e|Destati|f
Destati [2/4]
oryginał: Destati [2]
pairing: Sehun/Luhan, Sehun/Joonmyun
rodzaj: angst, romans, tragedia
ograniczenia: R, nc-17
Ostrzeżenia: same spoilery, to nie piszę
(loveee)
słowa: 7 500 (tłumaczenie)
OPIS: Świat, w którym Sehun jest
przeklęty rozbijaniem wszystkiego, czego dotknie. Kiedy zakochuje się w
Luhanie, uroczym chłopcu mieszkającym obok, ogranicza go szyba, niepozwalająca
mu go dotknąć.
– Dzisiaj jest naprawdę gorąco – powiedział
Joonmyun, kładąc się na trawie. Jego czarne włosy opadły na soczystą zieleń,
tworząc piękne połączenie. Dłońmi wachlował sobie twarz, wydymając usta w
niezadowoleniu.
Sehun przycisnął swój policzek do
szyby, bo jemu wcale nie było gorąco. Było normalnie. Ciepło. Znał uczucie
gorąca tylko jako woda spod prysznica, i kiedy za dużo biegał po podwórku.
– Jakie jest słońce?
Joonmyun przekręcił głowę i
spojrzał w górę na Sehuna. – W odczuciu? Gorące.
– Ale to, co robi… gorąco słońca,
jakie to uczucie?
– Uh.
Sehun widział, że Joonmyun nie
wie co powiedzieć. Nie obwiniał go, bo przecież wszyscy wiedzą, jakie to
uczucie. Wszyscy doskonale znają gorące dni i wiedzą czym się one różnią od
zimnych. Sehun również wiedział, czym jest ciepło. Wiedział, że makaron i ser
są gorące, a lody zimne. Ale nigdy nie czuł na swojej skórze promieni słońca
czy śnieżynek na swoich policzkach.
– Tak jak koc, coś takiego? Tyle
że możesz w nim robić wiele rzeczy, co uniemożliwia prawdziwy koc. Czasami
pali, ale to wtedy, kiedy przebywasz na słońcu zbyt długo.
Oparzenie słoneczne. Sehun
pamiętał, jak kiedyś Joonmyun mu o tym mówił. Tak się dzieje, kiedy słońce jest
zbyt jasne i gorące, a osoba przebywa za długo na dworze. Sprawia, że skóra
jest jasnoczerwona i bardzo piecze. Joonmyun wyjaśnił to, jako każdy inny
rodzaj poparzenia. Sehun wzdrygnął się, bo to oznaczało, że boli. Ale i tak
chciał wiedzieć jakie to uczucie. Chciał być jak każdy, zwyczajny nastolatek.
Sehun rozmyślał nad wieloma rzeczami
ze świata zewnętrznego. Zastanawiał się, jaki jest deszcz. Chciał wiedzieć,
jaki w odczuciu jest chodnik na prawo od szyby. Jak słychać głosy innych, bez
bariery. Zastanawiał się, jak w rzeczywistości brzmi głos Joonmyuna. Czasami, Sehun
myślał o tym, jakby to było usiąść obok niego. Jak pachnie, albo jakie są jego
włosy. Pragnął dotknąć asfaltu na ulicy. Rozmyślał nad tym, jak to jest iść
korytarzem w szkole. Jak to jest nie być zamkniętym.
– Pewnego dnia będę mógł wyjść i
przyjdę się z tobą pobawić.
Słowa wyszły z ust Sehuna z
uśmiechem, bo był pełen nadziei. Wiedział, że kiedyś pozwolą mu wyjść.
– Może – odpowiedział Joonmyun, a
Sehun nie musiał na niego patrzeć, by wiedzieć, że na jego twarzy jest ten
smutny uśmiech, który pojawia się zawsze, kiedy przychodzi kwestia opuszczenia
pudełka. – Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego tak naprawdę jesteś zamknięty? –
zapytał Joonmyun po kilku chwilach ciszy. – Twoi rodzice nic ci nie
powiedzieli?
– Nie no… Powiedzieli mi, że
bierzemy udział w teście prowadzonym przez rząd. Chcą zacząć budować nowe,
ekologiczne domy, które zasilane będą energią słoneczną czy coś takiego. Ale
okłamywali mnie, kiedy byłem dzieckiem – Sehun zaśmiał się i przekręcił na krześle –
ale teraz już zmądrzeli i w sumie to nie wiem dlaczego na początku ukrywali to
przede mną. Przecież to nic złego.
Joonmyun nie odezwał się. Sehun
zastawiał się, czy może jego rodzice nie weszli do pokoju. Zawsze wtedy chował
telefon, tylko na chwilę, gdy byli w środku. Właśnie kiedy Sehun otworzył usta,
by zapytać, czy przyjaciel nadal tam jest, Joonmyun się odezwał:
– Ale nawet jeśli, to czy to ma
jakiś sens, skoro i tak nie możesz wychodzić?
– Mama mówi, że świat z zewnątrz
jest bardzo niebezpieczny. Lepiej, jeżeli zostanę w środku. A poza tym, rząd
potrzebuje cały czas kogoś w środku, by mieć pewność, że obieg powietrza i inne
rzeczy ciągle działają dobrze.
– I ty w to wierzysz?
Pytanie nasączone jest
dezaprobatą, na co Sehun siada wyprostowany. Przeczesał palcami swoje włosy,
zanim spojrzał na zegarek przy łóżku. – No tak. To moi rodzice, ufam im. Ludzie
z rządu przychodzą do nas co tydzień, by wszystko sprawdzić. Nie mam żadnego
powodu, by w to nie wierzyć. – Sehun wciągnął powietrze zanim wstał. – Czy jest
coś, co wiesz, Joonmyun? Zachowujesz się jakoś dziwnie.
Tak samo jak Sehun umie wyobrazić
sobie smutny uśmiech, tak samo widzi teraz jego zaprzeczenie głowy z lekkim
śmiechem. – Nie, nie. Chciałem tylko wiedzieć, co o tym wszystkim sądzisz. Nic
innego.
Sehun uśmiechnął się i wyszedł ze
swojego pokoju. Rozejrzał się dookoła, upewniając, że w domu jeszcze nikogo nie
ma. – Hej, są już twoi rodzice? – zapytał, zbiegając po schodach.
– Mm… – Sehun usłyszał kilka
szelestów i skrzypnięcie łóżka, a następnie odsuwaną roletę.
– Pogadamy przez wideo czat?
I tak jak zawsze, Joonmyun wahał
się przez chwilę, po czym się zgodził. Sehun uśmiechnął się szeroko i
rozłączył. Szybko poprawił włosy przed lusterkiem i wklepał świeżą warstwę
pomadki na usta, dokładnie wtedy, kiedy zadzwonił Joonmyun. Szybko upewnił się,
że jego podkoszulek nie jest zbyt nisko, bo starszy zawsze za to na niego
krzyczał. Kiedy uznał, że wygląda właściwie, odebrał połączenie.
Joonmyun leżał w łóżku, jak
zawsze. Sehun mógł dostrzec książkę, którą czytał, z boku jego poduszki.
Starszy miał na sobie okulary, na co Sehun lekko się zarumienił, bo Joonmyunowi
w okularach było bardzo do twarzy.
Rozmawiali przez kilka minut o
wszystkim i o niczym. Słodki kot Joonmyuna wszedł do jego pokoju i zwinął się przy
nim w kulkę, kiedy rozmawiali, na co Sehun uśmiechnął się. Śmiał się i
uśmiechał, kiedy zwierzak przeciągnął się i otarł o ekran. Mruczał tak głośno,
że chłopak mógł go usłyszeć przez głośniki.
Joonmyun w końcu wyciągnął kilka
książek i zaczął się uczyć. Sehun dalej z nim rozmawiał. Lubił pomagać i
patrzeć jak wyglądają prawdziwe prace domowe. Starszy zawsze się frustrował, a
Sehun rzucał kiepskimi żartami, tak że razem się śmiali i atmosfera przestawała
być już taka napięta. Sehun był zazdrosny o to, że Joonmyun uczył się do
egzaminów na studia.
– Myślisz, że się dostanę? –
zapytał Joonmyun po godzinie uczenia się chemii. Jego włosy zaczesane były w
lekkim nieładzie do tyłu. Okulary zsunęły się z nosa, a w dłoni trzymał
filiżankę herbaty.
– Oczywiście, hyung! Bez
problemu! Jesteś najmądrzejszą osobą, jaką znam.
Joonmyun zaniósł się śmiechem i
napił herbaty. – To wcale nie sprawiło, że poczułem się lepiej, biorąc pod
uwagę, że w zasadzie, to jestem jedyną osobą, jaką znasz, Sehun.
– Hej, to nie prawda! – Sehun
roześmiał się, turlając na brzuchu. – Znam mnóstwo osób! Znam moich rodziców i
brata. Znam przerażającego pana z urzędu w czarnej kamizelce, który czasem do
nas przychodzi. I tych zwyczajnych urzędników też! Nawet jest jedna pani! Ale
nadal jesteś najmądrzejszy, Joonmyun.
Joonmyun śmiał się, kręcąc głową,
jego okulary przesuwały się wzdłuż nosa. – Wiesz, czasami mam wrażenie, że
wcale nie masz szesnastu lat. Że wciąż jesteś tym ośmioletnim chłopcem, którego
poznałem.
– Może jestem. Nadal czekam aż do
mnie przyjdziesz i pobawisz się moją odjazdową ciężarówką – powiedział Sehun z
dużym uśmiechem.
– O Boże, nadal masz to coś?
– Oczywiście! Nawet cały czas
świeci i w ogóle. Czeka na ciebie!
O dziewiątej, Joonmyun pożegnał
się z nim i śmiejąc się, razem walczyli o to, kto pierwszy się rozłączy. W
końcu zrobił to Joonmyun, kiedy ktoś zapukał do jego pokoju. Sehun uśmiechnął
się i przycisnął twarz do poduszki. To nie pierwszy raz, kiedy po rozmowie z Joonmyunem czuł w brzuchu motyle.
Dwunasty lipca. Dzień, w którym
Sehun postanowił w końcu coś zrobić z motylami. Joonmyun siedział po przeciwnej
stronie szyby, tak jak zawsze. Jego rodziców nie było w domu – wyszli na
kolację do przyjaciół. Słońce powoli zachodziło, a na niebie pojawiały się
gwiazdy. Sehun uśmiechał się. Przycisnął bok do szyby, wyobrażając sobie w
sekrecie, że wcale jej tam nie ma, bo ciało Joonmyuna było tak samo do niej
dociśnięte.
Dużo o tym myślał. Nawet o
możliwości odrzucenia przez Joonmyuna. Zastanawiał się, czy starszy lubi go w
ten sam sposób, w jaki on lubi jego. Ale wtedy Sehun przypomniał sobie, jak
Joonmyun oblał się rumieńcem, kiedy Sehun przebierał się w piżamę na video
rozmowie. Albo jak kiedyś powiedział mu, że jest przystojny. Może to tylko
przyjacielskie słówka, albo coś, czego nie da się kontrolować. Ale całe życie
Sehuna polegało na byciu bezpiecznym w zamkniętym czworokącie. Chciał wyrwać
się z tego małego pudełka i poczuć się wolny. Chciał pójść na randkę z
Joonmyunem.
– Hej – odezwał się na tyle głośno,
by Joonmyun odkręcił głowę w jego stronę i spojrzał na niego. Sehun nabrał
powietrza, a jego policzki lekko się zaróżowiły. Wyglądał naprawdę przystojnie,w tym subtelnym blasku zachodzącego słońca.
Joonmyun wydał z siebie cichy
odgłos w geście zapytania. Jego powieki powoli mrugały, a język wysunął się, by
zwilżyć usta. Sehun wziął kolejny głęboki oddech. Oparł czoło o szybę, a rękę
nieco wyżej nad głową i rozchylił usta. – Wiem, że to może brzmieć jak
szaleństwo… ale naprawdę cię lubię, hyung. Bardzo. I nie obchodzi mnie, czy
muszę tutaj tkwić w zamknięciu, ale chcę, żebyś był moim chłopakiem.
Całe wyznanie wyszło z ust Sehuna
na jednym wydechu, przez co teraz dyszał, a jego policzki nabrały czerwonego
odcienia. Myślał nad wstaniem i ucieczką do domu, bo może jednak nie jest
jeszcze gotowy, by opuścić to szklane pudełko. Chciał, by teraz po Joonmyuna
przyszedł Jongin i kazał mu wrócić, albo coś w tym stylu. Cisza go
przytłaczała. Wiedział, że wygląda teraz jak jeleń w świetle reflektorów, kiedy
tak naprawdę to Joonmyun powinien tak wyglądać. Ale starszy w ogóle nie
przypominał takiego obrazka.
Joonmyun delikatnie się
uśmiechał, a na jego policzkach tkwiły zaróżowione plamy. Jego oczy zwrócone
były w dół i tworzyły delikatne półksiężyce. Sehun zaśmiał się cicho i jęknął,
uderzając dłonią o szybę:
– Hyung… powiedz coś. Dostanę
ataku serca, jeśli będziesz się tak tylko na mnie gapić.
Zamiast odpowiedzi, Joonmyun się
roześmiał i dalej uśmiechał, aż Sehun posmutniał i usiadł na trawie. Wtedy się
odezwał:
– Sehun! Przestań… Ja też cię
lubię. Myślałem, że to oczywiste.
Młodszy wydął wargi i spojrzał na
drugiego, przyciskając do szyby czoło. – To wcale tak nie wyglądało.
– Nieprawda – powiedział
Joonmyun, również przyciskając czoło do szyby naprzeciwko Sehuna. – I z chęcią
pójdę z tobą na randkę, ale…
– Ale twoi rodzice – westchnął
Sehun, kończąc zdanie za Joonmyuna. Doskonale o tym wiedział. Rodzice Joonmyuna
są nadopiekuńczy, wszystko zawsze się sprowadzało do ich zdania. Ale Sehun miał
nadzieję, że choć raz będzie inaczej.
– Sehun…
Pokręcił głową i wstał. –
Zapomnij o tym, hyung. Przepraszam, że zapytałem. – Część jego osoby żałowała,
że się odkręcił i poszedł do domu, trzaskając za sobą drzwiami na tyle głośno,
by jego mama z niepokojem zapytała, czy wszystko w porządku.
Po raz pierwszy od bardzo dawna,
Sehun się rozpłakał. Zamknął drzwi na klucz i wyłączył telefon, bo miał
nadzieję. Miał nadzieję, że tym razem Joonmyun złamie dla niego zasady. Płakał
bardzo długo. I to również pierwszy raz od dawna, kiedy płakał z powodu tej
cholernej pułapki. Podniósł się z łóżka i rzucił poduszką o ścianę. Uderzyła z
lekkim hukiem. To nie wystarczyło Sehunowi i nie minęła sekunda, a podnosił z
szafki nocnej budzik. Dysząc, rzucił nim przez okno. Śledził wzrokiem całą
trajektorię lotu. Czekał, aż szyba zacznie pękać, ale nic się nie stało.
Zegarek uderzył w nią i znajome zielone sześciokąty rozeszły się w centrum uderzenia.
Coś zaczęło do niego docierać,
kiedy powoli rzucał jednym przedmiotem za drugim, cały czas z tym samym
skutkiem. Nic nie pękło. Nic nie miało na sobie jakiegokolwiek zadrapania.
Sehun zaczesał dłońmi swoją grzywkę do góry, bo nic z tego nie rozumiał. Czy to
dlatego właśnie żadna jego zabawka nie była porysowana, kiedy był dzieckiem?
Czy to dlatego nigdy żadna szklanka nie potłukła się, kiedy spadała na podłogę?
Nic nigdy się nie stłukło. Sehun nie pamiętał niczego, co by w ich domu pękło.
– Sehun? Czy wszystko u ciebie w
porządku?
Przeczesał dłońmi włosy,
zagryzając wargę, chcąc jak najszybciej pozbierać kilka rzeczy, które
porozrzucał po pokoju. – Ta… Jasne, wszystko okej. – Kiedy kładł poduszkę z powrotem
na łóżko, drzwi otworzyły się, na co Sehun westchnął: – Mamo, powiedziałem
przecież—
Tylko że to nie była jego mama.
Palce Sehuna ciasno zawinęły się na krawędzi jego koszulki. Przełknął głośno,
nie wiedząc co ma dokładnie czuć, bo w drzwiach jego pokoju stał nie kto inny,
jak Joonmyun. Usta Sehuna rozchyliły się, kiedy rzucił się w stronę starszego. Ramionami
owinął jego sylwetkę i poczuł, że chłopak odwzajemnia uścisk.
Joonmyun pachniał świeżym praniem
i trochę wiśniami. Jego włosy były jak pióra, a oddech pachniał herbatą. Sehun
chciał płakać, bo nigdy wcześniej nie czuł dotyku nikogo innego, oprócz
rodziny. Nigdy nie czuł żadnego zapachu, który nie pochodziłby z tego domu. Dłonie
Sehuna ściskały koszulkę Joonmyuna. Ciągnął materiał w taki sam sposób, w jaki
matka przytula swoje dziecko po długiej rozłące. Sehun mógł poczuć, jak skóra
Joonmyuna wchłonęła w siebie słońce. Czuł delikatne ciepło, jak i również zimno
oblewającego ich księżycowego światła. W jego oczach zaczęły zbierać się łzy, nie
potrafił posiadać się ze szczęścia.
– Sehun…
Potrząsnął głową, bo nie chciał,
by Joonmyun kazał mu przestać płakać. To nie były łzy smutku, tylko szczęścia.
– W końcu do mnie przyszedłeś.
Nikt nie mógł odebrać Sehunowi
radości, jaką czuł w tamtej chwili. Czekał tak długo. Osiem lat, by zobaczyć
Joonmyuna naprawdę, niezasłoniętego szybą. Jego ton głosu był nieco głębszy.
Wzrostem też był odrobinę niższy, niż jak to pokazywało szkło. Jego skóra i
włosy były miękkie, a usta błyszczały. Ale to nadal był ten sam Joonmyun, na
którego czekał Sehun.
Joonmyun został na noc. Zadzwonił
do rodziców i powiedział im, że nocuje u przyjaciela. U niejakiego Baekhyuna.
Sehun nie interesował się jaką historyjkę im wcisnął, był po prostu szczęśliwy,
bo Joonmyun siedział na łóżku tuż obok niego. Państwo Oh przysięgli, że nie
powiedzą nikomu że Joonmyun przyszedł do Sehuna. Obiecali, że upewnią się, by
Joonmyun bezpiecznie i możliwe dyskretnie wrócił potem do domu. Kiedy tylko
wyszli, Sehun znów ciasno owinął swoje ręce wokół Joonmyuna.
Przez prawie całą noc byli na
nogach. Robili wszystkie rzeczy, które Sehun kiedyś miał nadzieję z nim zrobić.
W końcu pokazał Joonmyunowi ciężarówkę. Baterie zaczęły się już wyczerpywać, a
wyjąca syrena nie była już taka super, jak osiem lat temu, ale i tak bawili się
świetnie, przewożąc od jednego od drugiego napoje. Przez kilka godzin grali też
na XBOX-ie, pokonując przeciwne drużyny. To było wspaniałe uczucie, a Sehun
czerpał z niego jak najwięcej, przytulając się do starszego, kiedy tyko mógł.
Kiedy około piątej nad ranem
postanowili iść spać, Sehun jak koala przytulił się do Joonmyuna. Starszy bawił
się włosami Sehuna, a jego oddech łaskotał go w czoło. Oboje byli oblani dorodnym
rumieńcem i za każdym razem, kiedy na siebie spoglądali, stawał się on jeszcze
bardziej intensywny.
– Co sprawiło, że przyszedłeś?
Joonmyun wzruszył ramionami i
oblizał usta, cały czas patrzył na Sehuna z uśmiechem. – Mam osiemnaście lat,
prawie dziewiętnaście. Nie mogę pozwolić rodzicom, by wiecznie mnie
kontrolowali, rozumiesz. Poza tym… tak jak już mówiłem, lubię cię. Nie
zamierzam pozwolić im tego zepsuć.
Policzki Sehuna zaczęły boleć go
od nadmiernego uśmiechania. Pochylił się, podejmując ryzyko przyciśnięcia swoich
ust do warg Joonmyuna. Brak jakichkolwiek zaprzeczeń, usta Joonmyuna
odwzajemniły pocałunek. Dłońmi wędrował w dół krzywej pleców Sehuna, zaciskając
w końcu palce na krawędzi koszulki. Całowali się przez dobre półtorej godziny,
ale nic więcej. Nie było żadnych chciwych ruchów posuwających się za daleko,
czy też wsuwających się dłoni pod ubranie. Wszystko było niewinne i delikatne,
dokładnie takie, jakim wyobrażał to sobie Sehun.
Ich związek rozwijał się w
umiarkowanym tempie. Przez pierwszy miesiąc były tylko pocałunki i subtelny
dotyk. Sehunowi w ogóle to nie przeszkadzało, bo nawet nie wiedział, jak
dokładnie przejść na kolejny poziom. Ale też bał się. Joonmyun był jego
pierwszym i jedynym przyjacielem z zewnątrz, nie chciał tego zepsuć. Zastanawiał
się, czy Joonmyun miał już jakieś doświadczenie w spotykaniu się z kimś ze
szkoły. Nigdy nie wspominał o tym Sehunowi, ale też nie musiał. Młodszy obawiał
się, że może nie być dobry w tym, cokolwiek będą robić później. Nie chciał
zawieść Joonmyuna.
Podczas drugiego miesiąca,
Joonmyun coraz częściej zostawał na noc. Był u Sehuna w każdy sobotni wieczór.
Wtedy wszystkie jego zadania domowe były już odrobione, a on mógł się
zrelaksować przy Sehunie. Podczas śniadań i kolacji mama Huna zaczęła uśmiechać
się i wypytywać Joonmyuna o jego życie. Sehun widział niezliczoną ilość dram,
gdzie dzieci nie lubiły, gdy ich rodzice rozmawiali z ich partnerami, ale jemu
to nie przeszkadzało. Lubił słuchać ich rozmów.
Wszystko toczyło się idealnie.
Sehun nie mógł być bardziej szczęśliwy. Ale wyczuł, że coś jest nie tak, kiedy
przyłapał Joonmyuna i jego mamę na rozmowie zaraz po kolacji. Oboje mieli
zmartwione miny, kiedy Sehun wyjrzał lekko zza rogu korytarza. Przycisnął plecy
do ściany i zagryzł usta, by nie uciekł z nich żaden dźwięk.
– Myślę, że moi rodzice zaczynają
coś podejrzewać, pani Oh. Nie chcę, żeby pani rodzina miała kłopoty.
– Joonmyun, nie musisz się o nas
martwić. Jeśli czujesz, że coś jest nie tak, to chyba najlepiej będzie, jeśli
na jakiś czas znikniesz.
– Martwię się o Sehuna. Naprawdę
nie chcę go skrzywdzić.
Twarz Sehuna wykrzywiła się, a
usta zacisnęły w wąską linię. Skrzyżował ręce i wszedł po schodach na górę.
Myślał, że Joonmyun skończył już przejmować się swoimi rodzicami. Naburmuszył
się i usiadł na łóżku. Poczeka na swojego chłopaka, by móc z nim o tym
porozmawiać.
Joonmyun przyszedł po kilku
minutach, trzymając dwie szklanki herbaty. Roześmiał się, kiedy dostrzegł
naburmuszoną minę Sehuna. – Co się stało? Znowu uderzyłeś głową o zagłówek?
Westchnął i zaprzeczył ruchem
głowy, jednocześnie wstając z łóżka: – Myślałem, że nie obchodzi cię już zdanie
rodziców, hyung.
Starszy ustawił szklanki na
biurku Sehuna, po czym westchnął: – Słyszałeś… Nie chodzi o ciebie.
– Co masz na myśli? „Nie chodzi o
ciebie?” To w ogóle nie ma sensu! Zwłaszcza, że chcesz mnie zostawić!
– Sehun… – Dłonie Joonmyuna
miękko wylądowały na ramionach młodszego. To trochę go uspokoiło, jednak nadal
był zdenerwowany. Nie chciał znowu zostać sam. Nie po tym, kiedy znalazł kogoś,
kto był z nim tutaj już tak długo. – Myślę, że tak będzie najlepiej. Jeśli moi
rodzice mnie przyłapią…
– To co, Joonmyun? Co zrobią?
Nakrzyczą na ciebie? Co do cholery jest we mnie takiego obrzydliwego, że twoi
rodzice muszą mi ciebie zabrać!?
Przez chwilę w ogóle się do
siebie nie odzywali. Wymieniali tylko spojrzenia. Sehun mocno zacisnął usta,
chyba bojąc się odpowiedzi Joonmyuna. Już od dawna nie poruszał tej kwestii, w
zasadzie, to do lat. Po prostu zepchnął pytanie na niższy tor i zaakceptował
życie. Ale teraz, po trzech miesiącach z Joonmyunem, nie pozwoli mu odejść tak
łatwo.
– Joonmyun, proszę. Powiedz mi
prawdę.
Ciało Joonmyuna napięło się,
westchnął: – To nie takie proste, Sehun.
– Nie obchodzi mnie, czy to
skomplikowane! Nie po to czekałem osiem lat, żeby ktoś mi to teraz zabrał! –
Dłonie Sehuna spoczywały na policzkach Joonmyuna. Pochylił lekko głowę, tak że
mogli teraz patrzeć w swoje oczy, a jedyne co Sehun widział w oczach swojego
chłopaka, to smutek. Miał nadzieję, że Joonmyun też dostrzegał załamanie w jego
oczach. – Proszę.
– Nie wolno mi z tobą rozmawiać.
Nie wolno mi tutaj przychodzić. Nie powinienem nawet znać twojego imienia. –
Wszystko to jeden, przejmujący szept, na który Joonmyun spuścił wzrok, tak że
rzęsy dotykały teraz jego policzków.
– Tego zdążyłem się już
dowiedzieć, hyung. Ale dlaczego? Dlaczego? Nigdy nie zrobiłem niczego złego…
Całe życie siedziałem tutaj.
– Powód, dla którego jesteś tutaj
zamknięty, jest też powodem tych wszystkich zakazów.
Sehun pociągnął nosem, powoli
opuszczając ręce. – Ze względu na badania…? Ale rząd powiedział, że wiele domów
jest w nie włączona. Niedługo całe miasto będzie tak wyglądać. To nie jest—
– Nie… Sehun, nie siedzisz w tym
pudle z powodu jakiś badań – powiedział cicho Joonmyun.
Sehun potrząsnął głową i lekko
przygryzł dolną wargę, jego gardło przełknęło właśnie każdy rodzaj szlochu,
jaki chciał wstrząsnąć ciałem Sehuna. – O czym ty mówisz? Tak mi powiedzieli.
Nie okłamali by mnie.
– Uwierz, zrobili to, Sehun!
Kiedy się w końcu obudzisz i to zauważysz!? Wsadzili cię tutaj, bo nie jesteś
normalny!
To pierwszy raz, kiedy Joonmyun
stracił nad sobą panowanie. Sehun przełknął i zrobił krok do tyłu. To może i
pierwszy raz, kiedy Joonmyun na niego krzyczał, ale nie pierwszy, kiedy ktoś mu
mówi, że nie jest normalny. Zawsze to słyszał, chociaż raczej w ostrzejszym
wydaniu. Dziwadło. Mutant. Czasami nawet gorsze. Sehun nigdy nie umiał tego
pojąć. Przecież wyglądał zupełnie tak jak inni. Nawet nie pachniał dziwnie czy
coś. Zachowywał się normalnie, cóż, w miarę, jak na nastolatka. Nic nie
rozumiał.
– Jesteś niebezpieczny. Całe
miasto się ciebie boi! Nikomu nie wolno z tobą rozmawiać, a nawet z twoją rodziną.
Nie poskładałeś jeszcze układanki?
Sehun pokręcił głową, zamykając
mocno oczy. – Nie jestem niebezpieczny! Zamknij się! Zamknij się! Zamknij się!
Nic nie wiesz!
Sehun schylił się po książkę,
którą Joonmyun przyniósł ze sobą z domu. Ścisnął ją tak mocno, że jego mięśnie
dostały skurczy. Rzucił książką w Joonmyuna i zaczął krzyczeć. Starszy zrobił
unik, a książka uderzyła w ścianę i upadla na podłogę. W mgnieniu oka usłyszeli
trzask i wycie alarmów. Sehun otworzył oczy, rozglądając się dookoła, szeroko
otwierając usta i dysząc. W ścianie, tuż przednim, była ogromna dziura. Książka
zamieniła się w pył. Joonmyun pochylił się na kurzem, a jego oczy prawie wyszły
z orbit.
Starszy podniósł się
natychmiastowo, chwytając swoją torbę i kurtkę. Sehun potrząsnął głową,
wyciągając rękę, by złapać nadgarstek Joonmyuna.
– Nie! Nie dotykaj mnie! Proszę
nie! Przepraszam!
W ciągu kilku sekund, Joonmyun
wybiegł z jego pokoju po schodach. Sehun zakrył uszy dłońmi, ponieważ alarm był
za głośny i prawie rozsadzał mu głowę. Kucnął na ziemi, zamykając oczy. Kilka
minut później usłyszał odgłosy ciężkich butów biegnących w górę po schodach.
Otworzył oczy i wstał. Potrząsnął głową i cofnął się w stronę łóżka, kiedy
ujrzał znajome twarze oficerów naprzeciwko niego.
Alarm wyłączył się, a jeden z
mężczyzn otworzył pudełko, które trzymał w rękach. Ogromna igła ujrzała świat,
a oczy Sehuna rozszerzyły się. – Przestań! Nie potrzebuję tego! Nie chciałem,
by się tak stało! Przysięgam! – Ale krzyki nie miały sensu. Człowiek zrobił
krok w jego stronę, pewnie trzymając w dłoniach igłę. Sehun rozglądał się
dookoła, szukając drogi ucieczki. Ale nic nie mógł już zrobić. Uderzył plecami
o ścianę, bezradny i wystraszony.
– Powiedziałem, nie! – krzyczał
Sehun, kiedy oficer wyciągnął w jego stronę rękę. Własne ramie Sehuna poruszyło
się, łapiąc mężczyznę za nadgarstek. W sekundę, oficer zaczął wrzeszczeć, po
czym rozprysł się, opadając na ziemię. Jedyne co po nim zostało, to strzykawka
odbijająca się teraz po drewnianej podłodze.
Inny mężczyzna krzyknął i jedyna
kobieta w tym zgromadzeniu zaczęła wystukiwać coś na tablecie. Sehun odsunął się
od ściany, kiedy ta zaczęła pękać. Jego oczy rozszerzyły się, a on przełknął,
obserwując widok. Zanim zdołał się odwrócić, po jego plechach rozszedł się
ostry ból. Wszystko zrobiło się białe, a on poczuł, jak upada na podłogę.
Kiedy Sehun się obudził, rodziny
Joonmyuna już nie było. Dzwonił do niego ponad dwadzieścia razy, ale za każdym
razem operator mówił, że numer został wyłączony. Siedział na zewnątrz cały
dzień, przyciskając czoło do szyby, czekając aż Joonmyun wróci do domu ze
szkoły. Ale nigdy się już nie pojawił. Nie widział znajomego, czarnego
samochodu, który podjeżdżał pod dom, a z niego wychodził jego chłopak. Nie
widział Jongina kopiącego piłkę przy domu, podczas gdy on rozmawiał z
Joonmyunem. Nie widział żadnych świateł, żadnych oznak, by ktokolwiek dalej tam
mieszkał. Matka Sehuna kilka razy wychodziła na podwórko i powtarzała mu, że
Joonmyuna nie ma.
Sehun i tak nie chciał w to
wierzyć. Nadal nie pojmował co zaszło. Nie pamiętał za wiele, tylko tyle, że
ściana pękła, a jego plecy przeraźliwie bolały. Teraz w ścianie nie było żadnej
dziury i nic nie pękało, kiedy Sehun w nią rzucał. Za każdym razem pojawiały
się tylko sześciokąty.
Z każdym następnym dniem, Sehun
nabierał determinacji, by dowiedzieć się, o co tak naprawdę chodzi, co tak
naprawdę przed nim ukrywają. Zaczął od badania materii, czy co to tam było,
która pokrywała ściany jego domu. Wzór pojawiał się szybciej i o wiele łatwiej,
niż wcześniej. Nie musiał użyć zegarka, by zobaczyć sześciokąty. Wystarczyło,
że dotknął powierzchni swoim palcem, a wzór rozświetlał się pod nim. Im
dłużej Sehun eksperymentował, tym więcej odkrywał, orientując się, że wzór
pokrywa większość jego domu. Dotykał poduszki, lampki, schodów, wszystkiego.
Nawet jedzenie było pokryte materią. Jego mama pewnie mu powie, że to tylko
część badania, ale Sehun dłużej nie będzie w to wierzył.
Pewnego dnia, podczas prowadzenia
dochodzenia, Sehun znalazł w swoim pokoju kamerę. Była ukryta w książkach, a
jeszcze inna na suficie. Znalazł je tylko dlatego, że dotykał wszystkiego, co
tylko było w zasięgu jego wzroku. Kiedy szturchnął kamerę, wzór nie rozszedł
się płasko po suficie, zatoczył szlaczek w kształcie kuli. W przeciągu kilku
godzin znalazł w domu kilkanaście kamer. Cztery w korytarzu, sześć w kuchni,
trzy przy telewizorze. Sehun stał pośrodku pokoju rodzinnego, zaciskając dłonie
w pięści.
Spędził parę godzin leżąc w swoim
łóżku z rękami założonymi na piersi. Był zły. Zdenerwowany. Wszystko co mu
powiedzieli, było kłamstwem. W jego domu nie było żadnej ekologicznej energii
sprzyjającej środowisku. To był raczej jakiś system ochronny. Zabezpieczał
przedmioty przed rozbiciem. Ale po sposobie, w jakim wdarli się do jego domu
oficerowie, kiedy Sehun złamał zabezpieczenia, wiedział, że nie jest to żaden
rodzaj wygody. Sposób w jaki Joonmyun uciekł do niego, kiedy zniszczył książkę
– nie bał się, dlatego że Sehun mógł czymś w niego rzucić, bał się, że Sehun go
dotknie. To wszystko z powodu jego dotyku.
Zmusił się do wstania, bosymi
stopami dotknął zimnych desek. Sehun pamiętał, że wszystko co robi jest
monitorowane. Prawdopodobnie nie da się zrobić za wiele, by oszukać sprzęt, ale
chciał być dyskretny, jak tylko to możliwe. Opuszkami palców delikatnie naciskał
na klawiaturę od komputera. Musi być coś, z czego dowie się więcej. Miał już
dość ciągłych kłamstw. Przecież nie trzymają go tutaj bez powodu.
Przejrzał kilka informacji.
Przeglądał ucieczki z domów, niszczenie systemów ochronnych. Wyskoczyło kilka
okienek, ale nie z tym, czego szukał. Po godzinie poddał się. Był zdenerwowany
na samego siebie, bo sam dokładnie nie wiedział, czego powinien szukać. Nie
wiedział co się dzieje, ale chciał znać odpowiedź. Dał sobie spokój po trzech
godzinach. Chciał wyrwać podłączone kable i wyrzucić komputer przez okno. Ale
nie chciał, by znowu przyszli urzędnicy i wstrzyknęli ponownie coś do jego ciała.
– Co jest ze mną nie tak? –
zapytał następnego dnia przy kolacji.
Jego mama roześmiała się i
pociągnęła go za policzek. – Nie ma w tobie nic złego, Sehun.
Chłopak zmarszczył brwi i
odepchnął rękę swojej matki. – Przestań kłamać. Chcę wiedzieć, co do cholery
jest ze mną nie tak.
Przy stole zapanowała cisza. Jego
matka trwała na bezdechu, kiedy odkładała widelec na talerz. Sehun patrzył, jak
jego brat krzyżuje ręce na klatce piersiowej. Jego ojciec dalej jadł ryż. Nikt
nie odezwał się przez kilka minut. Im więcej czasu mijało, tym Sehun stawał się
bardziej wściekły. Miał już dość ciszy. Miał już dość bycia zamkniętym.
– Sehun…
– Nie! Nie! Nie chcę już słyszeć
tych pierdolonych kłamstw! – Wiązka słów wyszła z jego ust jako głośny krzyk. Jego
dłonie zaciskały się na jego włosach, a widelec którym jadł spadł na podłogę. –
Wiem, że coś jest nie tak. Dlaczego tamci ludzie mnie uśpili? Dlaczego tamten
facet zamienił się w pył, kiedy go dotknąłem? Nie możecie mi powiedzieć, że to
kurwa nic nie znaczy!
Krzesło zostało odsunięte pod
wpływem siły Sehuna, kiedy ten wstawał. Krzyczał i szarpał swoje włosy. Chwycił
swój talerz i rzucił nim w stronę zlewu. Nic się nie stłukło, tylko jedzenie
spadło na podłogę, a po pomieszczeniu rozszedł się łagodny dźwięk toczącego się
talerza. Łzy frustracji odnalazły drogę z oczu Sehuna wzdłuż szczęki. Jego
matka wstała, wyciągając ręce przed siebie, mocno zagryzając wargi, kiedy Sehun
się do niej przytulił. Głaskała jego plecy, opierając głowę na jego ramieniu.
– Powiemy ci. Powiemy, dobrze?
Tylko się uspokój, proszę.
Informacja była kłopotliwa,
musiała zostać wytłumaczona kilka razy, zanim Sehun dogłębnie ją zrozumiał.
Jego matka płakała, brat wyszedł z kuchni po pół godzinie. Nawet kiedy wszystko
mu już wyjaśnili, Sehun nadal był zły. Prostując, nie na kogoś. Był zły, że
miał to coś. Był zły, dlatego że nie dało się tego wyleczyć. Był zły, że nigdy
stąd nie wyjdzie. Nigdy nie będzie mógł się stąd wyprowadzić i zamieszkać w
apartamencie, w sercu miasta, tak jak sobie wymarzył. Był zły, bo
prawdopodobnie nigdy nie stanie na ślubnym kobiercu. Prawdopodobnie nigdy nie
będzie miał dzieci. Bardzo w niego uderzył fakt, że zawsze będzie samotny.
Jego matka płakała i przepraszała
go niezliczoną ilość razy. Ojciec powiedział mu, że nadal może mieć te
wszystkie marzenia, i że one na pewno kiedyś się spełnią. Ale Sehun wiedział, że
nigdy się tak nie stanie. Nigdy nie będzie szczęśliwy, kiedy cały świat jest
przeciwko niemu.
Tak więc Sehun wymyślił plan. Plan
ucieczki.
Zabrało mu to kilka miesięcy.
Spędził nad nim całą zimę i wiosnę, zanim wszystko było gotowe. Wszystko musiał
robić w sekrecie, w obawie, że urzędnicy go powstrzymają. Nie martwił się o
swoich rodziców. Wiedział, że chcieli tylko jego dobra. Nie chcieli, by był
tutaj uwięziony. Zasługiwał na coś lepszego.
Sehun przeczekał kilka tygodni po
jego urodzinach, dokładnie do połowy maja. W ten sposób nie było ani za zimno,
ani nie za gorąco. Mógł łatwo się ukryć, bez przejmowania zamarznięciem czy
przegrzaniem. Był wczesny ranek, kiedy zdecydował się uciec. Jego rodzice i
brat zdążyli już wyjść. Rodzice do pracy, a brat do szkoły. Żadne z nich w
najbliższych godzinach nie będzie z powrotem. Ale mało prawdopodobne, że rząd
nie zawiadomi ich, kiedy tylko się stąd wydostanie.
Cały czas bał się tego, co się
stanie, gdy go znajdą. Zabiją go? Zamkną? Ale Sehun doskonale wiedział, do
czego sam jest zdolny. Może z łatwością zabić każdego. Zapewne dlatego właśnie
jego rodzice okłamywali go przez tyle lat. Rząd kazał być im cicho, bo kiedy
tylko Sehun dowiedziałby się o tym, przestałby się bać kogokolwiek. I tak
właśnie było. Wiedział teraz wszystko i zamierzał dumnie nosić się ze swoją
mocą. Miał zamiar użyć jej, by się stąd wydostać. Nie chciał pozwolić, by
dłużej go ograniczali.
Z plecakiem zarzuconym przez
ramię, przeszedł spacerem po podwórku. Zdecydował się zbić szklane pudło. Jeśli
je zbije, to nie tylko on będzie wolny, ale i jego rodzice. Nie będą mogli ich
tutaj trzymać i też stąd uciekną. Wiedział, że kiedy zrobi pierwsze kroki na
zewnątrz, plecak i wszystko co się w nim znajduje nie przetrwa. Znikną w tej
samej chwili, w której ich dotknie. Ale czuł się lepiej, wiedząc, że ma coś ze
sobą, nawet jeżeli było bezużyteczne.
Sehun rozejrzał się dookoła,
upewniając się, że żaden z sąsiadów nie jest na zewnątrz. Było tuż po wschodzie
słońca i niebo zdążyło zabarwić się kolorami delikatniej czerwieni i lekkiego
błękitu. Idealnie, pomyślał Sehun. Większość ludzi jest albo w pracy, albo w
szkole. Na podjazdach nie było zaparkowanego prawie żadnego samochodu, co
dawało mu nadzieję, że nie będzie nikogo, kto mógłby zadzwonić na policję. Nie
żeby sami się nie zjawili. Sehun przycisnął dłonie do szyby, stukając o nią
palcami. Roześmiał się, bo w końcu może pożegnać się z tą zaporą. Będzie wolny.
Tak bardzo wolny. Uderzył dłońmi o szybę, patrząc jak na jej powierzchni
pojawia się wzór po każdym kolejnym ciosie. Zajęło mu to więcej czasu, niż
zakładał. Kiedy szkło zaczęło w końcu się trząść, jego ręce drętwiały od bólu.
Sehun natychmiast od niej odskoczył i upadł na ziemię, poczym przewlókł ciało
na chodnik, unikając spadających kawałków szkła. Z zachwytem patrzył jak całe
szklane pudełko zaczyna pękać, a odłamki opadają na trawę. Ale ten piękny widok
nie trwał długo, bo na całą okolicę rozległy się alarmy, a chodnik pod nim zaczął
pękać.
Sehun podniósł się i zaczął biec.
Biegł szybko w zamierzonym kierunku. Czuł słońce muskające jego skórę, co było
jednym z najlepszych uczuć, jakich kiedykolwiek doświadczył. Czuł świeżą trawę
i strukturę chodnika pod swoimi stopami. Krzyczał teraz ze szczęścia. Uśmiechał
się i śmiał, bo nigdy wcześniej nie czuł się tak dobrze. Plecak na jego barkach
zaczął powoli się rozpadać. Kiedy dobiegł do granicy jego osiedla, zaczął
opadać na ulicę kawałkami materiału. Jego buty znikły do czasu, kiedy dotarł do
parku.
Im więcej biegł, tym bardziej
rozumiał jak rzeczy wokół niego znikały. Jego koszulka, podobnie jak plecak,
opadła na trawę kawałkami materiału. Ale zajęło jej to trochę dłużej, zanim
całkowicie zniknęła, za co Sehun był bardzo wdzięczny. Trawa nie rozpadała się,
ale nabierała brunatnego koloru. Na początku pokrywała się lekkim brązem, a
kiedy całkowicie na niej stawał, zamieniała się w czarną plamę, tak jakby mogła
spłonąć, jeżeli stałby na niej zbyt długo. Chodnik pękał prawie od razu, kiedy
stopa Sehuna w niego uderzała, rozlegał się głośny huk, a płyty łamały się jak
szkło. Zorientował się, że najwolniej oddziałuje na piasek, co wykorzystał,
kiedy natrafił na małe jezioro. Jego stopy bolały, i czuł, jakby jego klatka
piersiowa była rozrywana od zbyt intensywnego oddychania. Nie wiedział, gdzie
jest i jak długo zajmie rządowi odnalezienie go.
Świat z zewnątrz wcale nie był
taki, jakim wyobrażał go sobie Sehun. Słońce było gorące, zwłaszcza, że
dotykało jego nagiej skóry. Zauważył, że jego ramiona zaczynają być czerwone.
Zastanawiał się, czy to oparzenie słoneczne, o którym mówił mu Joonmyun. Jego
ubrania całkowicie znikły, przez co musiał teraz ukrywać się pomiędzy drzewami
i krzewami. Zaśmiał się, gdy dostrzegła go młoda kobieta, na co schował się za
grubym pniem. Kamuflaż nie trwał za długo, bo po kilku sekundach kora zaczęła
opadać na trawę, a drzewo pękać. Trwało to nawet krócej, gdy dostrzegł, jak
młoda kobieta przykłada telefon do ucha.
Sehun stwierdził, ze lubi
bieganie. Czuł wiatr na swoich policzkach, co powodowało, że się uśmiechał, bo
nigdy wcześniej nie czuł wiatru. Był przyjemny i sprawiał, że jego włosy
łaskotały go w czoło. Przez cały czas jego usta rozciągały się w uśmiechu.
Chłopak w ogóle nie przejmował się tym, czy go złapią, nie obchodziły go
konsekwencje. Kiedy dotarł do wielkiej polany, zaczął się śmiać, rzucając w
zieloną trawę. Śmiał się, pocierając twarz i wierzgając nogami. Krzyczał i
śmiał się tak głośno, jak tylko mógł. Nigdy nie czuł się tak wolny.
Ale szczęście nie trwało długo.
Kiedy przeturlał się po trawie, zauważył cień helikoptera, który unosił się nad
polaną. Był nieco oddalony od niego, ale Sehun wiedział, że bez problemu mogą
go zobaczyć. Nabrał powietrza i wstał. Usta rozciągnął w półksiężyc szczęścia,
a rękoma zaczął machać w ich stronę.
– Chodźcie mnie złapać!
I Sehun wciąż śmiał się, kiedy
maszyna zbliżyła się do niego, a wiatr, który tworzyła praca silników sprawiał,
że źdźbła trawy kładły się na ziemię. Biegł i biegł, cały czas się śmiejąc.
Wiedział, że go złapią. Mieli o wiele więcej siły niż on i był pewny, że mieli
też ze sobą jakiś rodzaj zabezpieczenia. Ale Sehun po prostu czuł się dobrze.
Czuł się dobrze, bo wiedział, że może uciec. Wiedział, że wszyscy się go boją.
Mógł zdobyć wszystko, czego tylko zapragnie.
Biegł i biegł, jak mu się
wydawało, przez godzinę. Helikopter obniżył swój lot, tak że Sehun mógł nawet
usłyszeć komendy wydawane przez radio. Jego stopy bolały, a klatka piersiowa
znowu zaczęła go uciskać. Gdy tylko zwolnił, poczuł rozrywający ból w swoich
plecach. Kilka sekund później upadł, zamortyzowany przez trawę.
Druga strona miasta nie była tak
ładna, jak na to liczył. Ale nie było najgorzej. Domy nie były za duże, a przestępczość nie przekraczała granicy słupków umiarkowania. Pierwsze kilka nocy było
straszne. Rodzina mieszkająca po lewo wyprowadziła się, a w następnym tygodniu
zniknęła rodzina z naprzeciwka. Sehun marszcząc brwi, obserwował przez okno,
jak wyjeżdżają. Przyglądał się samochodom, które szybko przejeżdżały obok jego
domu. Dzieciaki, które chodziły chodnikiem, przebiegały dystans ogrodzenia jego
posesji. Sehun patrzył, jak ludzie dookoła niego żyją w strachu.
Ale reszta nie była tak trudna,
jak przypuszczał. Minęły dwa lata od kiedy złapali go na polanie. Zrobili kilka
testów, bolesnych testów. Sehun przebywał w szpitalu przez kilka miesięcy,
zanim uznali go za bezpiecznego. Musiał obiecać, że nie zniszczy ponownie
pudełka. Powiedział to od niechcenia, a oni go wypuścili.
Dostał swój własny dom po drugiej
stronie miasta. Otoczony był tym samym, znajomym już szklanym pudłem,
przywracając niezbyt miłe wspomnienia. Dom był o wiele mniejszy od tego, w
którym mieszkał jako dziecko. Miał tylko dwie sypialnie i małe podwórko. Nie
był okropny, za co dziękował rządowi, tym bardziej, że nie wpakowali go do
budy. Zgadywał, że mają kilka takich domów, w celu uzyskania prawidłowego
funkcjonowania całej tej technologii bezpieczeństwa.
Był urządzony nowocześnie, co
cieszyło Sehuna. To styl, jaki lubił. Biały i czarny był uspokajający. Lubił
małe, niebieskie i czerwone akcenty w łazience i sypialni. Poprosił o pościel w
kolorze jasnego różu, która była bardzo miękka. Nie jest źle tutaj mieszkać.
Funkcjonariusze przychodzili w
każdy piątek i przynosili świeże owoce i warzywa, jak i inne produkty
spożywcze. Przynosili mydło i kosmetyki pod koniec miesiąca, i wtedy też Sehun
musiał składać im zamówienie na potrzebne rzeczy. Tak jak wcześniej, nie mógł
wyjść poza szklane pudło. Widział, jak uszczelnili drzwi, kiedy zamknęli je za
sobą pierwszego dnia. Od zewnątrz, drzwi nie były zauważalne czy nawet
wyczuwalne. Była tylko gładka, szklana powierzchnia.
Sehun nagle zaczął bardzo dużo
czytać. Wciąż miał zapisaną na telefonie listę książek, które kiedyś Joonmyun
kazał mu przeczytać. Było tam dobre trzydzieści pozycji, a Sehun przeczytał je
wszystkie w ciągu pierwszego roku. Podjął się uprawy ogródka, w którym hodował
kilka krzaczków truskawek i ogórki. Pozwolili mu na dostęp do internetu i
telewizji, tak więc Sehun obejrzał kiedyś kilka dram na raz i wszystkie filmy,
które chciał zobaczyć. Zaczął też trenować. Poprosił o kilka przyrządów, by
zagospodarować wolny pokój na pierwszym piętrze. Na początku mu odmówili, ale
po roku zmienili zdanie. Sehun z dumą mógł powiedzieć, że nie jest już
wychudzonym siedemnastolatkiem, tak jak kiedyś.
Sehun obchodził swoje dwudzieste urodziny
przy domowej roboty babeczkach i wódce. Nie było żadnych przyjaciół
uśmiechających się i śmiejących do niego na kanapie. Nie było mamy i taty, by
życzyli mu wszystkiego najlepszego. Od kiedy go przeniesiono, to nawet z nimi
nie rozmawiał. Nie wiedział gdzie są i czy wszystko z nimi dobrze. Miał tylko
siebie.
Jego dzień zaczynał się o
siódmej. Kiedyś potrafił nie spać całą noc, czekając aż wstanie Joonmyun, by
pożegnać się z nim, zanim sam pójdzie do łóżka. Potrafił przez całą noc grać na
XBOX-ie, albo rozmawiać ze swoim bratem, gdy tamten miał dobry humor. Kiedyś
miał też po co wstawać. Ale życie w samotności… Tutaj nie miał po co się budzić.
Tak więc Sehun nie podnosił się z łóżka, kiedy słońce wschodziło na niebo.
Poranki rozpoczynały się od filiżanki
świeżej herbaty. Dzisiaj Sehun postanowił zrobić na śniadanie smoothie.
Uśmiechnął się i wyszedł na zewnątrz, ciesząc się z widoku wreszcie dojrzałych
truskawek. Trzymając w ręce trzy truskawki i ogórka, wrócił do środka. Smoothie
okazało się nie być takie, jakim sobie zażyczył. Było za dużo ogórka i z mało
jogurtu. Zakrztusił się lekko, po czym roześmiał, kiedy wylewał zawartość do rury
kanalizacyjnej. Zdecydował się spałaszować musli, oglądając w tym samym czasie
poranne wiadomości.
Sehun chwycił swoje narzędzia
ogrodnicze i wyszedł na dwór zaraz po dziewiątej. Na początku wiosny postanowił
powiększyć swój ogródek. Teraz miał niewielkie sadzonki pieprzu, a nawet miętę
na ulubiony napar. To nie dużo, ale i tak był dumny. Słońce świeciło na niebie,
oblewając go światłem, kiedy klękał na grządkami. Miał tylko kilka wspomnień z
tego, jak dokładnie czuć słońce na skórze. Zadowalał się delikatnym ciepłem,
przebijającym się przez szybę. Nie zajęło mu długo pozbycie się wszystkich
chwastów i podlanie niewielkiej ilości roślin. O dziewiątej trzydzieści Sehun
podniósł się z klęczek, wesoło kiwając głową nad swoją pracą.
Złapał swoje narzędzia i konewkę,
gotowy, by wrócić do środka, kiedy jego uszy zarejestrowały cichą muzykę. Zamrugał,
próbując sobie przypomnieć, czy przypadkiem nie zapomniał wyłączyć telewizora,
albo czy może jego telefon był podłączony do głośników. Ale jego telefon leżał
w kieszeni, a przez okno widział, że telewizor jest wyłączony. Nikt nie
mieszkał na przeciwko ulicy, ani po lewo, więc wiedział, że dźwięk na pewno nie
pochodzi stamtąd. Sehun odkręcił głowę, by spojrzeć na dom po prawej stronie.
Nigdy zbytnio nie przykuwał uwagi
do tego domu. Myślał, że nikt tam nie mieszka. Nigdy nie widział samochodu na
podjeździe, czy kogokolwiek. Ale najwyraźniej Sehun nie zauważył tej osoby, bo
z boku domu klęczał chłopak. Sehun podszedł do szyby, przykładając do niej
dłonie, patrząc na postać. Widział narzędzia ogrodnicze i niesioną przez
nieznajomego drewnianą skrzynkę z sadzonkami roślin. Muzyka rozbrzmiewała z
głośników stojących na trawie.
To był młody mężczyzna. Miał na
sobie podkoszulek w paski i niebieskie szorty, które pasowały do nieba. Jego
włosy miały kolor jasnego brązu, prawie karmelu, kiedy słońce świeciło pod
dobrym kątem. Jego ramiona były lekko różowe, na co Sehun się zaśmiał, bo
przypomniał sobie, kiedy to on dostał poparzenia. Czas się zatrzymał, kiedy
młody mężczyzna rozciągnął się i odwrócił w stronę Sehuna.
Sehun poczuł się jak w jednym z
tandetnych romansów, które lubił Joonmyun. Jego wargi rozchyliły się, a serce
zaczęło bić szybciej. Pomyślał, że może to kofeina, która była w herbacie
wreszcie zaczęła działać i jego serce wcale nie jest w amoku z powodu postaci
na podwórku obok. Ale myśl zniknęła zaraz po tym, jak nieznajomy przeczesał
dłonią swoje włosy. Nos mężczyzny zmarszczył się powoli w uroczy sposób. Sehun
nie mógł się powstrzymać i jeszcze mocniej przywarł do szyby, chcąc lepiej
zobaczyć chłopaka.
Czuł, że jego serce eksploduje od
zbyt szybkiego bicia, kiedy postać na niego spojrzała. Sehun zamrugał i szybko
zrobił krok do tyłu, wiedząc, jak bardzo głupio musiał wyglądać, wciskając
twarz w szkło, gapiąc się na niego. Spodziewał się teraz obrzydzonego
spojrzenia wymierzonego w jego stronę i ucieczki do domu. Ale nie stało się
tak. Chłopak patrzył na Sehuna z prawie takim samym wyrazem twarzy, jaki miał
Sehun.
Chwilę zajęło, zanim Sehun
zorientował się, że pewnie wygląda jak pomylony. Podniósł rękę do góry i
potrząsnął nią w najbardziej żałosny sposób, w jakim można do kogoś pomachać.
Postać naprzeciwko niego uśmiechnęła się i odmachała energicznie. Sehun zaśmiał
się cicho i uśmiechnął, bo nikt wcześniej nie cieszył się tak bardzo, gdy go
widział.
Młody mężczyzna podbiegł do
szyby, jego grzywka powiewała na wietrze. Sehun przełknął i szybko strzepał z
ciała jakiekolwiek zanieczyszczenia, nie chcąc wyglądać, jakby się nie mył.
Kiedy chłopak dobiegł do ściany, znowu do niego pomachał.
– Cześć!
Sehun ponownie się uśmiechnął i
poczuł, jak jego policzki nabierają ciepła. Przyłożył dłoń do szkła i przygryzł
dolną wargę. Zastanawiał się, czy osoba przed nim jest prawdziwa. Być może to
wszystko to tylko sen i, kiedy się obudzi dom będzie pusty, tak jak zawsze
uważał. Poczuł nagle zbierające się w kącikach jego oczu łzy. Zacisnął palce na
szkle i rozchylił usta.
– Nie boisz się mnie? – wyszeptał
Sehun, nie będąc pewnym, czy przez to drugi usłyszał go, zważywszy na szybę
pomiędzy nimi. Trochę obawiał się odpowiedzi. Może to jakiś rodzaj bota
stworzonego przez rząd. To wydawało się być bardzo prawdopodobne, bo postać
naprzeciwko niego zapierała mu dech w piersi.
Nieznajomy roześmiał się i
pokręcił głową. – Dlaczego miałbym się ciebie bać? – Powiedział to tak
wdzięcznie. Nie było w jego głosie cienia wahania. Żadnego ukrytego strachu.
– Ze względu na to, kim jestem.
Sehun przyzwyczaił się już do
tego jak ludzie przed nim uciekają. Tego jak cofali się i ukrywali przed nim
twarze. Patrzył jak ludzie przychodzą oglądać puste domy i natychmiast wracają
do samochodu, gdy dostrzegali Sehuna. Widział plakaty i doniesienia o nim, o
tym jaki jest niebezpieczny, i że nikt nie powinien z nim rozmawiać. Więc fakt, że
ktoś do niego podszedł z własnej woli, z uśmiechem na ustach, jest czymś
zupełnie dla Sehuna nowym. Nawet Joonmyun nie podszedł z uśmiechem przy
pierwszym spotkaniu.
– Wiem, kim jesteś. Ale to wcale
nie czyni cię złą osobą. Nie możesz tego kontrolować.
– Nie widziałeś tych wszystkich
ostrzeżeń? Jestem niebezpieczny. Zabiłem ludzi. Zabiłem.
Postać pokręciła głową, unosząc
lekko w górę brwi. – Nie wiedziałeś o tym.
– Mogę zbić tę szybę i zabić cię
w przeciągu sekundy, jeśli tylko zechcę.
– Ale nie chcesz, prawda?
Dlaczego próbujesz mnie odepchnąć?
Sehun potrząsnął głową,
przeczesując dłońmi włosy. – Nawet mnie nie znasz.
– A ty nie znasz mnie, więc
jesteśmy w tym samym położeniu.
Sehun wstrzymał oddech,
pozwalając mu wydostać się jako westchnienie. Jego dłonie opadły w dół po
bokach, zaciskając się w końcu na krawędzi materiału podkoszulka. –
Przepraszam. Po prostu – nacisnął pięścią o szybę – jestem przyzwyczajony do
ludzi, którzy unikają mnie jak ognia.
Mężczyzna uśmiechnął się smutno.
Spojrzał na Sehuna, naprawdę na niego spojrzał. Jego spojrzenie zsunęło się w
dół po twarzy, wokół krzywizny szyi, aż do ramion. Przemknął po odznaczających
się mięśniach brzucha i abs-u. – W ogóle nie wyglądasz jak na zdjęciach z
telewizji.
Sehun zaśmiał się, poprawiając
koszulkę, podciągając ją do góry, więc teraz jego pierś nie była tak bardzo odsłonięta.
– Te zdjęcia są sprzed trzech lat. Bycie samemu daje ci masę czasu na poprawę.
Mężczyzna przechylił głowę w bok,
wysuwając język, by szybko oblizać usta. – Ta, chyba tak. Tak czy inaczej,
chyba muszę już wracać. Moja herbata stygnie. Miło mi było cię poznać, Sehun.
Usta Sehuna drgnęły wyrażając
grymas, kiedy drugi odwrócił się i zaczął odchodzić. Zamrugał i szybko uderzył
w szybę. – Hej! Zaczekaj! – Sehun czekał aż postać się odwróci, by spojrzeć na
niego, zanim ten kontynuuje: – Nie… Nie znam twojego imienia.
Mężczyzna się uśmiechnął. –
Luhan.
- smoothie – rodzaj shake/koktajlu owocowego
- bot – komputerowy program, mający za zadanie zastąpić człowieka
UUUUUU! Nie mam pojęcia jak to skomentować, wiem, że tak mi cholernie żal Sehuna TT.TT Nie zasługuje na takie traktowanie, jezu.... Dobra, idę czekać na kolejną część ;;;; Świetne tłumaczenie. Podrawiam, Miś Yogi
OdpowiedzUsuńBiedny Sehun ;-; tak się wszyscy od niego odwrócili ;-; Ma nadzieję że Luhan nie zmieni do niego później nastawienia i żeby znowu Sehun nie czuł takiej pustki jak po odejściu Junmyona.Już nie mogę się doczekać jutra :3
OdpowiedzUsuńMiałam skomentować pierwszą część, ale kiedy skończyłam ją czytać, spostrzegłam, że jest już druga, więc skomentuję tutaj.
OdpowiedzUsuńJak to kiedyś powiedział mój przyjaciel: a ja tą miłość do wszystkiego co się rusza mam zakodowaną. I w dniu dzisiejszym, proszę państwa, ta miłość odezwała się nawet podczas czytania fanfika. I to wcale nie chodzi o to ten rodzaj miłości, kiedy ktoś po prostu kocha któregoś z bohaterów. Nie, nie. To jest ten rodzaj miłości do wszystkiego co potrzebuje pocieszenia, bo mu smutno. I MI TEŻ TERAZ JEST TAK CHOLERNIE SMUTNO PRZEZ TUTEJSZEGO SEHUNA I TAK NIESAMOWICIE MI GO SZKODA, BO ON ABSOLUTNIE NIE ZASŁUGUJE NA TO CO SPOTKAŁO. ON ZASŁUGUJE NA MIŁOŚĆ I NA PRZYTULANIE I SZEPTANIE MU DO UCHA CO WIECZÓR, ŻE JEST KOCHANY I BĘDZIE KOCHANY JUŻ ZAWSZE.
Przez całe dwa rozdziały miałam ochotę zrobić jakieś czary-mary i przenieść się do tego fanfikowego świata i przytulić Sehuna tak bardzo mocno i płakać razem z nim, a może nawet bez niego. Bez wyrzutów mogłabym go przytulać i płakać sama. W dodatku ten Luhan, rany, to moje kochane maleństwo, które tutaj jest tak samo kochane jak zawsze. Miałam łzy w oczach, kiedy mówił te wszystkie miłe rzeczy do Sehuna, kiedy się go nie bał, kiedy nie był tak głupio uprzedzony jak reszta świata. I jest mi strasznie smutno, bo to opowiadanie ma tylko cztery rozdziały, a w gatunku napisane jest ''dramat'' i boję się, że to się strasznie źle skończy, że Luhanowi coś się stanie, i chyba właśnie histeryzuję, ale nie, powiedz mi, że to jeszcze nie jest histeria, błagam, o boże, czy ja kiedyś skończę to zdanie.
Nie wiem, nie zwracaj uwagi. To tylko mój rozdarty uczuć.
Ale jestem totalnie oczarowana i już kocham to opowiadanie całym sercem. W dodatku muszę przyznać, że naprawdę, naprawdę się poprawiłaś i to jest strasznie widoczne. Gratuluję!
przesyłam miłość i czekam na następny rozdział trochę niecierpliwie. trochę bardzo.
Kurczę, to opowiadanie to jest "coś". ;-;
OdpowiedzUsuńSzczególnie w Twoim tłumaczeniu, naprawdę przyjemnie się czyta.
Historia jest wyjątkowa, Sehun jest tak biedny, a Luhan może okże się porządnym facetem. :3
Czekam na trzecią część <3
Rany nie wiem co powiedzieć to opowiadanie jest genialne <3 Dziękuje ci za tłumaczenie takich perełek większość z nich ma ciekawszą historie niż niektóre książki dostępne w sklepach ^^ :p Czekam na następne części i dziękuje znów <3
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że coś prędzej czy później się między nimi zniszczy. Chociaż w sumie myślałam, że Junmyeon rozsypie się w rękach Sehuna, więc ich rozstanie było mniej dramatyczne niż to sobie wyobrażałam. Zresztą kogo to obchodzi, skoro tak czy siak ryczałam jak głupia. To opowiadanie samo w sobie jest przesiąknięte smutkiem, więc wcale mnie o nie zdziwiło, bo ja i moje reakcje na fanficki ostatnio przekraczają skalę normalności.
OdpowiedzUsuńTyle sprzeczności. Sehun był szczęśliwy, mimo że wszystko wokół niego ulegało zniszczeniu. To okropne , ale za razem piękne, że mimo takiego nieszczęścia, potrafił się uśmiechać, na tej polanie, nawet kiedy wiedział, że za chwilę zostanie złapany i odizolowany od wszystkiego co prawdziwe.
Ten fanfick mnie dołuje i to bardzo.
I cholera cieszę się, że pojawił się Luhan, który patrzy na Sehuna, nie przez pryzmat rządu, ale jak na normalnego człowieka, który ma uczucia.
Tylko, że boje się jak na to zareaguje, bo wiem że HunHan zawsze dwa razy bardziej rozwali mi serce niż każdy inny pairing i ughh
Trzecią część przeczytam wieczorem razem z czwartą i postaram się obie skomentować
Dziękuję, za tłumaczenie :))