11/29/2015

Zodiak [2]

Zodiak – 2



2/30
oryginałZodiac
autorzyblack_gooseumbrela
OPIS: Wyrocznia widziała zjednoczoną Dwunastkę. Do Królestw zbliża się wojna. Musimy przygotować się do bitwy. 



Książę Cieni przesiadywał pod unoszącym się w powietrzu Kapitolem już prawie pół dnia i jak do tej pory, nikt nie zechciał zejść na dół, by dowiedzieć się, dlaczego powrócił. Starszyzna z kolegium rządzącego mówiła coś o złamaniu nakazu wygnania, dopóki ktoś nie wtrącił, że Kai tak naprawdę nie został wygnany, decydując się z własnej woli opuścić miasto zaraz po Ceremonii Naznaczenia. Tylko nieliczni słyszeli o wizji Wyroczni i właśnie te osoby zaprzysięgły, że wygnają Mrocznego Prześladowcę z miasta. Ale Kai powrócił ze smokiem i wszyscy nagle wycofali swoje postanowienia.


W końcu, na ochotnika, by z nim porozmawiać, zgłosił się Sehun.


– Po prostu dowiedz się, dlaczego wrócił – powiedział jeden ze Starszych, kiedy Sehun dosiadał ogromnego ptaka, których Królestwo Powietrza używało do podróżowania. – Oddech wojny spoczywa na naszych karkach, nie mamy czasu na tego wyrzutka.


Sehun skinął głową, prawie w ogóle nie skupiając się na ich słowach. Dowie się, dlaczego Kai tutaj jest, ale to nie był jedyny powód, dla którego chciał zobaczyć się z chłopakiem. Z lekkim ruchem lejców znalazł się w powietrzu, bez problemu wznosząc się znad latającej wyspy, znikając w gęstych chmurach, nagromadzonych nieco niżej. 


Latanie w chmurach było okropne; wyglądają na mięciutkie, są takie śliczne, ale tak naprawdę to lodowate i wilgotne mgły. W między czasie, kiedy się przez nie przedarł, był już cały mokry i wyziębiony. Z jego zdolnościami mógłby je bez problemu rozdzielić, ale te głupie ptaki były płochliwe, więc nie chciał ryzykować zrzucenia z siodła. To był długi dystans. Kierował wcześniej wspomnianym, głupim ptakiem w dół, zataczając ogromne koła, rozglądając się za smokiem. Jak na tak ogromne stworzenie, ciężko było je wychwycić. Ostatecznie, to Kaia zobaczył pierwszego, stojącego obok ogromnej skały, z uniesioną do góry głową. Sehun zbliżył się do ziemi, lądując na skałach. – Uhh – odezwał się.


Skały poruszyły się, niskie warczenie rozeszło się gdzieś za głową Sehuna. Jego ptak zapiszczał, prawie przebijając bębenki uszne i zerwał się do góry, zrzucając Sehuna z siodła, odlatując w przestrachu ku górze, wciąż skrzecząc z przerażenia. Skały nadal powoli się poruszały, a Sehun poczuł, jak bardzo są ciepłe. Zorientował się również, że tak naprawdę nie były kamieniami, sądząc po ich gładkości.


To, na czym siedział, zatrzęsło się delikatnie, tak że chłopak zsunął się po boku, lądując na ziemi, która na szczęście pokryta była miękką trawą. Położył się na plecach, patrząc w niebo. – Czy właśnie wylądowałem na twoim smoku? – zapytał lekko łamiącym się głosem. 


Nagle jego pole widzenia wypełniła głowa Kaia. – Taa – powiedział – właśnie ją poprosiłem, żeby ciebie nie jadła, więc nic się nie stało.


– Och, taa, nic, się, nie, stało. Tak. – To by było na tyle z rozpoczęcia rozmowy silnym uderzeniem. Kai podał mu rękę, którą Sehun chwycił bez zawahania, pozwalając Kaiowi na pociągnięcie go w górę. Stare przyzwyczajenia. – Nie wiedziałem, że będzie taki, taki czarny i nie będzie błyszczał – starał się wytłumaczyć. Spojrzał na smoka znowu, starając się rozgryźć na jaką część ciała patrzy. Wszystko było zwyczajną kupą czarnych łusek. Była zbyt duża, by mógł pojąć jej istnienie; jego mózg nie umiał wyliczyć tego, że coś tak ogromnego może naprawdę istnieć.


– Tak właśnie wyglądają – powiedział zwyczajnie Kai.


Minęła chwila ciszy, a potem kolejna i Sehun zorientował się, że to nie będzie prosta rozmowa. W końcu Kai zaczął: – Czy Luhan widział, że nadchodzę?


Sehun skinął głową. – Wyrocznia przewidziała to kilka dni temu. Powiedział, że przyprowadzisz przyjaciela. Nikt nie sądził, że to będzie… cóż, smok.


Kai uniósł brew, kiedy Sehun do niego mówił, ale zaraz przywrócił swoją ekspresję do poziomu ignorancji. – Jeśli mam być szczery, to nigdy nie sądziłem, że tutaj wrócę, w dodatku ze smokiem, więc to niespodzianka dla nas wszystkich. 


Sehun westchnął, nie mogąc już dłużej wytrzymać. – Kai, po co wróciłeś?


Sehun nie wiedział, czego się spodziewać. Jakiejś reakcji, tak sądził. Kai, którego znał Sehun, byłby przez to zraniony, przez słowa, że nie chcą go już tutaj z powrotem. Co było prawdą. Ale chłopak po prostu dalej patrzył na niego z umiarkowanym zainteresowaniem, wyraźnie rozważając pytanie. Zmienił się, pomyślał Sehun. Ale jak bardzo, i w których aspektach?


– Myślę, że zdałem sobie sprawę że dzieje się coś poważnego – odpowiedział Kai. Sehun lekko zadrżał, bo Kai nigdy nie miał proroczych mocy, nie jak Wyrocznia, ale czasami zastanawiali się, co tak naprawdę potrafi. Tak mało było wiadomo o Mrocznych Prześladowcach. – Ale, bardzo też tęskniłem za miodownikiem, strasznie ciężko jest go dostać na południu. – Sehun zamrugał. – Gdybyś mógł mi go trochę przynieść, byłoby zajebiście. 


– Sam sobie go kup – prychnął Sehun. Uniósł twarz ku górze, patrząc, czy jego ptak był gdzieś w pobliżu. 


– Już nie wróci – odezwał się Kai, w jego głosie słychać było wyraźne rozbawienie. – Musisz złapać gondolę.


 Och – powiedział Sehun, a Kai uśmiechnął się szeroko. To nie był ten sam uśmiech, jakim przyozdabiał twarz, gdy byli dziećmi, ale wciąż jedyny w rodzaju Kaia. Miło go było zobaczyć, choć tak naprawdę, Sehun nie chciał się do tego przyznać, że po tylu latach, i po tym wszystkim, co przydarzyło się Kaiowi, gdy wyrzucano go z Królestwa, wciąż w jakiś sposób uśmiechał się do niego.
Smok poruszył się, wydał stłumiony odgłos, podobny do spadającej lawiny kamieni. Kai zwrócił się w prawą stronę, patrząc w stronę kanału, który wpadał do morza. – Królestwo Wody przybyło – powiedział, a włosy na karku Sehuna stanęły.


– Skąd wiesz? – zapytał. Kai nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się lekko. Potwierdzając jego słowa, w następnej sekundzie w powietrzu rozbrzmiał przytłumiony dźwięk trąbki: melodia rogu mgłowego, która była charakterystyczna dla okrętów Wodnego Królestwa. Sehun wytrącony z równowagi spojrzał na Kaia.


Skinął lekko głową w jego stronę. – Oświadczę Starszyźnie, dlaczego powróciłeś – odezwał się formalnie.


Odszedł już kilka kroków, gdy Kai zawołał go po imieniu. – Jak tam Luhan? – zapytał cichym głosem.

– Nie masz prawa pytać o życie Wyroczni – powiedział Sehun tak szorstko jak tylko potrafił. Potem odszedł. Smok podniósł głowę, obserwując, jak odchodzi i Sehun mógł przysiąc, że słyszał, jak Kai mamrotał coś w jego stronę.


Bez względu na to, co powiedziała Starszyzna, w ogóle, co powiedział ktokolwiek, Sehun cieszył się, że Kai nie został całkowicie odseparowany. I to nie dlatego, że się przyjaźnili, choć to też po części, nawet jeśli Sehun bardzo chciałby się tego wyprzeć, ale dlatego, że Kai był teraz silny: mentalnie i w zakresie używania swoich mocy. I był inny. Było w nim coś nieznajomego, brak tej porywczości, co być może zwyczajnie oznaczało, że Kai wydoroślał.


Sehun miał nadzieję, że Starszyzna go wysłucha, kiedy będzie im o tym mówił. Nie było gwarancji, że Wyrocznia nadal będzie mogła być bronią przeciwko mrokowi Kaia. Nie mogą wciąż go przetrzymywać na obrzeżach ich społeczności, alienując od całego miasta, bo jeśli to zrobią, Kai może odwrócić się przeciwko nim, ofiarując swoją lojalność innemu Królestwu. Nie należał do ludu Królestwa Powietrza; wyrzekli się go kilka lat temu, a samotnikiem był od zawsze. Był wystarczająco niebezpieczny dzięki własnym siłom, a z mocą jakiegoś państwa, najwyższych fechmistrzów obok siebie, miał potencjał do bycia nieposkromionym huraganem. I Sehun wiedział, które królestwo z chęcią przyjęłoby pod swoje skrzydła niebezpiecznego Księcia Cieni.


Królestwo Ognia powita go z otwartymi ramionami, a do tego nie mogą dopuścić. 



Suho zasłonił dłonią oczy przed oślepiającym słońcem i spojrzał w górę na unoszące się Królestwo Powietrza. Dookoła niego jego armia rozciągała swoje kończyny po bardzo długiej podróży na statku w ciasnych kajutach. Każdy brał swój plecak, zarzucając go na ramiona, by znaleźć się jak najszybciej przy gondolach, które zabiorą ich ku górze. By zabrać wszystko, co ze sobą zabrali, będzie potrzebnych kilka kursów, choć Suho wciąż miał tylko jeden bagaż.


Przywódca poczuł czyjąś obecność obok siebie i odkręcił się, by ujrzeć Xiumina, patrzącego na miasto z podziwem. – Ogromne, prawda? – zapytał Suho, na jego ustach grało rozbawienie. Nie był tutaj pierwszy raz, ale większość z jego podwładnych nigdy wcześniej nie widziała Królestwa Powietrza. To nowe doświadczenie dla nich wszystkich. 


Jego uwagę rozproszył odgłos kroków, jeden z jego żołnierzy zbliżał się do niego, a u jego boku szedł mężczyzna ubrany w białe szaty armii Królestwa Powietrza. Do jego klatki piersiowej przypięty był emblemat Fechmistrzów Powietrza. Dla Suho zawsze była to róża, choć w rzeczywistości miała to być trąba powietrzna. Mężczyzna wyciągnął ku niemu dłoń. – Powiedziano mi, że jesteś Dowódcą Fechmistrzów Wody – odezwał się, uśmiechając grzecznie. – Nazywam się Sehun. Przysłano mnie, by cię powitać. 


Sehun pokierował go i jego drużynę do gondoli, tłumacząc, że wyglądają one na kruche, ale w rzeczywistości są bardzo bezpieczne. Suho nie zadawał sobie trudu, by wspomnieć, że był już tutaj, wiedział, że to i tak nie robiłoby żadnej różnicy. Królestwo Powietrza pielęgnowało tradycje, obyczaje i etykietę. Nawet jeśli cała armia byłaby wcześniej w ich nacji, to Sehun nalegałby, żeby wszystko im wytłumaczyć. Poza tym, Xiumin z zachwytem słuchał wszystkiego, co mówił Sehun.


Usytuowali go w pierwszej gondoli, wraz z kilkoma jego generałami z wyższą rangą. Lot wypełniony był pytaniami, zadawanymi w stronę Sehuna, dotyczącymi Królestwa Powietrza, oraz tego, gdzie będą nocować. Sehun nie znał większości z tych szczegółów i był bardzo niepewny swoich odpowiedzi. Według Suho był on rozproszony. Nie wyglądało, żeby jego podwładni zwrócili na to uwagę, zatapiając się w rozmowie pomiędzy sobą. Generałowie rozmawiali szeptem, nie włączając w to Suho. Dowódca wychylił się z gondoli, obserwując, jak coraz bardziej oddalają się od ziemi.


Sehun rozstąpił dla nich chmury maleńkim podmuchem powietrza, za co Suho był niezmiernie wdzięczny. Fechmistrz Wody czy też nie, nie lubił być mokry. Kiedy przedarli się przez chmury, Suho z powrotem skupił się na swoich generałach, bo jedyne, co teraz było widać z gondoli, to ogromne połacie chmur. I wtedy, jeden z jego generałów zaczął głośno krzyczeć, wskazując palcem w przód. 


Następnie Suho usłyszał hałas, odgłos, jakiego nigdy wcześniej nie słyszał w swoim życiu. To był głęboki, odbijający się echem ryk, coś jak rozdzierający metal. Poczuł to nawet w kościach, jego instynkt kazał mu szykować się do walki. Jeden z mężczyzn podskoczył i prawie wypadł z pokładu, gdyby nie inny generał, który złapał go za przedramię, by ten mógł znowu złapać równowagę. W następnej chwili coś ogromnego, czarnego i przerażająco szybkiego przefrunęło obok gondoli, fale energii uderzyły w okręt.  


Suho szybko uniósł twarz, jego włosy szalały na wietrze. To był smok. Prawdziwy smok. Mężczyzna od małego był uczony, że te kreatury wyginęły. A nagle widział jednego, lecącego w stronę miasta. Smok nadal wydawał te okropne dźwięki, przez co Suho starał się nie dzwonić ze strachu zębami. 


– Och! – krzyknął uzdrowiciel, którego Suho nie chciał ze sobą zabierać. – Nie wiedziałem, że smoki nadal istnieją! – Chłopak brzmiał, co zdziwiło Suho, raczej na zaciekawionego niż przestraszonego. 


Xiumin miał szeroko otwarte oczy, patrząc w górę. Spadł ze strachu ze swojej ławeczki i siedział teraz na podłodze, najprawdopodobniej zbyt zszokowany, by poruszyć się z miejsca. Suho schylił się, chwytając jego rękę, ciągnąc go do góry na ławeczkę. – Wszystko w porządku? – zapytał. Xiumin skinął głową, zaciskając usta, aż stały się sine. 


– Co to było? – zapytał Sehuna jeden z generałów, jego twarz była biała. 


Sehun również był blady, ale Suho wyczuł, że nie ze strachu, a raczej ze złości. – To był Mroczny Prześladowca. I jego… smok. – To zdanie było dla Sehuna bardzo trudne do wypowiedzenia.


– Mroczny Prześladowca? – zapytał Suho, unosząc brew. Słyszał o takiej osobie, zresztą, kto nie? On i Wyrocznia byli postaciami, które znał każdy fechmistrz, dwójka mutantów, którzy ujawnili swoje moce w tym samym czasie, w tym samym królestwie. To było trochę kłopotliwe, szczerze mówiąc. Królestwo Powietrza dość szybko się z tego otrząsnęło, gdyż Wyrocznie były pożądane przez każdą nację, a to znowu oni mogli się tym obnosić. Prawie w ogóle nie mówili o Księciu Cieni, co wywodziło się z ich wierzeń ludowych. Suho wiedział, że czuli się przez niego zhańbieni i, dlatego właśnie, wygnali go, udając, że nigdy się nie narodził.


Oceniając po sposobie, w jakim Sehun zagryzał swoją dolną wargę, nie ukrywając zbytnio złości, ich stosunek do niego nie zmienił się przez te kilka ostatnich lat. Suho znał legendy, ale jeśli Mroczny Prześladowca był naprawdę tak silny, jak mówiły wierzenia, a w dodatku panował nad smokiem, to zdecydowanie mógłby stać się pożądanym skarbem na tej wojnie.


Kiedy gondola dotarła do powietrznego portu, smok siedział na skraju unoszącej się wyspy, a mężczyzna, który biegał wzdłuż doków, starając się coś z tym zrobić, wyglądał na tle jego ogromnej postawy jak liliput. Pomiędzy skrzydłami stworzenia, na szczycie grzbietu, siedział chłopak, który musiał być Księciem Cieni. Ubrany był w szaty tak czarne jak jego smok, a jego skóra była mocno opalona, potwierdzając wiadomości o tym, ze żył cały czas na Południu.


– Przepraszam – powiedział Sehun, opuszczając mężczyzn z Królestwa Wody, idąc w stronę smoka, machając ręką, by przykuć uwagę Jeźdźcy. Wiatr zagłuszał ich rozmowę, ale wyglądało, jakby krzyczeli.


Suho powoli orientował się, że nie mają nikogo, kto zaprowadziłby ich do środka. Jego mężczyźni zaczynali się gromadzić wokół niego, wyraźnie myśląc, że ma on jakiś pomysł na dalsze ruchy. 


Zostali uratowani przed potencjalnym zgubieniem się w przestronnych salach kapitolu przez sługę, ubranego w białą tunikę, który głęboko się przed nimi ukłonił, mamrocząc, by podążali za nim. Chłopak był tak uległy, że Suho automatycznie poczuł wstręt do etykiety. Szli za nim w dół, aż do ogromnych, bogato zdobionych drzwi z białego kamienia. To było dziwne. Suho był przyzwyczajony do białego, żył w końcu na lodowcu, ale te drzwi dawały mu surrealistyczne poczucie domu, kiedy tak naprawdę, nic, co mógł tutaj zobaczyć nie było takie, jak w jego własnym królestwie. 


Przy holu wejściowym czekał na nich mężczyzna w bogato zdobionych, białych szatach. Suho rozpoznał w nim Dowódcę Fechmistrzów Powietrza. Spotkał go wcześniej raz, kiedy fechmistrz był o wiele młodszy, ale wciąż dało się go poznać. Miał bardzo charakterystyczną twarz. 


Ukłonił się nisko, kiedy podszedł do niego Suho, a ten z kurtuazją oddał powitanie: – Tao, prawda? – zapytał.


Tao pochylił głowę. – Cieszymy się, że do nas przybyłeś, ty i reprezentacja Królestwa Wody. – Miał zaskakująco delikatny głos, niepasujący do tak ostrej twarzy.


Suho nie wiedział, co odpowiedzieć na te słowa. Oficjalny ton był niewygodny. Przecież nie mógł powiedzieć, że nie cieszy się że może tutaj być. To właśnie tego nienawidził w Królestwie Powietrza: było zbyt dużo niepotrzebnych formalności i tradycji, przez co nigdy nie wiedział, jak dokładnie powinien zareagować i zawsze, kiedy tutaj był, mówił coś nieodpowiedniego. W ostateczności, pochylił głowę, stwierdzając, że jeśli będzie cicho, to nikogo nie urazi. 


Wyglądało na to, że Tao przyjął ten gest jako perfekcyjnie odpowiednią odpowiedź i Suho westchnął z ulgą. – Rozumiem, że chciałbyś rozgościć się w swoich komnatach, ale nasza Starszyzna zażyczyła sobie z tobą natychmiastowego spotkania. – Wyglądało, że Tao naprawdę bolało to, że musiał o to poprosić Suho. Fechmistrz Wody skinął głową, w większości z sympatii dla Tao, postawionego w tej niewygodnej sytuacji. Nie przejmował się, że spotkanie naruszało etykietę, w końcu to była wojna. – Służba weźmie twoje przynależności i wskaże twoim podwładnym pokoje. – Xiumin na myśl o tym, że zostaną rozdzieleni posłał Suho lekko przerażone spojrzenie. Dowodzący czuł nadchodzący ból głowy.


– Idź – powiedział Suho, kiedy mężczyźni wyszli jeden za drugim, podążając za sługą. Xiumin skinął głową, zagryzając usta, podążając za resztą swojej drużyny. Suho odwrócił się do Tao, który lekko marszczył brwi. 


– Powinniśmy zaczekać na resztę twoich generałów – oświadczył Tao. – Potem zabiorę cię do Rady Starszych. 


Po tym nastąpiła cisza, Suho walczył sam ze sobą, by nie powiedzieć czegoś głupiego, związanego z pogodą. Tao był widocznie odcięty od rzeczywistości, wyglądał na niezainteresowanego, ledwo nawet patrzył na Suho. Może tak właśnie tutaj się zachowywano, jednak dla obywatela Królestwa Wody było to niezmiernie niewygodne. Myślał o porozmawianiu na temat smoka, ale jeśli Sehun był z tego powodu zły, to nawet nie chciał myśleć, co zrobi Tao. Myśl o Mrocznym Prześladowcy, jednakże, przyniosła mu na myśl coś innego, o co chciał zapytać.


– Kiedy zobaczę się z Wyrocznią? – zapytał, zwracając się w stronę chłopaka. 


Sposób w jaki Tao odwrócił się do niego, prawie w zwolnionym tempie, z zszokowaną twarzą, mówił Suho, że powiedział on coś bardzo nieodpowiedniego. – Wyrocznia nie widuje się z nikim innym niż jego słudzy i najwyżsi z Rady Starszych. 


– Ale to on jako jedyny widział wojnę – powiedział Suho, powstrzymując się przed dodaniem „rzekomo”. To prawdopodobnie by mu nie pomogło. – W ogóle go nie zobaczę?


Tao pomyślał nad tym. – Być może – powiedział chłodno – po naszym zwycięstwie dołączy do ceremonii. Na chwilę. 


Suho był zbyt zaskoczony, by zareagować. Spodziewał się, że Wyrocznia będzie włączona w przygotowania wojenne, może nie jako wojownik, ale jako głos w Radzie. Nie było sensu w odizolowywaniu kogoś tak ważnego jak Wyrocznia od negocjacji; to on widział prawdopodobne zdarzenia bitwy. To Wyrocznia widziała nadchodzącą dwunastkę, a teraz ma nie być włączona do rozmów?


Tao znowu wpatrywał się w ścianę. Suho stwierdził, że woli tę niezręczną ciszę od wywołania kolejnego faux pas. Nie zajęło długo, by jego wszyscy główni generałowie dotarli na miejsce. Tao ukłonił się im, powtórzył wiadomość i przeprosiny w związku z nagłym zebraniem zaraz po ich przybyciu. Suho był wdzięczny swoim generałom, że uchronili go przed ponowną wymianą zdań z Tao. Mogłoby sie wydawać, że ze względu na to, iż obydwoje są Dowódcami Fechmistrzów, to powinni szybko się zaprzyjaźnić, jednak ten sam poziom mocy nie był żadną pomocą. 


Tao odkręcił się i poprowadził ich przez ogromny korytarz. Okna, które okalały hall były wysokie, dając całemu pomieszczeniu uczucie otwartej przestrzeni. Lekki materiał szat Tao falował, kiedy szedł, a srebrne nitki błyszczały od słońca. Suho czuł się w swoich ubraniach z podróży bardzo niechlujnie i rozmyślał nad zapytaniem, czy mógłby się szybko przebrać. Po chwili rozmyślania stwierdził, że raczej wolałby czuć się komfortowo niż ładnie, i że Starszyzna będzie całe spotkanie patrzeć na niego z góry bez względu na to, w co byłby ubrany.


Spotkanie odbywało się w ogromnym, okrągłym pomieszczeniu, ściany były tak samo obsypane podłużnymi oknami jak w korytarzu. Starszyzna siedziała na podwyższeniu, więc dosłownie patrzyli z góry na dowodzących armią Wodnego Królestwa. Wzdłuż ścian były kamienne siedzenia, większość z nich pusta. Tao gestem wskazał na grupę i wyszeptał: – Możecie usiąść, jeśli tylko chcecie. – A sam stanął obok podwyższenia Starszyzny.


– Witajcie – powiedział jeden ze Starszych. Jego tytuł był raczej mylący, bo nie wyglądał na więcej niż pięćdziesiąt parę lat, co według Suho wcale nie było tak dużym wiekiem, nawet w Królestwie Wody, gdzie wojownicze tradycje obniżały średnią długość życia. – Przepraszamy, że zmusiliśmy was do tak szybkiego spotkania, zaraz po waszym przybyciu.


Główny generał Królestwa Wody pokłonił się, Suho i reszta mężczyzn powtórzyła czynność. – Rozumiemy nagłość – powiedział głębokim głosem. – Zaczynamy?


Przemieścili się do swoich miejsc, ale zanim mogli usiąść, usłyszeli dziwny odgłos. To brzmiało prawie jak delikatny wydźwięk rwanej, mokrej kartki, ledwo dosłyszalny. Suho okręcił się, dziwiąc, kiedy pośrodku sali ujrzał Księcia Cieni. Powietrze za nim było dziwnie poszarpane, jakby widział połamane lustro, tylko nie tak materialnie. Jego ciemna skóra i ubrania kontrastowały z białymi ścianami. 


– Zbliża się Fechmistrz Ziemi – powiedział, patrząc na Starszyznę. Na jego twarzy malował się lekki uśmiech.


Rada wyglądała tak, jakby miała wyzionąć ducha, jeden z nich wstał otwierając usta, ale Książę nie dał mu szansy. – Po prostu myślałem, że chcielibyście o tym wiedzieć – powiedział, wzruszając ramionami, a potem znów rozerwał czasoprzestrzeń i zniknął. 


Suho spojrzał na Starszych i dostrzegł, że twarz Tao była blada i przepełniona złością, wzrok przeszywał miejsce, w którym stał wcześniej Mroczny Prześladowca. Suho nie mógł przestać się uśmiechać, patrząc jak Starszyzna krzyczy na podwładnych, by upewnili się, że Mroczny Prześladowca opuścił miasto, a jeśli nie, to mają go do tego zmusić. Suho wiedział, że nie mogą sprawić, by ten poszedł tam, gdzie sam tego nie chciał. Zadecydował, że koniecznie musi poznać jego imię. Zdążył polubić tego chłopaka, nawet za zwykłe sprawienie, że Rada Starszych tak bardzo wyszła z równowagi.


Po kilku minutach wrzasków na temat tej zniewagi, przypomnieli sobie, że mają gości i wspólnie doprowadzili siebie do porządku. Na ich twarzach nadal gościły przeróżne odcienie czerwieni, ale przynajmniej przestali krzyczeć. Wyglądało, jakby chcieli udawać, że przed chwilą nic się nie wydarzyło, ale w końcu jeden z generałów zapytał: – Czy dzisiaj ma przybyć Fechmistrz Ziemi?


Starszyzna wymieniła się pomiędzy sobą spojrzeniami. – Nie – odezwał się jeden z nich. – Jestem pewien, że Mroczny Prześladowca zwyczajnie—


– Nie powinniście sprawdzić? – zapytał Suho. Tao spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami. Suho nie dbał o to.


Kiedy usłyszeli pytanie, na czole jednego ze Starszych wyskoczyła ogromna, pulsująca żyła, jednak odkręcił się do sługi i polecił mu, by ten sprawdził, czy ktoś się nie zbliża. Sługa równie dobrze mógłby być Zrodzony Z Cienia, patrząc na to, jak szybko zniknął za drzwiami.  


– Zaczekamy na przybycie Fechmistrza Ziemi – oświadczył jeden z Rady – lub na naszego sługę, kiedy wróci i powie, że marnujemy czas.


Suho westchnął i usiadł na swoim miejscu na bardzo długi okres czasu. 


3 – 



 Oh Pauline®

4 komentarze :

  1. Czy autorka dokończyła tego ff ? Bo pamiętam, że nie mogłam znaleźć 30 rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  2. *Autorki i nie, do tej pory nie ma 30 rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam do nowego, kpopowego katalogu :))
    http://katalog-kpop-jpop.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy będzie następny rozdział ? :(

    OdpowiedzUsuń