3/30/2014

Krucha wieczność (część 1.)

Krucha wieczność   a

Krucha wieczność [1/2]
paring: Sehun/Luhan
rodzaj: romans
ograniczenia: PG-13
słowa: 5 900 (tłumaczenie)
OPIS: Dawno, dawno temu, nie zawsze była wiosna czy jesień. Kiedyś były tylko promienne lata i martwe zimy.

====

W środku zimy,
odnalazłem tam, 
w sobie,
niezwyciężone lato.
 - Albert Camus, Powrót do Tipasy


Skarpetki Kyungsoo były przemoczone.
Zamieć nie przestawała nacierać. Zacisnął swój futrzany kaptur mocniej wokół siebie, chroniąc twarz przed wiatrem i śniegiem. Żałował, że tego ranka zapomniał założyć swoich kaloszy. Jego palce u stóp były zlodowaciałe i zdrętwiałe, nawet gdy nimi podrygiwał. Z każdym branym krokiem, jego stopy zapadały się w warstwie śniegu, pokrywającym całe miasto.
Tuż za nim, usłyszał wyraźny płacz, ale momentalnie go zignorował, wierząc, że jest to lament wiatru - albo może coś innego. Jednak odwrócił się i przez zawieruchę rozpoznał różowo czerwoną plamę. To była mała dziewczynka.
– Hej! – krzyknął, gdy tylko potknęła się i wpadła w jego ramiona. – Hej! – Przez jej niezdarność, kaptur opadł na jej malutką twarz. Kiedy schylał się, by ją podnieść, został nagle obrzucony bolesnym ugryzieniem śniegu i deszczu. Była zarumieniona i płakała, a jej malutka twarz zmarszczyła się w grymasie na co jej nos zaróżowił się jeszcze bardziej, niż cała reszta twarzy.
– Hej, jest dobrze. Jest dobrze – mówił Kyungsoo, podrzucając ją na biodrze. – Nie bój się. Wydostańmy się najpierw z tej zawiei, okej?
Nie wyglądała, żeby mu całkowicie zaufała, ale była zbyt wyziębiona i wyczerpana, by sukcesywnie wyrywać się z jego uścisku. W końcu Kyungsoo miał coś, że dzieci mu ufały. Dzieci są inne niż dorośli, bardziej wrażliwe na rzeczy, które dorośli prawie zawsze pomijają, to coś, co zauważył. Skrzywił się ponownie przed zawieją i podążając własnymi śladami, wrócił do kawiarni, z której uprzednio wyszedł. Dzwonek nad drzwiami wesoło zabrzęczał, gdy otwierał je i ponownie ogarnęło go kojące, ciepłe powietrze.
– Proszę, proszę, patrzcie kogo nam ta wichura przywiała do środka – powiedział Jongin zza lady, podpierając twarz na swoich rękach. Kyungsoo wywrócił oczami, usadawiając małą dziewczynkę na stołku barowym. Zsunął jej kaptur, przeczesując nitkowate kosmyki włosów na jej twarzy. – Co ci się stało, mała dziewczynko?
– Przestraszysz ją – napomknął Kyungsoo, pomagając jej z przemokniętą kurtką i rękawiczkami.
– Ja? Przestała płakać. – Wskazał Jongin, śmiejąc się ponuro.
– Gdzie jest twoja mama? – delikatnie zapytał Kyungsoo. – Zgubiłaś się?
Kiwnęła głową.
– Więc zaczekamy, aż zamieć ustąpi, a potem będziemy mogli jej poszukać, dobrze?
Kolejne kiwnięcie.
– Chcesz cake pop? Oppa jest naprawdę świetny w ich przygotowywaniu!
Wydawała się zainteresowana i drobny uśmiech rozszedł się po jej spierzchniętych ustach. Jongin prychnął,  gdy zabrał się za przygotowywanie słodyczy - zapasy były na wyczerpaniu.
Kyungsoo wspiął się na sąsiedni stołek.
– Wiesz, nie musisz się niczego obawiać jeżeli chodzi o burzę śnieżną – powiedział. – Chcesz wiedzieć dlaczego?
– Dlaczego? – zapytała. Jej głos był wysoki i piskliwy, zaś jej oczy oryginalnie ciekawe.
– Więc, opowiem ci historię. – Zaczął Kyungsoo spotykając przecinające kuchnię spojrzenie Jongina. Odwrócił swój wzrok tak szybko, że mogło to być tylko przywidzenie Kyungsoo.


Dawno, dawno temu, nie zawsze były wiosna czy jesień.
Panowały wtedy tylko słoneczne lata i martwe zimy. Na dokładnie sześć miesięcy panowała tam śnieżyca, która czyniła usta i palce niebieskimi, dając wymówki do gromadzenia się w cudzych łóżkach i przyciskania zimnych palców do ciepłych ciał. Na dokładnie kolejne sześć księżyców, nastawał tam czas żarzących promieni słonecznych, tak, że drzewa i kwiaty pojawiały się na powierzchni gleby, a ptaki siadały na gałęziach i liściach.
Ale zima zawsze wracała. Mróz, śnieg z deszczem i zawieje przechodziły przez krainę i niszczyły wszystko, co napotkały  na swojej drodze. Trawa umierała, wysychały drzewa. Nikt tak naprawdę nie wiedział, gdzie uciekały zwierzęta, były pozostawione same sobie. Żyłeś tak długo, jak mogłeś dostrzec tańczący śnieg. To tutaj, zaczyna się legenda.  
Martwię się tylko, że Kyungsoo, nie opowie tego dobrze.


Luhan obudził się, słysząc głośne zamieszanie z zewnątrz, co było odmianą od zwyczajowych, leniwych poranków, tak, że spadł aż z łóżka.
Wykrzywił usta w grymasie, podnosząc się z podłogi. Czuł stłuczenie na jego twarzy - to nie jest spektakularny rodzaj rozpoczęcia dnia. Kiedy otworzył drzwi, kilku służących spieszyło za czymś w przestrzeni, jedwabne szaty falowały, a Luhan przyglądał się bacznie w głąb korytarza. Wydawało się, że wszyscy już opuścili swoje sypialnie; jeżeli nie przygotowali pieczonej świni na śniadanie, nie był zainteresowany. Ale oczywiście z ciekawości, Luhan i tak wyszedł z komnaty.
Dziedziniec tętnił życiem. Było tam zbyt wiele światła bijącego od wszystkich skrzydeł, tak, że Luhan musiał przez chwilę przysłonić oczy, aby przyzwyczaić się do nagłego naporu jasności. Spojrzał dookoła w poszukiwaniu Chanyeola, ale kiedy pochwycił widok Baekhyuna, złapał go za rękę.
– Co się dzieje? – zapytał. – Dlaczego wszyscy wstali tak wcześnie?
– Nie jestem pewny – powiedział Baekhyun, przygryzając swoją wargę. – Jego skrzydła połyskiwały z nerwową żółtą poświatą, a oczy świdrowały tam i z powrotem. – Rozmawiałem z Chanyeolem wcześniej i wygląda na to, że znaleziono wojsko na naszej granicy. Zimowe Wróżki. Byli na swoich Arktycznych Wilkach.
– O, kurwa. – Luhan przeklął. – Wiedziałem, że to był zły pomysł. Wiedziałem. Kiedy tylko moje dłonie dotkną Chena, uduszę go.
Właśnie wtedy, na widok wkroczył Chanyeol, wysoki, zły i przerażający. Zazwyczaj jest całkowicie pozytywnie nastawioną do wszystkiego wróżką, prawdziwym duchem lata. To rzadkie, zobaczyć go przez coś zirytowanego. Luhan zakładał, że Zimowe Wróżki na granicy były powodem jego złego humoru.
– Dobrze, że jesteś tutaj, Luhan – zawarczał, biorąc Luhana za rękę i ciągnąc go w stronę stołu na środku sali. Luhan wykrzywił usta, czując ciepło pulsujące z dłoni Chanyeola, gorąca w dotyku nawet dla niego. Czuł się zmuszony do zajęcia pustego fotela naprzeciwko Chena, który siedział gniewnie, z pochyloną głową. Chanyeol opadł na ostatnie krzesło przy stole, ciężko wzdychając i rozkładając swoje ogromne skrzydła motyla pazia królowej. Luhan mógł poczuć promieniujące z nich ciepło w miejscu gdzie siedział, ciepło niekomfortowo lizało jego skórę.
– Chen, mówiłem ci. Mówiłem ci, że to jest zły pomysł.
Usta Chena drgnęły, ale nie wyszedł z nich żaden dźwięk.
– Nie powinniśmy zabierać Siódmego Księżyca – zasyczał Chanyeol, rozwijając diagram z cyklem księżyca. – Jak mogliśmy tego nie zauważyć? To było takie oczywiste.
Luhan poczuł jakby o czymś zapomniał.
– Co było oczywiste?
Chanyeol spojrzał w górę.
– Zimowe Wróżki wybrały swojego następnego króla – mówił pochylając się do przodu. – To jest wiadomość. Wojsko na granicy dało mi ją, kiedy leciałem w dół, aby ich spotkać.
– Zszedłeś na dół aby ich spotkać bez żadnej ochrony kogoś innego? – zapiszczał Baekhyun. – Mogłeś zostać zabity!
Chanyeol posłał mu miażdżące spojrzenie.
– Przepraszam, Panie – wyszeptał Baekhyun, spuszczając wzrok na blat stołu.
– Tak jak mówiłem – kontynuował Chanyeol – wybrali następnego Zimowego Króla. Sam proces selekcji trwa wieki, a nawet po tym, jak następny Król zostanie wybrany, ich ceremonia dla Władcy może trwać dość długo. Wiedziałem, że będą źli, jeżeli zabierzemy Siódmy Księżyc. Wiedziałem to.
– Ale... – odezwał się Luhan. – Nie ma prawdziwego protokołu wyznaczającego co powinniśmy robić, jeżeli nie odbierzemy od nich sygnału na koniec naszego panowania w Cyklu.
– Tak, ale też nigdy wcześniej nie wkroczyliśmy w ich kolej w panowaniu – powiedział Chanyeol. – A teraz oni są źli. Nigdy nie wysyłali armii bez ostrzeżenia.
– Ale nie zaatakowali cię, albo, zrobili to? – W końcu odezwał się Chen. Oczy wszystkich zwróciły się na niego, a przez nieoczekiwaną uwagę, stracił swoją zimną krew.
– Miałem na myśli - zobacz Chanyeol, Panie, nie ważne - tak jak powiedział Luhan, nie ma żadnego protokołu mówiącego nam, co powinniśmy zrobić, kiedy Zimowe Królestwo nie wyśle nam wiadomości, że są gotowi królować. Nie ma żadnego powodu, abyśmy przestali rządzić.
– Nie sądzę, że są wystarczająco silni, aby panować, jeżeli wybrali następnego Króla – stwierdził Luhan. – Jeżeli my przestaniemy, co stanie się z nami?
Pytanie osiadło jak kurz na martwym ciele. Chanyeol westchnął tak cierpko, że białoszara para wydostała się z jego ust.
– Luhan, potrzebuję abyś zrobił coś dla mnie.
– Co to ma być?
Chanyeol ściągnął usta.
– To wiele zapytań, – powiedział niepewnie – ale potrzebuję, żebyś udał się negocjować do Zimowego Królestwa.
– Co? – wykrzyczał Luhan. – To- wysyłasz mnie na samobójczą misję!
– Wiem, – powiedział ciężko Chanyeol – ale jeżeli nic nie zrobimy, zaatakują nas! Dają nam tydzień przed wypowiedzeniem wojny przeciwko nam. Uważają, że fakt zastąpienia przez nas Siódmego Księżyca Latem, jako osobisty atak i wyzwanie ich, że niby w jakiś sposóbmy zabraliśmy ich własność.
Luhan skrzyżował ramiona. Chanyeol patrzył przepraszająco, zmęczenie i błagająco. W jego oczach był ogień, którego nie da się zgasić, bez względu na to jak przekonujący jest Chen, Luhan i Baekhyun. To, że Chen był w stanie przekonać Chanyeola do władania w Siódmym Księżycu było cudem samym w sobie.
– Zgoda – wymamrotał. – Kiedy wyruszam?



Luhan był zdziwiony, że Letnie Królestwo ma nawet grubsze ubrania niż dwie, ciężkie warstwy jedwabiu. Zimowe Królestwo nie jest hojne w handlowaniu swoimi futrami i skórami, a jeszcze mniej hojni, gdy chodzi o handel z Letnim Królestwem.
Chanyeol podał mu lekki plecak i zwinięty pakiet ciepłych ubrań. Chwycił go w ramiona i spojrzał prosto w oczy. Jego dłonie były teraz chłodniejsze, jego skrzydła nie gotowały się już ze złością i ciepłem.
– Liczę na ciebie, Luhan – powiedział. – Nie wiem jak długo to potrwa. Rozpocznę przygotowywania armii do wojny, ponieważ myślę, że nie wrócisz tutaj w ten weekend – przygryzł dolną wargę. – Jeżeli wrócisz i zobaczysz, że na tronie jest Baekhyun—
– Shh – powiedział Luhan, przykładając dłoń do ust Chanyeola. – Nic takiego się nie stanie. Nie myśl tak. – Poprawił swój plecak na plecach. – Zrobię to. My, to zrobimy.
Chanyeol przytulił go - jest o głowę wyższy od Luhana, który pozwolił sobie na bycie obojętnym na znajome, domowe ciepło i pomachał lekko kiedy odchodził. Odwrócił się i uderzył skrzydłami raz, dwa, trzy razy, aż Chanyeol stał się tylko pomarańczowoczerwonym punkcikiem na schodach zamku.



Luhan leciał w stronę południowej granicy Letniego Królestwa, więc mógł uniknąć ewentualnych pozostałych żołnierzy. Promienie słoneczne słabły z każdym przebytym metrem w stronę południa. Wylądował w dolinie, aby nałożyć na siebie futro. Było zaskakująco lekkie. Było znacznie chłodniej na dole, w pobliżu południowej granicy Letniego Królestwa, a dla kogoś, kto żyje cały czas w obecności Chanyeola, było jeszcze zimniej. Zadrżał.
Wzlatując nad grzbietem doliny, mógł zobaczyć Zimowe Królestwo - a raczej, w pierwszej kolejności, je poczuć. Podmuch lodowatego powietrza zwalił go z nóg, przez co upadł do tyłu na piasek. Wiatr nadal wiał, podnosząc jego włosy z czoła. Kiedy doszedł do siebie, poklepał powierzchnię ziemi i poczuł, że jest mokra. Wyciągnął rękę, chcąc złapać płatek śniegu, ale tuż przed tym, śnieżynka zamienia się na jego dłoni w wodę.
Kiedy spojrzał ku górze, zauważył, że piasek z doliny opada w dół, spotykając się z zimnym szarym kamieniem, który w końcu przechodzi do niebiesko-białego śniegu. Niebo - jasny, promienny błękit tuż nad nim - zanikał w stalowy, biało-szary na ziemiach Zimowego Królestwa. Nie mógł zrozumieć, dlaczego ktokolwiek chciał tutaj żyć.
Luhan założył buty ze skóry jelenia na swoje stopy. Jeszcze nigdy w życiu ich nie zakrywał. Powoli zaczął schodzić w dół doliny. Zauważył, że wyschnięte kwiaty stają się coraz mniejsze i mniejsze, im posuwa się dalej, aż pod stopami nie ma niczego oprócz suchego, trzaskającego piasku na kamieniu.
Odgłos jego kroków rozchodził się w dole, gdy pozostawiał swój dom za sobą, stojąc na rozpołowionym kamieniu pomiędzy dwoma królestwami. Zauważył, z pewnym zaniepokojeniem, że jego oddech rozprzestrzenia się jako białe obłoczki przy każdym wydechu. Sięgnął jedną ręką w stronę Zimowego Królestwa, ale szybko ją cofnął. Powietrze było tak zimne, że poczuł pieczenie.
Wszystko mówiło mu, żeby wracał. Jego ciało krzyczało o ciepło i słońce, nie o zimne cienie gór na krańcu doliny. Chciał złożyć swoje błoniaste skrzydła na swoich plecach, ale potrzebował ich do latania nad nieznanym terytorium, jeżeli nie chciał zamrozić swoich stóp. Coś zimnego dotknęło jego policzka i Luhan podskoczył, potykając się do tyłu. Zorientował się, że był to tylko zwykły wąs lodu na jego policzku - Królestwo niemal wciągało go do środka.
Luhan westchnął i dysząc, cofnął się kilka kroków do tyłu. Zaczął biec, dając kilka mocnych uderzeń skrzydłami.
Kiedy złamał granicę Zimowego Królestwa, poczuł, jak coś się w nim rozpadło i zaczął krzyczeć - ból otaczającego go zimna był nie do zaniesienia. Nie było nawet wichury - powietrze jest spokojne - ale Luhan czuł, jakby odłamki lodu wbijały się w jego skórę. Każdy oddech, który brał, był nierówny i trudny, ale on był zawzięty. Dalej, dalej, dalej, mówił sam do siebie.
Zaczął naprawdę panikować, kiedy zauważył, że stracił wysokość. Spojrzał do tyłu widząc aksamitne światło bijące z jego skrzydeł ważki, migoczące, lodowe kształty na całej powierzchni cienkich błon. Jego ciało spotkało się ze śniegiem, uderzając weń z bolącym łomotem, a jego skóra od nowa krzyczała z bólu. Śnieg dookoła niego był stopiony, jakby wypalony, zamieniając się w wodę i mocząc jego futro.
Znów przeniósł się na swoje stopy, ale potknął się ponownie pod wpływem ciężaru jego mokrych ubrań i bólu spowodowanego zimnem w jego krwi. Gorące łzy spływały w dół jego twarzy i zamarzały na policzkach. Kiedy spojrzał za siebie, nie mógł nawet zobaczyć gdzie kończy się Letnie Królestwo, a zaczyna Zimowe Królestwo.
Luhan nabrał jeszcze jeden oddech i pochwycił spojrzenie postaci na olbrzymim wilku, zanim cały świat zrobił się czarny.


– On naprawdę poszedł do Zimowego Królestwa? Co się z nim stało? Wszystko z nim dobrze? – dziewczynka zapytała z szeroko otwartymi oczami. Miała na imię Eunsook. Kyungsoo dowiedział się tego, patrząc na nazwę napisaną na metce od jej płaszcza.
– Tak. Dotarłem do tego momentu!
– Poszedł tam, chociaż był Letnią Wróżką?
– Luhan był bardzo odważny – odpowiedział Kyungsoo.
Jongin prychnął przez kuchnię, gdzie mieszał lukier do ciasta.


Przed powstaniem ludzkości istniały trzy królestwa, dwa z nich - Zimowe i Letnie Królestwo - nigdy się ze sobą nie dogadywały.
Luhan był najlepszym przyjacielem Chanyeola, najlepszy rycerz Letniego Królestwa i najlepsza prawa ręka, o jaką mógł prosić. Chanyeol był silnym królem i dobrym władcą. Letnie Wróżki, a nawet Zimowe, szanowały go. Przynajmniej do czasu, co obecnie nazywa się Pierwsze Babie Lato, gdzie lato dla księżyca, trwa zbyt długo.
Letnie królestwo miało rządzić w ramach jednego Cyklu, a Zimowe - drugiego. Zostało to ogłoszone przez Zitao - sędziego, mierzącego czas - który pierwszy stworzył czas i zadecydował, że będzie dwanaście Cyklów księżyca. Zitao jednak nie powiedział, jak długo panować ma jedna strona. Decyzja należała do nich.
Przypuszczam, że Zitao żałuje, że nie był trochę bardziej dokładny.


Kiedy Luhan się ocknął , nie czuł niczego, poza twarzą. Na jedną sekundę pomyślał, że tak musi wyglądać uczucie bycia martwym, dopóki nie zaczerpnął powietrza, a ból przeszedł przez jego tchawicę. Najwyraźniej - a raczej niestety, pomyślał - jest bardzo żywy.
Jego oczy dostosowały się do ciemności wokół niego, a on stwierdził, że jest przykuty do czegoś oślizgłego i zimnego. Próbował się uwolnić i głośnym brzękiem łańcuchów, zagłuszył panującą ciszę. Jego oczy jeszcze bardziej przyzwyczaiły się do ciemności, o tyle, że mógł stwierdzić, iż powierzchnia na której siedział, była lodową krą, oraz to, że jego kajdany wokół nadgarstków i kostek zmieniały się w czysty lód.
Musi być w więzieniu w Zimowym Królestwie.
Luhan zaskomlał złamanym dźwiękiem. Zdarli z niego jego futra - nie żeby był zaskoczony. Miał na sobie jedynie błoniasty jedwab, który przywdziewał każdego dnia w domu. Były tam lodowe wąsy, wijące się po skórze jego stóp, pnąc się po nogach, tak, jakby lód próbował go pochłonąć. Zamknął swoje oczy, nie chcąc na to patrzeć, a gdzieś w między czasie, Luhan wszedł w dziwny stan nieprzytomności i świadomości. To trochę jak chodzenie po łupkach pomiędzy dwoma królestwami.
Tam - w tym dziwnym stanie pomiędzy dwoma światami, jak małe kawałki czasu pomiędzy sekundami - Luhan pamiętał dom.
Dom, był tam gdzie słońce świeciło i delikatnie dotykało każdego rogu krainy. Luhan myślał o ogniu słońca - zmusił się do zapamiętania rutyny Chana, który wstawał wcześnie rano, aby odciągnąć chmury z dala od słońca, sposób, dzięki któremu Baekhyun mógł kontrolować natężenie światła, tak, aby Chanyeol mógł tworzyć te dni nieznośnie gorące - ale niezaprzeczalnie dom. Zmusił się do myślenia o gorącym marmurze pod jego stopami podczas zachodu słońca, gdy wychodził do sosnowego lasu - i tropikalnych lasów deszczowych, jeśli czuł się w stanie to zrobić - aby odwiedzić jelenie i ich małe jelonki.
– Więc, jesteś Letnią Wróżką, która była w pobliżu północnej granicy.
Oczy Luhana gwałtownie się otworzyły i trochę szronu z rzęs, opadło na jego policzki. Stojąca w zakratowanych drzwiach celi wysoka postać, ubrana była w trochę więcej niż tylko cienkie, białe i niebieskie satyny. Luhan nie był pewny, ale jego włosy wyglądały na niebieskie w świetle ognia płonącego na niebiesko i biało. Nie było żadnej pojedynczej plamki na kolorze jego skóry. Jego twarz była względnie beznamiętna, zaś Luhana, bolące otumanienie, jednak zdołał wykryć jakieś zaskoczenie w oczach chłopca.
– Tak – wyszeptał chrapliwie.
– Nie codziennie widzimy Letnią Wróżkę, dwadzieścia mil w głąb naszego terytorium, do tego żywą, – kontynuował – wyjaśnisz?
– Nie tobie – Luhan splunął.
– A dlaczego to?
– Mam oficjalny  interes do Zimowego Króla – odpowiedział.
Chłopiec wzruszył ramionami.
– W porządku. Nie będę ci zatem przeszkadzać.
– Kim jesteś? – zawołał Luhan, a spowodowany tym wysiłek, ponownie wysłał piekący ból do jego gardła.
– Nikim, naprawdę – zawołała Zimowa wróżka. Nawet się nie odwrócił, gdy niedbale machnął ręką. Niebiesko-czarne skrzydła motyla otwierały się i zamykały. – Tylko Następcą Tronu Zimowego Królestwa.



Po tym, Luhan całkowicie przeklinał samego siebie, bo być może wypuścił z rąk swoją jedyną szansę. Obiad - albo coś, co go przypominało, jako że leżało na tacy - dotarł. Stał raczej po lewo, niedbale, tuż obok drzwi, szydząc z niego, a Luhan przez całe swoje życie, prawdopodobnie go nie dosięgnie. Usiadł, przyglądając się mu bezradnie - coś, co rzeczywiście wygląda jadalnie. Mięso, trochę dziwnego rodzaju kwiatków - coś jakby kolba.
W każdym razie wątpił, żeby to było bezpieczne. Zasnął na skutek paraliżującego zimna.



Tym razem, kiedy Luhan się budzi, nie czuje nawet swojej twarzy. Nie może nawet spojrzeć dookoła - jest prawie pewny, że jego kości przymarzły do podłogi. Widzi jednak, że ktoś wchodzi do celi.
– Ty – starał się powiedzieć, ale wypuścił tylko słabo słyszalny szept - ten szept, został niesiony przez lekki podmuch, który zawsze filtruje więzienie. To ten chłopiec - książę - z wczoraj, odwrócił się ze świecą w jego rękach, płonącą niebieskim płomieniem.
– Ja – odpowiadział zwyczajnie.
– Co ty tutaj robisz? Jak nie jest ci zimno? – dodał głupio, po namyśle.
– Zimowy Król jest zajęty. Przysłał mnie do ciebie, abym z tobą porozmawiał – powiedział chłopak. – A zimno, to dla mnie dom. – Uklęknął, a Luhan chciał uciec do tyłu. Widział wzory po odmrożeniu na skórze jego rąk i chociaż praktycznie nie odczuwał teraz żadnego bólu, zadziałał instynktownie. Nie chciał już więcej czuć zmrożonego ciała przez Zimowe Wróżki.
– Jestem Oh Sehun – powiedział chłopak. Z tak bliska, wyglądał niezwykle młodo. Ponadto, jego włosy błyszczały bardziej srebrnym, niż niebieskim, zauważył Luhan przez niewyraźny obraz. – I nie chce cię skrzywdzić.
– To przekonujące – wymamrotał Luhan. Sehun wydał z siebie śmieszny odgłos, prawie jakby się śmiał, choć jego wyraz twarzy nie uległ zmianie. – Ile dni minęło, od kiedy tutaj trafiłem?
Sehun zmarszczył brwi.
– Cztery? Byłeś nieprzytomny przez pierwsze dwa, kiedy cię tutaj przynieśliśmy. – Coś w jego twarzy narastało podejrzeniem. – Nie jesteś szpiegiem, prawda?
– Wysłano mnie tutaj, aby negocjować z Zimowym Królem, by nie doszło do wojny – powiedział Luhan. – Fakt, że do mnie nie zszedł aby mnie zobaczyć oczywiście oznacza, że nie chce o niczym dyskutować.
– Joonmyun nie jest łatwy, jeżeli już podejmie jakąś decyzję – Sehun starał się pomóc.
– Tak samo jak Chanyeol, mówiąc szczerze – odezwał się Luhan.
– Dlaczego przejęliście Siódmy Księżyc? – zapytał Sehun.
Luhan zesztywniał.
– Nie wiem, czy powinienem ci to mówić.
– Nie masz nikogo innego do rozmowy – powiedział chłodno Sehun, błyskając oczami. Luhan zauważył, że są ciemnoniebieskie, niemal w kolorze indygo. – Nikt nie będzie cię słuchać. Joonmyun jest w trakcie przygotowywania jednostek wojskowych do wysłania na północną granicę. Możesz albo mi to powiedzieć, albo zostać tutaj i umrzeć. Tak czy siak, wątpię, żeby zostało ci jakoś dużo czasu. – Przechylił swoja głowę. – Nigdy nie słyszałem o tym, żeby Letnie Wróżki były takie uparte.
Luhan zastanawia się, czy Sehun kiedykolwiek słyszał o tym, że Letnie Wróżki są nęcącymi oszustami. Miał nadzieję, że nie.
– Cóż – zaczął powoli – mam wiele rzeczy do powiedzenia, a jeżeli wątpisz że mam dużo czasu, nie wiem, czy będę w stanie ci wszystko powiedzieć.
Sehun zmierzył go wzrokiem. – Co sugerujesz?
– Pozwól mi z tobą porozmawiać – Luhan zaczął się kręcić – w nieco korzystniejszych warunkach.
– Wiesz, że nie ma żadnego sposobu, aby uciec z naszego Królestwa żywym – powiedział stanowczo Sehun. – Tutaj są wróżki i wilki i Śnieżne Sowy. Wszędzie. Zabiją cię w jednej sekundzie, jeżeli mroź nie zrobi tego pierwszy.
Luhan pociągnął nosem.
–  Nie będę uciekać. – Jak na razie, pomyślał. Sehun zwęził swoje oczy, patrząc na niego. Wypuścił powietrze i Luhan poczuł nieproporcjonalnie, duży, zimny podmuch wiatru, uderzający go w twarz.
– Powiedziałem, że cię nie skrzywdzę, – odezwał się Sehun – ale jeżeli rzucisz się do ucieczki, gdy tylko cię stąd wyciągnę, nie zawaham się ciebie... – Utworzył dłońmi gest, kierując go w stronę nieba, a stalagmit, zabójczo ostry, roztrzaskał się kryształkami lodu tuż obok uda Luhana, ledwo go omijając. – Rozumiemy się?
Luhan zakaszlał.
– Tak.
Sehun zbliżył się do niego, a Luhan przycisnął swoje plecy do lodu.
– Nie chcę ci zrobić krzywdy – powiedział miękko Sehun, rozszerzając palce, zanim dotknął nimi policzka Luhana. Od razu poczuł się lepiej - uwolniony, żywy. Przesuwał rękoma po twarzy Luhana, w dół szyi, dotykając opuszkami jego ramion i rąk. Strumyki wody spływały w dół po jego kończynach, roztapiając zmrożoną krew, pod wpływem dotyku Sehuna.
Łańcuchy zaszczękały, kiedy się ich pozbył i Luhan był w stanie po raz pierwszy poruszyć górną częścią ciała, po raz pierwszy od wielu dni. Sehun rozpostarł swoje skrzydła płasko przed siebie i pochylając się, wciągnął Luhana na swoje plecy. Aksamitny dotyk motylich skrzydeł na skórze Luhana, był niesamowitym uczuciem.
– Jak to się dzieje, że nie zamarzasz jak inni? – zapytał leniwie. Jego nogi cały czas były pokryte licznymi odmrożeniami i kawałkami lodu. Stwierdził, że Sehun specjalnie ich nie ogrzał, aby nie mógł uciec. – Ja, mam wszędzie odciski pozostawione przez lód.
– Mogę podwyższyć swoją temperaturę ciała na wyższy poziom, niż powinien być. – Nawet kiedy to mówił, jego oddech wydostawał się w postaci grubej białej chmury. – Wszystkie Zimowe Wróżki to potrafią.
– Dlaczego to dla mnie robisz? – zapytał Luhan.
– Ponieważ śledztwo jest najlepiej przeprowadzone, kiedy więzień jest żywy.


Rozbrzmiał przerażający odgłos grzmotu i wszyscy w kawiarni się wzdrygnęli. Eunsook przeczołgała się przez bar i spojrzała szeroko otwartymi oczami na Kyungsoo, zanim się skrzywiła.
– Książę był niemiły!
– Dlaczego tak uważasz?
– Nazwał Luhana więźniem i powiedział, że może go zabić!
– Cóż, Książę przetrzymywał Luhana w Lodowych Jaskiniach w takim stanie, aby ten nie mógł uciec. On tylko starał się chronić swoje Królestwo. – Kyungsoo spojrzał na nią. – Nadal uważasz, że był niemiły?
Eunsook popatrzyła gniewnie.
– Tak!


Sehun, nigdy nie chciał zostać następcą tronu, ani też nie był gotowy na to, aby zostać Królem Zimowego Królestwa. Był uosobieniem zimowego wiatru i śnieżyc, bardzo zmienny i bardzo beztroski. Nie widział się na tronie Zimowego Królestwa, nie to co Joonmyun - który był spokojny i posłuszny, dopóki ktoś go nie sprowokował.
Joonmyun miał berło bardzo podobne w stosunku wysokości do Chanyeola, wykonane z kręconego lodu i kamienia. Aby wybrać następcę Zimowego Króla, każdy w królewskim mieście musiał ustawić się w kolejności, aby utrzymać je w swoich rękach. Jeśli nikt nie zostanie wybrany z królewskiej stolicy, przenoszą się na zewnątrz, do wiosek, do tego momentu, aż odnajdą właściwą wróżkę. Właściwą wróżką była ta osoba, która poczuła rozdzierający, oślepiający ból, kiedy dotknęła berła. Ta wróżka, będzie następnym władcą Królestwa.
Zawsze było coś, czego nie rozumiałem, nawet po oglądaniu tych wszystkich cykli - lat, tak to nazywają ludzie. Dlaczego wybrali wróżkę, która jest najsłabsza w stosunku do Zimy?
Najbardziej przyjazna Lecie?


Luhan mógł leżeć całą wieczność pod wodą, jeżeli to miałoby oznaczać pobyt w cieple. Po raz pierwszy od długiego czasu czuł, że jego ciało porusza się w taki sposób, jaki chciał, a jego skrzydła nie są przymarznięte do jego pleców. Pobłyskiwały żywością, aksamitnym blaskiem pod wodą. Rozłożył je raz jeszcze, zanim całkowicie je wyjął.
Pokój, który przeznaczył dla niego Sehun, był mały, ale znacznie mniej zimny niż więzienie. Powiedział coś szybko do małej nimfy - służki, która sprawiła, że temperatura stała się bardziej znośna, gdy tylko Sehun opuścił pokój. Podłoga cały czas była zimna, ale przynajmniej na stopy Luhana, nie wkradał się lód.
Pokój był w większej części wykonany z białego marmuru, w przeciwieństwie do czarno zielonego marmuru w Letnim Królestwie, z matowymi oknami i jednym malutkim łóżkiem. Luhan nałożył na siebie z powrotem jedwabie i marzył o tym, by mięć z powrotem futro. Ściągnął koc na ramiona i otoczył się nim, jak peleryną. Przez chwilę, po prostu stał przy oknie, wpatrując się w ponury, szary horyzont.
Zamrugał. Tam, zdecydowanie na niebie, był ognisty, pomarańczowy rozbłysk światła. Luhan przycisnął swoje dłonie do szyby, a szron raptownie się rozpuścił i spłynął w dół. Rozbłysk, nie pojawił się ponownie.
– Na co patrzysz?
Luhan odkręcił się. Sehun stał w wejściu, patrząc martwym, niebieskim spojrzeniem w gorąco pokoju Luhana.
– Ja- tam był- pomarańczowy błysk – mówił, dziko gestykulując.
– Och, to – powiedział Sehun. – Prawda, uważam, że twój Letni Król właśnie dostał wiadomość, że przetrzymujemy cię, jako jeńca wojennego.
– Ty nie—
– Oczywiście, że nie – powiedział Sehun. – Joonmyun, tak. Właściwie to Xiumin. Jest oficjalnym posłańcem, kiedy nie jest kimś w rodzaju projektanta śnieżynek.
– On mógł zrównać z ziemią całe królewskie miasto – powiedział Luhan.
Sehun wszedł do środka, a jego policzki i usta nabrały koloru.
– Letni król jest rozsądny – powiedział Sehun z absolutną pewnością. – On jest trochę... dziwny, z tego co słyszę, ale ma swoje serce na właściwym miejscu. Nie sądzę, żeby był zdolny do zrobienia czegoś tak okrutnego. Teraz, – Sehun skrzyżował ramiona – masz mi wiele do powiedzenia.
– Nie wiem, od czego zacząć.
– Może jak się nazywasz, to zawsze jest dobre na początek.
Luhan nie wiedział za bardzo, jak ma się obejść z sarkazmem Sehuna.
– Mam na imię Luhan – powiedział ostrożnie. – Uhm. Jestem Pierwszym Rycerzem Letniego Dworu. Mieszkam w królewskim mieście, w zamku. Jestem trzeci w linii władzy w Letnim Królestwie, po Baekhyunie – zatrzymał się.
– Kontynuuj – powiedział Sehun. Wykonał nagły ruch, sprawiając, że Luhan się potknął, ale Sehun tylko usiadł na jednym z wysokich filarów, gdzie niebieskie ciepło, nie powinno go dotknąć. Usadowił się, trzepocząc parę razy skrzydłami, tworząc kawałki lodu w powietrzu. – Mam trochę czasu. Dlaczego przejęliście fazę Siódmego Księżyca?
– To był pomysł Chena – wymamrotał Luhan.
– Nie słyszę cię! – wyśpiewał Sehun. Jak na księcia, jest okropnym ignorantem przyzwoitości, pomyślał Luhan.
– Chen. Jest doradcą Letniego Trybunału. On jest... on jest bardzo agresywny. Nie myśli, zanim coś zrobi. Kontroluje letnie burze i ruchy chmur, mimo wszystko. Chanyeol zawsze każe mu najpierw usiąść i pomyśleć, zanim coś zrobi. To on nakłonił Chanyeola do przejęcia Siódmej Fazy i pamiętam jak Chanyeol bardzo się przed tym wzmagał. – Luhan przygryzł swoje usta. – Ale twoje Królestwo nigdy nie wysłało sygnału do nas, zapowiadającego koniec naszego panowania, więc kontynuowaliśmy rządy.
Sehun przytaknął.
– Nie wysłaliśmy. To prawda.
– I nic nie mogliśmy na to poradzić – powiedział Luhan. – Powiedzmy, że nasze panowanie się kończy, ale wy nie rozpoczynacie swojego. Co stałoby się ze światem?
– Królestwo Najwyższej Magii – powiedział cicho Sehun. – Nigdy nie powiedzieli, kiedy kto ma rządzić.
– Nie, nie powiedzieli – odpowiedział Luhan. – Szkoda.
– Zastanawiałeś się kiedykolwiek, dlaczego zostaliśmy podzieleni na Lato i Zimę? – zapytał Sehun.
– Co?
– To po prostu – Sehun mówił wzruszając ramionami – brzmi okropnie, wychodząc z ust kogoś z moim statusem, nie powinienem tak mówić, ale ta wojna - to pochopne posunięcie, wcale niepotrzebne? To był tylko jeden księżyc - co jest takiego złego w rozmowie i wyłapaniu różnic?
Od Cyklu do Cyklu, przejście pory Letniej w Zimową zawsze było trudne, jedno było zawsze poszkodowane. Luhan nie chciał tej wojny, ale widział do czego to wszystko zmierza.
Luhan patrzył na Sehuna z drugiego końca pokoju. Jego skóra była bielsza, bardziej blada i pomyślał, że takie podnoszenie swojej temperatury ciała, aby pasowała Luhanowi, wymaga zużycia dużego pokładu energii.
– Jak ty to robisz?
Sehun spojrzał na niego.
– Co robię?
– Podnosisz temperaturę swojego ciała.
Sehun zamrugał szybko, kilka razy.
– Tak samo, jak Letnie Wróżki obniżają ją, z tym wyjątkiem, że ja przyspieszam bicie swojego serca w przeciwieństwie, gdy wy spowalniacie je.
– Nigdy tak nie robiłem – oświadczył Luhan, a Sehun uniósł swoje brwi.
– Nigdy? – zapytał.
– Nie.
– Powinieneś spróbować, to może Ci pomóc w tym miejscu – powiedział, zeskakując z filaru. Szedł w kierunku Luhana i nagle się zatrzymał, cofając lekko. – Zamknij oczy – powiedział – i oddychaj wolniej. Ty, jako Letnia Wróżka, masz bicie serca podobne do bicia ptaka, nic dziwnego, że wszyscy się rumienicie.
Luhan zamknął swoje oczy i wstrzymał oddech, wciągając tylko raz powietrze, podczas gdy zazwyczaj robił to trzy razy, cztery, jeżeli latał. Wypuścił powietrze i powtórzył to kilka razy. Zaczął od nowa, kiedy poczuł, jak coś dotyka jego twarzy. To nie było zimne, ani gorące, było - było dokładnie takie samo jak on. Kiedy otworzył swoje oczy, Sehun zabrał rękę z powrotem.
– Przepraszam, twoja twarz była jedyną częścią ciała, odsłaniającą twoją skórę – powiedział, a Luhan spojrzał w dół na owijający go koc. – Ale widzisz? Mamy tę samą temperaturę.
Sehun uśmiechnął się wtedy błyszczącym, migoczącym uśmiechem, który całkowicie zbił Luhana z tropu. On zazwyczaj nie wyrażał żadnych emocji, był stoikiem, wybierając swoje emocje i umieszczając je w słowach, których nie wypowiadał.
Luhan wrócił na ziemię i przypadkowo odwzajemnił uśmiech.



Luhan ćwiczył sam siebie w obniżaniu swojej temperatury ciała, aż jego światło bijące ze skrzydeł zaczynało migotać. Zatrzymał się tutaj - nie był pewny, czy chce zagłębiać się bardziej, niż to. Jednak pewnego dnia, Sehun zauważył, że brzoskwiniowe światło bijące ze skrzydeł Luhana zniknęło i zatrzymał się na chwilę.
– Czy wszystko... w porządku? – zapytał.
– Ja – odezwał się Luhan, kręcąc wokół własnej osi. – Ja nie wiem. Byłem coraz lepszy w kontroli temperatury swojego ciała, ale...
– Oczywiście – powiedział Sehun i przybliżył się o kilka kroków, wyciągając rękę. Luhan złapał się swojej własnej, wahając się przed uściśnięciem dłoni Sehuna - była tylko trochę większa niż jego, ciepła w dotyku, bardzo ciepła. Luhan był zaskoczony czując coś takiego.
– Jesteś – powiedział Sehun, unosząc kącik swoich ust w rozbawieniu – zimniejszy niż ja, Letnia Wróżko.
Luhan chciał zabrać swoją rękę z powrotem, czując jak skóra pod nim staje się coraz bardziej chłodna. Podniósł pytająco wzrok.
– Jak długo możesz wytrzymać coś takiego? – zapytał Sehun. Jego skóra zmieniała się w białą, a następnie w prawie niebieską. Luhan wyrwał swoją dłoń, czując punkciki bólu i lód topniejący na jego dłoni.
– Nieźle – powiedział Sehun, będąc pod dużym wrażeniem. – Chcesz wyjść ze mną na zewnątrz?
– Czy to bezpieczne? – zapytał stanowczo Luhan. – Zimowi strażnicy nie zaatakują mnie gdy tylko przekroczę próg tego pokoju?
– To wbrew prawu, atakować kogokolwiek spacerującego z kimś z Królewskiego Dworu bez zezwolenia – powiedział spokojnie Sehun.
– Kiedy pozwolisz mi wrócić do domu?
Sehun zatrzymał się w progu.
– Wojna zaczyna się jutro – powiedział Luhan. – Wiesz o tym, prawda? – Kiedy Sehun nie odpowiedział, Luhan nacisnął. – Kim ja mam być? Do czego chcesz zmusić moje Królestwo używając mnie, jako szantaż, albo zakładnika dla okupu?


– Co to okup?
– Okup jest wtedy, kiedy ktoś przetrzymuje kogoś i za wypuszczenie żąda pieniędzy – wyjaśnił Kyungsoo. – To coś bardzo złego, co robią ludzie, Eunsook.
– Więc Książę trzymał Luhana dla okupu?
– Książę... cóż, nie chciał tego. Ale jego Królestwo, tak, wiec on musiał się zgodzić i powiedzieć tak.
– Nie chciał?
Kyungsoo ciężko westchnął.
– Czy nie powinieneś przypadkiem robić cake pops Jongin? – zapytał.
– Chłodzą się. Nie mogę ich zamoczyć w słodkich sosach, dopóki nie wystygną – odpowiedział Jongin, patrząc z rozbawieniem. – I nie Eunsook, nie chciał tego.
– Jongin!
– Co? Po prostu mówię jak jest.


Królestwo Najwyższej Magii jest wystarczająco miłosierne.
Było prowadzone przez wróżki, które nazywały siebie Archaniołami, opiekunami Świata. Spędzali większość czasu jak najdalej od dwóch ziemskich królestw, ale obserwowali ich ruchy. Rządzili Światem Wróżek i lubili myśleć, że wykonywali dobrą robotę.
Baekhyun, powinien być jednym z Archaniołów. Był pierwszą wróżką, która kiedykolwiek urodziła się z błyszczącego wschodu słońca na spokojnej tafli wody. Był słaby, w sumie, był najsłabszą wróżką jaka kiedykolwiek się urodziła. Nawet pod rządami Chanyeola mógł zostać pokonany przez inną wróżkę z Letniego Dworu. Umieścili więc go, jako drugiego w linii do tronu, jeżeli Chanyeol umrze, co było dziwną decyzją.
Szkoda, że nie został Archaniołem. Mógłby znaleźć szczęście. Powinienem wiedzieć.
Jako jedyny.


Luhan zrobił coś wyjątkowo głupiego. Na palcach wyszedł ze swojego pokoju. Obniżył swoją temperaturę ciała wystarczająco, tak, że uczucie lodowatej marmurowej posadzki i zimna go otaczającego było do przyjęcia. Zamek był niesamowicie cichy, członkowie Dworu i nimfy - służki, nigdzie nie były zauważalne.
Układ zamku stanowczo się różnił od tego, w którym mieszkał Luhan. Wszystko było wykonane z lodu łącząc się w płynną całość z białym marmurem. Para wodna unosiła się do góry z miejsca, gdzie stąpał. Złożył skrzydła ciaśniej do swojego ciała, aby chronić je przed zimnem.
Rozkojarzyły go falujące zasłony przy oknie, a kiedy je rozsunął, spotkał się ze śniegiem świata zewnętrznego. Przez chwilę, Luhan mógł tylko przyglądać się wolności, która przed nim się rozciągała. Pomyślał dziko, żeby wyjść na zewnątrz i rzucić się do ucieczki. Prószyło tylko lekko śniegiem, a mgła osiadła na całym białym krajobrazie - Luhan nie może tego zrobić piechotą, wątpił, że będzie w stanie latać bez wzrostu temperatury.
Podjął decyzję w ułamku sekundy i wystawił jedną nogę na zewnątrz, trzymając palce tuż nad powierzchnią śniegu. Zamknął swoje oczy, wziął głęboki oddech i stanął na oblodzonej ziemi.
Było znośnie, a lód nie oplatał jego skóry. Śnieg chrupał pod jego stopami, kiedy szedł po białym puchu. Był zaskakująco miękki i łatwo pod nim ustępował. Luhan znalazł w sobie odwagę i rozpostarł swoje skrzydła ważki. Nie zamarzały.
Luhan nigdy nie widział prawdziwych śnieżynek. Spojrzał w niebo, obserwując ich lot, jak spadają w dół. Poczuł, jak kilka opadło na jego włosy i wyciągnął rękę, by złapać kilka; te, które opadały na jego dłoń, były niewiarygodnie ogromne, zanim się rozpuszczały.
– Luhan!
Ma kilka chwil, zanim naprawdę rzuci się biegiem do ucieczki prosto w śnieg. Głośny huk i trzask przebiły ciszę. Poczuł, jak lód zamraża jego żyły, kiedy jego oddech przyspiesza w panice i zaskoczeniu, a gdy patrzy w górę, widzi zbliżającego się do niego Sehuna.
– Co ty robisz? – wysyczał Sehun. Miał na sobie błyszczące płytki wzdłuż kończyn, a na policzku zadraśnięcie. Niebieskawa krew spływała w dół jego twarzy. – Mówiłem ci, że próbując uciec z tego miejsca, ktoś cię zabije!
– Nie uciekałem! – zawołał Luhan, wciąż będąc zdezorientowanym przez widok niebieskiej krwi na twarzy Sehuna. – Ja... byłem na spacerze.
– Nie wykazywałeś wcześniej zainteresowania spacerami – powiedział Sehun. Szarpnął Luhana, wyciągając go spod kopuły lodu, którą utworzył gdy tutaj przybył. Gładką skórę pokrywały ślady zadrapań. – Nie widziałeś tej gigantycznej Śnieżnej Sowy, która była tak blisko – trzymał swoje palce pokazując szerokość włosa – żeby zjeść cię na kolację.
– Jak ona mogła mnie zauważyć – wyburczał Luhan, próbując spowolnić swoje oddechy, jak tylko mógł, zanim odmrożenie wda się głębiej.
– Pachniesz inaczej, niż my wszyscy – powiedział Sehun, strzepując śnieg ze zbroi. – Pachniesz jak Lato.
– Naprawdę? – zapytał Luhan, pochylając się po przodu. – Co to tak dokładnie znaczy, że pachnę, jak?
– Jak... Lato – powiedział Sehun bez przekonania. – Nie wiem co to jest. To jest bardzo słodkie i ciężkie. Trochę jak wino, albo nektar.
– Och, tak jak kwiaty?
– Co to są kwiaty?
Luhan zlustrował go.
– Nie wiesz, co to są kwiaty?
– Jedyne życie tutaj, wyłączając nas, to wilki, zające i sowy – zawarczał Sehun – i bezlistne drzewa. Oczywiście, że nie wiem co to kwiaty.
– Kwiaty – powiedział Luhan unosząc swoją dłoń – to także rośliny. – Zaczął wykonywać ruch swoimi dłońmi powodując, że pył  spłynął z jego palców, przemieniając się w lśniącą lilię tygrysią. – Mają listki, zwane płatkami i zazwyczaj bardzo ładnie pachną, w zależności od rodzaju kwiatka. – Luhan uderzył dłonią w ziemię, a kiedy ją zabrał, kwiat rozkwitł się przez powierzchnię śniegu.
– Och, nie spodziewałem się, że to zadziała – powiedział delikatnie.
– Wow – powiedział Sehun. – To jest bez porównania do wszystkiego innego, co wcześniej widziałem.
– Naprawdę nie widziałeś nigdy wcześniej kwiatów? – zapytał Luhan. Schylił się do przodu i podniósł lilię, zanim zamarzła, podając ją Sehunowi.
– Nie – powiedział Sehun, biorąc ją od Luhana. W momencie, kiedy dotknął kwiatu swoimi palcami, zesztywniał, pokrywając łodygę lodem. Kolor wyblakł, zastępując barwę mroźnym białym.
– Och – powiedział Sehun, marszcząc lekko brwi – przepraszam.
– Nie przejmuj się, kwiaty nie czuja bólu – powiedział Luhan.
– Ale to istota żyjąca, prawda? – oczy Sehuna były smutne. – Założę się, że czują ból.
Luhan nie bardzo wiedział co ma myśleć o Księciu Zimowego Królestwa, ale coś mu mówiło, że nie był złą osobą.




Oh Pauline®

3 komentarze :

  1. Uwielbiam cię za te wszystkie tłumaczenia ;; To było wzruszające i żałuję, że ma tylko 2 części. Hunhan ostatnio taki niewidzialny, wręcz wcale go nie widać, więc tym bardziej jestem ci wdzięczna za te fanfiki, bo chyba tylko to pozostało. Życzę wytrwałości w tłumaczeniu♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, kocham takie opowiadania! ;_________; I kocham Cię za to, że je tłumaczysz i za to, że to są Hunhany. Pomimo, że jestem Xiuhan shipper mocny to ficzki wolę czytać z Hunhanem asdfghj XD Jestem dziwna, wiem. Czekam na kolejne części <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Miła bajka na dobranoc <3 Tak się przyjemnie czytało. Trochę nie lubię takich klimatów, ale w HunHanowskim wydaniu nawet wróżki mogą być przyjemne *-*

    OdpowiedzUsuń