak
skomplikowane złoto na skórze Luhana.
Sehun nie chciał powiedzieć Luhanowi, że zmuszony
jest do powrotu do domu jego mentora każdego dnia w następnym tygodniu. Nie chciał mu też powiedzieć tego, że jego
mentor obiecał że tym razem spotka się z jeszcze większą ilością obrażeń.
❀
– Wyszedłem na rynek pierwszy raz od
miesięcy. Było naprawdę miło.
Sehun uśmiechał się czule, kiedy Luhan z
ożywieniem opowiadał mu jak sprzedawca warzyw Chanyeol natychmiast został
oczarowany Baekhyunem, i jak sprzedawca kwiatów na straganie obok, Kyungsoo,
także był bardzo miły. Sposób w jaki Luhan się śmiał i uśmiechał, kiedy
opisywał jak zawstydzony był Chanyeol, gdy zjawił się przy nim Baekhyun
sprawił, że Sehun przycisnął do siebie starszego, zamykając go w miłosnym
uścisku. Cały czas uważał, żeby nie naruszyć ran na rękach.
– Oboje wydają się być przyjaźni – powiedział
Sehun ze śmiechem. – Będę musiał któregoś dnia pójść razem z wami.
Luhan przygryzł wargę i skinął głową, nie
chciał mówić Sehunowi o niedawnym obrocie zdarzeń z targu. Chciał mieć dla
Sehuna tylko same dobre wieści, i niestety, dobre wieści musiały być zmyślone.
❀
Sytuacja się pogorszyła. Słowa Luhana okazały
się prawdą.
Ostatnio, jego mentor spędzał znacznie
większą część czasu skupiając się na nim, nie na swojej żonie. Hana stała się
czymś w rodzaju wymówki, by gościć u siebie Sehuna, bo zaledwie kilka dni temu
starszy mężczyzna „przypadkowo” doszedł w Sehunie i stwierdził po tym, że jest
już zbyt zmęczony, by kontynuować. Że to była pomyłka i powinni spróbować znowu
jutro.
Ale to nie była pomyłka. To była jego i Hany
kara. Gdy tylko Hana opuściła pokój, starszy mężczyzna odzyskał wigor, który podobno
z niego uleciał i zacisnął dłoń na ustach Sehuna, by zacząć od nowa, tam gdzie
skończył.
❀
W piątek wieczorem Luhan cierpliwie czekał
przy swoim oknie, skanując całą ulicę na zewnątrz, doszukując się sprzedawcy
warzyw, który miał się domniemanie spotkać tego wieczora z Baekhyunem. Luhan
wiedział, że jego przyjaciel miał w piątkowy wieczór niewielu klientów i uważał, że to najlepszy czas, by wszystko naprawić.
Mały chłopiec dąsał się cały tydzień wyraźnie
będąc w stanie wojny z samym sobą po tym, co stało się na rynku. Oczywiste było,
że żałował, jednak chłopak był zbyt uparty, by ustąpić i pójść wyjaśnić tę
sytuację z Chanyeolem.
Wkrótce kilka minut zamieni się w pełną
godzinę.
Luhan nadal stał stanowczo przy swoim oknie, obawiając się, że gdyby
odszedł choćby na chwilę na kilka kroków, to mógłby przeoczyć tego niezdarnego,
roztrzepanego mężczyznę.
Ale ulica na zewnątrz z czasem zaczęła
pustoszeć i Luhan mógł już usłyszeć jak domownicy powoli zaczynają się szykować
do snu. Nie było żadnego śladu Chanyeola.
Tak jak czerwone latarnie na zewnątrz
Vermillion House gasły jedna po drugiej, tak zgasła jego nadzieja dla jego
przyjaciela.
❀
Wkrótce Sehun zapomniał o ciemnych siniakach
na jego biodrach i klatce piersiowej, o czerwonych pręgach przecinających jego
plecy. Zapomniał o nieprzespanych nocach jakie towarzyszyły mu po odwiedzinach
u jego mentora. Zapomniał o wszystkim, z wyjątkiem Luhana, ale tylko na chwilę.
– Powinieneś go zostawić – odezwał się cicho
Luhan którejś środy, w dzień, który zdecydowali, że jest zarezerwowany tylko
dla ich ciepłego, miękkiego kokonu, bo Sehun został przeraźliwie pobity, a
Luhan wciąż nie mógł dobrze chodzić po wczorajszej wizycie dość brutalnego
klienta.
– To nie takie proste.
Luhan zmarszczył brwi, po tym jak jego własne
słowa go zaatakowały i wtulił się mocniej, próbując wypełnić lukę, która nagle utworzyła
się pomiędzy nimi.
– Wiem co powiedziałem o tobie i o tym, że do
niego należysz, ale to co innego, Sehun. – Luhan ostrożnie przesunął kciukiem
po głęboko czerwonych ranach na szyi chłopaka. – To nie jest zdrowe. Musisz od
niego uciec zanim zdarzy się coś strasznego.
Jego propozycja spotkała się z milczeniem,
więc mówił w dalszym ciągu, zdeterminowany, by pomóc swojemu kochankowi: –
Dlaczego nie powiesz rodzicom o swojej sytuacji?
– Boję się ich reakcji. Dla nich, syn będący
w gruncie rzeczy dziwką dla żonatego mężczyzny, byłoby im wstyd— – Zatrzymał
się nagle i skulił. – Przepraszam, nie to miałem na myśli...
Luhan tylko skinął głową i dalej zataczał
palcem spiralne wzory na sercu Sehuna.
–
Próbowałem raz... powiedzieć im, nie tak dawno temu. Powiedziałem im, że mój
mentor mnie bije i pokazałem siniaki. Odpowiedzieli mi, że życie bywa czasami
okrutne. W ogóle się nie przejęli. Potrzebują tylko środków do utrzymania.
Palce Luhana przestały rysować, jego głowa
uniosła się, posyłając drugiemu rozpaczliwe spojrzenie.
– Jestem pewien, że gdyby wiedzieli—
– Oni dali mi już swoją odpowiedź.
Zignorowanie przemocy fizycznej jest bardzo wymowne i wspaniale opisuje ich
charaktery. – Odwrócił się i spojrzał za okno, jego oczy przykleiły się do
zamglonych, szarych chmur na niebie, jakby czegoś się w nich doszukiwał. – Poza
tym, i tak zawsze faworyzowali mojego brata.
❀
W następną środę wątły mężczyzna obserwował
jak deszcz uderzał w okno jego pokoju, śledząc palcem skomplikowany wzór jego złotych
bransoletek z kwiatami wiśni. Słońce zaszło za horyzont już dawno temu i ulice
były już opustoszałe, nie licząc kilku osób biegnących do domu z rękoma
uniesionymi ponad ich głowy, co i tak dawało im niewiele ochrony przed ulewą.
Luhan znów spojrzał w dół, by raz jeszcze wypolerować złoto. Wszystko, by tylko
wypełnić ten czas, który szarpał jego serce i napełniał go lękiem z każdym
mijającym momentem.
To pierwszy raz od sześciu miesięcy, kiedy
Sehun spóźniał się na ich spotkanie.
Wzrok Luhana w roztargnieniu oderwał się od biżuterii,
wracając do okna, by ujrzeć postać stojącą na ulicy przed Vermillion House.
Osoba stała w deszczu, bez ruchu, całkowicie przemoczona.
Złote bransolety z powrotem znalazły się w
pudełku, a Luhan w pośpiechu wybiegł z pokoju w dół ciemnej klatki schodowej,
ku ogromnym, dębowym drzwiom. Gorączkowo usunął blokadę i rzucił się w ramiona
drugiego.
Powietrze było mroźne, a nieustający deszcz wbijał
się w ich skórę jak miliony maleńkich sztyletów. Luhan czuł jak drogi jedwab
zsuwał się z jednego z jego ramion, coraz bardziej narażając delikatne ciało na
ostre elementy, ale teraz była to najmniej ważna rzecz w jego głowie.
Sehun krwawił przy linii włosów, a jego usta
były rozcięte. Drżał tak gwałtownie w ramionach Luhana, że starszy zaczął
panikować że zbyt późno zauważył nastolatka.
Luhan pociągnął go z powrotem w stronę drzwi i
ostrożnie je zablokował. Starszy przytrzymywał Sehuna blisko siebie, kiedy w
ciszy szli na górę z powrotem do jego pokoju. Było już po godzinach przyjęć, i
to wbrew zasadom, przez co ktoś mógłby go pobić albo zmusić do opuszczenia
budynku, jednak nie przejmował się tym. Nie dbał o to w najmniejszym stopniu,
kiedy w pośpiechu zerwał z Sehuna jego ubrania, potem z siebie, pchając
młodszego na łóżko. Mocno przytulił drugiego mężczyznę, by go ogrzać,
pozwalając na to, by ich kończyny splątały się ze sobą, dopóki Luhan nie mógł
stwierdzić gdzie zaczyna i kończy się Sehun. Chciał, by to trwało na zawsze. Czy
prosi o zbyt wiele?
Skóra Sehuna była czerwona i podrażniona od
lodowatego deszczu. Jak długo stał tam na zewnątrz?
Luhan naciągnął na nich kołdrę i szczelnie owinął, zatrzymując cenne i bardzo potrzebne ciepło ciała. Sehun skomlał w
wilgotne włosy Luhana i gwałtownie drgał. Tylko ich kokon mógł teraz pomóc.
Sehun poruszył się, by przycisnąć swoje czoło
do czoła Luhana, zaś starszy dmuchał ciepłym powietrzem na palce Sehuna i uspokajająco gładził jego pierś, kiedy młodszy mężczyzna znów przy nim zadrżał.
Luhan poczuł jak coś skapuje i cienką stróżką spływa w dół jego twarzy, pomyślał
więc, że muszą to być krople deszczu, dopóki na ustach nie poczuł smaku miedzi.
Zamachnął się ręką, by wytrzeć ciecz z jego ust i spostrzegł, że jest ona
czerwona, czerwona jak włosy Sehuna nad jego lewym okiem.
Palce powróciły do jego ust, by mógł uciszyć
własny płacz, który miał zamiar szybko nadejść, bo jeśli chodzi o Sehuna, jego
zdolność do utrzymywania swoich emocji na wodzy, całkowicie znikała.
Luhan zaczął się poruszać, by mógł obmyć rany
ciepłą wodą i zakryć je kilkoma bandażami, gdy Sehun złapał go za nadgarstek i
mocno przyciągnął do siebie. Luhan poczuł potrzebę i pilność w sposobie w jaki
przytulał go Sehun.
– Luhan, jeżeli coś mi się stanie... jeżeli
nie będę mógł do ciebie przyjść... Czekaj na mnie na targu w czwartek
wieczorem, przy stoisku z kwiatami, zaraz po zachodzie słońca.
Oh Pauline®
Ja wiedziałam, że ta "sielanka" (sielanka jak na tematykę fanfiction) nie może trwać długo! BŁAGAM! Nie każ czekać nam długo na kolejny odcinek!
OdpowiedzUsuńTo ff trochę zaczyna mnie przerażać ;< Strasznie mi szkoda se huna JPD jak Hana tak pragnie kurwa dziecka to niech zaadoptuje czy cos a nie kurwa biedny Se Hun musi cierpiec :(( Aż mnie serce boli jak to czytam ale wiem ze wgl tak nie powinno byc bo jak to mój dziadek powiedział ze to tylko Film to samo sie tyczy opowiadanie ze to tylko opowiadanie ale Jezu to takie smutne ze juz czekam i dalej i czy on wlasnie mu powiedział ze uciekają jpd ja kurwa wiem ze cos sie stanie bo to by zbyt szybko poszlo z ta ucieczka Nie kurwa to bd straszne juz nie mogę sie doczekac mam nadzieje ze weźmie baeka ze Sb!! OBY<3 Proszę dodaj szybko rozumiem ze szkolą bo tez juz nie wyrabiam z materiałem i ogl ale jak byc mogła ^^ Powodzenia <3
OdpowiedzUsuńTemu mentorowi obcięłabym jaja. Nosz, nie mogę. Ten rozdział jest tak smutny, że płakać mi się chcę. Jak rodzice mogą powiedzieć tak swojemu dziecku? Gdyby mi dziecko mi powiedziało o takim czymś, to faceta bym zatłkukła.Ten ff jest genialny <3 Czekam na kolejne odcinki i życzę weny oraz chęci do tłumaczenia. No i powodzenia w szkole. Pozdrawiam - Miś Yogi
OdpowiedzUsuńW każdym życiu następuje taki moment, który psuje wszystko. Szkoda tylko, że to również dotyczy Luhana i Sehuna, chociaż oni już swoje wycierpieli. Ciekawe, ile jeszcze zniesie Sehun. Wymagający mentor, durni rodzice… Dobrze, że ma Luhana. Jedyna osoba, która chce dla niego, jak najlepiej. Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :D
Kurcze takie smutne a jednak piękne to opowiadanie ;_; Z ciekawości zaczęłam czytać nawet po angielsku ale po kilku zdaniach się poddałam XD Dlatego dziękuję że tłumaczysz dla nas takie perełki ^^ Mam nadzieje że znajdziesz czas ( i checi xD) i za niedługo znów pojawi się rozdział <3
OdpowiedzUsuń