cr. VinluVinlu |
Tytuł: Nieznajomy
Oryginał: Stranger
Autor: Shikamin
Tytuł rozdziału: Zakończenie | oryginał:
Ending
Zakończenia
są trudne. Mogą zwieńczyć, albo zniszczyć całą historię, i prawie zawsze, nie
wydają się wystarczające. Mogą przez jakiś czas zachwycać, dopóki czytelnik się
nie zagłębi i nie stwierdzi, że są zbyt entuzjastyczne, żeby były prawdziwe,
albo zbyt rozległe by mogły być końcem. Zaczynamy wtedy odtwarzać wszystkie
scenariusze jakie mogłyby się wydarzyć, wszystkie decyzje, które mogły być
podjęte inaczej. Ale nic nie jest bardziej zasmucające, niż uświadomienie
sobie, że nieubłaganie zbliża się koniec, kiedy ledwo co, był początek. I tak
właśnie się czujemy, kiedy jesteśmy na ostatniej stronie książki, czytamy
ostatnie zdanie, spostrzegając, że nie ma już więcej stron do przewrócenia.
Położyłem
głowę na puchowej poduszce, zmuszając się do zamknięcia oczu, jako że
kruczoczarny baldachim niezliczonych świateł obejmował już całe nocne niebo.
Niewyraźny księżyc marnie wisiał nad zasłoną z chmur, wątły i przyćmiony, taki
sam jak w ciągu ostatnich sześciu zmierzchów. Usłyszałem słabe kroki za moimi
drzwiami, zanim zostały otworzone, chłodna wietrzna noc zaszeleściła w środku
razem z cichymi dźwiękami naszego spokojnego domu.
–
Luhan... – moja mama podeszła do łóżka, kładąc swoją dłoń na moim ramieniu,
które ukryte było pod ciemną kołdrą. – On nadal tam jest...
–
Nie wpuszczaj go do środka, Ma – powiedziałem ostrożnie.
–
Przyjeżdża tutaj od sześciu dni... – nakłaniała mnie miękkim tonem głosu – może
powinieneś rozważyć wybaczenie mu tego, przez cokolwiek się pokłóciliście.
– O
nic się nie pokłóciliśmy. – Przypomniałem sobie rozgoryczony. – Sehun nie
zrobił niczego złego...
Zrobił
wszystko dobrze. Z moich ust uciekł bolesny dźwięk, kiedy
wypowiedziałem jego imię.
–
Poproszę go, żeby wrócił kiedy indziej – wyszeptała, stąpając po drewnianej
podłodze.
–
Mamo? – zawahałem się. – Czy on... dobrze się trzyma?
Kiedy
potrząsnęła głową, w jej oczach odbijało się cierpienie.
Przez
niebezpieczną chwilę walczyłem sam ze sobą, by pozostać skulony w moim łóżku. Myślałem,
że po tamtej nocy, kiedy opuściłem Seul wszystko stanie się o wiele łatwiejsze,
że ból będzie stopniowo znikać. To nie był ten rodzaj bólu, do którego można
było się przyzwyczaić, nie ta część cierpienia, którą dystans, albo czas mógł
wyleczyć. Świadomość, że straciłem kogoś kogo kocham cały czas nie ustępowała i
sprawiła, że minione sześć dni było dla mnie jeszcze trudniejsze do
zaakceptowania, jeszcze bardziej ciężkie, by dalej się jakoś trzymać.
Cichymi
krokami zszedłem na dół do salonu, do oszronionego okna. Odsunąłem ostrożnie
zasłony, a moje palce opadły na parapet, kiedy natrafiłem na niego spojrzeniem.
Moje serce nieustannie spadało w dół głębokiej przepaści, gdy patrzyłem jak
zmusił swoją głowę, by uniosła się wysoko aby spotkać się z oczami mojej mamy
chociaż każda jego cząstka wyglądała na pustą, rozdartą bólem. Był
odzwierciedleniem wszystkich męczarni jakie czułem, wszystkie odcienie i kolory
zniknęły, błysk w jego oczach został zastąpiony przez rozpacz. Wsiadł z
powrotem do swojego samochodu, pauzując na bardzo długą chwilę, nim odjechał.
–
Przepraszam... – wyszeptałbym – nie miałem na myśli tego co powiedziałem.
Zawsze chciałem z tobą być. – Łzy wypływałyby z moich oczu strumieniami. – Cały
czas chcę z tobą być.
Przez
chwilę patrzyłby na mnie. Potem owinąłby mnie swoimi rękoma, i bez żadnych
próśb o wyjaśnienia, powiedziałby: – W porządku... Chodźmy po prostu do domu,
okej?
Skinąłbym
głową i złączył moją dłoń z jego. – Jeżeli jeszcze raz kiedykolwiek od ciebie
odejdę, nie pozwól mi na to.
–
Gdybym kiedykolwiek ci na to pozwolił, nigdy bym sobie tego nie wybaczył.
– Przycisnąłby swoje usta do mojego czoła, tak jak robił to zawsze. I wszystko
wróciłoby do perfekcyjności raz jeszcze.
Posunąłem
stopami do sofy i wbiłem się w nią, myślałem o tym jak siedział tutaj wcześniej
w dokładnie tym samym miejscu, jak beztrosko wyglądał spędzając czas w
towarzystwie mojej rodziny, jak studiował każde zdjęcie z mojego dzieciństwa
jakie miałem, jak słuchał od śmiesznych po żenujące historie z mojego życia.
Gorzki uśmiech wykrzywił moje zapadnięte usta, kiedy zdałem sobie sprawę, że
nasza miłosna przygoda zaczęła się nawet wcześniej, niż o tym wiedzieliśmy.
–
Powiedział, że wróci jutro – wymamrotała moja mama, siadając naprzeciwko mnie.
– Wiesz, że możesz ze mną porozmawiać...
Starałem
się zachować uśmiech. – To nic takiego, Ma... Tylko parę nieporozumień.
–
Razem z Lily nagle tutaj wróciliście, nic o tym nie mówiłeś, nie wspominając
już o niej – naciskała. – Nie sądzę, żeby to było „nic”.
–
To naprawdę nic takiego... Damy sobie radę – powiedziałem, a moje słowa odbiły
się w powietrzu niczym kłamstwo. Wstałem, nie chcąc kolejnej nieprzespanej
nocy.
–
Może powinieneś odwiedzić jutro sierociniec, żeby oczyścić umysł... – Poklepała
mnie po ramieniu. – To ci pomorze.
Skinąłem
głową i udałem zrozumienie. Byłem jednak pewien, że nic mi nie pomoże. Mówią,
że najlepszym sposobem by o kimś zapomnieć, to iście przez życie dalej tak,
jakby nic się nie wydarzyło. Ale ja nie chciałem się ruszyć, nie, kiedy czułem,
że całe moje życie czekałem właśnie na tę osobę.
Nic
takiego nie zmieniło się od czasu, kiedy ostatnio odwiedzałem sierociniec.
Wysoka brama z kutego żelaza, przygnębiające stroje bawiących się dookoła
dzieci, kamienne ściany oblepiające ich pokoje, które ciągnęły się na pierwszym
piętrze wciąż wydawały się niezmiennie przyjazne. Spojrzałem za wejście i
dostrzegłem rozciągającą się po środku plamę zieleni, horyzont pokrywał oliwkowy, wypłowiały kolor, nad
ziemią pochylała się trawa lekko kołysana przez wiatr, kiedy dzieci biegały po
niej w świetnych humorach. Obraz Sehuna grającego z nimi w piłkę nożną przemknął przez mój
umysł robiąc pętlę, przerywając śmiech, który zacząłem udawać. Nie wiedziałem,
czy przez to jak Sehun nawiedzał
każdą moją pojedynczą myśl, każde pojedyncze wspomnienie jakie miałem mam się
cieszyć, czy też nie.
–
Możemy to zrobić, drużyno! – Podniósłbym na duchu dzieciaki, stojąc twarzą w
twarz z Sehunem, niebieskie niebo dopełniałoby kolor jego oczu.
–
Zróbmy zakład. – Powiedziałby, ustawiając pomiędzy nami piłkę. – Jeżeli wygra
nasza drużyna, pocałujesz mnie... – Zamknąłby swoje oczy. – Sto razy, zanim
skończy się dzień.
Rumieniąc
się na czerwono, żartobliwie uderzyłbym go w ramię. – Przestań, tutaj są
dzieci.
Wyszeptałby
słodko: – Okej. W takim razie pięćdziesiąt.
Pochłonięty
przez śmiech dzieci nie zdołałem zauważyć Yujin, która bezczynnie stała obok
mnie. Była dobrą przyjaciółką mojej mamy, stała się naszą rodziną od kiedy mama
zaczęła pomagać w sierocińcu.
–
Nie wyglądasz dzisiaj zbyt dobrze – odezwała się.
–
To tylko zmęczenie – odpowiedziałem i raz jeszcze spojrzałem na dzieci. –
Wyglądają na szczęśliwsze niż zwykle.
Uśmiechnęła
się uprzejmie. – Bo są, od kiedy wybudowano boisko do piłki nożnej. Teraz mogą
grać, kiedy tylko zechcą.
–
To świetnie. Myślę, że będę w stanie odwiedzać was częściej... Teraz, kiedy
opuściłem Seul. – Mój głos załamał się pod koniec.
–
Powinieneś... Nie podziękowaliśmy ci jeszcze nawet za tę budowę.
Odwróciłem
się w jej stronę zakłopotany. – Jaką budowę?
–
Boiska, oczywiście – odpowiedziała szybko. – Dzieci chciały do ciebie
zadzwonić, ale pomyślałam, że pewnie jesteś zbyt zajęty pracą.
Zagubiony
i zdezorientowany ściągnąłem brwi. Patrzyła przez chwilę troskliwie na dzieci,
po czym zwróciła się do mnie z wdzięcznością: – Nawet nie wiesz jak wiele to
dla nich znaczy. Kiedy twój przyjaciel przyszedł tamtego dnia, by nadzorować
budowę, dzieciaki oszalały. Gdybyś je wtedy widział. Nigdy nie widziałam ich
tak szczęśliwych.
–
Mój przyjaciel?
Pokiwała
głową z przejęciem. – Tak... Sehun, nie mylę się? – Słuchałem jej osłupiały. –
Powiedział, że jesteś zbyt zajęty by móc tutaj być więc poprosiłeś go, by to on
tu wtedy przyjechał.
–
Kiedy to dokładnie było? – zapytałem zduszonym głosem. – Kiedy Sehun tutaj
przyjechał?
Odwróciła
się na bok, próbując sobie przypomnieć. – Zaledwie kilka dni po tym jak
zabrałeś dzieciaki by z nimi pograć, kiedy byłeś tutaj ostatnio.
Nagła,
bolesna wizja mnie zostawiającego go w tamtą lodowatą noc przeszyła mnie na wskroś
jak nóż wbijany w plecy. Ten gest poruszył mnie bardziej niż wszystko inne, to
jak zaczął zatapiać mnie w naszym uczuciu, zanim zdążyłem poczuć obmywający
deszcz. Myślałem, że tylko ja kocham go bezinteresownie, ale przez cały czas to
on był jedyną osobą, która starała się mnie zdobyć. I udało mu się. Dosięgnął
mnie. Szkoda, że nie miałem wystarczająco dużo odwagi by go dostrzec.
Zrujnowałem wszystko bez najmniejszego słowa wyjaśnień, jakbym tylko się nim
zabawił, a potem zranił jak gdyby nigdy nic.
Noc
była ostra, bardziej chłodna niż wcześniejsze. Wróciłem do domu, spodziewając
się widoku jego słabej sylwetki przed frontem budynku, mając nadzieje, że
wysłucha moich chaotycznych wyjaśnień jakie planowałem mu powiedzieć. Ale
pierwszy raz od tamtego momentu łamiącej serce przepaści, nie było go tam.
Nie
było więcej tętniących życiem warknięć podjeżdżającego Jaguara, zero zawrotnych
zaniechań pracy silnika, kiedy podjeżdżał na pobocze, żadnych uporczywych
uderzeń w drzwi wejściowe. Luhan-ah,
wołał niezliczoną ilość razy w ciągu tych zimowych nocy, kiedy ja leżałem w
moim łóżku, zakrywając uszy, wiedząc, że to jedno słowo mogło mną wstrząsnąć i
rzuciłbym wszystko, poddając się. Ale nawet gdybym go odepchnął, to nigdy tak
naprawdę nie puściłbym go wolno. Egoistycznie miałem nadzieję, że nigdy nie
przestanie do mnie przychodzić, że nigdy mi nie pozwoli na odejście.
I
tak, czekałem.
Aż
samotne czekanie zaczynało być przerażające.
Aż
przerażający zaczął być fakt, że nie przyjdzie już więcej.
Poszedłem
na boisko do piłki nożnej, kiedy moją depresję ogarnęła totalna ciemność.
Przenikliwy wiatr i chłodne powietrze pozwoliło mi wyobrazić sobie, co czuł
tamtej nocy Sehun, kiedy opuszczałem Seul. Uświadomiłem sobie, że nawet gdybym
miał szansę na wyjaśnienia, to i tak wszystko stanie się inne – moja rodzina go
zawiodła. Ja go zawiodłem. Usiadłem na trawie w tym samym miejscu, gdzie
wcześniej siedział tuż obok mnie. Czarny welon, który otulił ciemne pole do gry
sprawił, że poczułem się zagrożony. Albo może przez to, że nie było słychać
żadnych szmerów, nie świeciła żadna lampa. Dodatkowo dzisiejsza noc była
bezgwiezdna, i wszystko sprawiało, że nigdy nie czułem się bardziej samotny,
niż właśnie teraz.
Kawałek
miękkiej trawy zaszeleścił, kiedy obok mnie usiadła moja mama, jej ręka mocno
objęła mnie za ramię.
–
Wszystko w porządku?
To
zwykłe pytanie wywołało u mnie łzy. – W porządku – zapauzowałem. – Ja... Nic
nie jest w porządku. Sehun i ja— – Skrzywiłem się. – Sehun i ja— byliśmy razem.
–
Wiem. – Wzięła głęboki oddech. – To czego nie wiem, to dlaczego teraz z nim nie jesteś.
Wzdrygnąłem
się. – Skąd- Skąd wiedziałaś? Dlaczego nic nie mówiłaś?
Odrywając
swój wzrok od mojego, przenosząc go na odległą przestrzeń, uśmiechnęła się. –
Wiedziałam, że darzysz go uczuciem od chwili, w której ja i twój ojciec go
poznaliśmy.
– I
nie przeszkadza ci to? – zapytałem, obserwując jej reakcję.
Delikatnie
nacisnęła mój policzek. – Nie zrobiłeś niczego, z czego nie byłabym z twoim
ojcem dumna. Zawsze wiedziałeś co zrobić, zawsze byłeś silną osobą... – Kontynuowała:
– Za każdym razem sprawiałeś, że byliśmy dumni... I, ufamy ci, wierzymy, że
podejmujesz dobre decyzje. – Zamknąłem moje oczy w porażce, ulegając łzom,
które chciały spłynąć w dół. – Chcemy tylko, żebyś był szczęśliwy.
Milczałem,
moje ramiona falowały, cały się trząsłem.
–
Ale powinieneś zadać sobie teraz pytanie, czy ta decyzja jest rzeczywiście
właściwa... Zostawienie Sehuna, czy to cię uszczęśliwiło?
Zaprzeczyłem
energicznie głową, a łzy zakręciły się w powietrzu. – Nie jestem szczęśliwy –
zapłakałem żałośnie. – W ogóle. On nawet- On nawet zasponsorował dla dzieci boisko do piłki nożnej. Proszę, mamo, powiedz mi co
mam zrobić, naprawdę już nie wiem co powinienem.
Pogładziła
mnie po plecach. – Tamtej nocy, kiedy był w naszym domu spał obok ciebie.
–
Obok mnie?
–
Chciałam przynieść wam więcej koców, ale kiedy uchyliłam drzwi, zobaczyłam go
jak stoi nad tobą, przykrywając cię kołdrą, po czym położył się obok ciebie,
kiedy spałeś. Jeszcze wtedy Sehun zapewne nie był tego świadomy, ale wybrał
ciebie. – Uśmiechnęła się. – Jeśli chodzi o mnie, to zdobył sobie już miejsce w
naszej rodzinie.
Ogarnął
mnie smutek, desperacko chwyciłem jej dłoń. – Ale ja tak bardzo się boję. Jest
pomiędzy nami tak wiele problemów, tak poważnych, że nie możemy żyć ze sobą
nawet jeden dzień bez obawy, że coś nas rozdzieli. – Mój głos stał się
usprawiedliwiającym szeptem. – To tak jakby- Jakbyśmy nigdy nie byli sobie
przeznaczeni.
–
Luhan – ujęła moją twarz swoimi ciepłymi dłońmi – jeżeli znalazłeś kogoś, kto
sprawia, że twoje emocje są na skraju – sprawia, że ogarnia cię szczęście, że
zapominasz o smutku – nie czekasz wtedy na przeznaczenie by podjąć decyzję –
łagodnie perswadowała. – Walczysz o to. Wybierasz bycie szczęśliwym.
Potrzebowałem
to usłyszeć. Jednak istniejące konsekwencje były zbyt poważne by od tak
zepchnąć je na bok.
–
Jeśli go wybiorę, Lily ona— ona będzie cierpieć.
–
Nie wiem co się wydarzyło za sprawą twojej siostry, ale Sehun zasługuje na to
by wiedzieć dlaczego odszedłeś, jest jakiś powód, dla którego nazywa się
relacje związkiem. Możecie pomóc sobie nawzajem... Nie musisz dźwigać tego
brzemienia sam.
Otarłem
radośnie łzy z mojej twarzy.
–
Na co ty jeszcze czekasz? – krzyknęła moja mama.
Biegłem
tak szybko jak tylko mogłem, dopóki moich kolan nie dopadło uczucie jakby ktoś
miał je rozerwać. Ale nie chciałem żeby cokolwiek mnie zatrzymało, już nigdy
więcej. Łzy rozpływały się w uśmiechu, który pojawił się na moich ustach. To
jeszcze nie koniec mojej i Sehuna historii. Jest jeszcze tyle wspomnień do
zrobienia, tyle słów do powiedzenia. Otworzyłem garaż i gorączkowo zacząłem
szukać kluczyków od samochodu.
–
Luhan – zawołała Lily tuż za mną.
Wyrzuty
sumienia zmyły mój uśmiech z twarzy. – Lily, ja—
Rzuciła
w moją stronę brzęczącymi kluczami, a ja złapałem je jedną ręką.
Spojrzałem
na nią ze smutkiem i ulgą, jej spojrzenie było szczere, tak samo jak uśmiech
wyginający usta. – Myślę, że to najbardziej dojrzała rzecz jaką kiedykolwiek
zrobiłam – powiedziała, kiwając głową by ponaglić moje ruchy, bym przestał się
wahać i ruszył do niego. Podszedłem do niej i zamknąłem w uścisku.
–
Dziękuję. – Zwilżyłem jej bluzkę moimi łzami. – Bardzo ci dziękuję.
Bez
namysłu wsiadłem do samochodu, obracając kierownicą i naciskając pedał gazu.
–
Powiedziałem to wszystko tylko dlatego, że zostałem zmuszony do wyboru pomiędzy
tobą, a moją siostrą. – Powiedziałbym. – Ale nie zrobię już tego teraz. Chcę
być z tobą. Chcę ci wszystko wyjaśnić.
Objąłby
mnie swoimi ramionami. – Nie obchodzi mnie co się stało, tak długo jak jesteś
ze mną... i obiecasz, że nigdy mnie nie zostawisz.
–
Kocham cię. – Powiedziałbym bladym głosem, a on zatrzymałby się na chwilę,
przytłoczony przez wybuch emocji w jego sercu, które mógłby wyrazić tylko za
pomocą pasjonującego, nieustającego pocałunku.
Wiatr
w moich włosach rozpraszał zapach igliwia, gdy pędziłem wzdłuż ulicy. Nigdy nie
czułem, że coś jest tak właściwe. Opony sunęły po opadłych już liściach,
sprawiając, że świdrując w powietrzu leciały za mną, jakby cały wszechświat
chciał żebym znalazł się przy nim jak najszybciej. Droga wydawała się być dla
mojego uszczęśliwionego serca zbyt długa, nie mająca końca. Każda minuta, każdy
żółty pas na jezdni wydawał się przybliżać mnie do niego o rok świetlny.
Płonęła we mnie głęboka tęsknota, kiedy zaciskałem mocniej palce na kierownicy,
a silnik działał jak u odrzutowca. To był ten czas, kiedy to ja za nim goniłem,
niczego nie zatajając, z moimi szczerymi uczuciami na wierzchu. Mój wzrok
oderwał się od drogi, podążając do telefonu, który zaświecił. Wstrzymałem
oddech w uldze na jego nigdy niezawodzące wyczucie czasu.
–
Sehun-ah – wypuściłem powietrze, uśmiechając się, szczęście przepływało przez
impulsy rozmowy telefonicznej. – Sehun-ah, jadę teraz do twojego domu –
oznajmiłem dysząc. – Nie ruszaj się stamtąd, będę tam—
–
Luhan – subtelny głos rozbrzmiał ponurym echem – tutaj Hee Jin. – Moje ręce
zacisnęły się na kierownicy w pięści, gdy czekałem, powściągając swoje
westchnienia.
–
Sehun... on uhmm— On miał wypadek – odezwała się
słabo. – W tej chwili jest w szpitalu.
Mimowolnie
przycisnąłem pedał, zatrzymując samochód w poślizgu pośrodku opustoszałej
drogi. Mój wzrok bezcelowo wędrował po wszystkim z zakłopotaniem, zagubieniem i
dezorientacją. Moje uszy stały się głuche, nieopanowana siła bicia mojego
przerażonego serca rozlegała się w moim ciele.
–
Gdzi- Gdzie? – wyszeptałem niezrozumiale, po czym upuściłem telefon, rozbijając
go prosto o chropowaty hamulec.
Nie
mogłem się poruszyć.
Czułem
się pusty, jakbym odrzucał krążące we mnie myśli i mocował się z niedowierzaniem.
Reflektory
z przeciwnej strony drogi oślepiły mnie niespodziewanie, sprawiając, że
gwałtownie odjechałem na bok. Bezsilna kropla rozpaczy napłynęła do kącika pod
powiekami, a potem moja zapora runęła. Gorące strumienie żalu spływały w dół
mojej twarzy na tle dręczącego łkania, które wstrząsało moją klatką piersiową.
Moje usta rozchyliły się, kiedy próbowałem wrzeszczeć mrożącym krew w żyłach
piskiem, jednak nie wyszedł ze mnie żaden dźwięk. Przede mną roztrysnęła się
kałuża, gdy do samego końca nacisnąłem pedał gazu, bezlitośnie wyjąc przez
godziny w pustce, w agonii, dopóki nie pojawił się przede mną upiorny budynek.
Szok
i przerażenie powaliły mnie na kolana, kiedy z całych sił trzasnąłem drzwiami
od samochodu. Moim kompletnie zamazanym wzrokiem nie dostrzegałem niczego
oprócz krzykliwej bieli. Pobiegłem do środka, potykając się w pośpiechu,
odpychając ludzi przy każdym kroku. Dźwięk syreny stojącego w rogu ambulansu
zalał wszystkie moje zmysły brutalną czerwienią. Szpital wydawał się upiornie
opustoszały, niewyraźny w moim spojrzeniu. Niewygodny zapach przeciskał się
przez moje nozdrza jak bezdenny podstęp. Bezmyślnie biegałem wzdłuż każdego
korytarza na każdym poszczególnym piętrze, rejestrując pojedyncze nazwiska,
dramatycznie przyklejone na wszystkich drzwiach. Każda cząstka mojego istnienia
nie mogła przez chwilę uwierzyć, że imię mężczyzny, którego kochałem, mogłoby
się tutaj pojawić.
Mężczyzna
stał przy jednych z odpornych drzwi, jego twarz była popielata z szarości, jego
wargi były zaciśnięte w wąską linię z cierpienia. Ból walczący z terrorem
rozrywał moje ciało, pokręciłem głową, cofając się.
–
Nie... – wyszeptałem, pęd w moich kolanach napotkał nagle przeciągłe
zakłócenia. – Nie! – wykrzyczałem zrozpaczony.
Podbiegłem
do przodu, ból w moich nogach był przeszywający, tak jakbym nacinał je wzdłuż
ostrymi nożami, ostatnie cząstki mojej energii blakły. Wyminąłem pana Oh i
dopadłem drzwi, uderzając w nie zduszoną porażką, nie chcąc zobaczyć
Sehuna umierającego przede mną. Pan Oh brutalnie chwycił gryzącą się ze
wszystkim klamkę, hamując mój jawny zgiełk emocji mieszający się we mnie. Mój
wzrok przemknął po imieniu napisanym u góry drzwi i unosząc głowę, potrząsnąłem
nią.
–
Proszę – wyrzuciłem z siebie torturujący szept. – Ty- Tylko dzisiaj. Ja- Ja
muszę— Proszę pozwolić mi się z nim zobaczyć.
Jego
twarz była pozbawiona jakichkolwiek emocji, kiedy próbowałem szarpać klamką,
chcąc otworzyć drzwi, moje palce zacisnęły się w pięści, gdy bezradnie zacząłem
uderzać w drzwi. – Sehun-ah! – krzyczałem w agonii. Czekałem na jego głos –
jego głos, który budził mój każdy nerw, ale nie usłyszałem nic oprócz
złowieszczej ciszy, mój płacz dzwonił mi w uszach jak burza w rynnach. –
Sehun-ah... jestem tutaj. – Łkałem oszalały z cierpienia. Przeszyła mnie
panika, kiedy odkręciłem się w stronę złowrogiej twarzy jego ojca. – Proszę...
niech mi pan pozwoli – wyszeptałem łamiącym się głosem. – Nie mogę— Muszę się z
nim zobaczyć.
Każda
część mojego ciała bolała, wiedząc jak był mnie blisko, a jednak oddzielały nas
od siebie drzwi. Wszystkie moje mięśnie wrzeszczały, ubolewając nad nocą, kiedy
go zostawiłem. Nigdy nie powinienem go zostawiać. Powinienem był powiedzieć
tamte słowa, kiedy mnie słuchał.
–
Proszę pana, ja— – zakrztusiłem się – wciąż jest coś... Muszę mu coś
powiedzieć. – Ostry dreszcz przeszedł przez moje kolana i upadłem na podłogę
tak jak kwiat, który uschnął na wysuszonej glebie. – On... nie słyszał nawet
tego, co- co powiedziałem wtedy w nocy. – Zamknąłem moje oczy, skręcając się z
bólu, przełykając wyrzuty sumienia na wspomnienie tamtego Sehuna. Przylgnąłem
słabo do nóg jego ojca, ale mocno mnie odepchnął, uderzając moim wychudłym
ciałem o drzwi. – Ja- Ja- Ja kocham Sehuna – wybuchnąłem roztrzęsionym głosem.
– Proszę... – zawołałem ochryple.
Ojciec
Sehuna zesztywniał, jego głos pogardliwie przeciął powietrze:
–
Nigdy cię nie zaakceptuję – ostro podkreślił.
Zsunąłem
moją dłoń z zapuchniętych oczu, mój brzuch skręcał się z bólu.
–
Ja- nie mogę- nie potrafię żyć bez niego.
–
Obydwoje jesteście pomyleni – wysyczał przez zęby wściekłym tonem. – Dla ciebie
chciał nawet pójść do więzienia! – Rozhisteryzowane sapnięcie otoczyło jego
ciało.
Zimny
pot skraplał się pomiędzy moimi łopatkami, zmusiłem się podnieść wzrok do góry,
potrząsając głową z niedowierzaniem.
–
On— Sehun się dowiedział? – powtórzyłem bolesnym szeptem.
–
Nie wiem co on w tobie widzi – odgryzł się wściekle. Przez minutę ciszy jego
kipiącą ze złości sylwetkę okrywała furia, rozjuszone mięśnie u podstawy jego
gardła poruszały się konwulsyjnie. Przez zasłonę łez widziałem jak z wahaniem
pozwala drzwiom się otworzyć. Wstrząsy szoku i niepewności eksplodowały w moim
ciele, kiedy odwrócił się do mnie plecami.
–
Jeżeli kiedykolwiek zobaczę w Seulu chociaż kawałek cienia twojej siostry, nie
będzie miało dla mnie znaczenia, czy Sehun zagrozi, że obciąży samego siebie, i
tak będzie musiał zmierzyć się z konsekwencjami. – Miarowo stawiał kroki,
opuszczając korytarz, a ja obserwowałem jego znikającą postać w bladej
poświacie, która zalewała moje pole widzenia.
Wydawało
się, że przez wieczność będę usiłował podnieść moje odwodnione ciało. Chwyciłem
klamkę, dysząc, ciężko nabierając powietrza, trzęsąc się ze strachu przed tym
co ukazywało się przede mną. Powoli wszedłem do środka, zamykając za sobą
drzwi. I przez chwilę byłem sparaliżowany – wypłakałem już wszystkie łzy,
całkowicie opuściły mnie jakiekolwiek emocje. Mdłe ściany zdawały się mnie
atakować, gdy mój wzrok spoczywający na ponuro leżącym w łóżku Sehunie stawał
się wyraźniejszy. Chłodna para powietrza nad jego głową częściowo otoczyła jego
twarz, białe, cienkie koce przykrywały jego ciało. Podszedłem do niego,
dostrzegając jak bardzo był blady, schorowana twarz nadal wyrażała piękno.
Pieściłem jego miękki policzek opuszkami moich palców, starając się przypomnieć
sobie sposób w jaki się uśmiechał, błysk, który rozświetlał jego brązowe oczy.
–
Sehun-ah... – wyszeptałem do jego delikatnego ucha – jestem tutaj. –
Pociągnąłem białą pościel, by otoczyć nią jego ciało, obejmując go rękoma po
obu stronach jego klatki piersiowej.
–
Lekarze mówią, że jutro się wybudzi. – Wymamrotał ktoś miękkim głosem w rogu
pomieszczenia.
Pozostałem
w miejscu, nadal przekazując ciepło mężczyźnie obok mnie.
–
Dziękuję – wyszeptałem do Hee Jin. – Dziękuję, że do mnie zadzwoniłaś.
Trzaśnięcie
zamykanych drzwi delikatnie rozniosło się echem. Zaciągnąłem się tak bardzo
znajomym mi zapachem. Przytuliłem się mocniej do Sehuna, przesuwając po nim
moimi rękoma, całując nieznacznie grzbiet jego barków.
–
Jestem tutaj, Sehun-ah... – powiedziałem łagodnie.
Promienie
słońca wpadały do środka przez okno, kiedy trzepotałem powiekami, powoli
otwierając oczy. Otarłem się moimi ciepłymi skrońmi o pierś Sehuna, bicie jego
serca docierało do mojego ucha tak samo jak jego uroczy śmiech, którym zawsze
mnie obdarzał. Nie pamiętałem już tego – było tak, jakbym wcale się przy nim
nie obudził. Czułem ogromne zmęczenie ciągnące mnie w dół, niekończące się
przeczucie o nadchodzących przeszkodach. Ale tego dnia poranek zaczął się
inaczej. Ta myśl przechadzała się we mnie, a słodki uśmiech grał na moich
ustach, przewidywałem oszołomienie, które obmyje jego rysy, kiedy zobaczy mnie
jak ciągnę ze sobą walizkę, którą dla mnie kupił. Przycisnąłem lekko moje usta
do jego czoła, zanim na palcach opuściłem pokój. Poprosiłem pielęgniarkę, żeby
się nim zaopiekowała, następnie wyciągnąłem klucz do jego domu, który mi
podarował. Uśmiechnąłem się, zaciskając palce na przedmiocie, zanim z powrotem
schowałem go do mojej torby.
Przechodziłem
przez ogród, który rozciągał się przed szpitalem, żonkile i piwonie ubarwiały
moje spojrzenie jak kolorowa tęcza. Spojrzałem w górę i patrzyłem jak słońce
świeci się kształtem doskonałego kręgu roztopionego złota na jasnym, błękitnym
płótnie. Zamknąłem moje oczy pod wpływem światła, na mojej twarzy zagościł
promienny uśmiech. Zbliżyłem się do skrzyżowania, dostrzegając śpieszących się
ludzi, czekających, aż przejeżdżające samochody z dwóch przeciwnych stron
zatrzymają się. Moje spojrzenie przenosiło się po kolei na każdą osobę.
Zastanawiające, gdzie im tak śpieszno – dzieciak ze słuchawkami w uszach,
zamożna kobieta zajęta rozmową przez telefon, matka niosąca papierową torbę z
zakupami. Zaśmiałem się cicho i zawstydzony spojrzałem w dół, zastanawiając
się, czy ktoś robił to samo co ja i odgadł, że właśnie idę do mojego domu po
walizkę, że wracam do mężczyzny, którego kocham, że chcę go prosić żeby spędził
resztę swojego życia z kimś tak zwykłym, jak ja.
–
Twój tata wciąż mnie nienawidzi, a Hee Jin wciąż jest irytująca. –
Powiedziałbym z odrobiną szczęścia w oczach. – Ale myślę, że chyba pozwolili
być nam razem... Nie jestem do końca pewny. – Roześmiałbym się.
Złapałbym
jego ciepłe dłonie i delikatnie pocałował. – Wziąłem ze sobą walizkę, którą mi
kupiłeś... – Zadałbym mu pytanie, uciekając wzrokiem: – Czy- Czy nadal chcesz
ze mną być?
–
Zawsze... – Powiedziałby od razu. – Kocham cię, Luhan. – Przyciągnąłby
mnie w swoje ramiona, przytulając, dopóki nie zemdleję, a ja cieszyłbym się
każdą sekunda tego zdarzenia.
–
Kocham cię. – Wyobrażałem sobie jak do mnie mówi.
Głos
Sehuna był kompletnie zakodowany w każdym aspekcie mojej świadomości, tak
bardzo, że nawet śniąc na jawie brzmiał niezaprzeczalnie realistycznie. Przygryzłem
wargę próbując ukryć szaleńczy śmiech, który kłębił się w mojej piersi.
Oficjalnie sprawił, że oszalałem, do tego stopnia, że wszędzie zacząłem słyszeć
jego słodki głos.
–
Kocham cię. – Zachrypiały głos z tyłu powtórzył się.
Moje
powieki drgały przy szeroko otwartych oczach, znieruchomiałem. Odwróciłem się w
stronę najsłodszej melodii jaką kiedykolwiek słyszały moje uszy, mrugając
niezliczoną ilość razy. Moje usta były rozchylone, kiedy patrzyłem jak moje
marzenie iści się na wprost mnie. Było przy nim wiele osób, ale ja nie
dostrzegałem żadnej. Dźwięk przejeżdżających samochodów tonął w szaleńczym
rytmie mojego serca, wszystko inne – cały świat wirował mi przez mgłę. Moje
spojrzenie uderzyło o chłopaka, kiedy zdałem sobie sprawę, że osoba z moich
fantazji była nikim innym, jak prawdziwym mężczyzną, stojącym po drugiej
stronie.
–
Kocham cię – wyszeptał Sehun, jakby nie był pewien, czy dobrze to powiedział,
jak gdyby te słowa nigdy wcześniej nie spotkały jego ust.
Zbliżał
się do mnie, potykając się przez jego chore ciało. – Luhan-ah... kocham cię.
–
Nie jestem do końca pewny, gdzie zmierzamy, ale nie dbam o to. Bo nie idę
nigdzie, jeżeli nie będzie ze mną ciebie. Nie obchodzi mnie, czy twoja siostra
jest szalona, nie obchodzi mnie nawet jeśli mnie okradła – może wziąć sobie
wszystko, każdego centa. – Zapauzował, ocierając moje policzki, które zdążyły
już pokryć się łzami. – Kocham cię. Dlatego proszę, nie zostawiaj mnie już
nigdy więcej. Nie – pokręcił głową – już nigdy nie pozwolę ci uciec z zasięgu
mojego wzroku nawet na sekundę – wysapał. – Kocham cię... i nie sądzę, żeby te
słowa znaczyły cokolwiek, gdyby nie były wypowiadane do ciebie – rozpaczliwie
perswadował. – Jeśli obawiasz się tego co może nas spotkać w przyszłości, w porządku.
Będę dzielny, dla nas.
Milczałem,
bo chciałem usłyszeć od niego więcej, bo potrzebowałem usłyszeć więcej.
–
Jeśli uważasz, że nie jesteśmy sobie przeznaczeni, to też w porządku... bo i
tak wywołam u ciebie tę cholerną pewność, że jednak jesteśmy.
Roześmiałem
się przez szloch. – Jak tego dokonasz?
–
Tak naprawdę jeszcze o tym nie myślałem – zaśmiał się, drobne łzy pływały w
jego oczach. – Ale genialny dyrektor Adze stoi właśnie po środku jakiejś ulicy
w Seulu, na boso, mając na sobie szpitalną piżamkę, wyglądając jak idiota,
prosząc faceta którego kocha, żeby odwzajemnił jego uczucie. – Przycisnął swoje
czoło do mojego. – Myślę, że wszystko da się zrobić, jeżeli chodzi o kochanie
ciebie.
–
Wiesz... – uśmiechnąłem się – właśnie szedłem po moją waliz—
Sehun
uciszył mnie swoimi ustami, jego delikatne dłonie tuliły moją twarz. Otoczyłem
go rękoma, moje usta otwierały się naprzeciw jego z czułością, stapiając
rozpacz.
–
Kocham cię – wyszeptał, tracąc kontrolę nad pocałunkiem. Znowu mnie schwytał, a
ja czułem nieodparte uczucie przepełniające moje serce, które można było
wyrazić tylko dzięki tym słowom: Ja
też cię kocham.
Zakończenia
są trudne. Mogą zniszczyć, albo zwieńczyć historię, i prawie zawsze – nie
wydają się, żeby były wystarczające. Ale tutaj nie ma prawdziwego zakończenia –
nie, jeśli chodzi o miłość. Nie, jeśli chodzi o nas. Swobodne zakończenia mogą
zostać rozplątane, chwile mogą być zbyt piękne żeby były prawdziwe... ale nasza
niewypowiedziana historia jest nieustanna. Sehun wziął pióro w chwili, w której
jego wzrok spoczął na mnie, i od teraz, nasza historia była na wieczność
zapisana w gwiazdach. Jest 7 miliardów ludzi na świecie, 50 milionów w tym
kraju, 51% to mężczyźni. To sprawia, że prawdopodobieństwo spotkania go w
piwnicy na wino wynosi 1:25,500,000. Ale nie było żadnych wątpliwości, szansa,
że zakochamy się w sobie, w nieznajomych, wyniosła 100%. Teraz wypełniona była
nowymi początkami, które nigdy się już nie skończą.
♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥
Czujecie
to? Bo ja nie. Ten rozdział tak mi się wlókł,
że to poezja. Lenia miałam niesamowitego. Przepraszam, że nic nie było w
weekend, ale VIXXy i feelsy, które mnie przytłoczyły są wszystkiemu winne.
Dziękuję
all of you, którzy pisali do mnie, przypominając, żebym spięła dupę i dawali
siłę. I za wasze komentarze, które jak zwykle nieziemsko na mnie wpłynęły. Mam
nadzieję, że teraz też mnie nie zawiedziecie.
Małe
wyjaśnionko! Rysunki z okładek nie są moje.
Ale żeby nie było, ja też rysuję XD ciekawość to pierwszy stopień do
piekła, ale w piekle podobno mają yaoi
Zostały nam już tylko dwa party. </3
31. Jest tak samo chyba długi jak ten rozdział, więc znowu nie wiem jak mi się
potoczy to „spinanie tyłka”.
Zostawiam was teraz i mam nadzieję, że
jest dobrze i z wami i z tłumaczeniem i omg, co ja piszę? XD
Oh Pauline®
Oh, to dobrze, że w piekle jest yaoi, bo ja jestem na dobrej drodze tam ;)
OdpowiedzUsuńOMO! Ten odcinek! Czekałam na niego tak bardzo! Kocham, bardzo Cię kocham za każde tłumaczenie!
Przynajmniej w piekle bd miala co czytac <3 I OMG wkoncu JPD myslal ze Se Hun umrze ale jednak ŻYJE. i jeszcze są razem<33 Nie ja kocham to ff<33333 I twoje tulnaczenie to masz racje spinaj dupe ( za przeproszeniem) Jezu juz czekam na kolejną czesc^^
OdpowiedzUsuńMiałam Ci podziękować za tłumaczenie, ale ostatnio zapomniałam. Gdyby nie Ty musiałabym się męczyć z anielskimi wersjami. Nie mówię, że angielski jest zły, ale polskie tłumaczenie ułatwia życie i to definitywnie. Więc dziękuję, bo nawet nie zdajesz sobie sprawy, jaką ważną rzecz nam dajesz. <3
OdpowiedzUsuńKocham to !! Cały rozdział taki uroczy OMGFDBUYND <3 Dziękuje <3 Chociaż dla mnie ta historia może się skończyć na tym rozdziale to czekam na ciąg dalszy XD
OdpowiedzUsuń( mam jednak wielka nadzieję że nic się już nie zepsuje pomiędzy Hunhanem ;_____; to by było dla mnie zbyt wiele XD )
PS. Życzę ci "spięcia tyłka" ale na pewno dasz sobie radę :)
KOCHAM TOOO ! . Przez cały rozdział miałam łzy w oczach ( to takie wzruszające ) . Taka piękna miłość .
OdpowiedzUsuńBoże kocham Cię , za to tłumaczenie . Po angielsku bym nigdy tego nie mogła przeczytać , bo nie znam na tyle dobrze abym mogła czytać XDD . Więc Dziękuję bardzo i życzę powodzenia w dalszych tłumaczeniach ;) .
Podziwiam Cię za te tłumaczenia. Naprawdę odwalasz kawał świetnej roboty i aż mogę kłaniać się po pas. Sam rozdział był świetny i aż się wzruszyłam. Ale pan Oh mnie wkurza (ale to już szczegół) xDD Życzę weny~! Pozdrawiam - Miś Yogi
OdpowiedzUsuńNie ma to jak przeryczeć całego parta ;-; Najpierw na początku z żalu i smutku a na końcu ze szczęścia! <3
OdpowiedzUsuńJa coś czułam, że coś stało się Sehunowi i mój szósty zmysł mnie na nieszczęście nie zawiódł. Chociaż bałam się, to wyobrażałam sobie o wiele gorsze akcje... Ja bym tutaj chyba zdechła z rozpaczy, gdyby coś poszło nie tak ;-;
Na prawdę dziękuję, że to tłumaczysz!
Hwaiting!
Taaaaak w końcu 30 <3333 To było takie piekne ;;;;;; a ta końcówka djnddfdbjdbddjejkdd..... Nie mam słów >.< ciekawi mnie co sie będzie działo przez te ostatnie dwa rozdziały, czekam z ogromna niecierpliwością, wiec do roboty! XD Hwaiting~! <3
OdpowiedzUsuńCzytam to opowiadanie już drugi raz boze kocham to tak bardzo hxjdjsjdjsjd czekam na kolejny rozdział!!
OdpowiedzUsuńNie mogłam się doczekać tego rozdziału, a kiedy nadszedł to chciałabym, żeby jeszcze go nie było... Tak smutno, że już prawie koniec. Ale! Trzeba się cieszyć, bo w pewnym sensie ojciec Sehuna pozwolił Luhanowi na ich związek *brawo dla niego*. Chociaż dalej go nie cierpię, to jednak coś tam w sercu chyba ma. Tak z grubsza, to domyślałam się, że może zdarzyć się jakiś wypadek w takim właśnie stylu. To dość częsty przypadek w tego typu historiach... Jednakże kiedy czyta się akurat takie opisy sytuacji (przecudnie przetłumaczone!) to ma się ochotę krzyczeć! :D Ajajaj, nie wiem co napisać. Strasznie chce mi się płakać TT__TT
OdpowiedzUsuńPowodzenia w tłumaczeniu~! ♥ Hwaiting~
Czytałam tak szybko, że ledwo rozumiałam co czytam, ale ten rozdział mnie zabił. TT_TT Dawno tak bardzo nie chciało mi się płakać, nie miałam tak wielkiej guli w gardle i tak bardziej nie czułam jakby ściskało mi się serce. Do samego początku modliłam się żeby Sehun nie umarł po tym wypadku bo gdyby umarł to bym się nie pozbierała przez kilka następnych dni. TT_TT Został mi jeszcze epilog i 32 rozdział, a ja już wewnętrznie umarłam i nie mam siły na nic. ;-;
OdpowiedzUsuńYmm nie ważne, że nawaliłam milionami błędów w komentarzu powyżej. :D Za dużo emocji... xD
Usuń