26/32
cr. VinluVinlu |
Czekałem
na windę razem z Lolą i Minnie, kiedy on, nagle pojawił się znikąd.
Lola i Minnie wymieniły się porozumiewawczymi spojrzeniami,
kiedy ja udawałem, że wcale nie jestem świadomy jego obecności. Ale najwidoczniej Sehun nie
zamierzał grać tego scenariusza. Wsiadł do windy i przytrzymał otwarte
drzwi, po czym zwrócił się do mnie:
–
Luhan-ah. – Zamroziło mnie. – Po co ty tam jeszcze stoisz?
Wprawiony
w osłupienie i zagubiony szedłem ku niemu, unikając ciekawskich i zszokowanych
spojrzeń Minnie i Loli, które się ode mnie wręcz odbijały. Kiedy drzwi w końcu
się zasunęły, zwróciłem się wściekły do Sehuna:
–
Co to do cholery było? – Wrzałem. – Jak chcesz wyjaśnić to, że wszedłem do
windy dla VIPów razem z tobą – i Boże, o mój Boże, nazwałeś mnie Luhan-ah.
Święty—
Uśmiechnął
się.
On
naprawdę się uśmiechał.
–
Przestań panikować. – Splątał swój mały palec z moim. – Powiesz im co zechcesz.
Powiedz, że jestem twoim starym kolegą z klasy, albo najlepszym przyjacielem,
nie obchodzi mnie to. Muszą przestać plotkować, kiedy jesteś w pobliżu. Teraz
będą wiedzieć, że jeżeli wymyślą znowu jakąś bzdurę, wszystko dotrze do mnie,
więc przestaną. Widzisz? Problem rozwiązany.
Byłem
zirytowany. Ale dobra, okej, przyznaję – to było trochę słodkie. Myślę, że to
dlatego że chciałem grać trudno dostępnego, i nawet dokładnie to nie wiem
dlaczego. Przez całą drogę powrotną do domu milczałem. Byliśmy przy drzwiach, i
to wtedy zorientowałem się, że nienawidzę się z nim rozstawać nawet na chwilę.
–
Nadal jesteś na mnie zły, tak? – Złapał mnie za rękę. – Nie jest mi przykro –
dodał. – Nie chcę, żeby zachowywały się tak przy tobie.
Otoczył
mnie ramieniem, poddałem się temu i oddałem uścisk.
–
Nie jestem zły – wyszeptałem. – Po prostu nie rób więcej czegoś tak
impulsywnego.
Pokiwał
głową, a następnie przytulił jeszcze mocnej, oddychał przez nos. – Myślę, że
chcę zostać tak jak teraz... a potem zasnąć.
Rozkoszowałem
się w jego ramionach. – Ja też.
–
Jak mogliśmy kiedykolwiek z tym walczyć?
–
Nie mam pojęcia – zarumieniłem się.
Rozluźnił
nasz uścisk, ale jego ręce cały czas miały kontakt z moimi.
–
Zobaczymy się rano. Około 7, może być? – powiedział. – Kupię coś szybko.
–
Co kupisz? – zapytałem.
–
Łapówkę – odpowiedział z uśmiechem.
Nie
wiedziałem o czym mówił, dopóki dokładnie o siódmej nie zjawił się przy moich
drzwiach. Eleganckim wyglądem zapierał dech w piersi. Ubrany był w modny, szary
garnitur założony na różowe polo, które częściowo było rozpięte i odsłaniało
jego klatkę piersiową. Jego rozczochrane włosy krzyczały wspaniałością, jego
ostra szczęka, i o Boże, ten uśmiech – to nie był już ten uśmiech, który
zamrażał całe ciało, to był uśmiech, który uderza prosto w twoje kolana i zwala
z nóg.
–
Dzień dobry, kochanie. – Nazwał mnie kochanie, a to spowodowało, że
jeszcze trudniej było mi się utrzymać.
Moje
usta poruszyły się same z siebie. – Nie sądzę żebym kiedykolwiek przyjął do
wiadomości to jak bardzo przystojny jesteś.
–
To samo się tyczy mnie, względem ciebie – przyznał się.
Przed
nami pojawiła się Lily.
–
Jest siódma rano. Nie chcielibyście troszeczkę ściszyć tych waszych bzdurnych
komentarzy?
Nie
zdążyłem nawet zarejestrować, że Sehun trzyma dwie papierowe torebki. Z jednej
wyjął prezent.
–
Lily – zawołał – to jest dla ciebie.
Wtedy dotarło do mnie co miał na myśli, mówiąc łapówka.
Zaśmiałem się na jego technikę uzyskania przychylności mojej siostry.
–
Czy ty naprawdę myślisz, że przeciągniesz mnie na swoja stronę, dzięki temu? –
zapytała Lily.
Zaśmiałem
się niecierpliwie, gdy Sehun przełknął niewygodną gulę. Wiedziałem, że w głębi,
Lily aż swędziało żeby otworzyć podarunek. Intensywnie wpatrywała się w
srebrny, pakowny papier.
–
Co jest w środku, tak poza tym? – zastanawiała się, po czym wzięła pakunek w
swoje ręce. – Daj to. – Gestykulując rękoma, że cały czas ma Sehuna na oku,
udała się do kuchni, prawdopodobnie po to, by zedrzeć papier i podziwiać
prezent.
–
Nie musiałeś tego robić. – Złapałem go za rękę.
Wyjął
inny prezent, opakowany dookoła jedwabistą, złotą wstążką, z misternie
zaprojektowaną kokardą na szczycie, z białym wykończeniem.
– Ten
jest dla ciebie. – Podał mi go. – Otwórz.
Płonąc
rubinową czerwienią, ostrożnie rozpakowałem prezent. W środku było prostokątne
pudełko wypełnione rzędami eklerek i czekoladek w kształcie serca. Była też
notatka, mówiąca: To ja, zabiegający o Ciebie. Zagryzłem wargi w
desperackiej próbie ukrycia uśmiechu, aż przez pamięć przeszedł mi nasz pobyt w
Ulsan i przypomniałem sobie, że to nie pierwszy raz, kiedy daje mi czekoladę.
–
Nie podoba ci się? – zapytał z niepokojem.
–
Podoba, bardzo – odpowiedziałem. – Tylko... dlaczego zawsze dajesz mi
czekoladę?
–
Przy naszym pierwszym spotkaniu powiedziałeś mi, że lubisz słodycze –
uśmiechnął się. – To jedyny prezent, który miał sens – nie mógłbym ci kupić
kalkulatora tylko dlatego, że lubisz liczby.
Zaśmiałem
się, a potem przycisnąłem moje usta do jego policzka. – Gomowo... – Chwyciłem
go za rękę i razem udaliśmy się do kuchni.
Okazało
się, że w drugiej papierowej torebce było chińskie jedzenie, inny rodzaj
łapówki Sehuna wobec mojej siostry. Podczas naszego posiłku, Lily wypaliła:
–
Więc uhm, Sehun...
Sehun
wtrącił się szybko: – Tak, Lily, odpowiadając na twoje pytanie: Luhan i ja
jesteśmy razem. I tak, codziennie będę przynosił śniadanie.
Lily
posłała mi spojrzenie zaczynam-zgadzać-się-na-tego-faceta. Zanim ja i Sehun
wyszliśmy do pracy, zdążyła mi powiedzieć o prezencie od niego, który okazał
się być zestawem książek kucharskich, i że strasznie się jej podoba. Z drugiej
strony, naszły mnie obawy przed jej spożywczymi eksperymentami.
Podczas
naszej drogi do firmy, Sehun i ja rozmawialiśmy o projekcie Ulsan, w Adze było
to teraz priorytetem. Powiedział mi też o dzisiejszym spotkaniu w dziale
finansowości, w którym będzie uczestniczył. Po pożegnaniu się na parkingu,
trwającym piętnaście minut z powodu zbyt wielu pocałunków i ciągłego
powtarzania nie-idź-jeszcze, poszedłem do mojego biura i zacząłem się
przygotowywać do spotkania.
Około
południa Jae Sun stanął przed moim biurkiem.
–
Jae Sun-ah... – Wstałem, gdy tylko go zobaczyłem.
Usiadł
na krześle, naprzeciwko mnie. – Przepraszam za wczoraj, po prostu... było kilka
spraw związanych z moim ojcem.
–
Dobrze się teraz czujesz?
–
Myślę, że tak.
–
Chodźmy na lunch – namawiałem go. – U Francisa? Ja stawiam.
Nie
odzywał się długo. – Okej.
Kiedy
przyjechaliśmy w Quintavi było mnóstwo ludzi. Zajęliśmy ten sam stolik, który
wybraliśmy kiedy zawitaliśmy tu za pierwszym razem, na obrzeżu restauracji, tuż
obok patio. Podczas naszej podróży Jae Sun zamienił ze mną tylko jedno słowo, i
choć mój dzień zaczął się świetnie, to zaczynałem być przygnębiony tak samo jak
on. Przez to, że pomiędzy nami była przyjaźń to dręczyło mnie, że nigdy nie
odwdzięczyłem się za to jak bardzo mnie wspierał i pocieszał.
–
Chcesz porozmawiać o tym co się stało? – zapytałem ostrożnie.
Nie
wziął nawet kęsa swojego dania. – Nie bardzo.
–
Czuję się bezużyteczny – wymamrotałem.
Spojrzał
na mnie przepraszającym wzrokiem. – Nie mów tak – powiedział. – Cieszę się, że
tutaj jesteś.
Nagle
poczułem jak mój telefon wibruje, pojawiła się wiadomość od Sehuna: Gdzie
jesteś? Chodź ze mną na lunch...
–
Mój tata i ja, spotkaliśmy się pewnej nocy i wszystko było dobrze—
Gdy
Jae Sun zaczął się otwierać, pośpiesznie odpisałem: Teraz nie mogę.
Obiad z wydziałem.
–
... i potem rozmawiałem z nim o projekcie Ulsan i o tym, że są tam
niezgodności, a on nagle stał się zły – kontynuował Jae Sun. – Jestem już po
prostu zmęczony ciągłą walką z nim.
–
Tak mi przykro... – mruknąłem. – Rozmawiałeś z nim dzisiaj?
–
Jeszcze nie... nie, żebym był szczególnie chętny.
–
Jeśli jest coś, co mogę dla ciebie zrobić, proszę, powiedz mi.
–
Dziękuję – uśmiechnął się. – Przepraszam, nie zapytałem nawet o ciebie i
Sehuna... Słyszałem, że uciekł z zaręczyn. Zakładam, że udał się do ciebie?
–
Tak.
–
Cieszę się, że w końcu wam się udało – powiedział. – Choć trochę mi przykro, bo
nie będziesz miał teraz czasu, żeby gdzieś ze mną wyjść.
–
Oczywiście, że będziemy się dalej spotykać – odpowiedziałem. – I jeśli
kiedykolwiek będziesz potrzebował kogoś do rozmowy, zawsze jestem w zasięgu
ręki.
Kiedy
oboje skończyliśmy nasz posiłek, czułem się zadowolony, że choć w małym stopniu
udało mi się pocieszyć Jae Suna, a moja irytacja wobec pana Lee była nie do
wyobrażenia. Chwilę po rozmowie Jae Sun rozjaśnił się. Rozmawialiśmy o książce,
którą mu wręczyłem, i o tym jak w dziwny sposób ją
lubił. Było tak, jakby rzeczy wreszcie znalazły się na swoim miejscu i, łatwiej mi było wiedząc, że
w Jae Sunie wciąż mam przyjaciela.
Wróciliśmy
do biura, kiedy spostrzegliśmy się, że jesteśmy już spóźnieni na spotkanie,
Lola i Minnie były już na miejscu.
–
Sehuna jeszcze tutaj nie ma? – Jae Sun usiadł obok mnie, naprzeciwko dziewczyn.
Drzwi
się otworzyły. – Już jestem. – Mój mężczyzna przybył.
Lola
i Minnie wstały na baczność. Sehun wybrał puste miejsce obok mnie, uśmiechnąłem
się w duchu.
–
Więc to są ostatnie dokumenty, które nie zostały sprawdzone? – zapytał Sehun, kiedy palcem wskazywał na leżące na podłodze
papiery. – I nadal nie znaleźliście też rozbieżności?
–
Jeszcze nie, proszę pana – odpowiedziała Minnie.
–
Więc zaczynajmy – nacisnął. – Naszym celem jest skończenie tego dzisiaj.
–
Tak jest, szefie – wszyscy zgodziliśmy się w harmonii. Lola podjęła się zadania
rozdzielenia pomiędzy nas plików. I tak jak roboty, które nagle zostały
aktywowane, pilnie zaczęliśmy pracować. Przez godziny siedziałem w tej samej
pozycji, z uwagą sprawdzając każdy dokument. Lubię liczby, to prawda, ale
patrzenie na nie znowu i znowu było zbyt męczące. Dodatkowo Sehun i ja nie
mogliśmy nawet na siebie spojrzeć, bo Lola obserwowała nasz każdy ruch.
Mój
mózg, który prawie wysiadł od nadmiernej ilości obliczeń natychmiast został
ponownie uruchomiony, kiedy poczułem jak palec Sehuna subtelnie trąca mój
łokieć. Spojrzałem od niechcenia w jego stronę, ale jego oczy były wbite
w dokument, nad którym pracował. Myśląc, że była to tylko moja wyobraźnia
wróciłem do pracy. Minęło kilka sekund i znowu to poczułem, ale tym razem dotyk
został przepleciony z uszczypnięciami. Spojrzałem na niego raz jeszcze, aż
zdałem sobie sprawę co chce abym zrobił. Po sekretnym, szerokim uśmiechu,
zdjąłem rękę z blatu i położyłem ją na kolanach pod stołem. Cholernie szybko
jego ręka podążyła za moją i złączyła się z nią, robiąc szalone rzeczy z moim
sercem. Obserwowałem Lole i Minnie, które cały czas były skupione na
dokumentach, potem ponownie ukradkiem spojrzałem
na niego i zauważyłem uśmiech wykrzywiający jego wargi.
Właśnie
w tej samej chwili dostrzegłem różnicę pomiędzy dokumentacją Ulsan, a
naszą.
Wstałem
jowialnie. – Znalazłem! – Wszyscy zerwali się na równe nogi i wiwatowali,
jakbym znalazł Arkę Przymierza.
Omamiony
satysfakcją i z całkowitej głupoty, owinąłem dłońmi szyję Sehuna. I naturalnie,
odpowiedział tym samym. W mgnieniu oka zdałem sobie sprawę z tego co
zrobiłem, odepchnąłem Sehuna i patrzyłem na zszokowane twarze Loli i Minnie.
Kurwa.
Zrobiłem
pierwszą przychodząca mi do głowy rzecz. Podszedłem żwawo do Jae Suna i
przytuliłem go. Potem podszedłem do Loli, ją również uścisnąłem. W końcu
przytuliłem Minnie i powiedziałem coś takiego:
–
Zrobiliśmy to razem, jako zespół!
Bzdura.
Pomijając
niezręczność, która zaczęła się kłębić w pokoju, Sehun nie wyglądał na zbyt
szczęśliwego. Stał sztywno, irytacja przebijała się przez jego rysy twarzy,
szczęka mocno się zacisnęła.
–
Spotkanie skończone – powiedział beznamiętnie. – Możecie już iść.
Zmartwiony
jego nagłą zmianą humoru, ostrożnie przemierzałem odległość do drzwi wraz z Jae
Sunem i resztą.
–
Luhan – zawołał nagle Sehun – zostań na słówko.
Słówko?
To nigdy dobrze nie wróży.
–
Och, Luhan – Lola zwróciła się do mnie – totalnie zapomniałam, twój lunch jest
zapakowany i stoi w twoim biurze.
–
Dzięki – powiedziałem, nie zdając sobie nawet z wagi jej słów. Kiedy cała ich
trójka opuściła pokój, Sehun zamknął drzwi i przekręcił zamek.
–
Co to do cholery miało być? – zapytał groźnie, a ja poczułem jak lekko się
cofnąłem.
–
Nie- nie rozumiem... jakie „miało być”?
–
Na moich oczach od tak prostu przytuliłeś Jae Suna – odpowiedział zażarcie.
–
Och, to? – powtórzyłem z niedowierzaniem. – Spanikowałem.
Przytuliliśmy się i- I nie mogłem wymyślić czegoś innego.
– A
co sadzisz może o nie przytulaniu go? – warknął.
–
Przestań się tak zachowywać – założyłem ręce na biodra. – Przepraszam.
– I
co to znaczyło, że twój lunch jest zapakowany w twoim biurze? – W jego oczach
błyskał gniew. – Mówiłeś, że lunch spędziłeś z wydziałem.
Totalnie
zapomniałem, że tak mu powiedziałem. Milczałem przez chwilę, myśląc nad
najlepszym rozwiązaniem tego nieporozumienia.
–
Spędziłeś lunch z Jae Sunem, sam na sam?
Nie
odpowiedziałem, moje dłonie swobodnie opadły po obu moich stronach.
–
Luhan – ostrzegł cicho – zadałem ci proste pytanie.
–
Tak, spędziłem. Był przybity – wyjaśniłem. – Byłem po prostu dobrym
przyjacielem. To wszystko w tym temacie. – Pogładziłem jego ramiona, by go
uspokoić. – Byłem w pośpiechu, kiedy ci odpisywałem, nie zarejestrowałem, że
napisałem że jestem z wydziałem.
–
Nigdy więcej się z nim nie spotkasz – powiedział krótko.
–
Sehun, on jest moim przyjacielem.
–
Już nie. – Spojrzał na mnie.
Oszołomiony
jego apodyktyczną postawą, zaprotestowałem:
–
Jesteś niedorzeczny! – zabrałem z niego moje dłonie. – To mój przyjaciel.
–
Do cholery, powiedziałem nie, Luhan! – wychrypiał w autentycznej furii.
Wewnątrz
mnie pienił się ogromny gniew. Nienawidziłem tego jak Sehun nie umiał pojąć moich
uczuć względem Jae Suna, że jako mój przyjaciel pomógł mi więcej razy, niż mogę
policzyć. Odwróciłem się w stronę drzwi i chwyciłem klamkę.
–
Nie będę się o to kłócił – syknąłem. Słyszałem jak mamrotał coś pod nosem, ale
zignorowałem to i ruszyłem do windy. Szybko uderzyłem we wszystkie przyciski,
kątem oka widziałem biegnącego go w moją stronę. Jak na zawołanie drzwi windy
otworzyły się i wszedłem jak najszybciej do środka. Wejście zamknęło się zanim
Sehun wsunął pomiędzy nie swoją rękę.
Spacerowałem
wokół naszego bloku przez kilka godzin, próbując uśmierzyć utrzymujący się we
mnie gniew. Ale kiedy dotarłem do domu, wściekłość zamieniła się we wrzącą
furię. Hee Jin stała przy moich drzwiach, w najgorszym z możliwych momentów.
–
Nie ma ze mną Sehuna – powiedziałem i podszedłem prosto do drzwi.
–
Nie jestem tutaj dla niego – powiedziała. – Przyszłam porozmawiać z tobą.
Wziąłem
moje klucze. – Jeżeli chodzi o to, że Sehun opuścił zaręczyny, to powinnaś o
tym pogadać z nim, nie ze mną.
–
Wiesz, że został zwolniony?
Zszokowany upuściłem klucze. – O czym ty mówisz? – odwróciłem się
do niej.
–
Jego ojciec powiedział, że jeżeli nie zatwierdzi zaręczyn, to zostanie
zwolniony – odparła. – I zdecydował też, że usunie jego stanowisko.
–
Kłamiesz – odrzuciłem. – Byłem dzisiaj z nim na spotkaniu.
–
Dotyczącym Ulsan? – podkreśliła. – To jego ostatni projekt. Po tym opuszcza
firmę. – Ton jej głosu był miękki, ale na jej twarzy była widoczna pogarda. –
Zależy mi na Sehunie i jeśli tobie też, to nie pozwól mu aby to zrobił.
Tak
szybko jak cień Hee Jin zniknął, podniosłem z chodnika klucze i spostrzegłem, że moje
dłonie drżały. Przerażenie i poczucie winy zwaliły mnie na kolana. Nie wziąłem
sobie tego wcześniej na poważnie do serca, ale Sehun naprawdę zrezygnował ze wszystkiego. Dla mnie.
Uderzyło we mnie, że pudełka, które stały u niego w biurze, nie były z powodu przeprowadzki, pakował się, bo odchodzi! Mój telefon zawibrował i zauważyłem, że Sehun zostawił mi dziesiątki
wiadomości głosowych.
Z
wahaniem odsłuchałem pierwszej z nich, przez jego głos emanował gniew: Luhan,
gdzie jesteś? Jeszcze nie skończyłem z tobą rozmawiać!
Druga
nie była już taka oschła jak poprzednia: Nie strasz mnie tak. Gdzie ty
do cholery jesteś?
Nacisnąłem,
by odsłuchać kolejną, a łzy zaczęły nawilżać moje oczy: Przepraszam,
kochanie... Nie wiem dlaczego się zdenerwowałem... Proszę, oddzwoń do mnie.
Łzy
zaczęły spadać w dół, kiedy usłyszałem następną: Luhan-ah, poddaję
się... Możesz go widywać ile chcesz, tylko proszę, powiedz mi gdzie jesteś.
Naprawdę się martwię...
Zacząłem
biec jak szalony, na wpół rozdarty pomiędzy rozpaczą i szczęściem. Stałem się niespodziewanie uderzającą w brzeg falą, kiedy biegłem do
mężczyzny, wierząc, że jest on jedynym, którego kiedykolwiek tak pokochałem.
Nie obchodziło mnie już nawet o co się pokłóciliśmy,
kochałem go, i nigdy nie byłem tego bardziej pewny. kiedy dotarłem pod
jego bramę, moje serce waliło jak szalone. Uderzałem w nią bezradnie nie robiąc nawet przerwy na oddech.
Po
sekundach trwających wieczność zobaczyłem go moimi zalanymi łzami oczami.
–
Luhan-ah, dzwoniłem do—
Otoczyłem
go rękoma i zderzyłem moje usta z jego w płomiennym, gwałtownym pocałunku.
Zatrzymał się, przerywając pośpiech, jednak po chwili natychmiastowo ujął moją
twarz i pogłębił sposób w jaki nasze usta się stykały, ocierając równocześnie
łzy, które spływały po moich policzkach. Z jego piersi wyrwał się stłumiony
okrzyk, gdy wygiął się przy mnie w łuk, jakby próbował wchłonąć moje ciało w
swoje. Byłem pewien, że świat dookoła ciągle się kręcił, jednak dla nas, czas
się wtedy zatrzymał.
♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥
Gomowo -
dziękuję, nieformalnie
♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥
Okej, tak więc czas powrócić z
"urlopu". Ten rozdział mam zdecydowanie do poprawki, bo coś mi się w
nim nie podoba (XD), aczkolwiek mam nadzieję, że cieszycie się z powrotu :3
Love ❀
Oh Pauline®
Yah! Jestem pierwsza! Może zacznę od tego co myślę o tej lasce - Hee Jin, która niepojęcie mnie wkurza. Drogi Boże, czy ona nie może po prostu zrozumieć, że Sehun nie weźmie z nią ślubu? Mogła sobie darować i dać spokój, bo myślę, że Sehun odejdzie z tej firmy bez większego wahania tylko dlatego, aby być z Luhanem. A nasz drogi Lulu powinien ją zignorować i wejść do domu zatrzaskując drzwi przed nosem. I w ogóle się nie przejmować jej słowami. Dzięki za tłumaczenia, jak dla mnie jesteś wielka :D Życzę weny i ogromnej ochoty na dalsze tłumaczenie! Pozdrawiam – Miś Yogi
OdpowiedzUsuńKURDE.
OdpowiedzUsuńNIE PRZECZYTAŁAM TEGO, BO ZATRZYMAŁAM SIĘ NA JAKIMŚ TRZECIM ROZDZIALE. XDDD
ale wiem, że to pięknie napisany rozdział. ja to po prostu wiem.
ale wiesz ja cię mentalnie wspieram jak tłumaczysz a ja siedzę obok i śmieję się z google tłumacz. no bo lol, żeby takie rzeczy tłumaczyć.
hehe
Luhan i tak będzie z Sehunem a wszyscy wiemy dlaczego! BO KURDE TAK MA BYĆ. BO JA TAK MÓWIĘ. DZIĘKUJĘ, DOBRANOC. <3
Ja nie mogę CUDOWNE XD !!!
OdpowiedzUsuńWchodziłam codziennie i patrzyłam czy czegoś nie dodałaś i w końcu jest !!! <3
Szkoda że urwane w takim momencie no ale nic czekam na następny ! Powodzenia <3
Taak!! *,* Codziennie wchodzilam na bloga nawet po parenascie razy aż w końcu sie doczekałem ;w; jesteś wielka, a ten fick jest tak genialny ze aż moje hunhanowe serduszko sie rozpływa ~<3 tylko jak ja nie lubię tej laski, przecież Sehun i tak z nią nie będzie bozee, tylko miesza sie nie potrzebne.... no ale w sumie zawsze jakaś drama musi być xD i jeszcze koniec rozdziału w takim cudownym momencie..... Jak żyć ;; pozostaje tylko czekać na kolejny <33
OdpowiedzUsuńAAAAAAA! I nie mogę bardzo się doczekać na kolejny odcinek, bo wiadomo JAKA scena będzie! ;D
OdpowiedzUsuńAch! Cudownie~ Tylko szkoda, że to już prawie końcówka :'< jeszcze tylko kilka rozdziałów i chyba umrę... Co do rozdziału, to powoli zaczęło mi brakować czarnego charakteru, ale jednak się pojawił. Mam nadzieję, że Sehunowi uda się zatrzymać pracę a Hee Jin pójdzie gdzie pieprz rośnie :)))
OdpowiedzUsuńWeny~♥
A myslalam ze skomentowałam. Ten rozdzial a tu takie BOM bo jednak nie hahah Dobra to zaczne od tego ze Se Hun,jest słodki z tym ,,Kochanie" omo to jest takie SLODKIE <3333 A ta jego byla nie doszła narzeczona inaczej mówiąc sukaktorachcerozwaliczwiazekhunhaniktoramamochotezabic mnie strasznie denerwuje czy ona nie moze zostawic ich w spokoju??? Iii serio tata Se hun'a jest taki nie fajny ze chce go zwolnic za to ze jest z osoba która kocha a nie z osoba która nie kocha! Trochę smutne Jezu juz nie mogę sie doczekac co dalej i ta zaborczość Se huna hahahah Oby będa i tata Se hun'a go nie wyrzucał :( Powodzenia i Weny^^
OdpowiedzUsuńHee Jin, ty mała suko XD (musiałam XDXD) No nic, urocza z nich para. A gdy był moment z Sehunem w drzwiach, w szarym garniturze, rozpiętej koszulce i rozczochranych włosach, aż sobie sama to wyobrazilam...
OdpowiedzUsuń