22/32
Tytuł: Nieznajomy
Oryginał: Stranger
Autor: Shikamin
Tytuł rozdziału: Jeden | oryginał:
One
Auć.
Moje
oczy zwęziły się na chwilę, kiedy napotkały przypływ światła wpadający przez
okno, a potem przysłoniłem je ręką. Poczułem ulgę wtapiając ciało w puszyste
łóżko, jednak w tym samym czasie w mojej głowie rozbrzmiewały uderzenia piorunów,
bezlitośnie skazywały mnie na cierpienie i męczarnie. Cały czas mogłem poczuć
smak Soju na moich suchych ustach. Czułem się jak gówno. Przejechałem palcami
po powiekach, by załagodzić ból, ale to wcale nie pomogło, na dodatek mój
brzuch skręcał się gniewnie, przeraźliwe mnie torturując. I uderzyło we mnie,
że przyciska go coś ciężkiego. Powoli podniosłem kołdrę zakrywającą moje ciało
i ujrzałem przygniatającą mnie rękę.
O
Boże. Zsunąłem całkowicie jedwabny koc w
poszukiwaniu ciała, do którego była przyłączona kończyna i inne— Kurwa.
Tracąc
całkowicie granice obłędu patrzyłem z szeroko otwartą buzią na twarz śpiącego
Sehuna.
Uspokój
się. Oddychaj. Wdech i wydech,
Luhan.
Jasna
chole— Nie mogę być w tej chwili w pieprzonym spokoju. Miałem ogromne braki w pamięci, nigdy wcześniej mi się
to nie przydarzyło. Ale czarno-białe barwy pokoju nie zmyliły mnie, byłem w
domu Sehuna, w jego łóżku, obok niego – to było najważniejsze zdarzenie do
przypomnienia. Pamiętam jak piłem z Lily, potem poszła sobie... potem piłem
jeszcze więcej, następnie... pustka. Przywoływałem obraz pomarańczowego namiotu
i próbowałem wyobrazić sobie to wszystko, wdychając i wydychając powietrze,
pogrążając się w medytacji. To wcale nie zadziałało, nie, kiedy ciało Sehuna
było zaledwie o włos ode mnie.
Wstrzymałem
oddech i wciągnąłem brzuch, potem zacząłem się wysuwać spod jego ramienia,
powoli luzując uścisk. Ale tak szybo jak to zrobiłem, jego chwyt stał się
mocniejszy, jego ramiona przyciągnęły mnie, przybliżając do niego. W mgnieniu
oka znalazłem się blisko jego klatki piersiowej, ale cały czas o włos od jego
wspaniałości. Dobry Boże.
Przynajmniej
był konsekwentny, nawet jego podświadomość mnie pragnęła.
Luhan,
skup się. Upomniałem się.
Ogromniasty
kac wcale nie pomagał w moim obecnym stanie bycia. Odtwarzałem po kolei w
głowie wszystkie wyimaginowane scenariusze i bałem się, że próba wydostania się
z uścisku Sehuna może skończyć się na tym, że przyciśnie mnie do siebie jeszcze
bardziej, a jeszcze bardziej nie mogło się obyć bez dotknięcia moich ust, o
jego. Nie zdawałem sobie nawet sprawy, że cały czas wstrzymuję oddech,
najprawdopodobniej jestem już tak fioletowy jak Barney.
Kiedy
Sehun leniwie otworzył swoje oczy, fiolet przekształcił się w szkarłatną
czerwień. Trzepotałem rzęsami gazylion razy na sekundę, nie dlatego, że
chciałem wyglądać uroczo, ale dlatego, że to była jedyna część mojego ciała,
którą byłem w stanie poruszyć. Czekałem, aż powie chodź jedno słowo, ale bardzo
dobrze, że tego nie zrobił. Jego ochrypły, poranny głos mógłby sparaliżować
również moje wnętrze.
Moje
wnętrze jednak coś zrobiło, coś bolesnego, głośnego i powodującego odruchy
wymiotne, tak że poczułem jak puchnę przy podstawie przełyku.
– O
Boże – usiadłem rozhisteryzowany – będę wymio—
Popędziłem
oszalały do łazienki, moje stopy ślizgały się na zimnej posadzce, kiedy
próbowałem walczyć z grawitacją. Pochyliłem się nad umywalką, a ciepłe uczucie
zgnilizny narastało w moim gardle. Zwymiotowałem mieszankę alkoholu z
jedzeniem, chwytając się w bólu boków umywalki. W jednej chwili znalazł się
przy mnie Sehun. Jego dłonie gładziły moje plecy i lekko poklepywały przy
kolejnych nawrotach. Upokorzony, że oglądał mnie w czasie tak odrażającego czynu
machnąłem lekceważąco rękoma i odepchnąłem go od siebie. Ale on pozostał przy
mnie tak długo, aż mój żołądek był kompletnie pusty, nic już nie mogłem
zwrócić. Włączyłem kran i zalałem usta wodą. W lustrze napotkałem zmartwione
spojrzenie Sehuna.
–
Dlaczego wypiłeś tak dużo? – dręczył mnie Sehun.
Jak
myślisz, dlaczego?
Obrócił
mnie za ramiona, tak że byłem zwrócony do niego twarzą, następnie wytarł
kciukiem nadmiar wody z kącików moich ust.
–
Ty nigdy nie pijesz sam – stwierdził.
–
Nie piłem – odparłem. – Byłem z Lily.
Lily! Moje usta otworzyły się szeroko, zabije mnie jak
tylko mnie zobaczy.
Zauważając
wewnętrzny niepokój w moim ruchach, Sehun powiedział:
–
Nie martw się, zadzwoniłem do twojej siostry.
Zastanawiające
jak przeżyłeś.
–
Powiedziałem jej, że zostajesz u mnie na noc.
– I
zgodziła się? – Gapiłem się na niego nie dowierzając.
–
Zgodziła? Nie, nie do końca. – Jego brwi się zmarszczyły. – Trochę jakby mi
groziła... tak myślę.
Bez
ostrzeżenia Sehun położył swoje dłonie na moich ramionach i wyprowadził z
łazienki, na werandę. Nic się nie zmieniło, wykluczając haftowany obrus
położony na marmurowym stole. Wziąłem głęboki oddech świeżego powietrza i
natychmiast poczułem się przywrócony do życia.
–
Nie zdążyłeś jeszcze powiedzieć twojej siostrze gdzie mieszkam, prawda? –
zapytał, kiedy przyciągał dla mnie krzesło.
Delikatny
śmiech wydostał się z moich ust.
–
Boisz się Lily – głośno stwierdziłem. – Cóż, to rozsądne.
–
Nie boję. – Potrząsnął głową. – Przyniosę ci jedzenie.
–
Nie – szybko powiedziałem. – Muszę iść.
–
Nie, w takim stanie nigdzie nie idziesz – odpowiedział surowo i uciekł do
kuchni, zanim zdążyłem zaprotestować.
Westchnąłem,
a następnie zamknąłem na chwilę oczy, czując przechodzący przez moją twarz
podmuch bryzy. Jutro są jego zaręczyny, a ja siedziałem sobie na jego
werandzie, czekając na niego, aż ugotuje dla mnie coś pysznego. Spojrzałem na
widok przede mną, niesamowicie piękne drzewa otaczały ciepłe domy, które bezmyślnie stały oddalone jeden od drugiego. Zacząłem czuć
się pusty, myśląc o tym, że to prawdopodobnie ostatni raz kiedy widzę to... kiedy widzę
go.
Gdy
szedł w moją stronę, trzymając tacę ze wszystkim co dla mnie przygotował, nie
mogłem się powstrzymać, ale pomyślałem o tym, że dałbym wszystko żeby ten
człowiek robił to dla mnie codziennie. Bam, kolejna strzała bólu.
–
Wypij najpierw wodę z miodem – powiedział, zanim położył przede mną miseczkę
zupy z wołowiny.
Zrobiłem
tak jak powiedział i wypiłem to za jednym zamachem.
–
Jest gorąca, uważaj – powiedział, gdy wziąłem łyżkę zupy.
Kiedy
w ciszy mnie obserwował, zdałem sobie sprawę, że nie mogę oderwać od niego
oczu. To był ten moment, który boli najbardziej.
–
Skąd wiedziałeś, że byłem tam wczoraj wieczorem? – zapytałem.
–
Ahjumma – dopowiedział. – Zadzwoniła do ostatniej osoby na twoim wyświetlaczu
połączeń, które okazało się być moim połączeniem, którego nie
odebrałeś.
Zignorowałem
wstręt w jego głosie.
–
Dlaczego po prostu nie zawiozłeś mnie do domu?
–
Dobra. Przyznaję się – podniósł swoje otwarte dłonie – boję się twojej siostry.
Przyłapałem
cię.
–
Mnie też czasem przeraża – dodałem. – Ma tę aurę.
–
Aurę? – uśmiechnął się. – Myślę, że to raczej jej cała osobowość.
Po
kilku słodkich śmiechach, które rozbrzmiały w naszych uszach znów zapadła
martwa cisza. Zacząłem się zastanawiać jak wylądowałem w jego łóżku, u jego
boku. Byłem pewien, że nie powiedziałem ani nie zrobiłem niczego
zawstydzającego – nie jestem typem wesołego rozmówcy, kiedy się napiję. Zawsze
jestem spokojny, chociaż pijany.
–
Pamiętasz coś w ogóle? – zapytał Sehun.
–
Oczywiście – szybko odpowiedziałem. – Pamiętam wszystko.
Przebiegły
uśmiech zagrał na jego ustach.
–
Jesteś pewien? Więc pamiętasz jak nie pozwoliłeś mi spać na kanapie i
przyciągałeś do łóżka, nie zostawiając mi innego wyboru jak spanie obok ciebie?
Nie
wierzę, że zrobiłem coś tak popieprzonego.
–
Kłamiesz. – Zmrużyłem oczy.
–
Powiedziałeś nawet, że mógłbyś mnie zgwałcić. – Zaśmiał się bezradnie.
Byłem
pewien, że nigdy nie powiedziałbym tych obciążających słów.
–
Kłamiesz. Nie powiedziałem tak – mruknąłem z pewnością. – Zgwałcić?**
W
śmiechu, przycisnął swoją dłoń do oczu.
–
Racja, tylko żartowałem.
Kiedy
jego słodki jak czekolada śmiech ucichł, wziąłem ostatnią łyżkę mojej zupy i
odsunąłem miseczkę w jego stronę.
–
Dziękuję.
Pokiwał
głową z uśmiechem, a ja nienawidziłem tego jak cudowne to było. To jest jak
swędzenie, nigdy się od tego nie uwolnię. Przypomniałem sobie jaki był pierwszy
powód mojego wczorajszego picia. Pamiętałem Hee Jin i przez chwilę biłem się z
samym sobą, czy powinienem go o nią zapytać, o to. Z tego co wiem,
zaręczyny mogą zostać odwołane. Miałem cichą nadzieję, że to się stanie, ale
równocześnie, nie chciałem tego.
–
Hee Jin... – powiedziałem delikatnie. – Wszystko z nią dobrze?
Jego
uśmiechnięta twarz nabrała ponurego wyrazu.
–
Tak, nie musisz się już tym więcej martwić.
Tym?
Czym? Zaręczynami? Więc zostały odwołane?
–
Co masz na myśli? – zapytałem, błysk nadziei migotał w moich oczach.
–
Chodzi mi o to, że była po prostu w szoku... – powiedział przepraszająco. – Ale
teraz już w porządku... nie będzie cię już więcej kłopotać – dodał. – Ja
również.
Błyskawicznie,
Sehun ugasił moje ostatnie resztki nadziei. Więc to było pożegnanie,
pomyślałem. Zastanawiałem się w cierpieniu: W jaki sposób pożegnać
się z kimś, kogo nie chcesz opuszczać? Głos wewnątrz mnie, mówił: Musisz
odejść pierwszy.
–
Myślę, że już ze mną dobrze i mogę już iść... – Podniosłem się. – Dziękuję za
śniadanie.
–
Podrzucę cię do domu – wyprostował się gwałtownie.
Lekko
podniosłem rękę, by go zatrzymać.
–
Naprawdę wolałbym nie.
–
Przynajmniej pozwól mi odprowadzić ciebie do drzwi –
powiedział.
Kiedy
szedł za mną do jego drzwi, połknęło mnie niewyobrażalne uczucie żalu. Bolało
mnie, że po spotkaniu z nim nie czułem żadnych wyrzutów sumienia. Bardziej niż
cokolwiek żałowałem, że nie mogę mu powiedzieć o wszystkim co czuję. Z moimi
stopami umieszczonymi za progiem jego domu i jego perfekcyjnością stojącą z
drugiej strony, uśmiechnąłem się sztucznie i wyobraziłem sobie jak wszystko
powinno się potoczyć.
–
Nie mogę pozwolić ci odejść. – Powiem.
On
splecie swoją dłoń z moją, a ja poczuję ciepło jakiego jeszcze nigdy nie
doświadczyłem.
–
Ja też tego nie chcę. – Uśmiechnąłby się do mnie i to by był jego zwyczajny
uśmiech, ale byłby wyjątkowy, bo byłby jego.
Przycisnąłbym
moje usta do jego.
–
Trzy słowa. – Zamknąłbym moje oczy. – Walcz dla mnie.
Ale
nie wymieniliśmy żadnego zdania, może dlatego, że nie było nic do powiedzenia.
Kiedy powoli się odwróciłem, zobaczyłem jak chmury zasłaniają słońce, jakby
były ze mną w żałobie, tworząc mroczną pustkę jaką było moje serce.
Nie
myśląc o tym gdzie idę, bezcelowo przeszedłem kilometry, mijając tuzin bloków,
nasłuchując jak samochody pędzą ulicami. Ludzie są zajęci sobą, śpiesząc się do
pracy, rozmawiają ze sobą wesoło, nie zważając na słowa. Czułem się niechciany,
jakbym nie pasował do tego świata. Zawód miłosny, takie proste, bolesne słowa.
Nie, to co czułem, to było więcej niż sam ból, coś jakbym został pogryziony i
posiniaczony mając rany, które nigdy nie zostaną uleczone.
Otworzyłem
drzwi naszego mieszkania i ujrzałem Lily. Kiedy mnie dostrzegła, rzuciła się w
moim kierunku, a litość i żal malujące się na jej twarzy sprawiły, że ciężej
było mi ukryć ból jaki odczuwałem.
–
Luhan... – Rozłożyła swoje ręce i mokre, gorące łzy popłynęły z moich oczu.
Opadłem
w jej ramiona i desperacko ją objąłem.
–
Nie mogę- Nie mogę go zostawić. – Moje gardło zacisnęło się mocno, coraz bardziej
przy każdym wyższym tonie w trudzie wyrzucenia z siebie słów, które były
zamknięte w środku. Słów, które mi ciążyły. Łzy przemieszczały się w dół,
płynąc jak uciekająca przez tamę rzeka. Lily objęła mnie.
–
Tak mi przykro... – szeptała, głaszcząc mnie po włosach.
–
Dlaczego to nie mogę być ja? – powiedziałem łamiącym się głosem, mocząc moimi
łzami jej przód koszuli.
Otarła
moje łzy i spojrzała na mnie z uwagą.
–
To nie twoja wina, Luhan.
–
Co jeśli— – wciągnąłem długi, drżący oddech, próbując odzyskać kontrolę nad
sobą. – Co jeśli on był jedyny, Lily? – prosiłem o odpowiedź. – Co jeśli nie
poczuję tego w taki sam sposób nigdy więcej?
Lily
zaczęła się łamać, to był pierwszy raz, kiedy widziała mnie tak wstrząśniętego.
To był pierwszy raz, kiedy byłem tak rozbity. Patrząc na nią mogłem powiedzieć,
że chciałby zatrzymać mój ból i dać mi jednoznaczną odpowiedź, ale nie mogła.
Bo nie było żadnej.
Z
mojego życia znikła chęć do robienia czegokolwiek. Nie poszedłem do pracy i
zdecydowałem, że następnego dnia również tam nie pójdę. Nic nie jadłem, ale w
porównaniu z bólem jak czułem, brak apetytu nic nie znaczył. Była już noc,
bardziej ciemniejsza niż zwykle, siedziałem na łóżku, a moje oczy błagały o
odpoczynek. Usłyszałem dzwonek do drzwi kilka minut po dziewiątej i zdałem
sobie sprawę, że w pobliżu nie było Lily. Moje ciało, które prawie popadło w
stan nicości zebranego napięcia, jakby zostało przywiązane do łóżka. Miałem
nadzieję, że to on, ale to był ktoś inny.
Hee
Jin stała na progu z postawą, która sprawiała, że znowu się zataczałem.
Nie
wiedziałem jak mam się czuć, albo czego oczekiwać. Chciałem zatrzasnąć drzwi
przed jej nosem i na zawsze wyrzucić z mojego życia, byłem w środku koszmaru –
agonia jaką wtedy odczuwałem, nagle zwiększyła się podwójnie.
–
Mogę wejść? – powiedziała krótko.
Moja
blada dłoń chwyciła gałkę i uchyliłem drzwi odsuwając się na bok, by pozwolić
jej wejść do środka. Usiadła w naszym salonie, cały czas trzymając na mnie swój
wzrok. Nie było trudno zauważyć, jak bardzo moje oczy były spuchnięte, jak
słabe były moje ruchy i mogłem powiedzieć, że wiedziała że przez ostatnie
godziny nie robiłem nic innego, niż płakanie. Usiadłem naprzeciwko niej w
nadziei, że rozmowa będzie szybsza niż sekunda.
–
Przepraszam, za ostatnią sytuację – wzdrygnęła się trochę – byłam po prostu
zaskoczona.
Nie
odpowiedziałem, głównie dlatego, że nie wierzyłem w słowa, które przed chwilą
wypowiedziała.
Odezwała
się silnym, pewnym siebie głosem:
– Przyszłam
tutaj, by poprosić cię abyś nie przychodził na nasze zaręczyny.
–
Nie zamierzałem tam iść. – Przygryzłem moje usta. – Coś jeszcze? Naprawdę
chciałbym iść teraz spać.
To
zaczynało być nie do zniesienia. Byłem pewien, że nie muszę konfrontować z
ich odrażającymi zaręczynami przy każdej sekundzie mojego życia. Nie dają mi przez
to nawet ani chwili czasu na opłakiwanie.
–
Mama Sehuna zmarła, kiedy miał dziesięć lat. – Odezwała się nagle Hee Jin. –
Pewnego wieczoru jego mama miała odebrać go ze szkoły, ale stała się
uczestnikiem nieszczęśliwego wypadku. – Wzdrygnąłem się, czując zbierającą się
we mnie mieszaninę uczuć głębokiego smutku dla Sehuna i boleści, że Hee Jin
wiedziała o nim tak dużo – kiedy ja, nie wiedziałem nic. Kontynuowała: – Sehun
przez długi czas obwiniał się za to – nie ustępowała. – Jego ojciec był jedyną osobą,
która pomogła się mu podnieść, jego ojciec nigdy – ani razu – nie pozwolił mu
myśleć, że to jego wina i od tego czasu, jego ojciec stał się bardzo bliski
jego sercu, był dla niego obojgiem rodziców.
–
Dlaczego mi to mówisz? – poczułem jak kurczowo chwytam krawędzi narożnika
kanapy.
–
Sehun nigdy nie kwestionował, ani nie zlekceważył swojego ojca. Jeśli to zrobi,
skrzywdzi sam siebie. Splamiłby nie tylko swoje relacje z ojcem, ale także
pamięć o jego mamie, więc nigdy by tego nie zrobił. – Hee Jin zapauzowała. –
Mógł ci mówić różne rzeczy, a ty mogłeś w nie uwierzyć... ale to ja byłam
z Sehunem cały czas... nie ty. – Mogłem słyszeć wychodzący z jej
ust szczery, zimny ton głosu i nie chciałem jej już dłużej słuchać. – Nigdy nie
zrozumiesz, jak wiele dla niego znaczę, więc mówię ci to teraz, nawet jeżeli to
małżeństwo nie zostałoby zaaranżowane, Sehun i tak wybrałby mnie – oświadczyła
zdecydowanie.
Patrzyłem
w dal oszołomiony, nie dostrzegając, że Hee Jin opuściła mieszkanie już jakiś
czas temu.
Nawet
jeżeli to małżeństwo nie zostałoby zaaranżowane, Sehun i tak wybrałby mnie.
Miałem
nadzieję, że moje wszystkie łzy już wyschły, zostały wypłakane... ale
najsilniejsze, najbardziej wytrzymałe, właśnie teraz zaczęły wylewać się z
moich oczu.
♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥
** Zmieniłam ten fragment. Tzn., skróciłam
o jedno zdanie. Chodzi o to, że w języku angielskim użyto czasownika „to
violate”, co oznacza zgwałcić, ale bardzo rzadko jest już używane w tym
znaczeniu w mowie potocznej. Wykorzystuje się je raczej właśnie w literaturze.
Zastąpiło je „to rape”. Dlatego w oryginale ta scena wyglądała tak:
– Powiedziałeś nawet, że mógłbyś mnie zgwałcić(violate). – Zaśmiał się
bezradnie.
Byłem pewien, że nigdy nie powiedziałbym tych obciążających słów.
– Kłamiesz. Nie powiedziałem tak – mruknąłem z pewnością. –
Zgwałcić(violate)? Chodzi mi o to, że kto jeszcze używa tego słowa?
W śmiechu, przycisnął swoją dłoń do oczu.
– Racja, tylko
żartowałem.
Cóż, w języku polskim, to nie miałoby najmniejszego
sensu.
+ nie wiem, czy wszyscy wiedzą, dlaczego
Luhan stał się „purpurowy jak Barney”
Otóż Barney, to po prostu duży, fioletowy
dinozaur z popularnego amerykańskiego programu dla dzieci.
Oh Pauline®
Tyle czekałam. W końcu. Tyle emocji. WEfhjwesd.
OdpowiedzUsuńJednak zawiodłam się na tym rozdziale. T.T Więcej, proszę o więcej. ; ;
Ten początek taki słodki, a tu tak nagle się zrzygał... Myślałam, że umrę ze śmiechu. XD
Koniec jest przytłaczający. Nienawidzę Hee Jin. ;;
Świetne tłumaczenie. Czekam na kolejny rozdział. Hwaiting!
Omg Aż sie popłakałam z tego wszystkiego tak straszni mi smutno z powodu Lu han bo on jest taki kochany a Se Hun go tak wykorzystam z lulu chyba nie jest za dobrze i jeszcze ten slub wgl jak Ona miala czelność przyjsc i mu to powiedzieć co za dziwka jak Sb pomysle ze oni bd mieli noc poślubną to aż mi sie żygać chce :((( Mam nadzieję ze lulu sie pozbiera i sie ogarnie jestem pewna ze MOZE Se Hun wezmie sir w garść i zrozumie wkoncu i to smutne z jego mama:( Ogólnie to ten rozdział jest trochę dobijający mam nadzieję ze w nastepnym bd lepiej
OdpowiedzUsuńHwaiting
Wczoraj czekam, czekam, czekam, w końcu nie wytrzymałam i się położyłam. Z ciekawości wchodzę na telefon sprawdzić, czy dodałaś. I jest.
OdpowiedzUsuńCholerna Hee Jin! Jak ja bym ją zatłukła z chęcią!
Nie dziwię się, że Sehun boi się Lily. Też bym się jej bała.
Nienawidzę tej baby, jak Boga kocham. Mogła sobie darować i w ogóle nie przychodzić do Luhana. Żal mi Lu. Naprawdę. Nie chciałabym znaleźć się na miejscu Luhana. Rozdział mi się starsznie podobał i życzę duuużo weny, abyś szybko przetłumaczyła nowy rozdział~ ^^ Pozdrawiam – Miś Yogi.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest obłędne. Czekam na kolejmy rodział!!
OdpowiedzUsuń