31/32 | M
cr. VinluVinlu |
Tytuł: Nieznajomy
Oryginał: Stranger
Autor: Shikamin
Tytuł rozdziału: Epilog | oryginał: Epilogue
Woah.
Spojrzałem w bok, mając
rozchylone usta, kiedy wzrokiem natrafiłem na wpatrujące się we mnie dziecięce,
beżowe oczy. Płowe pasma promieni słonecznych rzucały światło przez zasłony,
ukazując jego zmysłowo rozczochrane włosy i długie, podkręcone rzęsy spadające
kaskadami z powiek. Bezustannie oddawał spojrzenie, jakby był pod takim samym
hipnotycznym urokiem, jak ja.
Uśmiechnął się, i umarłem.
Myślałem, że to tylko pewny etap,
ale po trzystu sześćdziesięciu czterech dniach budzenia się obok niego stało się
jasne, że nie da się otrząsnąć z jego perfekcji, i że nie ma realnego sposobu,
by dało się jej oprzeć. Moje poranki zawsze zaczynały się od oszołomienia
wywołanego przez jego słodki zapach, potem było przebijanie serca przez jego
kupidynie oczy, jednak punktem kulminacyjnym był atak niemożności kończyn,
wywoływany przez topnienie jego ust na moich. Moje poranki zawsze zaczynały się
od huh, potem och, a punktem kulminacyjnym było woah.
– Dzień dobry – wyszeptał Sehun,
naciskając na moje usta delikatnym pocałunkiem. Otarł nosem o mój i słodko zamruczał. – Czy
powinienem nie iść do pracy? – zapytał nagląco.
Uderzyłem go w ramię, śmiejąc się
rozbawiony. – Mówisz to codziennie.
– Bo... – upierał się – jak mam
opuścić łóżko, kiedy ty w nim jesteś?
Wywróciłem oczami, a on się
skrzywił.
– Mogę powiedzieć, że najzwyczajniej
w świecie jestem chory – nalegał. – Nikt nie ośmieli się sprzeciwić, jeżeli
szef jest chory.
Nakryłem jego dolną wargę, a
potem delikatnie pociągnąłem. – Zrobię nam śniadanie – powiedziałem szybko, w
obawie, że ulegnę jego kuszącym ofertom.
Wyplątałem moje ciało z
przykrycia i usiadłem wyprostowany.
– Chcę na śniadanie ciebie –
powiedział i pociągnął z powrotem w dół.
Patrzyłem na niego zarumieniony
szkarłatną czerwienią, jego brwi uniosły się złowieszczo. Rozgrzaną dłonią od
razu znalazł miejsce na moim karku, kiedy wciskając mnie plecami w łóżko,
przywłaszczył sobie moje usta, zaczynając wygłodniałą przejażdżkę. Jego język
ślizgał się na moich wargach, namawiając je do rozdzielenia, aż zanurzył go
głęboko w pocałunku, który był bardzo smakowitym, pierwszym posiłkiem tego
dnia.
Zwolnienie lekarskie, to jest to.
– Luhan-ah. – Oddychał ciężko,
kiedy jego wargi zsunęły się na moją szyję, wysyłając dreszcze gorliwości do
mojego kręgosłupa. Czułem namiętną, rosnącą presję jego napierającego ciało, gdy rękoma gładził mi boki i plecy, zaborczo przesuwając ręce. Przepływało przeze mnie ciepło, podczas gdy
jego pobudzone i pilne palce wędrowały pod moją koszulą.
– Sehun... – przebłysk wracającego,
zdrowego rozsądku – pójdziesz do pracy tylko na pół dnia, okej?
Z jego okupowanych ust uciekło
niezdecydowane mm-hmm, nie
przerywając tym samym czułych pocałunków nawet na sekundę. Przewrócił mnie na
górę; mój nikły ciężar ciała osiadł na jego twardej klatce piersiowej.
Wzdrygnąłem się, przeczesując moimi palcami jego włosy, zaciskając je mocno w
wygłodzonej desperacji. Jęknął, kiedy zanurzył swoje usta głęboko na tych należących do mnie,
znowu i znowu, nadając szalenie porywające tempo.
Wieczność później oboje ciężko dyszeliśmy,
uśmiechając się w na wpół urwanych próbach złapania oddechu. Pogładził moje
policzki i usadowił przy sobie, owijając ochronnie rękoma. Mój wzrok wędrował
po pokoju, narzuta na łóżko zapewne jest chaotycznie zmiętoszona, arkusze
pościeli zostały wyciągnięte z poszewek i zwisały nad podłogą, wszystkie
poduszki były porozrzucane po kątach. Nie mogłem się powstrzymać przed
śmiechem.
– Co? – zapytał niewinnie.
– Jeśli będziemy to robić każdego
poranka, to chyba powinniśmy przebudować twój pokój.
Uwodzicielski uśmiech rozjaśnił
jego policzki. – Jeśli będziemy to robić codziennie rano, to chyba musimy
przebudować Adze – wyszeptał. – Szef firmy ma zbyt wielką obsesję na twoim puncie, może po prostu kompletnie przestać chodzić do pracy.
– Jakie gładkie gadanie...
Chwycił mnie mocniej i wyszeptał
wprost do mojego ucha: – Jakby ci się to wcale nie podobało.
Nienawidziłem, kiedy tak robił.
Okej... może lubiłem. Trochę.
Schowałem moją twarz w jego
piersi. – Nie umiem wymyślić takich głupich, słodkich tekstów jak ty...
Sehun zatrząsł się w śmiechu. –
To nic. Będę słodkim za ciebie i za mnie.
– Nie. – Uniosłem się na łokciu i
wydąłem wargi. – Zawsze to robisz, i
tamto, i jeszcze tamto... nie ma nic, co mógłbym robić ja.
– Nieprawda, jest. – Pocałował
mnie w czubek mojego nosa. – Możesz być obiektem mojej miłości.
– Widzisz! – Uniosłem ramiona. –
Jak mam na to odpowiedzieć?
Odrzucił swoją głowę do tyłu,
pękając ze śmiechu, następnie znowu przyciągnął mnie w swoje ramiona. – Boże,
jesteś taki uroczy.
Udałem zirytowane spojrzenie i
podniosłem się. – Zrobię śniadanie – powiedziałem pogardliwie.
Rozsunąłem drzwi i wyśliznąłem się
z pokoju, cały czas słysząc jego śmiech.
– Kochanie, jesteś zły? –
krzyknął za mną, rozdarty pomiędzy śmiechem, a pytaniem. Gdy tylko znalazłem się w kuchni przygryzłem
wargę, a ciało oblało ciepło. Przycisnąłem dłonie do mojej
szkarłatno-czerwonej twarzy, ukrywając przyciszony chichot, który dusił się we mnie.
Wyłącznie dzięki szczęściu –
wewnątrz siebie cały czas brakło mi równowagi od ciągłego wpadania w zachwyt –
udało mi się przygotować dla nas jajka Benedykta, coś czego nauczył mnie Sehun,
po tym jak razem przyznaliśmy, że mamy już dość naleśników codziennie na
śniadanie. Zdecydowaliśmy, że naleśniki będą jedzone tylko w poniedziałki, co
dziwne jest to dzień, kiedy naprawdę mamy na nie szaleńczą ochotę. Jeśli miałem
się czegoś nauczyć o Sehunie w ciągu tego ostatniego roku, to, to że ramowy
plan działań bierze bardzo poważnie – bardzo, bardzo poważnie. Był
perfekcjonistą, czasami to graniczyło z obsesyjno-kompulsywnym podejściem. Na
przykład podczas naszego pierwszego miesiąca bycia razem, od razu podjął rozmowę o
naszym tygodniowym rozkładzie zajęć,
tak to nazwał, by natychmiastowo zakodować wszystko w jego dotychczasowym
terminarzu. Ustalając szczegóły tego porządku
zajęć, zdecydowaliśmy, że poniedziałki są całkowicie poświęcone dla pracy,
choć oczywiście, nigdy tak naprawdę się tego nie trzymaliśmy, bo utrzymanie
naszych rąk przy sobie okazało się być trudnym i szczerze mówiąc niebezpiecznym
zadaniem. We wtorki i soboty chodziliśmy na zakupy do sklepu po żywność i inne
niepotrzebne rzeczy, które jak mi wmawiał, kiedyś będą mi potrzebne. Naszym
ulubionym punktem były środy i piątki – nasze wieczorne randki, gdzie
dosłownie, cóż, chodziliśmy na randki. Mój drugi ulubiony punkt to wieczór
filmowy w czwartek, gdzie oglądamy filmy z suspensem, a on prawie zawsze staje
się moim lektorem, bo ja zazwyczaj kulę się owinięty w koc. Wreszcie w
niedziele, jeździmy razem do Busan odwiedzić moich rodziców, którzy całkowicie
zostali oczarowani Sehunem, i Lily, którą faszerujemy chińskim jedzeniem.
Ale żaden inny dzień nie może być
tak wyjątkowy, jak jutro. Sehun milczał na temat naszej rocznicy, ale
wiedziałem, że i tak ma coś w swoim rękawie, coś co mnie odurzy, sparaliżuje,
po prostu sprawi, że zwariuję. Wspomnienie o naszych obchodach setnego dnia
razem, kiedy Sehun stał pośrodku boiska do piłki nożnej, z unoszącymi się nad
nim fajerwerkami, dryfowało przez moją głowę, wywołując na mojej twarzy
uśmiech.
Położyłem dwa talerze na tacy i
nagle poczułem zagarniające mnie od tyłu ręce Sehuna. Uśmiech, który już wyginał
moje usta przemienił się teraz w ogromny półksiężyc.
– Naprawdę jesteś zły? – zapytał
przygnębiony.
Zaczekałem kilka sekund, zanim
odkręciłem się do niego twarzą, by ukarać za to, że się ze mnie naśmiewał. Obróciłem
się i założyłem moje ręce na jego szyję. – Jakoś 50% złości.
Ścisnął pieszczotliwie moje
biodra. – Jak mam sprawić, by było 0%?
Bezczelnie zmrużyłem oczy, jakbym
głęboko musiał to przemyśleć. – Będzie 25% jeśli pocałujesz mnie... tutaj. –
Dotknąłem palcem mojego czoła. – 15% jeśli pocałujesz tutaj... – Zjechałem
palcem na policzek. – 0% jeśli tutaj... – wymamrotałem, wskazując na usta.
Subtelny chichot przebił się
przez niego, kiedy delikatnie całował moje czoło, potem zarumieniony policzek.
Czułość zamieniła się w pragnienie, kiedy powoli przesuwał swoimi ustami na
moich w przenikliwym, wspaniałym uczuciu.
– Jesteś pewien, że to nie
przypadkiem 100% – zażartował, śmiejąc się.
Z uśmiechem wyginającym moje usta
ująłem go za rękę, drugą podtrzymywałem tacę, kierując nas na werandę. Wysunął
dla nas dwa krzesła, stawiając je obok siebie, przysuwając do marmurowego stołu, skąd rozciągał
się przed nami wspaniały widok.
Było już po
południu, kiedy w końcu udało mi się przekonać Sehuna by udał się do pracy. Odprowadziłem go
do drzwi, poprawiłem jego krawat, a potem lekko poczochrałem mu włosy.
– Będę z powrotem, zanim się
zorientujesz. – Ujął moją twarz, jego kciuki stopniowo gładziły moje policzki.
– Nawet o tym nie myśl –
zmrużyłem oczy – zostajesz w pracy aż do końca.
Wydął wargi, co, uświadomiłem
sobie, stało się jedną z moich ulubionych jego ekspresji. – Nie wychodzisz
dzisiaj, prawda?
Pokręciłem głową przy jego
dłoniach. Następnie nakrył moje usta w długim, upojnym pocałunku, który
sprawiał, że był jeszcze bardziej spóźniony. Zamachnął drzwiami cały czas nie
puszczając mojej ręki.
– Jedź ostrożnie – powiedziałem.
– Będziesz na mnie czekał?
– Zawsze – odpowiedziałem, a on
otarł ustami o mój policzek.
Zanim delikatnie zamknąłem drzwi,
obserwowałem jak wyjeżdża za bramę, nasłuchując cichnącego ryku Jaguara. Kiedy
leniwie szedłem po schodach, przypominałem sobie jak powodziło się nam przez
pierwsze miesiące naszego związku. Dla Sehuna ciężkim było zostawienie mnie
choć na chwilę, ale znałem jego ukryte za tym wszystkim powody. Sehun i ja byliśmy
dla siebie stworzeni, nie ma co do tego wątpliwości, ale obojgu nam zajęło
trochę czasu wyleczenie ran, zbudowanie zaufania, wzniecenie niesłabnącego
fundamentu oddania, jakie zaczęliśmy. Przez pewien okres czasu bał się, że cały
czas jestem jedną nogą za drzwiami, jakbym tylko czekał na okazję żeby od niego
odejść. Ja odwzajemniałem to obawą przed byciem zbyt kontrolowanym, głównie
dlatego, że Sehun okazał się być tym typem faceta, który nigdy nie przyjmuje
sprzeciwu. Nie chciałbym powiedzieć, że się do tego przyzwyczaiłem, ale raczej w pewnym momencie uświadomiłem
sobie, że tak naprawdę to lubię. To właśnie wtedy zacząłem
wierzyć, że nie ma niczego co mógłby zrobić, co mogłoby mnie odepchnąć, bo choćby
brzmiało to nazbyt romantycznie, to był i zawsze będzie dla mnie tym jedynym.
Poprawiałem narzutę na łóżku,
kiedy zadzwonił mój telefon.
– Co tak długo? – odrzuciło moją
głowę, kiedy piskliwy głos Lily rozbrzmiał echem w moim uchu.
– Lily, minął zaledwie jeden
sygnał – powiedziałem lekceważąco.
– Więc, jeszcze o tym nie
myślałeś?
– O czym? – powiedziałem
głośniej, kiedy usłyszałem dziecięce śmiechy ogłuszającą muzykę, która
hałasowała przytłumiona. – Gdzie jesteś?
– Impreza w sierocińcu –
odpowiedziała. – O prezencie na rocznicę, myślałeś już o tym co mu dasz?
– Nie bardzo. – Myślę nad tym od
miesięcy i wciąż nie mam żadnego pomysłu. Co więcej, zawsze trudno jest
dorównać jego prezentom, czy niespodziankom. – To znaczy, co do cholery dać
komuś, kto już wszystko ma?
– To proste – odpowiedziała
szybko Lily. – Ty, w bitej śmietanie.
Ryknąłem śmiechem, wyobrażając
sobie oszołomioną twarz Sehuna, kiedy ujrzy mnie bez niczego, oprócz białej
słodkości. Potem przestałem się śmiać, a mój uśmiech zrzedł. – To rzeczywiście jest dobry pomysł.
– Mówiłam – powiedziała,
zadowolona z siebie. – Lepiej zrób to dzisiaj, bo po tym jak on da ci prezent,
twój nie będzie za wiele znaczył.
Jęknąłem. – Auć.
– Poważnie, też to musisz przyznać
– nalegała. – Twój chłopak jest niczym pieprzona maszyna romantyczności.
Słowa nigdy nie były prawdziwsze. – Wiem, okej? – Usiadłem na łóżku. – Wszystko
co robi jest dziełem sztuki.
Słyszałem jej piskliwy śmiech,
przerwany głębokim głosem. – Gdzie mam to położyć?
– Uhm... tutaj, tak myślę –
odpowiedziała Lily.
Szeroki uśmiech przykleił się do
mojej twarzy. – Czy to był Jae Sun?
– Tak – odpowiedziała krótko, a
ja zacząłem chichotać. – Wiem, co chcesz powiedzieć. Przestań. Nie jesteśmy—
Zachichotałem. – Co? Nic nie
powiedziałem!
– Och, ale o tym pomyślałeś! –
oskarżyła mnie.
– No cóż – droczyłem się –
potrzebujesz w swoim życiu trochę powagi.
– Zamknij się – odpaliła ostro, a
ja wciąż się śmiałem.
– Więc, nadal nie poszedł jeszcze
do pracy? – Wewnątrz mnie wykipiało rozbawienie. – Wygląda na to, że Adze
naprawdę potrzebuje przebudowy.
Muzyka z imprezy stała się
głośniejsza, głos Jae Suna wołał dzieci na zbiórkę. – Dlaczego? – zapytała
Lily.
– Główny dyrektor zawsze uchyla
się od pójścia do pracy, główny szef finansowości zawsze jest nieobecny. Czy
ktoś tam jeszcze pracuje?
– Jae Sun tylko mi pomaga... –
wyszeptała.
Przewróciłem oczami. – Uhum... –
odpowiedziałem sarkastycznie.
Doskonale ją znałem i mogłem
spokojnie stwierdzić, że jej nozdrza rozszerzyły się w złości.
– Okej, nie zamierzam odpuścić,
nie jestem zakochana w Jae Sunie, jasne?
– Nie jesteś? – wymamrotał Jae
Sun, z ust Lily wyszło słyszalne westchnienie.
– Myślę, że to znak dla mnie. –
Zaśmiałem się. – Baw się dobrze, Lily – zażartowałem, odkrzykiwała coś z
powrotem, ale szybko się rozłączyłem.
Cały czas się śmiałem, kiedy
wyobrażałem sobie zaskoczoną minę u Lily i wygląd świętszego niż papież u Jae
Suna. Lily prawdopodobnie powie coś w stylu: Nie, nie jestem w tobie zakochana, ty arogancki bufonie, a Jae Sun będzie
się jej przyglądać w osłupieniu. I będą tak stać w miejscu, dopóki moja
stuknięta siostra nie zaśnie na miejscu.
Wiedziałem, że to nie był
pierwszy raz, kiedy Jae Sun jej pomagał. Odkąd Lily zaczęła uczyć w sierocińcu,
konsekwentnie zjawiał się tam co tydzień by opiekować się nią i dziećmi. Lily
jako nauczycielka – nie chcę nawet zagłębiać się w szczegóły, bo boje się, że
mogę powiedzieć coś, co będzie obciążało przyszłe pokolenie. Podobało mi się,
że zaczęła się czymś zajmować, i wyglądało, że naprawdę jest tym pochłonięta, w
przeciwieństwie do mnie, bo ja zawsze siedziałem w domu. Zacząłem podejmować
się kontraktowych prac z firmami, które potrzebowały pomocy w finansowaniu w
powrocie na rynek, chociaż ten rodzaj pracy wymagał ode mnie wyjścia z domu raz
lub dwa razy w tygodniu. Na początku mi się nie podobało, mimo iż Sehun był
zachwycony pomysłem tego, że nie musiałem męczyć się każdego dnia nad
stresującą pracą.
Mój wzrok padł na hebanowy zegar,
który wisiał po środku pokoju. Od razu wpadłem w panikę, było już za piętnaście
trzecia, a Sehun prawdopodobnie przyjedzie na piątą. To był czas – czas by pokolorować
jego życie bielą bitej śmietany.
To nie był jednak dobry pomysł.
Chociaż myślałem, że był. Ale... naprawdę nie był.
Raz jeszcze wstrząsnąłem
opakowaniem Cool Whip, trzęsąc się z zimna, kiedy podmuch zimnego powietrza
wypłynął z lodówki na moje nagie ciało. Nacisnąłem przełącznik butelki
ponownie, przesuwając otwarciem po mojej gołej klatce piersiowej. Dało to
głośny odgłos rozbryzgiwania, ale nic nie wydostało się na zewnątrz, oprócz
waniliowego oparu.
Kurwa.
Z sukcesem skończyłem zakrywać
moje biodra, w dół mojej najważniejszej części prywatnej, prosto do kolan. Ale
miejsce od szyi do klatki piersiowej wciąż było całkowicie widoczne. Wyglądałem
jak na wpół upieczony biszkopt. Panikując, zacząłem przegrzebywać lodówkę w
poszukiwaniu cudu, kolejnej bitej śmietany – ale nic nie znalazłem.
Przetarłem twarz w frustracji. „To
proste. Ty, w bitej śmietanie.” Wyśmiewałem słowa Lily, co za ściema. Powinienem był się już nauczyć, żeby nigdy jej nie
słuchać. Ale przez desperację braku pomysłu na prezent, zapomniałem o zdrowym
rozsądku, co spowodowało, że podjąłem się jej szalonego rozwiązania.
Uważnie spojrzałem na zegar i
westchnąłem z ulgą, zdając sobie sprawę, że mam jeszcze całą godzinę by się
„opakować”.
– Powinienem po prostu iść się
umyć, pobiec do spożywczego, i kupić z dziesięć Cool Whip. – Myślałem na głos.
Ale kiedy z salonu usłyszałem
znajome kroki, wiedziałem, że czas się skończył.
O Boże.
Moje oczy natychmiast zaczęły
biegać od prawej do lewej, w poszukiwaniu miejsca, gdzie mógłbym ukryć moje
wysmarowane bitą śmietaną ciało. Przestałem oddychać, kiedy rzuciłem się w
stronę lodówki by zatrzasnąć jej drzwiczki.
– Kurwa. – Mamrotałem wielokrotnie.
Byłem tak czerwony jak dojrzała wiśnia, a moje serce wybijało rytm niemożliwy
do przeżycia. Odwróciłem twarz w stronę drzwi, czując, że dostaję zawrotów, a
moje usta instynktownie ułożyły się w ogromne O. W drzwiach stał Sehun, patrząc
na mnie bez emocji.
Kurwa.
Drżałem zelektryzowany, z moich
nóg zdążyło się zsunąć trochę bitej śmietany, ściekając na lodowatą, drewnianą
podłogę. Sehun wciąż zatrważająco stał w tej samej pozycji, z rękoma skrzyżowanymi na piersi, spojrzeniem przewędrował od mojej głowy, do ośnieżonych nóg. Nie było żadnego innego dźwięku, wyłączając ciche brzęczenie
lodówki za mną, i miarowe skapywanie gęstej, bitej śmietany. Moje oczy
rozszerzyły się ze zdumienia, kiedy ogromny kawał kremu spłynął z mojej
męskości na ziemię, odsłaniając moje zawstydzone, całkowicie twarde ja.
Czekałem aż coś do mnie powie, aż
się uśmiechnie, ale jego twarz nie wyrażała niczego, zupełnie jak zimny głaz.
Moje wnętrzności skręcały się w przestrachu, kiedy zmusiłem się by wypowiedzieć
wyuczoną wcześniej kwestię. Mówiłem ją godzinę temu milion razy przed lustrem,
wiedziałem, że mogę to z siebie wyrzucić. Powiedz
to, Luhan! krzyknął głos wewnątrz mnie.
Przygryzłem moją wargę i
spojrzałem w dół. – Jesteś... głodny?
Pospiesznie ciężko przełknąłem.
Drżąc, zmusiłem się do podniesienia mojej głowy i spojrzenia mu w oczy. Nadal
był pogrążony w swojej lekceważącej mnie, pieprzonej postawie. Mentalnie wymierzałem
sobie uderzenia, kiedy badawczo wpatrywałem się w jego przepiękne oczy. I wtedy
się poruszył, szedł powoli – zbyt wolno – w moją stronę, i myślałem, że
zemdleję.
I zemdlałem. Zemdlałem od środka,
kiedy otworzył lodówkę, odpychając mnie lekko na stronę.
O Boże, wziął moje słowa dosłownie.
Myśląc, że lodówka była dla niego
bardziej apetyczna, niż moje
nagie-bez-niczego-innego-oprócz-bitej-smietany-ciało, zacząłem się czuć
częściowo upokorzony, częściowo zły. Ale w mgnieniu oka zamknął zimną
zamrażarkę, a w jednej dłoni trzymał ciężki kufel, wypełniony lodami czekoladowymi.
Mrugałem gazylion razy na sekundę
i jedyne o czym wtedy myślałem, to że będzie
zimno.
Bez ostrzeżenia podniósł mnie do
góry, kładąc na drewnianej podłodze, jego ręka rozsmarowała część kremu, który
się na mnie spienił. Położył obok mnie lody, następnie podniósł się i stanął
nade mną. Patrzyłem jak rozpina swoją koszulę w niespiesznym, zmysłowym tempie.
Musiałem odchrząknąć, wpatrując się we wspaniałą, rozpaloną klatkę
piersiową. Gładkie załamania od mięśni odznaczały się pod jego ciepłą, nagą skórą.
Palcami odnalazł guzik od spodni, rozpinając je jednym, szybkim
ruchem.
– Kurwa – wyszeptałem w ekstazie,
mój wzrok przechwytywała jego wąska talia, szczupłe uda, uwodzicielsko
wyprofilowane przez kości i ścięgna.
Uklęknął naprzeciwko mnie, a jego
kolana szeroko rozkładały moje nogi. To oznaczało, że dzisiaj włączony jest
przycisk „dziko”, zdążyłem się już podniecić w czystym pożądaniu. Seksowny
uśmiech wygiął w górę jego usta, kiedy chwycił pudełko lodów, chyba straciłem rozum. Otworzył
opakowanie i zgarnął pienistą gałkę lodów jego gołymi rękoma, następnie nałożył
grubą warstwę na mój poczerwieniały sutek, sprawiając, że zgiąłem się w jedną
stronę.
– Boże, zimno – jęknąłem,
zatapiając moje zęby w dolnej wardze.
Moja głowa była odchylona do tyłu
w pożądaniu, kiedy językiem ssał mój aksamitny wierzchołek, pieszcząc go
okrężnymi ruchami, następnie szarpiąc pomiędzy zębami.
– Nadal zimno? – wyszeptał.
Boże, ten głos.
Wziął kolejną garść lodów, tym
razem rozcierając ją po mojej wrażliwej klatce piersiowej w dół napiętego
brzucha, potem zachłannie ściągnął wszystko, zostawiając po sobie pocałunki
jego pociągającymi ustami.
– Sehun-ah... – wyjęczałem,
znajdując dłońmi drogę do jego mocnych ramion.
– Hm? – wymruczał niewinnie.
Moje rzęsy trzepotały w górę i w
dół, kiedy roztarł trochę bitej śmietany na moich udach, a potem delikatnie
rozsmarował ją na mojej pulsującej erekcji. Wygiąłem się w szale w łuk, mój
oddech przyśpieszył. Opuszkami palców drażnił się ze spodem mojej erekcji,
rozprzestrzeniając kremową pianę. Niespodziewanie, brutalnie chwycił mojego penisa
całą dłonią, ugniatając go, głaszcząc w burzliwym tempie. Moje oczy zaczynały
być wilgotne, przesiąknięte niewyobrażalną przyjemnością. Nabrał kolejną kulkę
lodów i wsunął ją do swoich ust. Bezwstydnie jęczałem, podczas gdy Sehun prawie
połykał moją bolącą długość swoimi rozpalonymi wargami, formując i kształcąc, nakładając
na nią swój język w tę i z powrotem erotycznymi ruchami.
– Ach! – Zadrżałem, uczucie
zimnych lodów zmieszało się z rozsmarowaną na mnie ciepłą już bitą śmietaną.
– Nie powinieneś był tego robić –
powiedział ostro Sehun. – Chyba nie myślałeś, że zakryjesz się bitą śmietaną, a
ja będę spokojny i nie zwariuję.
Jeżeli to była kara, to z chęcią będę popełniać błędy codziennie.
Jego język nie chciał przestać,
pozostawiając delikatne, wilgotne pociągnięcia na moim pulsującym ciele. Byłem
irracjonalnie pochłaniany przez ogień, kiedy zaczął głębokie, wirujące ruchy na
mojej twardości, a potem wydyszał wprost na skórę gorące powietrze, paląca para
pobudziła moją mokrą sylwetkę. Jego palce zanurzyły się w kremie, a ja wydałem z
siebie elektryzujące sapnięcie, bo zsunął je na mój napięty pierścień mięśni,
powoli zanurzając i wysuwając je w poślizgu, potem przyśpieszył. Jego usta
wciąż poruszały się na moim spuchniętym członku, gdy dwoma palcami rozciągał
moje wrażliwe wejście, potem trzema, jego knykcie były coraz głębiej.
– Nie przestawaj – wykrzyczałem w
straszliwej potrzebie.
Sehun wstrzymał swój oddech, kiedy
gwałtownie usiadłem, nabierając gałkę czekoladowych lodów, następnie wkładając
ją pomiędzy jego rozchylone suta. Zaczepiłem palce w jego gęstych włosach,
poddając się słodyczy tych cudownych ust. Z jego piersi wydobył się niski jęk, gdy
swoimi palcami wchodził we mnie jeszcze bardziej intensywnie.
– Luhan-ah... – wysapał, zmysłowo zlizywałem śmietanę z kącików jego ust. – Kurwa – zawył, podnosząc
mnie do góry, opierając o drzwiczki lodówki. – Chcę ciebie – powiedział, kołysząc
otwartymi drzwiczkami, przyciskając swoimi plecami o oszronione szuflady na
owoce u dołu lodówki. Zadrżałem, czując chłodną parę wydobywającą się z
zamrażarki. Usadził mnie na sobie, odzyskując moje usta w odurzającym,
wygłodniałym pocałunku. Czułem jego twardą jak skała erekcję, odciskającą się o
moje śliskie i wilgotne wejście, powodując, że desperacko chwyciłem się półek
na żywność w lodówce. Kiedy Sehun ugryzł mnie w szyję, zatraciłem się w bólu i
gorącym pożądaniu. Zacisnąłem uścisk na półce, sprawiając, że spadła na
podłogę, potężne uderzenie puszek i pojemników na żywność stłumiło nasze
okrzyki żądzy ognistego zapału.
– Chcę ciebie – wyszeptał
boleśnie w moją pierś raz jeszcze. Niespokojnie chwycił swoją męskość i
przetarł nią o moje nawilżone-pasją wejście. Palcami chwyciłem go za zmierzwione włosy, kiedy mocno wchodził we
mnie, wypełniając swoim rozgrzanym penisem, jego paznokcie zaciekle
wbijały się w moje biodra.
– Tak – wyjęczałem gorliwie, gdy
bita śmietana zsuwała się po naszych udach.
– Luhan! – Jego spojrzenie
zatopione było w moich źrenicach, kiedy zaczął szalenie szybkie, zaborcze
pchnięcia. Zwiększył tempo, wbijając się we mnie od dołu, wnikając głębiej z
każdym rytmicznym posunięciem.
Natychmiast wygiąłem się ku
niemu, ujmując jego twarz obiema rękoma, następnie przeciągając jego
dolną wargę zaciśniętymi zębami, dopóki nie zabarwiła się szkarłatną
czerwienią. Bez namysłu wziąłem kolejną porcję lodów i roztarłem na jego
piersi, czyszcząc ją potem moim językiem. Zadrżał w rosnącej pasji, a potem
odsunął się ode mnie, kładąc znów plecami na podłodze.
– Sehun – wymamrotałem na
bezdechu – nie przestawaj.
– Już, kochanie – odpowiedział
szybko, klękając naprzeciwko mnie. Zarzucił sobie moje obie nogi na płonące ramiona, a potem wbił się we mnie raz jeszcze, gwałtownie atakując.
– O Boże – jęknąłem, moje
opanowanie zostało zniszczone. Energicznie wepchnął we mnie do połowy swojego członka, potem wyszedł, pchając za drugim razem mocniej, i tak znowu, dopóki
moje biodra nie wygięły się w fanatycznym zapale.
Następnie jednym, szybkim,
brutalnym posunięciem obrócił mnie na bok. Położył się obok, układając
swoją rękę pod moją oszołomioną głową. Jego dłonie chwyciły od tyłu mój brzuch,
a mój napięty tyłek uderzył w jego naprężoną erekcję.
– Błagam – wyjęczałem. Przeszły przeze mnie fale przyjemności, gdy wypełnił mnie jednym, powolnym
uderzeniem. Temperatura wzrosła do najwyższego punktu, gdy wolną ręką powędrował do mojego penisa, głaszcząc go i pieszcząc w tym samym szaleńczym
tempie, co pchnięcia jego męskości od tyłu.
Drżąca ekstaza przeszyła całe
moje ciało, wysyłając rzeki przyjemności, kiedy skręcałem się w eksplozji
spełnienia. Sehun przechylił moją głowę w jego kierunku i nakrył moje usta z
utęsknieniem, pchając ostatni raz, wciągając mnie do rozrywającego, słodkiego
zapomnienia.
Odwrócił mnie twarzą do siebie,
składając subtelny pocałunek na moim czole. – Proszę, nie rób mi więcej razy
takich niespodzianek – wyszeptał w rozpaczliwej próbie nigdy nie stracenia
kontroli. Uśmiech z nutą triumfu wykręcił moje usta, kiedy chowałem twarz w
jego piersi.
– Zgadzam się – zaśmiałem się,
wzrokiem przebiegłem po wszędzie rozchlapanej bitej śmietanie. – Jeśli będziemy
się tak bawić, to chyba będziemy musieli przebudować nasze całe mieszkanie.
Wiedziałem, że coś było nie tak,
kiedy obudziłem się rano w dniu naszej rocznicy. Złote smugi słońca witały
poranną rosę, przyjazna bryza unosiła się nad trawą, świergot ptaków zwiastował
nowy dzień. Wydawało się, że dzisiaj będzie wspaniale, ale w przeciwieństwie
do naszych zwyczajowych poranków, Sehun nie walczył ze mną o to by nie iść do
pracy. Dziwnie, poczułem kruszejącą dziurę w moim sercu, kiedy obserwowałem jak
z niecierpliwością wybiega z mieszkania, jakby było coś innego czego wyczekiwał,
coś innego, niż ja.
– Mogę być dzisiaj późno –
powiedział bez emocji.
– Dzisiaj jest nasz wieczór
randek – przypomniałem mu.
– Nie możesz przyjść do
restauracji sam? Dojadę tak szybko, jak tylko będę mógł.
Poczułem na twarzy uderzenie
porównania mnie z niczym. – Ale to nasza rocz—
– Do zobaczenia później –
powiedział szybko, zamykając drzwi przed moim nosem.
Moja postawa osłabła, a brwi
zjeżyły się, tworząc pomiędzy bruzdę, kiedy zostawił mnie tak bez powodu, w
moim umyśle biły się przeróżne scenariusze. Wróciłem do naszego pokoju,
potrząsając głową z niedowierzaniem na absurdalność moich myśli. Może coś stało
się w firmie, może jest zajęty, może – mieszałem sobie sam w głowie
kilkunastoma wymówkami. Mój telefon zadzwonił i złapałem się na tym, że myślałem,
iż to Sehun.
– Jak spodobał się prezent? –
zapytała podekscytowana Lily.
Przełknąłem boleśnie. – Było w
porządku.
– Brzmisz jakby zdiagnozowali u
ciebie raka – docięła. – Co do diabła się stało?
– Ostatnia noc była w porządku...
– powtórzyłem. – Było niesamowicie... tylko...
– Tylko co? – krzyknęła
zniecierpliwiona.
– To w sumie nic takiego.
– Powiedz mi, albo po prostu
zadzwonię do Sehuna! – zagroziła.
– Tylko... dzisiaj rano wcale nie
wyglądał żeby cieszył się naszą rocznicą.
Westchnęła głośno. – Co? Czy ty
myślałeś, że on będzie skakać w górę i w dół, zalany łzami?
Wyszedłem na werandę i osunąłem
się na krześle, łapiąc z trudnością oddech. – Ja tylko... Sam nie wiem –
wymamrotałem. – Myślę, że zapomniał o naszej rocznicy.
– To do niego nie pasuje –
odpowiedziała szybko.
– Wiem! – Pokiwałem głową. – Może
za dużo myślę.
– No powiedz to, Luhan.
– Po prostu... są dni, kiedy do
niego wydzwaniają, i wiesz, to znaczy, nie wiem, nie jestem typem zazdrośnika –
wtrąciłem pośpiesznie. – Tylko co jeśli jest ktoś inny, co jeśli mnie zdradza,
to znaczy, jest tak bardzo przystojny, że jestem pewien że kiedy wychodzi z
domu to prawdopodobnie rzucają się na niego wszystkie dziewczyny i—
– Shh! – syknęła Lily. – Przestań
być taką królową dramatu! Sehun jest totalnym pantoflarzem, nie ma zamiaru niespodziewanie
cię zdradzić! – zganiła mnie.**
– Nie wiesz tego...
– Tak, wiem! – nalegała. – Czy ty
naprawdę myślisz, że po tym wszystkim co razem przeszliście, tak po prostu się na
ciebie wypnie i cię zdradzi?
Szarpnąłem się. – Cóż... skoro
tak mówisz...
– Teraz przestań być takim
płaczkiem i idź znaleźć coś olśniewającego na waszą randkę.
– Skąd wiesz, że dzisiaj jest
wieczór randek?
– Proszę cię. – Zachichotała. –
Wszyscy wiedzą o waszym tygodniowym rozkładzie zajęć, nawet Jae Sun wie, że
czwartki to wieczór filmowy.
– To przerażające – wymamrotałem.
– Jak sądzisz, w co powinienem się ubrać?
– Dlaczego by nie pójść w stronę
totalnej tandety? Załóż niebieskie polo – doradziła. Nie mogłem powstrzymać się
przed śmiechem.
– Ostatnio masz bardzo dużo
dobrych pomysłów... – dokuczałem jej rozbawiony. – Może to dlatego, że...
jesteś zakoch—
Telefon zapiszczał, kiedy się
rozłączyła. Udało mi się śmiać pomimo obaw, które zaczęły mnie wcześniej
przytłaczać. Podszedłem do komody i wyjąłem niebieskie polo, wspominając nasz
pierwszy wspólny wieczór.
(35 or 36 na playliście, if you want)
Gwiazdy magicznie tańczyły na tle
czystego, ciemnego, nocnego nieba, księżyc zanikał, jakby pływał w
ciemnoniebieskim oceanie. Sunąłem po brukowanych, nakładających się płytkach
wśród bujnej zieleni, mój wzrok został schwytany przez światła, które
błyszczały z odległej restauracji. Było już po siódmej, znajome twarze kucharzy
i kelnerów powitały mnie radośnie, jak gdyby przyzwyczaili się, że ja i Sehun
przychodzimy tutaj każdego miesiąca. Moje oczy wędrowały po wnętrzu pustej
restauracji, a serce wciąż ciążyło mi w piersi. W pewnym momencie myślałem, że
Sehun pewnego dnia się zmieni, że nie zawsze będzie darzyć mnie tym samym
uczuciem jak po raz pierwszy. I to mnie bolało, bo wiedziałem, że moje uczucia
względem niego nie mają nawet szans, żeby się zachwiać, wiedziałem, że z każdą
sekundą one nieustannie i pasjonująco rosły.
Światło księżyca zaglądało do
środka przez ogromne okna werandy, która otaczała restaurację, było nadal tak
samo czarująco jak za pierwszym razem, z osobliwymi, ceglanymi ścianami i
ciemną, drewnianą podłogą. Z każdej strony zwisały ceramiczne żyrandole, światło
przyćmionego czerwonego i żółci pierwiosnka oblewało całe miejsce. To była
pierwsza restauracją, którą wybraliśmy, gdy zaczęliśmy nasze wieczory randek,
głównie dlatego, że jest bardzo zbliżona do atmosfery piwnicy, co w pewnym stopniu nas przyciągało, czując jakbyśmy spędzali noc, kiedy po raz pierwszy spotkaliśmy
się w piwnicy na wino.
Kelner zaprowadził mnie na skraj
restauracji, oddzielonej od głównej sali misternie utkanymi zasłonami.
Odsunąłem czerwoną kurtynę na bok, a moje serce zamarło. Na środku pokoju stał
okrągły, ceramiczny stół przykryty śnieżnobiałym obrusem, z dwoma aksamitnymi
krzesłami przy nim. Na środku była zapalona świeca, przykuwające uwagę
kieliszki na wino i dokładnie ustawione talerze. Moje oczy zaszły łzami
szczęścia, gdy wzrokiem natrafiłem na mężczyznę w białym garniturze stojącego
obok, trzymającego bukiet róż w czarującej mieszance kolorów, szykowne i
pachnące, otoczone białym papierem.
Sehun zbliżył się do mnie,
wręczając bukiet kwiatów. – Nienawidzę, kiedy to robisz – powiedziałem ze łzami
w oczach.
Zaśmiał się słodko i poprowadził
za ramiona, odsuwając krzesło, zanim na nim usiadłem. Spoczął naprzeciwko mnie,
aż zorientowałem się, że z oddali płynęła melodia, piękna harmonia instrumentów
strunowych. Nie spojrzałem w tamtą stronę, bojąc się, że nawet minimalny ruch
mógłby zrobić ostateczny krok w stronę raju. Cudowna melodia skrzypiec nieprzerwanie płynęła,
nie wiedziałem co to za piosenka, ale było tak, jakby każdy takt miał być grany
tylko dla mnie – tylko dla nas.
– Wszystkiego najlepszego z
okazji rocznicy – wyszeptał, splątując swoje palce z moimi.
Próbowałem walczyć ze łzami przez
uśmiech, przytłaczały mnie emocje. – Jesteś taki... – mruknąłem. – Nawet nie
umiem się wysłowić.
Zaśmiał się i ucałował wierzch
moich ciepłych dłoni. – Już płaczesz... a my nawet nie jesteśmy w połowie
kolacji – zażartował.
– Wiesz, że jestem beksą.
– Moją beksą – zaznaczył, a z moich ust wydobył się czuły śmiech.
Jego ręka odnalazła butelkę wina,
która była elegancko zatopiona w szklanym wiadrze. – Proszę, kochanie. – Zdjął
obluzowany korek i podał mi butelkę.
Trzymając nóżkę mojego kieliszka,
przechyliłem butelkę ku jego krawędzi, czekając na jasnoczerwoną konsystencję.
Ale ku mojemu zdziwieniu do kieliszka wpadł kawałek białego, zrolowanego
papieru, przewiązanego rubinową wstążką. Rozplątałem ją, posyłając ciekawskie
spojrzenie Sehunowi, który uśmiechał się do mnie czule.
Czytałem słowa napisane kursywą,
wtłoczone szkarłatnym odcieniem czcionki.
Na ślubie taty... zdałem sobie sprawę, że nie mogę od Ciebie oderwać oczu.
Zarumieniłem się, zatracając w
głębi jego lśniących, brązowych oczu. – Nienawidzę cię – żartowałem.
– Jeszcze nie koniec, kochanie...
– mruknął.
Przechyliłem butelkę raz jeszcze,
i wypadła kolejna zrolowana kartka, obwiązana niebieską wstążką.
W piwnicy na wino... zdałem sobie sprawę, że chcę Ciebie.
Moje palce instynktownie złapały
jego, kiedy kolejny zwitek papieru wypadł z butelki, tym razem obwiązany
zieloną wstążką.
W windzie... zdałem sobie sprawę, że za Tobą tęsknię.
Rozwinąłem kolejną kartkę,
opasaną wstążką w żółtym odcieniu.
W Busan... zdałem sobie sprawę, że Cię lubię.
Przez łzy, które zaczęły płynąć
rozwiązałem fioletową wstążkę.
W Ulsan... zdałem sobie sprawę, że muszę Cię mieć.
Gorączkowo wytarłem moje łzy,
moje ramiona trzęsły się od płaczu, dotknąłem różowej wstążki.
W szpitalu... zdałem sobie sprawę, że się o Ciebie martwię.
Moje palce drżały, kiedy
rozplątywałem srebrną wstążkę.
Na zaręczynach... zdałem sobie sprawę, że to zawsze będziesz Ty.
– Czy to się kiedyś skończy? –
dokuczałem mu przez uśmiech. – Chyba kończą mi się już łzy.
Roześmiał się i wstał, podchodząc do mnie od
tyłu. Oparł swój podbródek na moim ramieniu, obserwując jak rozwijam kartkę
owiniętą białą koronką.
Na skrzyżowaniu... zdałem sobie sprawę, że zawszę będę Cię kochać.
Chwyciłem go za dłonie,
pociągając nosem w płaczu, śmiejąc się lekko.
– Ostatnia – wyszeptał mi do
ucha.
Ostatnia kartka wpadła do
kieliszka, robiąc urocze kliknięcie. Wziąłem zwinięty, mleczny pergamin i
dotarło do mnie, że nie ma żadnej wstążki do rozwiązania.
– O mój Boże – sapnąłem,
oddychając nierówno. – Sehun-ah... – Zamknąłem oczy, a łzy wypływały kałużami
szczęścia, każdy kawałek mnie czuł jakby wszystko układało się w logiczną
całość, każdy kolor był idealnie zabarwiony, kolejność miała znaczenie, każde
uczucie stało się wymowne. Trzęsąc się z pasji i miłości, powoli ściągnąłem
złoty pierścionek, który utrzymywał ostatni rulonik.
Już na początku... zadałem sobie sprawę, że wezmę z Tobą ślub.
– O mój Boże – spojrzałem w bok
na Sehuna, który klęczał na jednym kolanie. – Sehun-ah – płakałem
bezradnie.
Delikatnie zabrał pierścionek z
mojej dłoni i wyciągnął go w moją stronę.
– Wyjdź za mnie – powiedział
głębokim głosem, zdesperowany i w potrzebie. Patrzyłem na błysk przestrachu w
jego słabnących z oszołomienia oczach. Nie czekając na odpowiedź, ujął moją
dłoń i wsunął pierścionek na palec. – Kocham cię – wyszeptał.
Na wpół śmiech, na wpół płacz
wydostał się z moich ust. – Nawet nie zaczekałeś na moją odpowiedź. – Wstałem,
a on za mną.
– Ja nie pytałem – mruknął z
uśmiechem. – Ja za ciebie wychodzę.
– Proszę, zrób to – szepnąłem
boleśnie, moje serce waliło z miłością i uczuciem. Przez ciepłe łzy, które
spływały po moich policzkach jego dłonie ujęły moją twarz, atakując moje usta,
które wiecznie już będą jego. Kocham go. Ludzie mówią, że nigdy nie da się
kogoś naprawdę poznać, że ludzie cię otaczający zawsze będą nieznajomymi. Ale
ja go kocham. I jeśli mam zrobić to z nim, to nie mam nic przeciwko spędzeniu
reszty mojego życia z nieznajomym. Chcę go poznać, nawet jeżeli zajmie mi to
całe życie. Wkroczyliśmy w namiętną, wzruszającą czułość, oplatając się naszymi
rękoma wokół siebie, razem zdając sobie sprawę, że to był początek naszej
wieczności.
♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥
Jajka Benedykta - grzanki z jajkami, szynką i sosem holenderskim
Cool Whip - marka bitej śmietany
.
.
.
Aaaaaaaaaaaaaa, płaczę.
Płaczę tak bardzo, bo Sehun jest
tak idealny, że już zawsze będę chciała mieć kogoś tak idealnego jak on. :<
I płaczę, bo to koniec. Koniec
tego naj naj ficzka. </3 Został nam już tylko bonus.
Rozdział ma aż 5 290 słów,
trochę się napracowałam i przepraszam, bo napisałam w notce, że będzie w tamten
piątek. Proszę, nie bijcie.
.
.
Co do Luhana i mojej ostatniej
notki, to... HUNHAN OTP FOR LIFE FOREVER, dlatego też nie mam zamiaru
rezygnować z dalszej pracy i dziękuję wam, że wy też dalej wierzycie w naszych
chłopaków, i... na zwykłej notce dostałam aż 17 komentarzy, co dla mnie jest
czymś niewyobrażalnym. Dlatego dziękuję bardzo za odzew i nie olanie sprawy,
mam tylko nadzieję, że dzisiaj też mnie nie zawiedziecie. :>
.
.
** Znowu zmiana treści, bum bum
bum. Już wyjaśniam sprawę.
Otóż znów została użyta gra słów,
czego za Chiny nie mogłam napisać po polsku. Sytuacja ma miejsce, kiedy Luhan
rozmawia z Lily przez telefon. Chodzi tu o określenie „whipped”. Otóż oznacza
to chłopaka, który robi wszystko co powie jego dziewczyna, jest całkowicie
przez nią kontrolowany, ALE jak wiemy nasz Luhan zrobił Sehunowi prezent z
bitej śmietany, co po angielsku piszemy – whipped cream. So:
– Shh! – syknęła Lily. – Przestań
być taką królową dramatu! Sehun jest całkowicie whipped, nie chodzi mi o grę
słów(nawiązanie do prezentu), nie ma zamiaru niespodziewanie cię zdradzić! –
zganiła mnie.
Nie umiałam tego napisać po
polsku, dlatego obcięłam tę „grę słów”.
.
.
Och i poprawiłam poprzednie rozdziały Stranger (sama sobie klaszcze).
Resztę poprawię... kiedyś. XD
Jakbym czegoś nie napisała, to piszcie na asku, bo już sama nie pamiętam co chciałam napisać.
Kocham was
♥
Oh Pauline®
Poryczałam się ;;;;; To było tak piękne, że aż brak mi słów. Myślałam, że dostanę zawału, kiedy zobaczyła, że jest kolejny rozdział <3 To było takie urocze, kochane, słodkie, i w sumie to nie wiem co jeszcze. Ale, ale! Odwaliłaś kawał dobrej roboty z tym tłumaczeniem. Nie no naprawdę będę Cię zachwalać, bo to jest cudowne! Trochę mi szkoda, że to już koniec, ale warto było to przeczytać. I nie żałuję, że zaczęłam to czytać, bo to było piękne! I masz rację Hunhan forever xDD dobra, idę otrzeć łzy i pozostaję mi czekać na kolejne Twoje tłumaczenie. Weeeny~
OdpowiedzUsuńMiś Yogi.
Jezuuu, jakie to piękne ** rozpłakałabym się, ale jestem chora, ledwo co myślę, a mama jest koło mnie, więc jakoś nie potrafiłam, ale to nie zmienia faktu, że na taki koniec liczyłam. Jedno z najlepszych ff angielskich, i nawet nie wiesz jak bardzo jestem Ci wdzięczna za to, że je przetłumaczyłaś. Niby czytałam do przodu po angielsku, ale zdecydowanie wolę czytać w ojczystym języku.
OdpowiedzUsuńJej, dobrze że nie poddałaś z tłumaczeniem po odejściu Lu z exo. Hunhan będzie zawsze w naszych sercach i nie przestanie istnieć, dopóki będziemy ich kochać i pamiętać. Wiem, że został jeszcze dodatek, ale mam nadzieję, że przetlumaczysz jeszcze jakiś wieloczesciowy ff z hunhanem **
<3
O
OdpowiedzUsuńMÓJ
BOŻE...
WYJE TT_TT
nie wierzę że to już koniec ;;;;;;;;; ten fick to jest taka perfekcja, że jestem pewna że będę do niego wracać i to nie raz, bo nie wyobrażam sobie życia bez tego,
Sehun to jest taka doskonałość że nie wiem jak żyć OTL
Gdzie takich szukać, hmm? ;-;
Eh, nie wiem czy to pisałam gdzieś w komentarzach czy nie, ale kocham cię <3 Naprawdę. Za to co robisz, że tłumaczysz takie wspaniałe historię, jesteś najlepsza <3
Więc nigdy się nie poddawaj, pamiętaj HUNHAN FOREVER,
Hwaiting~!
O. MÓJ. BOŻE! To było takie piękne! Słodkie, urocze i takie ahakha! Aż myślałam, że popłaczę się! I ostatnią scena! Aż zazdroszczę, że nie ma takich facetów jak Sehun.
OdpowiedzUsuńNo i pomysł Lili! Bita śmietana i przedewszyskim Luhan w niej! Taka radość z czytania. Miód, cud i malina.
A teraz na poważnie, cieszę się że dalej tlumaczysz. Oby tak dalej, mimo, że Luhana nie ma w EXO. Pozostanie w naszych sercach!
Daj z siebie wszystko przy kolejnych tłumaczeniach! Pozdrawiam ^^
OMG to juz koniec nie Jezu kocham to FF i chyba nikt tego nie zmieni chyba Sb to wydrukuje i książkę Se zrobie 😁😁😍 Jezu Mój kochany lulu taki słodki doslownie <3 Nie i Se Hun taki romantyczny te zaręczyny te ich poranki Jezy tez tak chce :( Dobra nw co napisać bo przez te lzy mam wszystko zamglone omomo Nie kocham cię jak i to ff i kocham twoje tulnaczenie....<3 ❤❤❤❤❤A co do HunHan to dla mnie ZAWSZE HUNHAN. bd OTP Bo ich po prostu nie da sie kochac ne jak kiedyś moglam nie na widzieć hunhan pewnie to byli kosmici:* Pisz tak dalej i juz czekam co dalej <3 ❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńTakie idealne;; HunHan forever <3
OdpowiedzUsuńNo naprawdę! Sehun jest taki... Ahhhhh! Weźcie znajdźcie mi kogoś takiego! Prawie popłakałam się z wzruszenia...
OdpowiedzUsuńPowiem tylko WOAH ! Takie to było piękne że za chwile zabraknie mi łez jak Luhanowi T___T Strasznie ci dziękuje za to że nie zniechęciłaś się i nie porzuciłaś tłumaczeń . A wracając do rozdziału to przy bitej śmietanie aż mnie skręcało :v Po prostu cudownie opisane <333 Czekam na następne tłumaczenia i dziękuje za Stranger <3
OdpowiedzUsuńNie mogę uwierzyć, że to już koniec... TT__TT Teraz czuję jednocześnie smutek i spełnienie. Nareszcie wszystko się ułożyło i będzie tak jak być powinno przez resztę życia tych dwoje! Przyznam szczerze, że ta niespodzianka Lulu wyszła strasznie zabawnie, normalnie nie mogłam się ogarnąć jak czytałam ten part. Lily zakochana *^* Wszyscy w jakimś takim miłosnym nastroju, żyć nie umierać! Końcówka oczywiście przepełniona była płaczem ze szczęścia, bo kurcze to im się należało od początku! Tyle gadałam na Sehuna, że on taki i owaki... Teraz stwierdzam, że w 100% jest idealnym mężczyzną, którego chyba każdy by pragnął ;^;
OdpowiedzUsuńZa tłumaczenie dostajesz ode mnie nagrodę wytrwałości~! Ah, przeżycie tej całej historii było w pewnej mierze czymś, czego nigdy nie doświadczę w realnym życiu - ALE! Było warto czytać czyjeś rozterki i zawirowania... Rozpływam się! ♥
Dziękuję serdecznie za chęć przełożenia tekstu na nasz język, bez tego nie byłoby niczego~
Hwaiting ♥
omo ryk TT
OdpowiedzUsuńprosze, przetlumacz teraz jakies mpregi :c
Jedyne co mogę powiedzieć, to dziękuję. Przede wszystkim dziękuję za Twoją pracę, bo tłumaczenie do najłatwiejszych rzeczy nie należy.
OdpowiedzUsuńDziękuję, kocham. ♥
Jak ta historia szybko zlecała, mimo tych ponad trzydziestu rozdziałów... Ale dziękuję, bo to chyba tylko można powiedzieć na zakończenie każdej historii, nawet tłumaczonej!
OdpowiedzUsuńByło wspaniale! Hunhan <3
Jesteś wielka!
Ale przecież jeszcze jeden rozdział...Czy nie? ㅠ^ㅠ
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i prawie się popłakałam. Myślałam, że tego nie skończę, bo jakaś Hunhanowa magia ze mnie uleciała, ale jednak ta historia ma w sobie jakąś moc i dałam radę. Wszystko jest takie cudowne. Sehun ideał (jakich pewnie na świecie nie ma :c ).
OdpowiedzUsuńCzekam na koniec i życzę powodzenia. 💗