8/10
Oryginał: Interrobang
Autor: chaos-
Tytuł
rozdziału:
Strach przed szpitalem | oryginał:
Hospital fears
Kyungsoo stał,
wpatrując się w drzwi, mentalnie się przeklinając, bo właśnie pozwolił jedynej
osobie, którą chciał zobaczyć, by od niego uciekła.
Potrząsnął głową
i otarł łzy, rozkazując samemu sobie, by być silnym przez wzgląd na Kaia. Doszedł
wcześniej do wniosku, że nie chce się poddać, nie chce, by ich związek
zakończył się tylko na „‽”. Nie mógł, i nie chciał. Zebrał się w
sobie i wypruł sprintem w stronę swojego serca, swojej miłości, swojego
przeznaczenia i wszelakich innych tandetnych określeń ze słowników, ponieważ Do
Kyungsoo był szaleńczo zakochany w Kim Jonginie.
Jego stopy bez
taktu uderzały w popękany chodnik, poruszając jego ciałem szybciej niż
kiedykolwiek w jego całym życiu. Każdy krok krzyczał imię Jongina, zmuszając go
do utrzymywania szaleńczego tempa. Kai. Jongin. Jongin. Jongin. Kim Jongin. Dotarł do apartamentu Kaia i
zapukał do drzwi. Natychmiast się otworzyły, ukazując zadowolonego z siebie
Sehuna. – Dość długo ci to zajęło. Teraz, właź, zostawiam waszą
dwójkę samych. – Najmłodszy uśmiechnął się, popychając Kyungsoo do środka, zamykając
za nim drzwi, kiedy wychodził, by dać im trochę prywatności.
Kyungsoo
błyskawicznie znalazł się w pokoju Kaia, odnajdując chłopaka owiniętego
szczelnie kocami, tylko jego ciemne włosy wystawały z kokonu. Podszedł do
niego, starając się wyrównać oddech (co sprawiło mu niemałą trudność, bo ten
bieg był największym wyczynem, jaki zrobił w tym roku).
– Myślałem, że
powiedziałem ci już żebyś sobie poszedł – wymamrotał Kai, jego głos był
szorstki.
Kyungsoo
zmarszczył brwi i wskoczył na sam szczyt kocowej bryły na łóżku, przyciskając
okrycia do dołu, tak by Kai nie mógł uciec. – Nie – wyszeptał.
– Co do kurwy— –
Siłował się, by zabrać koc ze swojej twarzy, ale Kyungsoo użył całego ciężaru
swojego ciała, by z powrotem przyszpilić młodszego.
– Nie –
powiedział głośniej. – Kim Jonginie, nie pójdę sobie.
Jongin zastygł,
ale mimo to Kyungsoo nie poluźnił swojego uścisku. – Nie odejdę bez względu na
wszystko, co mi powiesz. Mój błąd, że szukałem pomocy u Suho, wiem i
przepraszam. Nie powinienem był tak reagować. Nie powinienem był odchodzić,
kiedy mnie o to poprosiłeś. Żałuję tego bardzo, ale nie mogę tego cofnąć, jednak
Pan jest miłosierny. Jongin, ty cholerny dupku, dobrze wiesz, że nie jestem
mądry i przez to podejmuję złe decyzje, więc dlaczego, do licha, wziąłeś mnie
wtedy na serio? Dlaczego musiałeś wszystko tak skomplikować... – Jongin usiadł
wyprostowany, Kyungsoo wciąż znajdował się na jego kolanach, ściągnął koce, by
odszukać płaczącego mężczyznę.
– Przepraszam –
wyszeptał Jongin – ale ostrzegałem cię.
– Bzdura.
– Zrobiłem to. –
Młodszy mężczyzna uśmiechnął się smutno, odciągając pięści Kyungsoo od jego
twarzy, powstrzymując go od dalszego tarcia już i tak spuchniętych oczu. –
Powiedziałem ci, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, że jestem fanem
wszelkich dramatycznych wyznań. Nie spodziewałem się, że to wszystko tak się
potoczy, ale i tak wyszło na to samo.
– Kim Jongin,
ty... – Kyungsoo zaczerpnął powietrza. – Jak na kogoś tak inteligentnego jesteś
bardzo, bardzo… głupi.
– Wiem. – Jongin
z powrotem położył się na łóżku, zakrywając sobie oczy przedramieniem. – Po
prostu nie chcę, żebyś cierpiał. Chcę, żebyś pamiętał mnie takiego, jakim
jestem teraz, a nie takiego, jakim się stanę. Kyungsoo, możesz tak wiele
osiągnąć, mieć wszystko czego zapragniesz i być kimkolwiek zechcesz... Nie
chcę cię blokować, zmuszając do tego byś był moim opiekunem do końca swojego
życia.
– A co w związku
z tym, czego ja chcę? – Kyungsoo zsunął się z wyższego mężczyzny i usiadł obok
niego. – Co jeżeli ja właśnie chcę ciebie? Co jeśli chcę się tobą opiekować?
Jongin, nie jestem pewny, czy zdążyłeś zauważyć, ale nie możesz zmusić mnie do czegoś,
czego nie chcę.
– Oh, naprawdę?
– Jongin sarknął nieczule. – Pójście ze mną na randkę, zmusiłem cię do tego.
Moja przeprowadzka do twojego domu, poznanie twoich rodziców – to wszystko, to
raczej cię do tego zmusiłem.
– Chciałem iść z
tobą na randkę. Chciałem, żebyś się wprowadził. Chciałem, byś poznał moich
rodziców. Tylko dlatego, że trochę się przed tym wzmagałem nie znaczyło, że
tego nie chciałem. Bo jeżeli rzeczywiście nie chciałbym żadnej z tych rzeczy,
mógłbym nałożyć na ciebie zakaz zbliżania się i odseparować od ciebie na całe
swoje życie. Ostatecznie dałem ci pozwolenie, ale nie dlatego, że na mnie
naciskałeś, ale z powodu mojego własnego pragnienia – westchnął Kyungsoo. –
Okej, przygotuj się i zamknij buzię, bo zamierzam wypluć z siebie dużo
tandetnych, ale prawdziwych słów, okej? Kimie Jonginie, szczerze nie obchodzi
mnie, jeśli nie jesteś mądry. Nie obchodzi mnie, jeśli muszę się tobą
opiekować. W ogóle mnie nie rusza, jeżeli mnie odtrącasz czy denerwujesz, albo
robisz te inne swoje głupie rzeczy, bo ja i tak zostaję. Wszystko, co się dla
mnie liczy to, to że jesteś obok mnie. Nie przeszkadza mi, jeśli nie jesteś w
stanie zakłopotać mnie swoimi „wielkimi” słowami, albo uwodzić mnie poezją, bo
ja i tak nigdy nie rozumiałem tego, co do mnie mówiłeś. Kocham cię. Kimie
Jonginie, Kai, kocham każdy kawałek ciebie i nawet jeśli będziesz próbował na
swój sposób wyplątać się z mojego życia, to cię zabiję. Jesteś mój. Nie
zamierzam się poddać, albo zatrzymać na statusie „‽”.
Jeśli muszę upchnąć jakąś wiedzę w moim mizernym mózgu, jeśli musimy zamienić
się miejscami, cholera, szczerze leje na to, jeśli obydwoje będziemy głupi, bo…
Bo nasza miłość jest „‽”, prawda? Nie my. Nasza miłość. Jesteśmy
znakami zapytania bez odpowiedzi, wykrzyknieniami sarkastycznych uwag,
ekscytacji i braku wiary – jesteśmy nieformalni, ale każdy twórca na świcie
pragnie, by o nas pisać. Bo jesteśmy inni. To co razem dzielimy nie może być
porównywane do zwykłego pytania czy wykrzyknienia, kropki na końcu zdania czy
nawet tych twoich cholernych wielokropków, bo to reprezentuje wahanie i koniec
wypowiedzi, a my kurwa na pewno jeszcze nie kończymy tego związku. Jesteśmy i
zawsze będziemy jebanym „‽”.
Jongin milczał
przez chwilę, strach przejął działanie nad jego bolesnym wyrazem twarzy. – Czy
zdajesz sobie sprawę, co właśnie zrobiłeś?
– Właśnie
wygłosiłem dramatyczny monolog.
– To był zwykły
monolog. – Jongin uśmiechnął się i Kyungsoo zmiękł na ten widok, bo nie
wiedział, że tak bardzo się za tym stęsknił aż do teraz.
– Nie – odparł
zarzuty Kyungsoo. – To był monolog dramatyczny, bo nie obchodziło mnie, czy
słuchałeś czy nie. Mówiłem do samego siebie, uświadamiałem sobie, że bez
względu na to, co się stanie, będę cię kochał. I chociaż już to doskonale wiem,
to potrzebowałem werbalnej prezentacji moich poglądów.
Jongin roześmiał
się głośno, bo właśnie zostałem
poprawiony przez Do Kyungsoo, to historyczna chwila. Kiedy jego śmiech osłabł
oparł swoją głowę o ścianę i wypuścił z siebie zadowolone westchnienie. –
Właśnie oddałeś się w moje ręce. Nie ma już odwrotu, rozumiesz? Nie możesz już
teraz się poddać. Nawet jeśli wszyscy się ode mnie odwrócą, to ty nigdy mnie
nie zostawisz.
Kyungsoo
uśmiechnął się i znowu usiadł okrakiem na Jonginie. – Nigdy bym o tym nie
marzył. – Zarzucił swoje ręce na szyję Jongina i przyciągnął go do pocałunku,
którego pragnął od tak długiego czasu.
–‽–‽–‽–
Szpital
przyniósł słodko-gorzkie wspomnienia, i gdyby nie to, że tutaj zaczął się
związek Kaia i Kyungsoo, to większość wspomnień byłoby tylko gorzkich.
I teraz znowu
było tak samo, Kyungsoo siedział na zewnątrz sali Kaia, czekając na pozwolenie.
Sehun siedział zakłopotany na krawędzi krzesła, nerwowy i zniecierpliwiony do
tego stopnia, w jakim Kyungsoo go jeszcze nie widział. Nagle dotarło do niego,
że Sehun bał się szpitali. – Przepraszam, że musisz tutaj ze mną siedzieć.
Zapomniałem, że nie lubisz szpitali… Możesz, uh, iść, jeśli chcesz.
– Mogę spytać,
skąd to wiesz? – zapytał Sehun z lekkim uśmiechem, krzyżując swoje ręce za głową,
wreszcie relaksując się na swoim siedzeniu.
– Kai mi
powiedział. Kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy, jak kazałeś mi go odwiedzić,
powiedział, że zmusiłeś mnie do konfrontacji z nim, bo chciałeś wyjść ze
szpitala.
– To mały drań –
zachichotał Sehun. – Nie sądziłem, że to zauważył, ale tak, to prawda, nie
jestem fanem szpitali.
Kyungsoo
rozważał pytanie dlaczego, ale przełknął te słowa w strachu, że mógłby za
bardzo naciskać. Czuł, że jest to Sehunowi winny, bo gdyby nie jego strach, to
on i Kai nie poznaliby się.
– Dlaczego? – Sehun
nagle odezwał się do Kyungsoo, na co starszy jęknął, bo znowu robi te swoje popieprzone czytanie w myślach. Wyższy
mężczyzna przewrócił oczami i kontynuował czytanie w myślach. – Domyślam się,
że czujesz wobec mnie dług za to, że zmusiłem cię do spotkania z moim
współlokatorem, znowu, a później za zaangażowanie cię w wasz popierdolony związek.
Nie ma takiej potrzeby, chociaż, użyłem ciebie dla swojej korzyści. Wydawałeś
się być naiwny – Kai lubi naiwnych, ja nie lubię szpitali. Pomyślałem, że Kai
zmusi cię do związku z nim, a to mogłoby uratować mnie przed szpitalem, kiedy
nieuchronnie działaby mu się jakaś krzywda. Oczywiście, nie spodziewałem się,
że pociągniecie razem tak długo, ale to nadal działa na moją korzyść.
– Więc… tylko
mnie wykorzystujesz.
Sehun zadrwił: – Zachowujesz się tak, jakbyś to ze mną był w związku. Ale nie, nie wykorzystuję
cię. Chciałbyś poznać sekret?
Kyungsoo nawet
nie wysilał się żeby skinąć głową czy dać chłopakowi jakiś inny sygnał w
potwierdzeniu, bo wiedział, że Sehun i tak mu powie. I zrobił to.
– To ja
zakończyłem związek Kaia i Suho. Kai pewnie nigdy ci nie mówił, ale trwał w tym
związku nawet jeśli go to raniło. Zauważyłem to, zanim on zdążył to zrobić.
Suho zaczął go unikać, kiedy Kai powiedział mu prawdę. Ale ten biedny dupek był
zbyt przestraszony, by to dojrzeć. Więc sprawiłem, że zerwali.
– J-jak? – wyjąkał
Kyungsoo.
– Zastraszyłem
drania, który… Który tak bardzo zranił Kaia. – Sehun zaśmiał się cicho, jego
oczy stały się dziwnie mroczne.
Kyungsoo
zrozumiał wtedy, co Kai miał na myśli, kiedy mówił, że Sehun jest jak matka.
Bez względu na to, jak bardzo Sehun starałby się ukryć swoje uczucia, on
naprawdę troszczył się o Kaia.
– Poszedłem do jego
domu i zapukałem do jego rozumu. Wiedziałem, że jeśli Kai miałby z nim zerwać,
a nie na odwrót, to mogłoby go to boleć jeszcze bardziej. On już taki jest. Nie
kończy związków, nie ważne jak błahych, dopóki ja nie wkroczę na drogę i zmuszę
drugą osobę, by to zrobiła. Dlatego było dla mnie nie małą niespodzianką, kiedy
to on pierwszy zerwał z tobą.
Kyungsoo opuścił
zawstydzony głowę i zagryzł wargi.
– Nie
powiedziałem ci tego, żeby cię zasmucić. Chodzi o to, że gdybym myślał że
jesteś dla Kaia nieodpowiedni, to już dawno bym to skończył. Bez względu na to,
jak bardzo kochasz Jongina, bez względu na to, jak bardzo on kocha ciebie…
Gdybyś w jakikolwiek sposób go skrzywdził, to nie wahałbym się iść do twojego
domu, by zastraszyć cię, żebyś złamał jego serce i skończył z nim. I mimo tego,
że go skrzywdziłeś, to wiedziałem, że wrócisz i wszystko naprawisz. – Sehun
zaśmiał się, widząc gromadzące się łzy w oczach Kyungsoo.
– Kochasz go –
wyszeptał Kyungsoo, jego małe, białe dłonie wycierały łzy.
– Nie w tym
samym sensie, co ty… ale tak. Kocham Kaia.
– Ja też cię
kocham – odpowiedział głos Jongina.
Dwójka mężczyzn
odwróciła swoje głowy, by zobaczyć Kaia, który opierał się o framugę drzwi za
nimi. Dokuczał wyrazem twarzy Sehunowi, na co młodszy sarknął: – Nieważne.
Wychodzę.
– Dziękuję –
odezwał się nagle Kai. – Za wszystko. Jesteś moim najlepszym przyjacielem,
Sehun, nie wiem, dlaczego nim jesteś, ale dziękuję ci za to.
– Wszechwiedzący
Kim Jongin dziękuje mi? Co za chwalebny dzień. – Sehun westchnął w zadowoleniu,
ale jego mimika twarzy wyrażała wszystko. – Widzimy się później.
Po tym, jak
Sehun wyszedł, a Kai znalazł się w środku samochodu Kyungsoo, niższy mężczyzna
odkręcił się w jego stronę. – Wiedziałeś, że Sehun robił te wszystkie rzeczy?
– Oczywiście, że
wiedziałem. Jestem— Cóż, byłem
geniuszem. Nie powstrzymywałem go, bo czuł, że musi się mną opiekować. To dla
mojego dobra i jego własnego, czystego sumienia. – Jongin roześmiał się.
Kyungsoo pokiwał
głową i zadał pytanie, które nurtowało go już od dawna: – Jakie są wyniki
badań?
– Cóż, funkcjonalność
mojego mózgu obniża się. I jest jeszcze kilka innych… rzeczy.
– Jakich „rzeczy”?
– wyszeptał Kyungsoo, ledwo wydobywając z siebie głos.
– Następstwa…
operacji są takie, że nie będę już taki sam, jak przed nią.
– Myślałem, że
to było jasne – zauważył Kyungsoo.
– Chodzi mi o
to, że nie będę nawet taki sam, jak przed operacją. Są szanse, że większa część
mojego mózgu może obumrzeć. Nie możemy wiedzieć tego na pewno, dopóki… to się
nie stanie.
–‽–‽–‽–
– Jesteś pewien,
że możesz…
– Dam radę. –
Jongin przerwał swojemu zaniepokojonemu chłopakowi. Jego zdolności motoryczne
zaczęły się pogarszać, a jego nogi
często się pod nim uginały. – Sam mogę sobie nalać wody.
Kyungsoo szedł
blisko wyższego mężczyzny, czekając, by go złapać jeśli ten zacznie upadać.
Kai westchnął,
jego drżące palce zacisnęły się na szklance z wodą. Posłał spojrzenie w stronę
Kyungsoo, dając mu tym samym do zrozumienia, by dał mu trochę przestrzeni.
Kyungsoo, od kiedy Kai upadł kilka tygodni po swojej wizycie u lekarza, nie
przestawał odstępować go na krok. Asekurował Kaia we wszystkim, bez względu na
to, czy młodszy tego chciał czy nie.
– Przepraszam,
po prostu—
– Nadal jestem
sprawny. Na miłość boską, Kyungsoo, właśnie tego się obawiałem. Bardziej od
tego, że będziesz mnie nienawidził bałem się, że będziesz traktować mnie,
jakbym nic nie umiał zrobić. Wciąż jestem człowiekiem. Nadal mogę mówić czy
chodzić. Nie potrzebuję, żebyś robił za mnie każdą, pojedynczą rzecz. Nie lubię
czuć się lekceważony.
Kyungsoo przygryzł
wnętrze swoich ust. Ich związek zaczął miewać wzloty i upadki, z naciskiem na
upadki, ale obydwoje wciąż utrzymywali swoją obietnicę. Bez względu na
wszystko, Kyungsoo nie zostawi Kaia samemu sobie.
– Masz rację. –
Kyungsoo pokiwał głową. – Przepraszam. Po prostu bałem się, że zrobisz sobie
krzywdę. Nie myślałem o tym, jak się czujesz.
– Nie, to ja nie
powinienem był na ciebie naskakiwać, to nie twoja wina— – Twarz Kaia
zesztywniała, a szklanka wypadła z jego dłoni.
Wszystko
wydawało się być teraz w zwolnionym tempie. Twarz Kaia wykrzywiała się w bólu,
a jego ciało zaczęło upadać. Szkło rozbiło się, budząc Kyungsoo do akcji.
Natychmiast ruszył w stronę Jongina, ale było już za późno. Jego serce stanęło,
kiedy Kai zderzył się z podłogą.
Kyungsoo rzucił
się do pomocy, ale zamarł, jego oczy rozszerzyły się w przestrachu, dłonie
zaczęły się trząść, oblewając zimnym potem.
Tym razem było
inaczej.
Jongin nie
podniósł się od razu, śmiejąc z tego, ale został w bezruchu na ziemi. Jego
kończyny były wykręcone pod dziwnymi kątami, jakby grawitacja przyciskała go
jeszcze bardziej. Zaczął jęczeć, a jego ciało dostało drgawek, jego oczy
wywróciły się do góry, w tył głowy.
– Jongin! –
wykrzyczał Kyungsoo, docierając do niego. Zadzwonił po karetkę i wybełkotał
adres. Jego dłonie wisiały nad jego chłopakiem, w obawie, że dotykiem mógłby go
zranić. Przez całe swoje życie nie czuł się bardziej bezużyteczny. Łzy
sfrustrowania i przerażenia spływały w dół jego policzków, ponieważ Jongin jest ranny, a ja nie mogę nic zrobić,
oprócz patrzenia się jak idiota.
Jongin w końcu
rozluźnił się w swojej zesztywniałej pozie i Kyungsoo wciągnął jego oblaną
potem głowę na swoje kolana, przytulając go do swojej klatki piersiowej. – Przepraszam,
kochanie. Tak bardzo, bardzo przepraszam. Jestem tutaj, wszystko będzie dobrze.
– Mówił bardziej do siebie, niż do swojego chłopaka. – Tak bardzo przepraszam.
Kyungsoo czekał
wraz z Jonginem w swoich ramionach przez, jak wydawało mu się, wieczność, zanim
przybyli ratownicy medyczni i zabrali Kaia z jego ramion szybko do szpitala.
Kyungsoo siedział z tyłu ambulansu, mocno ściskając zimne dłonie swojego
ukochanego.
Ponownie,
Kyungsoo siedział przed salą w szpitalu. Zdecydował, właśnie wtedy, że szpital
będzie zawsze bardziej gorzki, niż słodki.
Sehun wpadł do
szpitala i przeszukiwał pokoje, dopóki nie zauważył zgarbionej postury
Kyungsoo.
– Co się stało?
– wyszeptał Sehun, jego głos załamywał się, kiedy podchodził bliżej. Niepokój
ściskał jego serce jak imadło, a cały tlen zniknął z jego płuc, kiedy zobaczył
dotkniętą przez panikę twarz Kyungsoo. Błagał po cichu: Proszę, Boże, spraw, by z Jonginem wszystko było w porządku.
Sekundy, jakie zajmowały Kyungsoo odezwanie się były zbyt długie, w żyły Sehuna
wbił się obejmujący strach.
– Ja– Ja nie
wiem. Rozmawialiśmy i on– On po prostu upadł. Myślałem, że będzie tak jak
wcześniej, ale zaczął… Myślę, że to był atak padaczki… Sehun, nie mogłem nic
zrobić, jak tylko patrzeć w panice, nie wiem, co mam robić—
Młodszy chłopak
przyciągnął Kyungsoo do uścisku, kiedy łzy zaczęły gromadzić się w jego
własnych oczach.
– Będzie dobrze.
Obiecuję. – Ale to była rzecz, której Sehun nie był pewny, jedynie mógł mieć
nadzieję.
Kyungsoo
wyplątał się z objęć, próbując się jakoś pozbierać, znowu przypominając sobie, że
młodszy przecież boi się szpitali. Słowa były na końcu jego języka, kiedy Sehun
potrząsnął głową. – Nie wychodzę.
Starszy
potajemnie poczuł ulgę, bo w jakiś sposób wiedział, że jeśli nie miałby tutaj
ze sobą Sehuna, to najprawdopodobniej by zwariował.
– Nigdy ci nie
powiedziałem, dlaczego tak boję się szpitali. – Głos Sehuna był słaby i
zmęczony.
I po raz
pierwszy, to Kyungsoo wiedział, co Sehun powie jako następne.
Tak naprawdę, to
nikt nie boi się szpitali. Ludzie boją się złych skojarzeń, które łączą się ze słowem „szpital”. Boją się emocji, które tutaj goszczą. Boją się kruchości
życia. Boją się bólu, ścisku serca, wspomnień o siedzeniu w słabo oświetlonym
korytarzu z głową w dłoniach, łzami na policzkach i sercem pokruszonym na
kawałki.
Ludzie boją się
najgorszego.
I to, Kyungsoo
rozumiał całkowicie.
Dziękuję za wszystkie komentarze! ♥ Jesteście najlepsi!
Oh Pauline®
O matko moje serce chce wyskoczyć i uciec... o0 świetny i dramatyczny rozdział.
OdpowiedzUsuńNie popłakałam się, ale czuję, że jeśli przeczytałabym ze trzy linijki więcej, to tsunami wyleciałoby z moich oczu. Ja pierdole, czytałam to w takim napięciu, że aż całe ciało mi zesztywniało. Cholera jasna i to jest ten moment, gdzie na prawdę do mnie dotarło, że wszystko zaczyna się sypać i będzie tylko gorzej. :<<<
OdpowiedzUsuńTen part mnie zniszczył wyrwał mi serce, ich miłość jest taka okrutna. :<
Jak boję się końca tego opowiadania...
Przy następnych czuje ze to się źle skończy dla moich uczuć ><
OdpowiedzUsuńKyo
nie wiem czemu, ale to mnie nie rusza ._.
OdpowiedzUsuńnie czuje tych emocji, ale z drugiej strony chciałabym współczuć D.O
zaczynało się tak fajnie, a kończy kitowo D:
powodzenia w tłumaczeniu~
/Miyuki (͡° ͜ʖ ͡°)
Mnie też to opo nie ruszało, ale w opiniach i reviewach jest bardzo wysoko. ;)
UsuńOmg. Jongin plz żyj ;-; Tak szczerze nie stać mnie teraz na sensowniejszy komentarz, dlatego mówię tylko że czekam na kolejne rozdziały.
OdpowiedzUsuńMatko.. znów się poryczałam. Kai nie rób nam tego ;-; rób tego Kyungsoo i Sehunowi. ;-;
OdpowiedzUsuńbosze, niech z kaiem będzie wszystko dobrze :( biedni..
OdpowiedzUsuń