7/32
Tytuł: Nieznajomy
Oryginał: Stranger
Autor: Shikamin
Tytuł rozdziału: Świat biznesu | oryginał: Business World
Windy zawsze zamykają się za szybko, jakby
nie chciały byś zdążył wejść do środka. Jednak tym razem winda wybrała sobie
przerażający moment, by pozostać szeroko otwartą. To było najdłuższe 10 sekund
w moim życiu. Sehun mierzył mnie wzrokiem jakby nie mógł uwierzyć, że stałem
naprzeciw niego. Ja zaś wyglądałem jakbym zobaczył ducha. Przeklinałem w głowie
w tysiącach języków. Wiedziałem, że muszę podjąć decyzję. Powinienem udawać, że
go nie znam? Zdecydowana przesada. Może powinienem użyć
schodów? Powodzenia w dotarciu na pięćdziesiąte piętro żywym. Może
powinienem na niego nawrzeszczeć i uderzyć go w twarz? Jest ochrona. A
może powinienem podskoczyć i go pocałować? Kuszące, ale są kamery.
Sehun był tak samo cicho jak ja. W każdej
sekundzie skrępowanie pomiędzy nami rosło. Zanim zdążyłem zadecydować, drzwi
zaczęły się zamykać centymetr po centymetrze, a jego twarz stopniowo znikała mi
z oczu. Ku mojemu zdziwieniu, zanim winda całkowicie się zamknęła, zablokował
ją, wkładając pomiędzy rękę. Nie miałem siły zareagować. Potrzebowałem żeby
ktoś poraził mnie prądem i przywrócił moje serce do życia.
– Nie wchodzisz? – zapytał.
Jego łagodny głos sprawił, że całkowicie
zesztywniałem. Kiedy wszedłem do środka, puls w moich żyłach wzburzył się. Stał
za mną, kiedy próbowałem wyglądać na opanowanego, ale we wnętrz mnie tak
naprawdę szalała apokalipsa. Jego zapach wypełnił całą przestrzeń i wszystko
wróciło, każde bolące wspomnienie o nim. Poczułem jak przybliża się do mnie, aż
pomiędzy nami był tylko centymetr odstępu. Straciłem zdrowy rozsądek. Jego
silna klatka piersiowa obtarła się o mój kręgosłup, kiedy naciskał guzik
pięćdziesiątego piętra.
– Które piętro? – Jego gorący oddech wdarł
się do mojego ucha.
Udało mi się powiedzieć: – To samo.
Miałem nadzieję, że ktoś pojedzie windą
razem z nami bym mógł czuć się mniej skrępowany. Jednak na moje nieszczęście za
każdym razem gdy zatrzymywaliśmy się, ludzie się nam tylko przyglądali. Nikt
nie wchodził. Zmusiłem się do myślenia o czymś innym, jak na przykład
matematyka. Moja ostateczność w szczęściu. Biorąc pod uwagę 10 stóp na każde
piętro, to daje 500 stóp... około 1600 stóp na minutę... co oznacza, że jazda
zajmie maksymalnie 28 sekund. 28 sekund będąc uziemionym z Sehunem – dam
radę, przekonywałem siebie. Ale stał tak blisko, że zacząłem myśleć
inaczej.
– Co u ciebie? – zapytał swobodnie.
Pozwól mi do ciebie wrócić. Tylko podniosę
moją godność z podłogi.
– Luhan-ah – poruszył się przy mnie.
Cofnąłem się trochę do tyłu. – Świetnie. – Świetnie,
jest właściwym słowem.
Kątem oka mogłem dostrzec błysk triumfu w
jego oczach. – Nigdy nie myślałem, że będziesz mnie szukać.
Ten arogancki, egoistyczny syn
jakiegoś – moja krew osiągnęła temperaturę wrzenia. Byłem zaskoczony, że do tej pory
jeszcze go nie uderzyłem. Jeżeli on rzeczywiście myślał, że
szukałem go po tym jak zmarnowałem cały tydzień łudząc się, że
przyjedzie... dupek. W tym momencie nie mogłem uwierzyć, że za
nim szaleję. Gdy miałem coś powiedzieć, czego na pewno bym żałował, dotarliśmy
na pięćdziesiąte piętro.
– Luhan, cieszę się, że przyszedłeś. – Pan
Jae Sun stanął przed nami, a ja nie myślałem o niczym innym jak pokazanie
Sehunowi, że wcale się nim nie przejmowałem.
Na złość odpowiedziałem: – Panie Jae Sun,
dziękuję za wczorajszy telefon. Nie mogę się doczekać, kiedy zacznę swój
pierwszy dzień.
Nigdy nie byłem szczęśliwszy kogoś widząc.
Pan Jae Sun uśmiechnął się do mnie i zaczepił Sehuna: – Ach, Sehun-ah, wasseo?
Czekają na ciebie w sali konferencyjnej.
Sehun milczał. Czułem jak wbija we mnie
swój wzrok. Najprawdopodobniej nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Tak
Sehun. Aktualnie wiele osób myśli, że jestem wartościowy.
Kiedy pan Jae Sun skinął na mnie w stronę
prawego korytarza chętnie do niego dołączyłem, nie obdarzając Sehuna żadnym
spojrzeniem. Kiedy wszedłem do jego biura zdałem fobię sprawę co właśnie
zrobiłem. Nie było odwrotu. Naprawdę to zrobiłem.
– Na początek – pan Jae Sun powiedział –
nie jedź tą windą nigdy więcej.
– Przepraszam, co?
– To winda VIP – wyjaśnił. – Nikt nie może
jej używać, po za prezesem i dyrektorem. Jednym z nich jest Sehun, z którym
jechałeś. Nasz obecny dyrektor i syn prezesa, pana Oh.
Kurwa. Nic dziwnego, że nikt nie wchodził
do windy. Brawo, Luhan.
– To się nigdy nie powtórzy – zapewniłem. –
Pozwoli pan, że zapytam, moja rozmowa kwalifikacyjna nie poszła mi zbyt
dobrze... więc, dlaczego tutaj jestem?
– Tak jak powiedziałeś jesteś inteligentny
i dobry w liczbach – podał mi kilka dokumentów – to są nasze księgowości z ostatnich
dziesięciu lat. Przestudiuj je na nasze jutrzejsze spotkanie. – Przycisnął
klawisz na interkomie. – Proszę zaprowadzić pana Luhana do jego biura.
Sekretarka natychmiastowo weszła do
gabinetu i wskazała na mnie abym wyszedł. Nie mogłem uwierzyć, że miałem nawet własne
biuro, ale kiedy je zobaczyłem, oniemiałem. Długie ściany z jednej strony były
pokryte od podłogi do sufitu szkłem, dając wspaniały widok na Seul. Reszta to
panele z drzewa dębowego. Królewski czerwony dywan był dopełnieniem dla jesionowego
biurka, które stało na środku. Za nim stał ogromny, skórzany, tapicerowany
fotel.
Jąkałem się: – Jest pani pewna, że to moje
biuro?
– Tak, panie Luhan. Jeżeli będzie pan
czegoś potrzebował, proszę nie wahaj się zadzwonić. Numery wewnętrzne są na klawiaturze
obok telefonu.
Po kilku minutach podziwiania i czczenia
mojego nowego miejsca pracy, usiadłem i zacząłem rozmyślać nad tym co właśnie
się stało. Dwa nagłe problemy uderzyły mnie w twarz. Po pierwsze: przyjąłem
ofertę pracy w największej firmie w kraju i nie wiedziałem nawet jak się do
niej zabrać. Po drugie: nie ma żadnych wątpliwości, że spotkam Sehuna ponownie,
biorąc pod uwagę, że jest moim szefem. Nie ma innego wyjścia jak udawać, że nic
się nie stało. Ale udawanie nigdy nie było moją mocna stroną. Przez tydzień nie
pragnąłem niczego innego niż zobaczenie go. Przez tydzień czułem się naprawdę
przybity i zmartwiony. Ale po tym co niedawno powiedział... Nigdy nie
myślałem, że będziesz mnie szukać... Wszystko zmieniło się w gniew i
odrazę. Chciałem żeby poczuł się tak jak ja. Chciałem by poczuł się
zakłopotany, będąc odrzuconym. Ale jak mam wszystko to zrobić, unikając
zwolnienia?
Z rozmysłów wyrwał mnie telefon pana Jae
Suna. Najwyraźniej nasz wydział jadł razem i zostałem zaproszony. Udało mi się
przebrnąć przez parę plików zanim nastał czas lunchu. Poszedłem prosto do biura
pana Jae Suna. Drzwi były uchylone, kiedy w nie zapukałem, ale nikt nie
odpowiedział. Zajrzałem i uświadomiłem sobie, że był zbyt zajęty pracą żeby
mnie zauważyć. Prawdopodobnie zapomniał też o lunchu. Cały czas stałem, nie
odzywając się słowem, czekając, aż mnie zauważy. Nagle spojrzał na mnie i był
tak zaskoczony, że prawie spadł z krzesła. Próbowałem stłumić mój śmiech.
– Nie pukasz? – Chwycił się za swoją
klatkę piersiową.
Sam sobie pozwoliłem wejść. – Pukałem,
ale...
– Długo już czekasz? – zaczął pakować
swoje rzeczy.
– Nie, proszę pana. – Podszedłem aby mu
pomóc, ale on machnął ręką w zaprzeczeniu.
– Mam tak, gdy pracuję – powiedział. –
Praca mnie pochłania, że zapominam że są inni ludzie dookoła. Wszystko inne
staje się po prostu nie—
– staje się niewidzialne – zakończyłem
jego wypowiedź.
Uśmiechnął się. – Dokładnie – urwał
rozbawiony. – Skąd wiesz?
– Czuję się tak samo. I irytuje mnie,
kiedy ktoś przerywa i nie mogę doko—
– Dokończyć tego co robię – powtórzył za
mną. – Skinąłem głową i nie mogłem się powstrzymać, ale się uśmiechnąłem. Na
pierwszy rzut oka pan Jae Sun wyglądał jak jeden z tych arystokratów, którzy są
bardzo surowi, ale w rzeczywistości był znośny – przynajmniej teraz. Zdałem
sobie sprawę, że mamy wiele wspólnego. Podobnie jak ja również był
inteligentny, dobry w liczbach i odpowiedzialny. Poczułem w nim kompana i chyba
on we mnie też.
Gdy dotarliśmy do kawiarni na jednym z
pięter budynku, inni pracownicy już tam byli. W naszym wydziale było pięć osób.
Oczywiście pan Jae Sun był naszym szefem – głównym dyrektorem finansowości.
Nana, kobieta w wieku około trzydziestki była naszym menadżerem do planowania i
analiz finansów. Wyglądała na uprzejmą,lecz nie na kogoś kto jest szefem.
Reszta była nowo przyjętymi analitykami – Minnie, Lola i ja.
– Luhan – Nana zwróciła się do mnie. –
Minie i Lola idą jutro ze mną do fabryki, więc będziesz przewodził jutrzejszej
prezentacji.
Zakrztusiłem się colą, którą piłem. – C-co
mam przedstawić?
Pan Jae Sun przerwał. – Wystarczy, że
przedstawisz twoją analizę naszej sytuacji finansowej na podstawie dokumentów,
które ci dałem.
– Czy uhm... Czy prezes tam będzie?
– Oczywiście – powiedziała Nana. – Ale nie
martw się. Jest surowy, ale jest w porządku. Tak długo jak będziesz jasno
prezentować, będzie wszystko dobrze.
Ciągnąłem dalej: – Nie będzie tam
przypadkiem głównego dyrektora?
– Rzadko udaje się na spotkania tego typu –
odpowiedziała Minnie, ku mojej uldze. Byłem pewien, że zobaczenie Sehuna na prezentacji
nie zwiększy mojej pewności siebie.
– Widziałaś go dzisiaj? – Lola szepnęła do
Minnie. – Jak ktoś tak przystojny może istnieć?
Dyskretnie wywróciłem oczami. Jesteś
w tarapatach Lola. Poważnie, w tarapatach.
Jae Sun posłał Loli mrożące spojrzenie,
uświadamiając nam, że nie toleruje plotek. To będzie proste. Jae Sun jest
wyraźnym, rzetelnym szefem. Nana jest kimś do kogo chodzę, gdy nie ma w pobliżu
pana Jae Suna. Lola jest kimś, z kim rozmawiam, gdy chcę usłyszeć najświeższe
plotki w mieście. Minnie jest osobą, którą proszę o pomoc jeżeli czegoś nie
rozumiem.
Gdy tylko wróciłem do biura, zmusiłem się
do rozpoczęcia pracy od zaraz. Jutro będę musiał udowodnić, że
jestem odpowiednią osobą na to stanowisko. To będzie tak, jakbym
spotykał kogoś po raz pierwszy – muszę zrobić dobre wrażenie. Stawka
jest wysoka. Z wielką motywacją przebrnąłem przez pierwsze pięć lat
finansowości spółki w ciągu czterech godzin. Obliczając, analizując, upewniając
się, że nic nie przeoczyłem. Początkowy wniosek mówił, że finanse Adze
nie są w żadnym zagrożeniu, ale było też wiele rzeczy, które można by było poprawić.
Niektóre niedociągnięcia mogły spowodować poważne problemy w przyszłości. Było
już po godzinach pracy kiedy spojrzałem na zegar, ale zdecydowałem pracować tak
długo, dopóki nie skończę przygotowywać mojej jutrzejszej prezentacji.
Przygotowałem mój własny PowerPoint za pomocą tabel i wykresów, które uważałem
za stosowne. Około dwudziestej pierwszej poczułem się wyczerpany.
Potrzebowałem ruchu, albo przynajmniej kubka kawy. Poszedłem do pokoju
pracowników, który znajdował się na tym samym piętrze i zauważyłem,
że światła w gabinecie pana Jae Suna są zaświecone.
Pozostała ekipa najprawdopodobniej poszła już do domu.
Miałem nacisnąć klamkę aby wyjść
z pokoju socjalnego, kiedy ktoś otworzył drzwi od zewnątrz,
uderzając mnie drzwiami w głowę, a klamką w brzuch, sprawiając, że upadłem
na podłogę.
– Ach! – krzyknąłem z bólu. Kto do cholery—
Natychmiast uklęknął i
podtrzymał mnie. – Wszystko w porządku? – zapytał Sehun.
0.0467% mój tyłek. – Czy wyglądam
w porządku?
Stłumił śmiech i
przyjrzał się mojej twarzy z bliska. Rozszerzyłem oczy z niedowierzaniem.
–
Czy ty się właśnie śmiejesz?
Zacisnął swoje usta i powrócił
do pokerowej twarzy. – Pokaż. – Przysunął się bliżej i przesunął kciukiem po
moim czole. Jego twarz była za blisko mojej. Przypomniałem sobie,
że powinienem być niewzruszony i obojętny. Studiował moją
twarz w ciszy i z niepokojem. Zmusiłem się
żeby patrzeć gdziekolwiek indziej, tylko nie na niego. Pocierał
wielokrotnie skroń, trzymając delikatnie moją głowę w obu
dłoniach. Dmuchnął gorącym powietrzem na otarcie,
zaczerwienione od bólu. – Czy wciąż boli? – zapytał.
Które? Kiedy mnie zostawiałeś, czy może
kiedy wcale się mną nie przejmowałeś? Wstrząsnąłem
ramionami, nie pozwalając mu mnie dłużej przytrzymywać. Wstałem,
strzepując kurz z moich spodni. Udałem się po raz kolejny w kierunku drzwi,
kiedy złapał mnie za nadgarstek i ścisnął moją dłoń. – Pójdę po apteczkę,
poczekaj tutaj na mnie.
Cofnąłem się
i mocno wyrwałem z uścisku. – Nie potrzebuję.
Pobiegłem do biura, łapiąc oddech. Czułem
mieszankę emocji. Gniewu, że mógł się zachowywać tak,
jakby pomiędzy nami nic się nie wydarzyło. Poczucie ulgi, że nie poddałem się mu. Ale najbardziej strachu – strachu, że jednym dotykiem
zburzy wszystkie ściany, które starałem się postawić.
Powłóczyłem się do automatu z kawą i czekałem na kubek. Miałem
nadzieję, że obudzi mnie z tego całego szaleństwa.
Poczułem jak ktoś otwiera drzwi.
Westchnąłem i pozostałem stojąc tyłem. – Przestań
Sehun. Wszystko w porządku. Powiedziałem, że nie potrzebuje
tego.
Kiedy nie odpowiedział, odwróciłem się do
niego twarzą. – Powiedziałem , że tego nie... – Zatoczyłem się do tyłu,
gdy wewnątrz mnie narastało przerażenie. – Pan Jae Sun...
Czas się zatrzymał, kiedy próbowałem wymyślić
co powinienem zrobić, bądź powiedzieć nawet jeżeli
nie słyszał jak nazwałem go Sehunem. Szukałem choć jednego pomysłu w
moim nieudolnym mózgu, ale nie było żadnego. Byłem zaniepokojony i
niepewny co do konsekwencji wynikających z wiedzy pana Jae Suna.
Wiedziałem też, że w każdej chwili mógł zjawić się tutaj Sehun.
Kiedy myślałem, że
nie może być gorzej, Sehun otworzył drzwi.
–
Luhan-ah, chodź tutaj. Sprawdzę, czy nadal jesteś...
– Kiedy zorientował się, że pan Jae Sun jest w środku, jego perfekcyjna
twarz skręciła się w wzburzeniu.
Nasza trójka stała w milczeniu. Wyglądało,
jakby tak miało zostać na zawsze, podczas gdy ja rozwodziłem
się nad tym jak bardzo beznadziejny był mój pierwszy dzień.
Żegnaj nieskomplikowane życie. Witaj
świecie biznesu.
♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥
Wasseo - „Jesteś tutaj?”, „Jesteś?”
Oh Pauline®
Kocham to opowiadanie, nie moge sie doczekac kolejnej czesci ;)
OdpowiedzUsuńO kurwa Szef no to sie doigrałeś Lu han ale może nie bd tak źle moze da rade o Jezu i jeszcze gen Se Hun nie szok juz nie mogę sie doczekac kolejnej części!!!:D
OdpowiedzUsuńNo i jest rozdział siódmy! :D Na początku (zanim zapomnę) podpowiem, abyś zmieniła jeden wyraz, który trochę kole w oczy: "pokarz" na "pokaż" ^^ bo w końcu Luhan miał się "pokazać" czy "pokarać"? :D
OdpowiedzUsuńOgólnie to zacny part, ciekawy pod wieloma względami, można było się dowiedzieć paru istotnych rzeczy o firmie, ludziach no i Sehunie. Ciekawe jak się sprawy potoczą ;; oby nie wywalili Luhana z pracy :< Może tego nie zrobią, a na prezentację przyjdzie Sehun i Lu się speszy :o
Świetne tłumaczenie :3 Weny życzę :)
Hwaiting~!
OMO ^.^ Jest świetne :D Chcę jak najszybciej następną część <3 !
OdpowiedzUsuń