17/32
cr. VinluVinlu |
Tytuł: Nieznajomy
Oryginał: Stranger
Autor: Shikamin
Tytuł rozdziału: Odliczanie | oryginał: Countdown
Nigdy nie byłem typem osoby, która jest
lekkomyślna tak jak Sehun. Zanim go poznałem żyłem ostrożnie, bez ryzyka –
żadnych spotkań w piwnicach na wino, żadnych nocy spędzonych z nieznajomym,
żadnych zakochań w beznadziejnych miliarderach. Zawsze wszystko planowałem,
przemyślałem najmniejsze drobnostki zanim podjąłem decyzję. Ważyłem za i
przeciw. Byłem zorganizowany i ostrożny, ale oczywiście musiałem to zgubić.
Straciłem to w chwili, kiedy moje oczy spoczęły na nim na tamtej imprezie.
Ostrożność i zdenerwowanie nigdy nie idą ze sobą w parze. Przegrałem.
Obudziłem się następnego ranka, myśląc nad
tym jak bardzo chcę napisać jednostronicowy list rezygnacyjny, zostawić go na
moim jesionowym biurku, spakować wszystkie rzeczy do pudełka i po prostu o
wszystkim zapomnieć – Adze, Sehun, narzeczona – o całym tym dramacie. Ale
nieważne jak bardzo tego chciałem, ucieczka niczego nie rozwiąże. Zamiast tego
wykorzystałem całą swoją energię przy próbie wstania, pomimo uczucia
dwutonowego obciążnika na moich plecach. Byłem zmęczony, a moja głowa
pulsowała. Czułem jak kończyny i stawy mogą się w każdej chwili przestawić w
inne miejsce.
– Na pewno znajdę sposób, żeby to dostać. Tak.
Nie musisz się martwić. – Kiedy wszedłem do kuchni, Lily rozmawiała
przez telefon.
– Kto to był? – zapytałem jak tylko
skończyła rozmowę.
– Moja przyjaciółka – odpowiedziała. – Mówiłeś,
że księgowość była zmanipulowana, tak?
– Tak, a tak po za tym, to jak się nazywa
ta firma? – zapytałem, kiedy robiłem sobie kawę.
Podeszła do mnie i przyjrzała się mojej
twarzy.
– Wyglądasz jak gówno. – Pokiwała głową. –
Prawie jak nie-zadzieraj-ze-mną czyli jakby gówno.
– Dziękuję. – Przewróciłem oczami. –
Ostatnio sprawy nie układają się po mojemu.
– Prawda. – Przypomniała
sobie. – Jeszcze nie widziałam tej narzeczonej.
Milczałem. Szczerze mówiąc wolałbym żeby
Lily nie spotkała Hee Jin. Nie chcę wiedzieć co mogłaby jej zrobić.
– Gdybym cię nie znała powiedziałabym, że
jesteś zdenerwowany, bo mogę się z nią spotkać – drażniła się ze mną.
Usadowiłem się na stole, a Lily podążyła
za mną. – Zdenerwowany? – sapnąłem. – Napędziłaś mi okropnego
stracha!
– Żywa czy martwa, narzeczona idzie ze
mną. – Strzeliła z pistoletu utworzonego palcami.
– Przechodzę teraz bardzo trudny okres w
moim życiu, a ty cytujesz RoboCop?
– Wydawało mi się stosowne... –
powiedziała. Uśmiechnąłem się kiedy spuściła wzrok w dół, rozsmarowując na
swojej kanapce galaretkę. – Jeżeli kiedykolwiek zobaczę Seung Huna, wyrwę mu
jego rękę, a potem go nią spoliczkuję – zagroziła.
– Tak, zdecydowanie będzie krew –
powiedziałem wyjątkowo niskim głosem.
– Och, więc postanowiłeś teraz zacytować
Saw? – Uniosła ramiona. – Koleś!
– Bardziej trafne niż RoboCop, nie
sądzisz? – Chwyciłem moją filiżankę. – Ostatnia noc była gorsza niż tortury z
Saw. Sehun i ja trochę sobie porozmawialiśmy...
Spojrzała na mnie wyczekująco. – I?
– I... nic. Powiedzieliśmy parę słów... –
Spojrzałem na sufit, moje poprzednie załamanie przemknęło mi w pamięci. – Słów
takich jak drań, dupek, kretyn...
Jej oczy od razu zabłyszczały, uderzyła
dłonią w stół, aż krzyknąłem z zaskoczenia.
– Wiedziałam, że to się stanie! Luhan się
wściekł. – Podała mi kanapkę. – Masz jakiś plan gdybyś się z nim zobaczył,
prawda?
Nie miałem planu. Nie miałem nawet niczego
podobnego do planu. To co miałem, to głównie lęk i obawy co do tego, co zrobi
Sehun, kiedy mnie zobaczy. Są szanse, że prawie każdy nazywał swojego szefa
dupkiem, draniem, albo czymś podobnym, ale mogłem się założyć, że byłem
pierwszą osobą, która powiedziała to wszyto prosto w twarz swojemu szefowi.
Na dodatek miałem czelność przyjść do pracy spóźnionym.
Wszedłem do piekła (znane także jako Adze)
z dwoma opakowaniami donutów w mojej lewej ręce i tacą z czterema kubkami kawy,
w mojej prawej. Wcisnąłem przycisk windy przy pomocy łokcia, uważając żeby nie
upuścić napojów, które trzymałem. Gdy tylko dotarłem na pięćdziesiąte piętro,
ujrzałem diabła.
Sehun stał naprzeciwko mnie, a obok
niego Hee Jin. Świetny początek dnia. Hee Jin posłała mi
uśmiech, gdy tylko mnie zauważyła, ale co zaskakujące, Sehun patrzył na coś
ponad, nawet nie spojrzał w moim kierunku. Poszedłem bezpośrednio do biura Jae
Suna i obdarzyłem ich ostatnim spojrzeniem, czego zaraz pożałowałem. Hee Jin
dotknęła palcami dłoni Sehuna, a on bez zastanowienia złączył ich palce ze
sobą. Zamknąłem oczy i przełknąłem, to bolało o wiele bardziej.
Znajdźcie sobie do cholery pokój.
Zatrzymałem się przy drzwiach biura Jae
Suna i niezdarnie zapukałem. Jak zwykle nie zdawał sobie sprawy, że stoję przed
jego gabinetem. Przerzucając donuty i kawę, dałem radę chwilę poczekać, nie
mogłem nie zauważyć, że nosił okulary. To był pierwszy raz, kiedy go w nich widziałem.
Nie wyglądał jak biurowa ofiara czy nerd, wyglądał wyniośle, w dobrym tego
słowa znaczeniu. Jego włosy, które zwykle są doskonale ułożone, przekształciły
się w seksowny bałagan po śnie, co dopełniało jego jasnobrązowe oczy.
Zesztywniałem, kiedy spojrzał w górę i
zsunął swoje okulary. – Mogłeś po prostu wejść – uśmiechnął się.
Pchnąłem lekko drzwi łokciem. –
Przepraszam, chciałem tylko ci to przynieść.
– Dwa pudełka donutów i cztery kawy? –
zachichotał. – Nie jestem aż taki głodny, Luhan.
Przewróciłem rozbawiony oczami. – To do
podziału na wydziale... – Położyłem na biurku donuty i kubek kawy. – Tylko jeden
donut jest dla ciebie i tylko jedna kawa.
Uśmiechnął się, kąciki jego ust ponownie
uformowały dołeczki. Delikatnie uniosłem serwetkę i otworzyłem jedno z pudełek.
– Który? – zapytałem.
– Wybieraj – powiedział i stanął tuż obok
mnie.
– Hmm... – Przyglądałem się różnym smakom,
które jak dla mnie wyglądały strasznie podobnie. – Czekoladowy?
Czekoladowy to bezpieczny wybór.
Kiedy skinął głową podałem mu go, a
on od razu wziął duży kęs.
– Ty uhm – pokazałem, aby wyczyścił
krawędź swoich ust – masz coś.
Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
Pozwoliłem sobie zetrzeć cukier puder z jego ust.
Otarłem cukier puder z jego ust.
Starłem z jego ust.
Z jego ust.
O mój Boże. Dlaczego do diabła to
zrobiłem?
Jego brwi uniosły się w zdziwieniu. –
Przepraszam, nie wiem dlaczego to— – wpadłem w panikę.
– Wszystko w porządku, Luhan – uśmiechnął
się.
O Boże, zaraz spalę się ze wstydu.
Chciałem po prostu zniknąć w odmętach czarnego dymu i pojawić się w RPA. Ja
tylko od tak starłem kciukiem cukier z ust mojego szefa, co we mnie wstąpiło?
Zawstydzony odwróciłem się w stronę drzwi, aż krzyknął za mną: – Luhan. – Nie
musiałem na niego patrzeć żeby wiedzieć, że jest poważny. – Chciałem cię
zapytać, skąd znałeś Hee Jin...
Zawstydzenie natychmiast zastąpił
niepokój. Stałem do niego tyłem. – Została przysłana z Firmy Jung, aby mi
asystować – powiedziałem i co dziwne, okazało się to być bardzo trudnym
oświadczeniem.
– Przepraszam – wymamrotał. – Nie
wiedziałem.
Szybko odwróciłem się do niego posyłając
uśmiech. – Wszystko w porządku, nie przejmuj się tym.
Zacisnął usta. – Najprawdopodobniej
będziesz musiał wrócić do archiwum ponownie...
– Mogę to zrobić – zapewniłem go (i
siebie).
– Dołączę do ciebie jak tylko będę mógł –
powiedział, a ja nie mogłem być bardziej wdzięczny. Posiadanie Jae Suna przy
sobie to jak trzymanie chusteczek podczas melodramatu. Oczywiście nie żeby był
dla mnie tylko czymś takim. Dla mnie, był rodzajem przyjaciela, na którym mogę
polegać, a on wcale mnie pochopnie nie oceniał – wszystko czego właśnie
potrzebowałem. Chodź nigdy nie zapytał się o moją relację z Sehunem to
wiedziałem, że się domyślił. Szczerze mówiąc nawet nie wiem jakbym miał zacząć
objaśniać rodzaj naszego związku, jeśli kiedykolwiek można to było
tak nazwać.
Po rozdzieleniu donutów i kaw,
wróciłem do mojego biura i wreszcie poczułem się trochę spokojniej. To
jest to, co powinien robić pracownik biurowy, powiedziałem sobie.
Powinienem bać się przychodzić spóźniony, powinienem przynosić donuty i kawę
dla współpracowników, powinienem meldować się u mojego przełożonego itp. To
czego nie powinienem robić, to zaprzątanie sobie myśli jak oprzeć się mojemu
natrętnemu szefowi, ukrywania rozczarowania, bo ma narzeczoną i udawania, że
wszystko ze mną okej.
Kiedy moje życie stało się takie
skomplikowane?
Nawet ośmiolatek mógł odpowiedzieć na to
pytanie – wtedy, kiedy spotkałeś Sehuna. Myśląc o nim dostałem drażniącego bólu
głowy, którego byłem pewny, że nie zniweluje żaden lek. Po kilku próbach
wyrzucenia Sehuna z mojego umysłu, postanowiłem udać się do archiwum wcześniej.
Kiedy tam dotarłem drzwi były już uchylone. Zajrzałem, spodziewając się
w środku Hee Jin, jednak spostrzegłem tam rozmawiających ją
i Sehuna.
Cóż, więc jednak znaleźli sobie pokój.
Sehun stał plecami do mojej twarzy. Hee
Jin była w prostej linii na przeciw mnie, ale Sehun zablokował jej widok.
Prowadzili poważną rozmowę.
– Nie musisz tutaj przychodzić – błagał
Sehun i mogę stwierdzić, że był zamyślony.
– Jest dobrze, Sehun-ah – odpowiedziała
szczerze Hee Jin. – Po za tym tata chce żebym tutaj była.
Zapadła na chwile cisza. Sehun wcisnął
niecierpliwie swoje ręce do kieszeni. Potajemnie walczyłem sam ze sobą, czy
może nie powinienem im przerwać, ale wszystko nie pozwalało mi się poruszyć.
Moje ciało podświadomie starało się uchronić przed bólem przebywania z tą
dwójką w tym samym pomieszczeniu.
– Sehuna-ah – zawołała Hee Jin, a ja
nienawidziłem tego jak go nazywała – chcesz ślubu, prawda?
– Co masz na myśli? – zapytał Sehun.
– To znaczy... – spojrzała w dół jakby
zawstydzona. – To znaczy... Jeżeli to ty Sehun-ah, myślę, że mogę... myślę, że
mogę spędzić z tobą resztę mojego życia.
Żółć naszła do mojego gardła. Chciałem
uciec, ale chciałem też usłyszeć co odpowie.
Przeżywałem najgorszy ból męczeństwa.
– Dobrze – natychmiast odpowiedział Sehun
– bo ja nie spodziewam się nikomu sprzeciwiać... Ożenię się z tobą, Hee
Jin.
Powinienem już był przyzwyczaić swoje
serce do bolesnego bicia. To działo się tak często, że już dawno powinienem to
opanować, ale nigdy nie było łatwiej. Hee Jin uśmiechnęła się do niego, jej
oczy szkliły się od łez, wszystko co mogłem jedynie zrobić to zastanawianie
się, dlaczego to nie mogę być ja – dlaczego to nigdy nie będę ja.
– Wszystko będzie dobrze... – powiedział
Sehun.
Ścisnąłem mocniej klamkę, moja klatka
piersiowa była ciężka i wszystko przeszywał ból. Oparłem się o drzwi.
Mój każdy mięsień chciał się rozpuścić i zniknąć. Poczułem wstrząs wnętrzności,
kiedy Sehun spojrzał w moją stronę, ale zanim mnie dostrzegł Hee Jin
złapała go za nadgarstek.
– Sehun-ah? – zapytała. – Możesz
mnie przytulić?
To boli. Proste i jasne, że boli. Sehun
jest mój, powtarzałem cały czas w głowie. Choć nigdy nie był mój, chciałem
żeby był. W tym momencie potrzebowałem, żeby był. Kiedy mężczyzna
którego kocham spojrzał na Hee Jin i przysunął się, zdałem sobie sprawę, że nie
mam już żadnego powodu by dalej to oglądać. Wycofałem się powoli uspokajając,
mając nadzieję, że nie jestem aż tak słaby i będę mógł odejść.
Włóczyłem się po korytarzu, a każdy
krok przyprawiał mnie o ból. Zatoczyłem się lekko i owiało mnie zimne
powietrze, ale moje ciało nawet tego nie poczuło. Czułem pieczenie w oczach, w
mojej klatce piersiowej, w każdej części ciała. Starałem się iść prosto, ale
widok przede mną stopniowo się rozmazywał. Rozejrzałem się rozpaczliwie
dookoła, nikogo nie było w pobliżu. Kawałek po kawałku, podłoga, ściany i okna
blakły odcieniem szarości. Coś poszło bardzo źle, moje serce zaczęło bić
przeraźliwie szybko, co bolało, a w moich uszach głośno dzwoniło i nie chciało
ucichnąć. Zmusiłem oczy, by pozostały otwarte i podparłem się. Zły stan
przezwyciężał mnie, kiedy zobaczyłem znajomą sylwetkę na końcu korytarza.
– Jae Sun-ah... – Mój głos brzmiał pusto. –
Myślę, że zemd...
Zacząłem go widzieć podwójnie, kiedy do
mnie biegł podłoga zaczęła się kołysać. Ból nasilał się, głośny dźwięk zaczął
pulsować, korytarz zaczął się kręcić. Poczułem, że moje ciało bezwładnie upada jak
pędząca strzała. Przygotowałem się do nieuniknionego upadku, do bólu, który
przyszedł gdy tylko moje ciało uderzyło w twardą posadzkę, ale w mgnieniu oka
para silnych rąk złapała mnie od tyłu, chroniąc przed całkowitym osunięciem.
Widziałem, że Jae Sun jest coraz bliżej. Uklęknął i potrząsnął moimi
ramionami.
– Nie dotykaj go – powiedziała osoba,
która mnie trzymała.
Chociaż mój wzrok był słaby, instynktownie
spojrzałem w górę, by zobaczyć kto to. Starałem się ostatnimi siłami pozostać
świadomym. Ujrzałem pierwszą jak i zarówno ostatnią osobę, którą chciałem
zobaczyć.
– Sehun-ah... – sapnąłem, gdy ciemne
plamy przejęły całe pole widzenia.
Oh Pauline®
Co on sie z nią. Ożeni jak to myslal ze on bd z Lu hanem????? Zlapal go to znaczę ze szedl za nim? JA juz nie rozumiem tego dupka najpierw tak a po ten tak niech sie ogarnie omg beidny lulu co mu jest bd do rze prawda on jest zdrowy Jezu do czego ten Se Hun doprowadził biedny lulu w wyzdrowiał a ten dupek niech sie ogarnie bo zamknę go w piwnicy i wrzucę do beczki po czym wleje tam spirytusu żeby się opanował :D Powodzenia i Went<33
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaaaaaa
OdpowiedzUsuńNie mogę ochłonąć
Z emocji
Cholera
Dobra. Już chyba lepiej.
Na początek: Luhan i jego wytarcie cukru pudru z ust Jae Suna mnie zabiło. Zmartwychwstałam natomiast przy rozmowie Sehuna z Hee Jin. A umarłam ponownie, gdy Sehun złapał mdlejącego Luhana. Ja już sama nie wiem, czy Sehuna nienawidzę, czy kocham. W ogóle go nie rozumiem. Jego zachowanie miałoby sens, gdyby do tego małżeństwa go zmuszano, w sensie że chce jednocześnie kochać się z Luhanem. Ale tak nie jest. Z jednej strony trzyma Hee Jin za rękę, jak to mają w zwyczaju robić pary, a z drugiej strony """troszczy""" się o Luhana.
Nie mogę doczekać się następnego rozdziału, wytrwałości w tłumaczeniu życzę! Hwaiting~!
AAAAAAAAAAAAA! A się porobiło! Sehunie kocha Luhana bardzo, choć nie mogę pojąć jego zachowania. Dla niego chyba nie byłoby nic złego w spotykaniu się z kimś innym mając narzeczoną/żonę. Trochę chore. Bardzo chore. Ale i tak uwielbiam Sehuna. I szkoda mi Luhana. Bardzo mi go szkoda.
OdpowiedzUsuńOh, no mam ochotę rozszarpać Sehuna i nie wiem dlaczego, ale mam go na tyle dosyć, że interakcja Luhana z Jae Sunem i donutem wydawała mi się taka hot... litości.
OdpowiedzUsuńHee Jin, jak to Hee Jin - nic nie wie o swoim narzeczonym, wydaje jej się, że Luhan ją lubi i chociaż ona myśli inaczej to dam sobie rękę uciąć, że Sehun już sam nie wie co robi i po prostu zaręcza się z nią, bo tak jest łatwiej.
I w ogóle - co Sehun robił za Luhanem, bo chyba za nim szedł skoro go złapał. I chociaż jestem na niego okropnie zła, to końcówką Oh znów mnie wygrał.
Tak poza tym, zbyt dużo Hunhanowych emocji i filmików obejrzanych 10 minut temu, dlatego wybacz mi ten chaotyczny komentarz, wiedz po prostu, że to opowiadanie jest genialne i cieszę się, że je tłumaczysz.
Hwaiting!
Miałam przez chwilę wrażenie, że jestem w stanie polubić Hee Jin bo nie irytowała mnie tak bardzo. Cóż, teraz mam ochotę ją udusić, Sehuna również. Zaczęłam shippowac luhana z Jae Sunem. ZDRADZIŁAM SWÓJ OTP!!!!! Ale to wszystko wina tej pipy ;-; Niby przeczytałam już rozdziały naprzód po ang, ale bardzo uwielbiam twoje tłumaczenie, także czekam *^*
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale praktycznie płaczę jak czytam scenki z 'narzeczoną' Sehuna. Jest zbyt miła i to mnie denerwuję, bo nie mogę jej znielubić.
OdpowiedzUsuńCzekałam następny rozdział, jak zwykle nie zawiodłam się.KC :3333333
Zmarłam :< A jednak oboje chcą ślubu... No tego to się nie spodziewałam. Tak naprawdę Sehun tego nie chce - ja to wiem, normalnie czuję to w moczu TT__TT A Jae Sun jest taki miły i chyba powoli zaczynam na serio wiązać go z Luhanem o_o W życiu bym nie pomyślała, że tak się akcja rozwinie... co zrobisz, nic nie zrobisz...
OdpowiedzUsuńTłumaczenie jak zwykle świetne - chyba zrobię sobie z tym pieczątkę i będę Ci ją przybijać co rozdział :D A tak btw, w oryginale forma grzecznościowa w dialogach też występuje? :> Bo wiem, że się tego nie używa, ale może to jakiś celowy zabieg autorki...
Czekam na następny part, hwaiting~! ♥
Ale się cieszę przy czytaniu tego. Ogólnie to jest takie ughskguhskug. Sehun taki dupek, no. Jak można tak traktować Lu. Ugh. I ten ślub. Fuuu.
OdpowiedzUsuńCzytałam po angielsku, ale Twoje tłumaczenie jest tak dobre, że czekam z niecierpliwością i codziennie sprawdzam, czy nie ma nowego rozdziału. Życzę powodzenia w dalszej pracy. <3