6/29/2014

Nieznajomy [23]

23/32
 
cr. VinluVinlu
Tytuł: Nieznajomy
Oryginał: Stranger
Autor: Shikamin
Tytuł rozdziału: Nieubłagane zero | oryginał: Ground Zero

Poranki są trudne. Ponure noce mogą być niepokojące i przepełnione złymi snami, ale obudzenie się i przyswojenie, że ten prawdziwy koszmar jest rzeczywistością, jest o wiele gorsze. Zdjąłem dłoń, która zakrywała moje oczy i przypomniałem sobie, że zasnąłem na zagłówku kanapy. Nie miałem problemu z podniesieniem się, choć moje ciało błagało, by raz jeszcze wrócić do stanu omdlenia. Patrząc na zegar, który wisiał obok naszych drzwi dostrzegłem, że była ledwie siódma rano. 13 godzin, powiedziałem na głos. Zostało 13 godzin do końca, do chwili, kiedy całkowicie stracę Sehuna. Przewiduję, że do tego czasu zdążę to zaakceptować.  
Powłóczyłem w stronę kuchni zauważając, że Lily cały czas spała w swoim pokoju. Zastanawiałem się, co mógłbym zrobić przez te trzynaście godzin, co nie będzie połączone z niepohamowanym płaczem i, skończyłem z długą listą prozaicznych, bezużytecznych planów w celu zapełnienia całego dnia. Udałem się do kuchni i umieściłem filtr na siateczce od ekspresu do kawy, obserwowałem jak kruczoczarne krople uderzają w dno szkła, ostry, gorzki zapach przepełniał pomieszczenie, kiedy pamięcią przywołałem tamten moment.



 Usiadłem tak jak mi polecił, ale nie na długo. Wstałem i podziwiałem znakomity widok z góry aż zdałem sobie sprawę, że nawet nie wiem gdzie się znajduję. Cały czas byłem w Seulu, to jest pewne. Jedyne co mogłem zauważyć obok jego elektrycznej bramy do domu, to obecność innych rezydencji, które oznaczały, że byłem w jakiejś luksusowej dzielnicy.
– Pięknie, prawda? – Sehun pojawił się, niosąc tacę z dwoma talerzami kontynentalnego śniadania i dwiema filiżankami kawy.
– Tak. Tutaj jest przepięknie – usiadłem naprzeciwko niego, umieszczając przed sobą talerz.
Ugryzłem kawałek bajgla i popiłem kawą. Wziąłem szybkie trzy łyki za jednym razem. Kawa była subtelna i orzeźwiająca, z cynamonowym posmakiem – byłem zachwycony.
– To najprawdopodobniej najlepsza kawa jaką kiedykolwiek piłem.



W ciągu drugiej godziny z trudem doszedłem do łazienki, ustawiając temperaturę wody na bliską poparzenia, pozwalając, by ukoiła ból moich lodowatych kończyn. Kiedy otworzyłem szafkę, wypadła z niej sterta ubrań. Wybrałem białą koszulę i niebieskie, rozpięte polo, które idealnie do niej przylegało.



Cieszyłem się, że nie ma tutaj świateł – ponieważ to mogłoby być cholernie niewygodne. Wszystkie dźwięki, które mogłem usłyszeć, to jedynie jego rytmiczne oddechy. Chciałem zabrać moje dłonie z jego ciała, ale nie mogłem. Zawsze byłem dobry w kuszeniu, ale z jakiegoś powodu stałem się teraz na to zbyt wrażliwy. Kiedy przycisnąłem swoje dłonie do jego piersi dla podpory, poczułem kawałek fabrycznego zszycia na środku. Zacząłem poruszać swoimi dłońmi, wędrując do rękawów. Były zawinięte.
– Oh. – Skrzywiłem się.
– Co jest? – zapytał nieznajomy.
– Myślę, że już cię widziałem. Stałeś przy stole z grupką dziewczyn. Biała koszula, rozmemłany krawat, brązowe oczy.
Znieruchomiał. – Jesteś kolesiem w niebieskim polo, z dziewczyną w różowej sukni, która jak sądzę jest twoją siostrą. – Uśmiechnął się zadziornie i jednym szybkim ruchem przyszpilił mnie do drzwi, opierając dłonie na ścianie. – Obserwowałeś mnie.



Usłyszałem cichy brzdęk garnków w kuchni, co oznaczało, że Lily już nie śpi. Wszedłem do kuchni zapinając niebieskie polo, które zdecydowałem się ubrać.
– Wszystko w porządku? – zapytała. – Zrobię ci śniadanie, usiądź.
Zrobiłem jak powiedziała i wtedy mnie olśniło jak bardzo źle wpłynął na nas ten dzień. Nie było dzisiaj żadnych śmiesznych historii, żadnego bon motu, żadnych wysiłków, by wywołać udawany śmiech.
– Nie idziesz dzisiaj do pracy, prawda? – Przesunęła jedno z krzeseł, tak że mogła być teraz obok mnie, delikatnie stawiając talerz z naleśnikami na stole.
– Nie – uśmiechnąłem się. – Ale gdzieś wyjdę.
– Chcesz żebym poszła z tobą?
Uniosłem kawałek ciasta do moich ust, ale nie miał żadnego smaku.
– Myślę, że wolałbym dzisiaj pobyć sam, jeżeli ci to nie przeszkadza...
– Oczywiście – zapewniła. – Mogę wrócić dzisiaj do domu dość późno... Ale jeżeli cokolwiek, cokolwiek się stanie, zadzwoń do mnie, okej?
Pokiwałem głową i zaraz też na moim talerzu nie było więcej naleśników. Wypiłem duszkiem szklankę wody i poczułem się tak, jakbym nic nie zjadł.



W czasie czwartej godz wiatr wydawał się spokojny. Spacerowałem wzdłuż ruchliwej ulicy, tuż obok głównej drogi przy naszym domu. Ogromna chmura rzucała na mnie cień, jakby była ciemnym parasolem. Chłodny powiew wiatru owiał mnie i, kiedy spojrzałem w górę, mała kropla deszczu spadła na mój policzek. Zapach mokrej nawierzchni zalał moje zmysły, aż wszystko dookoła mnie stało się kompletnie wilgotne. Mijałem rozmaite sklepy i restauracje, które wypełniały moje nozdrza ciepłymi i zimnymi smakami, wpadając na kilkoro elegancko ubranych mężczyzn i kobiet, którzy spieszyli się w różnych kierunkach.
Kiedy dotarłem do skrzyżowania światło było nadal czerwone, samochody przyśpieszały, rozprzestrzeniając spaliny pośród czekającego tłumu. Mężczyzna po drugiej stronie ulicy przykuł moją uwagę, myślałem, że to Sehun. Przechodziłem w szybkim tempie, ale po kilku ruchach zorientowałem się, że to nie on. Kolor szalika, który miał na sobie był w kolorze ciemnego beżu i przypomniały mi się jego oczy.



Otaczało go parę dziewczyn i wiadome było, że cieszy się zainteresowaniem – i cholernie dobrze wiedział, że na nie zasługuje. Definitywnie nie moja kategoria. Interesują mnie osoby, które mają w sobie coś więcej. Niemniej jednak, był oszałamiający – ten typ, od którego nie możesz oderwać oczu. Jego ciemne, brązowe włosy starannie potargane wokół jego rzeźbionej twarzy, rozmarzone brązowe oczy. Wszystko mówiło: kłopoty. Prawie upuściłem swój kieliszek, kiedy przekręcił głowę i spojrzał na mnie. Szybko odwróciłem wzrok, zawstydzony, że zostałem przyłapany na obserwowaniu go. Jednak nieprzerwanie zalewało mnie ciepło. Czułem, jak na mnie patrzył. Poczułem się sparaliżowany. Przełknąłem szampana szybkimi łykami, pozwalając pianie uspokoić moje nerwy. Zaryzykowałem i spojrzałem na niego ponownie.



Minęło siedem godzin i trzymałem się dobrze. Skończyłem na tym, że poszedłem do księgarni na końcu drogi. Pokrywał ją ponury, granatowy dywan otoczony portretami i biało-czarnymi obrazami kwiatów. Przejrzałem dębowe półki i natknąłem się na thriller napisany przez Stephena Kinga. Przeciągnąłem palcami po stronach.



– Mówiłeś, że lubisz napięcie – powiedział, głaszcząc moją głowę.
– Lubię – uśmiechnąłem się w jego klatkę. – Po prostu nie jestem dobry w ich oglądaniu.
W innej scenie, prawnik, który był jednym z tych złych charakterów w fabule, szedł w głąb korytarza i zaczął krzyczeć, zaczepiając duchy dla zabawy. Zniekształcona kobieta, trzymająca nóż pojawiła się i pognała w stronę mężczyzny. Facet spanikował i wcisnął się pomiędzy automatyczne szklane drzwi, jednak skrzydła zamknęły się i— O Boże, nie mogę patrzeć.
Sehun instynktownie przyłożył swoją dłoń, by zakryć mi oczy. Czułem jak się wzdrygnął. – Co się stało? – zapytałem.
– Został przecięty na pół – wyjaśnił.
– Mogę już spojrzeć? – zapytałem, ściskając jego dłoń. – Sehun? Mogę już patrzeć? – Nie odpowiedział. – Se...—
Poczułem go, naciskającego na moje wilgotne usta – to nie był zachłanny, siarczysty pocałunek... ale słodki. Wystarczająco słodki, by moje serce dostało palpitacji. Jęknąłem i zadrżałem, otwierając zachęcająco usta. Korzystał z czasu, nęcąc moje wargi w czuły sposób. I to mnie przerażało. Bardziej niż jakikolwiek film suspensu, jaki obejrzałem. Sehun jest typem faceta, który dokładnie wiedział co zrobić i kiedy to zrobić.



Kelner wsunął się za papierowe, ażurowe drzwi zaraz po tym jak Jae Sun dokonał dla nas zamówienia. To była najbliżej usytuowana restauracja przy księgarni i gdyby Jae Sun do mnie nie zadzwonił, by po mnie podjechać, nie przyszłoby mi do głowy żeby zjeść obiad. Siedzieliśmy na przeciwko siebie, pomiędzy nami był stolik kyoto. Ściany były zrobione z drewna w odcieniu miodowym, przykryte szkarłatnym kimonem, z wyszytymi kwiecistymi gałęziami – zbyt jasne, jak na mój humor.
– Dziękuję za książkę – zażartował Jae Sun. – Choć nie jestem pewien, czy będę mógł po niej spać.
Obrócił książkę i przeczytał jej opis z tyłu. Książki Stephena Kinga prawdopodobnie nie bardzo nadawały się dla Jae Suna, ale niemniej jednak, chciałem mu coś kupić.
– To mój prezent w ramach podziękowania – powiedziałem. – Wiem, że tak naprawdę nie powiedziałem tego wcześniej, ale dziękuję.
Uśmiechnął się zaraźliwie.
– Dobrze się dzisiaj czujesz?
Minęło osiem godzin, a ja nadal się jeszcze nie rozpłakałem.
– Czuję się lepiej – odpowiedziałem.
Kiedy przybyło sushi, zaświtało mi w głowie, że nie czuję potrzeby jedzenia. Podane danie było idealne, przeróżne opcje sushi ułożone w spiralach, ich kolory mieszające się z odcieniem talerza, na którym zostały podane, ale to wcale nie wywoływało u mnie głodu.



Pogładziłem delikatnie jego włosy.
– Sehun, nie musisz tego robić – uśmiechnąłem się – tak poza tym, skończę bardzo późno.
Ujął mnie za rękę i splótł ją z własną, wywołując u mnie dreszcze. – Sehun-ah – powiedział. – Nazywaj mnie Sehun-ah.
Powstrzymywałem się przed uśmiechem i przycisnąłem moje usta na chwilę do jego. – Se-hun-ah – wyszeptałem.
To była magiczna noc. Noc przepełniona wypowiadaniem imion przez drugą osobę, pełna pocałunków i miłości. Mógłbym przysiąc, że w tamtym momencie podjąłem dobrą decyzję. On nie był taki jak wszyscy inni, których poznałem – był zasadniczy, porywający, perfekcyjnie wypełniający serce. Jak mogłem pracować, kiedy był przy mnie?
– Kupię dla nas coś do jedzenia, okej? – powiedział podnosząc się z podłogi. – Czy masz na coś szczególną ochotę?
– Cokolwiek – odpowiedziałem, gdy szedł w stronę drzwi.
Po pół godzinie Sehun był już z powrotem, niosąc ze sobą kilka paczek z japońskiej restauracji. Usiadł obok mnie i podał mi bento. Kiedy je otworzyłem, ujrzałem ładnie ułożone odmiany sushi i sashimi oraz trochę yakiniku. Szybko zacząłem rozkoszować się przepysznym daniem. Byłem naprawdę głodny.
– Lubisz owoce morza? – zapytał, kiedy zauważył mój zapał.
– Kocham owoce morza



Dziesięć godzin przeszło szybciej, niż myślałem. Poszedłem do domu i obiecałem Jae Sunowi, że jutro pójdę do pracy. Tak jak się spodziewałem, nie powiedział ani jednego słowa o Sehunie, tak jak Lily. Oboje obchodzili się ze mną jak z jajkiem, jakby bali się, że w każdej chwili mogę się załamać, a to powodowało, że czułem się jeszcze bardziej umierający, jeszcze bardziej wykończony. Udałem się w stronę mojego pokoju i przez chwilę wpatrywałem się w przestrzeń, szukając czegoś co mógłbym teraz zrobić.
Moje stare łóżko stało w rogu pokoju, obok niego było prostokątne okno z brązowymi zasłonami, zdałem sobie sprawę, że zostawiłem je otwarte. W przeciwnym rogu stała stara, drewniana szafka, z której niechlujnie wystawały ubrania. Na drugim końcu pokoju stało biurko pokryte dokumentami, na szczycie tego wszystkiego można było dostrzec samotne zdjęcie ze mną i Lily, kiedy byliśmy dziećmi. Wysunąłem krzesło i opadłem na nie, przerzucając dziesiątki dokumentów, aż wybrałem jeden.



– Sehun – powiedziałem z niedowierzaniem, gdy stanął naprzeciwko mnie, dysząc ciężko, jakby przebiegł ogromny dystans. – Co tyy ro—
Odsunął krzesło z ogromną siłą i wcisnął się pomiędzy moje nogi. Poruszał się tak szybko, że nie miałem nawet czasu, by pomyśleć jak powinienem zareagować.  W jednej chwili głaskał moją głowę swoimi obiema rękoma, opierając swoje czoło o moje. Intensywne uczucie wpompowało się we mnie, mieszanina strachu i gniewu – i niewiarygodne pragnienie. Było cicho, z wyjątkiem jego ciężkich, nierównych oddechów i spływających kropel potu po jego gładkiej twarzy.
Pogłębił sposób w jaki nasze czoła się ze sobą stykały i spojrzał na mnie z palącym zapałem w oczach.
– Powiedz nie – sapał ciężko – a przestanę.
Nie, krzyczałem cały czas w głowie, ale nie potrafiłem otworzyć ust. Nie mogłem zmusić się do powiedzenia ani jednego słowa, ponieważ każda cześć mojego ciała chciała uciekać, a zaraz ponownie się z nim spotkać. Sekundy, minuty, straciłem rachubę jak długo już tak ze sobą staliśmy. Kiedy zauważył wahanie w moich ruchach, poddał się. Opuścił swoje ręce wzdłuż własnego ciała, a jego czoło oderwało się od mojego gdy tylko się odsunął. Czułem się pusty i bezradny.
– To najprawdopodobniej najgorsza decyzja jaką kiedykolwiek podjąłem – powiedziałem głośno i cholernie konsekwentnie. Przyciągnąłem go za jego pasek i uwięziłem pomiędzy moimi nogami. Dopasowałem moje drżące usta do jego. Nasze wargi połączyły się w panicznym głodzie. Odpowiadał mi zdesperowanymi pocałunkami. Jego ręce badały każdy możliwy kawałek mojej skóry. Jego zapach, jego dotyk, jego bliskość przejęła nade mną kontrolę. Bez względu na to jak wiele razy obliczałem ryzyko, wynik zawsze był taki sam. Ludzie będą mnie ranić w taki czy inny sposób... ale zdałem sobie sprawę, że nie może boleć mnie bardziej, jeśli nie spróbuję.



Wyciągnąłem z lodówki piwo, nawet nie wiedziałem, że jesteśmy w nie zaopatrzeni. Usadowiłem się na sofie i kiedy włączyłem telewizor, transmitowano The Daltons. Moje usta rozciągnęły się w uśmiechu, kiedy przypomniałem sobie Lily i jej rozpraszające chusteczki higieniczne. Z oczami przyklejonymi do telewizora, przebiłem zawleczką aluminium puszki z piwem, moje palce przesunęły się wzdłuż krawędzi – strużka krwi pojawiła się na moim kciuku.



– Sehun! – wybuchnąłem. – Przestań się o mnie martwić i idź im pomóc!
– Przestać się o ciebie martwić? – powtórzył z furią. – Jak do cholery mam przestać się o ciebie martwić, kiedy siedzisz w mojej głowie przez dwadzieścia cztery godziny na dobę? Nie mogę cię stamtąd wyrzucić, nawet nie mogę odpocząć od myśli o tobie! To doprowadza mnie do szaleństwa! Więc proszę, Luhan, oświeć mnie jak do diabła mam to zrobić!



Minęło dwanaście godzin. W dach zaczął uderzać deszcz, z początku tylko pojedynczymi kroplami, potem stał się ulewą. Nie wiedziałem, gdzie się to odbywa, ale byłem pewien, że do tego czasu przygotowania już się skończyły, goście byli już pewnie w drodze, posiłki starannie rozmieszczone, krzesła i stoły elegancko przyozdobione. Może ubrany jest w biały garnitur, wyglądałby na nim świetnie, pomyślałem.



Podszedłem do mojego łóżka i zdałem sobie sprawę, że okno jest nadal otwarte. Kiedy spojrzałem na mój zegar na biurku, było już w pół do ósmej. Pewnie byli teraz razem, naprzeciwko wielu ważnych osobistości, oślepieni przez światła reflektorów i dźwięk ekstatycznych oklasków.
– Zostało trzydzieści minut – powiedziałem do siebie. – Nie waż się płakać.
Usiadłem na miękkim materacu, pusto parząc przed siebie. Jego wizerunek ogarnął mój umysł, aż nie było miejsca dla rozumu i rozsądku. Powiew żalu przedostał się przez otwarte okno, nie powinienem był mówić żegnaj.



– Nie mogę pozwolić ci odejść. – Powiem.
On splecie swoją dłoń z moją, a ja poczuję ciepło jakiego jeszcze nigdy nie doświadczyłem.
– Ja też tego nie chcę. – Uśmiechnąłby się do mnie i to by był jego zwyczajny uśmiech, ale byłby wyjątkowy, bo byłby jego.
Przycisnąłbym moje usta do jego.
– Trzy słowa. – Zamknąłbym moje oczy. – Walcz dla mnie.



Zostało piętnaście minut. Część mnie zaczęła myśleć, że może powinienem – może powinienem był go zatrzymać, ale kiedy raz wszystko zostało powiedziane i zrobione, nie ma czego szukać, gdy ktoś już to znalazł.



– Nigdy nie zrozumiesz jak wiele dla niego znaczę, więc mówię ci to teraz, nawet jeżeli to małżeństwo nie zostałoby zaaranżowane, Sehun i tak wybrałby mnie – oświadczyła zdecydowanie.



Położyłem się na łóżku i przykryłem moje wątłe ciało pościelą. Jakakolwiek mała, sekretna iskierka nadziei jaką żywiłem do walki dla Sehuna zniknęła. Nie było żadnej walki, kiedy już wszystko straciłem. Ponuro patrzyłem na pustą poduszkę obok mnie. Moje serce – cały ja – nie chciało uwierzyć, że Sehun nie czuł tego samego co ja. Zamknąłem oczy, i zaraz po moim policzku spłynęła łza, po zaledwie pięciu minutach wzdrygnąłem się.
– Nie mogę to po prostu być ja? – zapytałem na głos.



Piękny śmiech rozniósł się po pokoju, brzmiał jak piosenka.
– Nienawidzę cię – dodałem.
– Wie,m kochanie... – pochylił się i złożył pocałunek na moim czole, zanim podniósł się, kierując w stronę kanapy. Pocałunek wysłał mnie do nieznanego miejsca, a wszystko działo się ze zdwojoną siłą przez mój pijacki stan – ból serca, frustracja. Kiedy odwrócił się plecami, wycelowałem w jego nadgarstek i nakryłem go rozpaczliwie.
– Sehuna-ah... Czy to nie mogę być ja? – wymamrotałem, czując jak kropelki gromadzą się w moich oczach.
– Gdybym to ja decydował – wykręcił moja rękę i splótł z własną – z pewnością, to byłbyś ty.



Gdybym to ja decydował, z pewnością, to byłbyś ty.
Moje oczy otworzyły się. Fragmenty wspomnień łączyły się ze sobą jak układanka, kompletując strzępy przeszłości jak końcowe pociągnięcie pędzlem. Szybko otarłem z moich oczu łzy.
Gdybym to ja decydował, z pewnością, to byłbyś ty.
Moje serce waliło, kiedy wstałem i zatoczyłem się w stronę wyjścia z mojego pokoju. Pobiegłem sprintem do salonu, roztaczając dookoła siebie radość, moje ciężkie kroki dzwoniły mi w uszach. Łzy nie przestawały płynąć, nie mogę pozwolić mu odejść. Nigdy nie będę w stanie pozwolić mu odejść.
Naprzeciwko drzwi wstrzymałem oddech. Gdybym to ja decydował, z pewnością, to byłbyś ty.
Została jedna minuta. Moje trzęsące się dłonie słabo chwyciły gałkę. Słyszałem głośno dudniący deszcz, uderzający w cement na zewnątrz, i przez chwilę stałem sparaliżowany. Od momentu, kiedy dokonałem decyzji otworzenia drzwi i pobiegnięcia do Sehuna nie było więcej odwrotu. Nabrałem drżącego oddechu i patrzyłem na moje zlodowaciałe ręce, zmuszając je do przekręcenia gałki, do odzyskania Sehuna – zabrania go.   
Ale potem wkradł się w mnie strach, będąc wtedy jak największa przeszkoda przed miłością. Zatrzymałem się i przełknąłem wyrzuty sumienia, które odczuwałem. Puściłem się i opadłem plecami do stabilnych, zimnych drzwi. Dokonałem niemożliwej do wykonania decyzji, łzy płynęły coraz bardziej. Nie było już żadnych minut.
Sekundę potem echo niespodziewanych uderzeń knykci o drzwi rozeszło się jak rozpaczliwe wołanie. Cały czas pozostając bez równowagi, obróciłem się i otworzyłem drzwi.
Spojrzenie roztopiło cały lodowaty strach, który zebrał się wewnątrz mnie, stopił wszystko inne, aż została we mnie sama pasja. Noc zanikała w różnych odcieniach szarości, zjawisko padających kropel deszczu nigdy nie było piękniejsze – sprawiało, że to wszystko wyglądało jak sen. Podniosłem mój wzrok i patrzyłem na perfekcyjność obarczoną skazą jego szaleńczych emocji. Był przemoczony, w białym garniturze, jego krawat był luźno zaplątany jak za pierwszym razem – nigdy nie spostrzegłem jak bardzo blado wyglądał, jak kruchy był, tak że jeden dotyk mógł go rozbić.
– Milion – powiedział Sehun, boleśnie delikatnym szeptem.
Desperacja rozdzierała moje serce.
– Co?
– Milion razy – powiedział podczas ciężkiego oddechu. – Pukałem w twoje drzwi prawie milion razy, kiedy tamtej nocy przywiozłem cię pierwszy raz do domu.  

♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥

○ bon mot - anegdota, krótka historia, mająca za zadanie nas rozśmieszyć

Instrumental nr 18. - Polecam zapoznać się z tekstem/tłumaczeniem - jest kwintesencją idealnie pasującą do rozdziału.  Sara Bareilles - Gravity


♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥

Okej. Nigdy nie robiłam czegoś takiego jak a/n (mesadżi się nie liczy), ale teraz wydało mi się to potrzebne.
Dokładnie dzisiaj w nocy się przełamałam i bez żadnego płaczu, a tylko z feelsami związanymi z rozdziałem, przetłumaczyłam go. (Tak... za każdym razem, kiedy miałam nadrobić wszystko, to wybuchałam płaczem i jak głupia próbowałam odzyskać i naprawić wszystkie dokumenty, udało mi się tylko z Kruchą wiecznością część pierwsza.) Mam wrażenie, że przez tą jak na mnie bardzo długą przerwę w tłuczeniu jakichkolwiek tekstów, trochę wypadłam z toru. Postaram się wrócić do formy, mam nadzieję, że mnie wesprzecie. ;)
Tak jak wspominałam, przetłumaczyłam dopiero tylko ten, jeden rozdział, ale myślę, że skoro to mi się udało, to teraz już tylko będzie lepiej i szybko będzie dochodziło do update. Do bodajże 28 rozdziału, kolejne powinny się ukazywać dość szybko. Będę dodawała je zaraz jak przetłumaczę. Nie będę nadrabiać całej historii, bo zaczekalibyście się na śmierć, a konkurencja nie śpi. W każdym razie, od 28 rozdziału, kolejne idą po ponad 5000 słów, dlatego nie daję rady przetłumaczyć ich sobie w jeden wieczór, jak robiłam to dotychczas z wcześniejszymi. ALE nie martwcie się, powtarzam: ZEPNĘ SIĘ! ♥
W międzyczasie postaram się przetłumaczyć zapowiedzi dwóch rozdziałowców, żebyście mogli oddać głos w ankiecie, którą historię chcecie pierwszą.
Omg, trochę się rozpisałam (jak nie ja...)

O! O! O!
Ja, osobiście, to chciałabym dla was przetłumaczyć te wszystkie piękne ficzki, ale wiadomo, że to nie możliwe. Jednakże, jeżeli macie jakiś upragniony jeden, albo słyszeliście o jakimś (może go nie znam, to wtedy przeczytam), napiszcie w komentarzu, albo na asku, (czy powinnam utworzyć pod-stronę „prośby, życzenia, czy jakoś tak...” {patrz zdjęcie: gość z filiżanką, trzymana stopą}). Wszelkiego rodzaju taohuny, xiuhany - odpadają.
Wtedy też jakoś się dogadamy, jakaś ankietka, prewiewy i te sprawy. ☺

Dziękuję tym, którzy zaczekali na mnie, za każde słowo wsparcia, bo bardzo wiele dla mnie znaczyły, znaczą. Wasze komentarze zawsze dają mi najwięcej siły ;; I dziękuję wszystkim tym, którzy komentują (nawet jeżeli to tylko tłumaczenie, a ja nie jestem prawdziwą autorką), takie złote osóbki w moim serduszku mają specjalne miejsce. Mam nadzieję, że kiedyś się spotkamy!

JESTEŚCIE NAJLEPSI!


Oh Pauline®

10 komentarzy :

  1. Tak czekałam na ten odcinek... Kochana, co Cię nie zabije, to wzmocni (albo wkurzy), aczkolwiek ja bym się załamała gdyby tyle ciężkiej pracy poszło na marne. Nie dziwię się, że płakałaś, bo tłumaczenia nie są łatwą sprawą. Tak się zastanawiam, czy kaisoo byś mogła przetłumaczyć? Wspominałaś, że taohuny i xiuhany odpadają, ale o kaisoo nie wspominałaś ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu ale sie ciesz że ze wróciłaś<33333 Tez bym płakała gdy bym straciła tyle pracy na marne:((( Dziekuje za ten rozdzial jest Cudowny. Czy Se Hun jednak wybral lulu?? Czy znowu robi mu nie potrzeba nadzieję? I wlasnie czy kaisoo moze byc?? Bo wspomniałaś tylko o taohunn i xiuhann czyli ma sie rozumiec ze żadnego paringu gdzie huhan są rozdzieleni Nie chcesz Wiec moze byc kaisoo^^ Powodzenia i Weny<33

    OdpowiedzUsuń
  3. Sehun pod koniec mnie zabił.

    + nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że jednak będziesz tłumaczyła dalej! rzucam w Ciebie miłością normalnie XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooooooraaaaany. Moje serduszko tak bardzo się cieszy (być może przedwcześnie, ale co tam).
    Cieszę się, że udało ci się przetłumaczyć ten rozdział. Gratuluję, mam nadzieję, że teraz pójdzie ci już łatwiej (za co trzymam kciuki!), czekam na kolejny rozdział oraz nowości i przepraszam, że dziś tak krótko.
    Hwaiting!

    OdpowiedzUsuń
  5. Strasznie się cieszę, że wróciłaś~ To naprawdę dobry wybór, zwłaszcza, że wykonujesz swoją pracę jak należy ba, robisz to cudownie! Teraz mam banana na buzi z dwóch powodów, pierwszym jest Twój powrót, a drugim końcówka rozdziału. Chociaż ten drugi uśmiech próbuje przedzierać się przez łzy. Sehun po prostu mnie zdziwił. Haa... Sama siebie zdziwiłam, że jeszcze będę w stanie go polubić po tym co zrobił Lulu. Teraz wiem, że to miało się tak rozegrać i wszystko powinno wrócić do porządku (nie licząc zapewne rozwścieczonej narzeczonej). To opowiadanie samo w sobie ma coś, czego nie ma żadne inne, a przez tłumaczenie nabiera jeszcze większej wartości, przynajmniej ja mam takie odczucie. Także życzę Ci duuuuuuuuuuużo weny, żebyś dalej tak świetnie nam pisała i ogromnego zapału do pracy~! ♥ H W A I T I N G

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez piosenkę jeszcze bardziej chce mi się płakać, jest idealna TT__TT

      Usuń
  6. Jejkujeej, nie wiem od czego zacząć.
    Dzisiaj szukając z upragnieniem jakichś tłumaczeń rozdziałowych fanficków, natrafiłam na Twojego bloga. Przyznam, że szukając byłam już tak zdesperowana, że nie ważne było dla mnie z jakim pairingiem będzie to opowiadanie. Jednak gdy zobaczyłam, że tłumaczysz hunhana to zaczęłam piszczeć ze szczęścia. ♥
    Tak strasznie Ci dziękuję za Twoją ciężką pracę jaką wkładasz w przekładanie wszystkiego na język polski! I chociaż bardzo mnie kusi, żeby dowiedzieć się co będzie dalej, będę cierpliwie czekać na Twój upload i nie przeczytam po angielsku (tak, tak, przyznam się też bez bicia, że nie przepadam za czytaniem po angielsku, dlatego też tak bardzo wielbię Cię za tłumaczenie).
    Moje oczy mają już chyba dosyć, bo gdy tylko znalazłam tego bloga zabrałam się za czytanie tracąc przy tym poczucie czasu. Wyszło na to, że pochłonęłam wszystko co do tej pory udostępniłaś w kilka godzin i pomimo tego, że oczy bolą ja nadal mam ochotę na więcej! XD
    Co do następnego fanficka za którego masz zamiar się zabrać to muszę przyznać, że nie mam pojęcia co mogłabym Ci zaproponować. Powiem tylko tyle, że chętnie przeczytałabym jakąś komedię połączoną ze smutem, coś na styl Strange - żeby łapało za serce tak mocno (myślę, że wiesz co mam na myśli~). I HunHan to oczywiście OTP, także też byłaby to zaleta. Ale myślę, że to co wybierzesz będzie dobre, a ja mogę Cię zapewnić, że na pewno to przeczytam. :D
    Wow, rozpisałam się trochę za bardzo, ale musiałam napisać to wszystko. No a tak poza tym to mój pierwszy komentarz u Ciebie (i nie ostatni!) także no... XD
    Powodzenia w tłumaczeniu! Hwaiting! ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeprasza, że dopiero teraz komentuję, ale, no kurde, strona mi się nie chciała załadować Dopiero wczoraj na telefonie jakoś mi cudem się załączyło i mogłam to w spokoju przeczytać. Przepraszam jeszcze raz >.< Co do samego rozdziału, no po prostu bosko. Kocham twoje tłumaczenie, a jak miałabym czytać po angielsku, to chyba bym prędzej wykorkowała. (Choć go umiem, ale mój mózg wysiada po takim tłumaczeniu) Co mogę napisać? Luhan trzymał się dzielnie przez tyle godzin, ale w ostaniach trzydziestu minutach już nie wytrzymał. Myślałam, że naprawdę to już koniec i ta cała narzeczona Sehuna miała rację, że on ją wybierze tak czy siak. Szyba się pomyliła Nawet nie wiesz jak się cieszę! Życzę cierpliwości i ochoty do tłumaczenia następnych rozdziałów. Pozdrawiam – Miś Yogi

    OdpowiedzUsuń
  8. jak fajnie, że się nie poddałaś i dalej tłumaczysz. jeeeej, ja to bym już odpadła. i jak miło, że chcesz to wszystko dla nas tłumaczyć i w ogóle. i nie mogę się doczekać kolejnych ficzków :3 na Twój blog trafiłam przypadkowo, bo jakoś ciężko go znaleźć. ale znalazłam :D baaardzo się cieszę i życzę Ci duuuużo weny i tego, żeby nic takiego jak usunięcie wszystkich plików Cię nie spotkało (straaaaszne ;;). i dziękuję!

    ps. byłam na Korea Festiwal i teraz się zastanawiam, czy Cię widziałam. a pewnie tak, bo wszystkich uważnie obserwowałam :p haha, miło tak pomyśleć, że Cię gdzieś widziałam.

    OdpowiedzUsuń