6/16/2014

Nieznajomy [22]

22/32
 
cr. VinluVinlu
Tytuł: Nieznajomy
Oryginał: Stranger
Autor: Shikamin
Tytuł rozdziału: Jeden | oryginał: One

Auć.
Moje oczy zwęziły się na chwilę, kiedy napotkały przypływ światła wpadający przez okno, a potem przysłoniłem je ręką. Poczułem ulgę wtapiając ciało w puszyste łóżko, jednak w tym samym czasie w mojej głowie rozbrzmiewały uderzenia piorunów, bezlitośnie skazywały mnie na cierpienie i męczarnie. Cały czas mogłem poczuć smak Soju na moich suchych ustach. Czułem się jak gówno. Przejechałem palcami po powiekach, by załagodzić ból, ale to wcale nie pomogło, na dodatek mój brzuch skręcał się gniewnie, przeraźliwe mnie torturując. I uderzyło we mnie, że przyciska go coś ciężkiego. Powoli podniosłem kołdrę zakrywającą moje ciało i ujrzałem przygniatającą mnie rękę.
O Boże. Zsunąłem całkowicie jedwabny koc w poszukiwaniu ciała, do którego była przyłączona kończyna i inne— Kurwa.
Tracąc całkowicie granice obłędu patrzyłem z szeroko otwartą buzią na twarz śpiącego Sehuna.
Uspokój się. Oddychaj. Wdech i wydech, Luhan.
Jasna chole— Nie mogę być w tej chwili w pieprzonym spokoju. Miałem ogromne braki w pamięci, nigdy wcześniej mi się to nie przydarzyło. Ale czarno-białe barwy pokoju nie zmyliły mnie, byłem w domu Sehuna, w  jego łóżku, obok niego – to było najważniejsze zdarzenie do przypomnienia. Pamiętam jak piłem z Lily, potem poszła sobie... potem piłem jeszcze więcej, następnie... pustka. Przywoływałem obraz pomarańczowego namiotu i próbowałem wyobrazić sobie to wszystko, wdychając i wydychając powietrze, pogrążając się w medytacji. To wcale nie zadziałało, nie, kiedy ciało Sehuna było zaledwie o włos ode mnie.
Wstrzymałem oddech i wciągnąłem brzuch, potem zacząłem się wysuwać spod jego ramienia, powoli luzując uścisk. Ale tak szybo jak to zrobiłem, jego chwyt stał się mocniejszy, jego ramiona przyciągnęły mnie, przybliżając do niego. W mgnieniu oka znalazłem się blisko jego klatki piersiowej, ale cały czas o włos od jego wspaniałości. Dobry Boże.
Przynajmniej był konsekwentny, nawet jego podświadomość mnie pragnęła.
Luhan, skup się. Upomniałem się.
Ogromniasty kac wcale nie pomagał w moim obecnym stanie bycia. Odtwarzałem po kolei w głowie wszystkie wyimaginowane scenariusze i bałem się, że próba wydostania się z uścisku Sehuna może skończyć się na tym, że przyciśnie mnie do siebie jeszcze bardziej, a jeszcze bardziej nie mogło się obyć bez dotknięcia moich ust, o jego. Nie zdawałem sobie nawet sprawy, że cały czas wstrzymuję oddech, najprawdopodobniej jestem już tak fioletowy jak Barney.
Kiedy Sehun leniwie otworzył swoje oczy, fiolet przekształcił się w szkarłatną czerwień. Trzepotałem rzęsami gazylion razy na sekundę, nie dlatego, że chciałem wyglądać uroczo, ale dlatego, że to była jedyna część mojego ciała, którą byłem w stanie poruszyć. Czekałem, aż powie chodź jedno słowo, ale bardzo dobrze, że tego nie zrobił. Jego ochrypły, poranny głos mógłby sparaliżować również moje wnętrze.
Moje wnętrze jednak coś zrobiło, coś bolesnego, głośnego i powodującego odruchy wymiotne, tak że poczułem jak puchnę przy podstawie przełyku.
– O Boże – usiadłem rozhisteryzowany – będę wymio—
Popędziłem oszalały do łazienki, moje stopy ślizgały się na zimnej posadzce, kiedy próbowałem walczyć z grawitacją. Pochyliłem się nad umywalką, a ciepłe uczucie zgnilizny narastało w moim gardle. Zwymiotowałem mieszankę alkoholu z jedzeniem, chwytając się w bólu boków umywalki. W jednej chwili znalazł się przy mnie Sehun. Jego dłonie gładziły moje plecy i lekko poklepywały przy kolejnych nawrotach. Upokorzony, że oglądał mnie w czasie tak odrażającego czynu machnąłem lekceważąco rękoma i odepchnąłem go od siebie. Ale on pozostał przy mnie tak długo, aż mój żołądek był kompletnie pusty, nic już nie mogłem zwrócić. Włączyłem kran i zalałem usta wodą. W lustrze napotkałem zmartwione spojrzenie Sehuna.
– Dlaczego wypiłeś tak dużo? – dręczył mnie Sehun.
Jak myślisz, dlaczego?
Obrócił mnie za ramiona, tak że byłem zwrócony do niego twarzą, następnie wytarł kciukiem nadmiar wody z kącików moich ust.
– Ty nigdy nie pijesz sam – stwierdził.
– Nie piłem – odparłem. – Byłem z Lily.
Lily! Moje usta otworzyły się szeroko, zabije mnie jak tylko mnie zobaczy.
Zauważając wewnętrzny niepokój w moim ruchach, Sehun powiedział:
– Nie martw się, zadzwoniłem do twojej siostry.
Zastanawiające jak przeżyłeś.
– Powiedziałem jej, że zostajesz u mnie na noc.
– I zgodziła się? – Gapiłem się na niego nie dowierzając.
– Zgodziła? Nie, nie do końca. – Jego brwi się zmarszczyły. – Trochę jakby mi groziła... tak myślę.
Bez ostrzeżenia Sehun położył swoje dłonie na moich ramionach i wyprowadził z łazienki, na werandę. Nic się nie zmieniło, wykluczając haftowany obrus położony na marmurowym stole. Wziąłem głęboki oddech świeżego powietrza i natychmiast poczułem się przywrócony do życia.
– Nie zdążyłeś jeszcze powiedzieć twojej siostrze gdzie mieszkam, prawda? – zapytał, kiedy przyciągał dla mnie krzesło.
Delikatny śmiech wydostał się z moich ust.
– Boisz się Lily – głośno stwierdziłem. – Cóż, to rozsądne.
– Nie boję. – Potrząsnął głową. – Przyniosę ci jedzenie.
– Nie – szybko powiedziałem. – Muszę iść.
– Nie, w takim stanie nigdzie nie idziesz – odpowiedział surowo i uciekł do kuchni, zanim zdążyłem zaprotestować.
Westchnąłem, a następnie zamknąłem na chwilę oczy, czując przechodzący przez moją twarz podmuch bryzy. Jutro są jego zaręczyny, a ja siedziałem sobie na jego werandzie, czekając na niego, aż ugotuje dla mnie coś pysznego. Spojrzałem na widok przede mną, niesamowicie piękne drzewa otaczały ciepłe domy, które bezmyślnie stały oddalone jeden od drugiego. Zacząłem czuć się pusty, myśląc o tym, że to prawdopodobnie ostatni raz kiedy widzę to... kiedy widzę go. 
Gdy szedł w moją stronę, trzymając tacę ze wszystkim co dla mnie przygotował, nie mogłem się powstrzymać, ale pomyślałem o tym, że dałbym wszystko żeby ten człowiek robił to dla mnie codziennie. Bam, kolejna strzała bólu.
– Wypij najpierw wodę z miodem – powiedział, zanim położył przede mną miseczkę zupy z wołowiny.
Zrobiłem tak jak powiedział i wypiłem to za jednym zamachem.
– Jest gorąca, uważaj – powiedział, gdy wziąłem łyżkę zupy.
Kiedy w ciszy mnie obserwował, zdałem sobie sprawę, że nie mogę oderwać od niego oczu. To był ten moment, który boli najbardziej.
– Skąd wiedziałeś, że byłem tam wczoraj wieczorem? – zapytałem.
– Ahjumma – dopowiedział. – Zadzwoniła do ostatniej osoby na twoim wyświetlaczu połączeń, które okazało się być moim połączeniem, którego nie odebrałeś.
Zignorowałem wstręt w jego głosie.
– Dlaczego po prostu nie zawiozłeś mnie do domu?
– Dobra. Przyznaję się – podniósł swoje otwarte dłonie – boję się twojej siostry.
Przyłapałem cię.
– Mnie też czasem przeraża – dodałem. – Ma tę aurę.
– Aurę? – uśmiechnął się. – Myślę, że to raczej jej cała osobowość.
Po kilku słodkich śmiechach, które rozbrzmiały w naszych uszach znów zapadła martwa cisza. Zacząłem się zastanawiać jak wylądowałem w jego łóżku, u jego boku. Byłem pewien, że nie powiedziałem ani nie zrobiłem niczego zawstydzającego – nie jestem typem wesołego rozmówcy, kiedy się napiję. Zawsze jestem spokojny, chociaż pijany.
– Pamiętasz coś w ogóle? – zapytał Sehun.
– Oczywiście – szybko odpowiedziałem. – Pamiętam wszystko.
Przebiegły uśmiech zagrał na jego ustach.
– Jesteś pewien? Więc pamiętasz jak nie pozwoliłeś mi spać na kanapie i przyciągałeś do łóżka, nie zostawiając mi innego wyboru jak spanie obok ciebie?
Nie wierzę, że zrobiłem coś tak popieprzonego.
– Kłamiesz. – Zmrużyłem oczy.
– Powiedziałeś nawet, że mógłbyś mnie zgwałcić. – Zaśmiał się bezradnie.
Byłem pewien, że nigdy nie powiedziałbym tych obciążających słów.
– Kłamiesz. Nie powiedziałem tak – mruknąłem z pewnością. – Zgwałcić?**
W śmiechu, przycisnął swoją dłoń do oczu.
– Racja, tylko żartowałem.
Kiedy jego słodki jak czekolada śmiech ucichł, wziąłem ostatnią łyżkę mojej zupy i odsunąłem miseczkę w jego stronę.
– Dziękuję.
Pokiwał głową z uśmiechem, a ja nienawidziłem tego jak cudowne to było. To jest jak swędzenie, nigdy się od tego nie uwolnię. Przypomniałem sobie jaki był pierwszy powód mojego wczorajszego picia. Pamiętałem Hee Jin i przez chwilę biłem się z samym sobą, czy powinienem go o nią zapytać, o to. Z tego co wiem, zaręczyny mogą zostać odwołane. Miałem cichą nadzieję, że to się stanie, ale równocześnie, nie chciałem tego.
– Hee Jin... – powiedziałem delikatnie. – Wszystko z nią dobrze?
Jego uśmiechnięta twarz nabrała ponurego wyrazu.
– Tak, nie musisz się już tym więcej martwić.
Tym? Czym? Zaręczynami? Więc zostały odwołane?
– Co masz na myśli? – zapytałem, błysk nadziei migotał w moich oczach.
– Chodzi mi o to, że była po prostu w szoku... – powiedział przepraszająco. – Ale teraz już w porządku... nie będzie cię już więcej kłopotać – dodał. – Ja również.
Błyskawicznie, Sehun ugasił moje ostatnie resztki nadziei. Więc to było pożegnanie, pomyślałem. Zastanawiałem się w cierpieniu: W jaki sposób pożegnać się z kimś, kogo nie chcesz opuszczać? Głos wewnątrz mnie, mówił: Musisz odejść pierwszy.
– Myślę, że już ze mną dobrze i mogę już iść... – Podniosłem się. – Dziękuję za śniadanie.
– Podrzucę cię do domu – wyprostował się gwałtownie.
Lekko podniosłem rękę, by go zatrzymać.
– Naprawdę wolałbym nie.
– Przynajmniej pozwól mi odprowadzić ciebie do drzwi – powiedział.
Kiedy szedł za mną do jego drzwi, połknęło mnie niewyobrażalne uczucie żalu. Bolało mnie, że po spotkaniu z nim nie czułem żadnych wyrzutów sumienia. Bardziej niż cokolwiek żałowałem, że nie mogę mu powiedzieć o wszystkim co czuję. Z moimi stopami umieszczonymi za progiem jego domu i jego perfekcyjnością stojącą z drugiej strony, uśmiechnąłem się sztucznie i wyobraziłem sobie jak wszystko powinno się potoczyć.

 – Nie mogę pozwolić ci odejść. – Powiem.
On splecie swoją dłoń z moją, a ja poczuję ciepło jakiego jeszcze nigdy nie doświadczyłem.
– Ja też tego nie chcę. – Uśmiechnąłby się do mnie i to by był jego zwyczajny uśmiech, ale byłby wyjątkowy, bo byłby jego.
Przycisnąłbym moje usta do jego.
– Trzy słowa. – Zamknąłbym moje oczy. – Walcz dla mnie.

Ale nie wymieniliśmy żadnego zdania, może dlatego, że nie było nic do powiedzenia. Kiedy powoli się odwróciłem, zobaczyłem jak chmury zasłaniają słońce, jakby były ze mną w żałobie, tworząc mroczną pustkę jaką było moje serce.
Nie myśląc o tym gdzie idę, bezcelowo przeszedłem kilometry, mijając tuzin bloków, nasłuchując jak samochody pędzą ulicami. Ludzie są zajęci sobą, śpiesząc się do pracy, rozmawiają ze sobą wesoło, nie zważając na słowa. Czułem się niechciany, jakbym nie pasował do tego świata. Zawód miłosny, takie proste, bolesne słowa. Nie, to co czułem, to było więcej niż sam ból, coś jakbym został pogryziony i posiniaczony mając rany, które nigdy nie zostaną uleczone.
Otworzyłem drzwi naszego mieszkania i ujrzałem Lily. Kiedy mnie dostrzegła, rzuciła się w moim kierunku, a litość i żal malujące się na jej twarzy sprawiły, że ciężej było mi ukryć ból jaki odczuwałem.
– Luhan... – Rozłożyła swoje ręce i mokre, gorące łzy popłynęły z moich oczu.
Opadłem w jej ramiona i desperacko ją objąłem.
– Nie mogę- Nie mogę go zostawić. – Moje gardło zacisnęło się mocno, coraz bardziej przy każdym wyższym tonie w trudzie wyrzucenia z siebie słów, które były zamknięte w środku. Słów, które mi ciążyły. Łzy przemieszczały się w dół, płynąc jak uciekająca przez tamę rzeka. Lily objęła mnie.
– Tak mi przykro... – szeptała, głaszcząc mnie po włosach.
– Dlaczego to nie mogę być ja? – powiedziałem łamiącym się głosem, mocząc moimi łzami jej przód koszuli.
Otarła moje łzy i spojrzała na mnie z uwagą.
– To nie twoja wina, Luhan.
– Co jeśli— – wciągnąłem długi, drżący oddech, próbując odzyskać kontrolę nad sobą. – Co jeśli on był jedyny, Lily? – prosiłem o odpowiedź. – Co jeśli nie poczuję tego w taki sam sposób nigdy więcej?
Lily zaczęła się łamać, to był pierwszy raz, kiedy widziała mnie tak wstrząśniętego. To był pierwszy raz, kiedy byłem tak rozbity. Patrząc na nią mogłem powiedzieć, że chciałby zatrzymać mój ból i dać mi jednoznaczną odpowiedź, ale nie mogła. Bo nie było żadnej.



Z mojego życia znikła chęć do robienia czegokolwiek. Nie poszedłem do pracy i zdecydowałem, że następnego dnia również tam nie pójdę. Nic nie jadłem, ale w porównaniu z bólem jak czułem, brak apetytu nic nie znaczył. Była już noc, bardziej ciemniejsza niż zwykle, siedziałem na łóżku, a moje oczy błagały o odpoczynek. Usłyszałem dzwonek do drzwi kilka minut po dziewiątej i zdałem sobie sprawę, że w pobliżu nie było Lily. Moje ciało, które prawie popadło w stan nicości zebranego napięcia, jakby zostało przywiązane do łóżka. Miałem nadzieję, że to on, ale to był ktoś inny.
Hee Jin stała na progu z postawą, która sprawiała, że znowu się zataczałem.
Nie wiedziałem jak mam się czuć, albo czego oczekiwać. Chciałem zatrzasnąć drzwi przed jej nosem i na zawsze wyrzucić z mojego życia, byłem w środku koszmaru – agonia jaką wtedy odczuwałem, nagle zwiększyła się podwójnie.
– Mogę wejść? – powiedziała krótko.
Moja blada dłoń chwyciła gałkę i uchyliłem drzwi odsuwając się na bok, by pozwolić jej wejść do środka. Usiadła w naszym salonie, cały czas trzymając na mnie swój wzrok. Nie było trudno zauważyć, jak bardzo moje oczy były spuchnięte, jak słabe były moje ruchy i mogłem powiedzieć, że wiedziała że przez ostatnie godziny nie robiłem nic innego, niż płakanie. Usiadłem naprzeciwko niej w nadziei, że rozmowa będzie szybsza niż sekunda.   
– Przepraszam, za ostatnią sytuację – wzdrygnęła się trochę – byłam po prostu zaskoczona.
 Nie odpowiedziałem, głównie dlatego, że nie wierzyłem w słowa, które przed chwilą wypowiedziała.
Odezwała się silnym, pewnym siebie głosem:
– Przyszłam tutaj, by poprosić cię abyś nie przychodził na nasze zaręczyny.
– Nie zamierzałem tam iść. – Przygryzłem moje usta. – Coś jeszcze? Naprawdę chciałbym iść teraz spać.
To zaczynało być nie do zniesienia. Byłem pewien, że nie muszę konfrontować z ich odrażającymi zaręczynami przy każdej sekundzie mojego życia. Nie dają mi przez to nawet ani chwili czasu na opłakiwanie.
– Mama Sehuna zmarła, kiedy miał dziesięć lat. – Odezwała się nagle Hee Jin. – Pewnego wieczoru jego mama miała odebrać go ze szkoły, ale stała się uczestnikiem nieszczęśliwego wypadku. – Wzdrygnąłem się, czując zbierającą się we mnie mieszaninę uczuć głębokiego smutku dla Sehuna i boleści, że Hee Jin wiedziała o nim tak dużo – kiedy ja, nie wiedziałem nic. Kontynuowała: – Sehun przez długi czas obwiniał się za to – nie ustępowała. – Jego ojciec był jedyną osobą, która pomogła się mu podnieść, jego ojciec nigdy – ani razu – nie pozwolił mu myśleć, że to jego wina i od tego czasu, jego ojciec stał się bardzo bliski jego sercu, był dla niego obojgiem rodziców.
– Dlaczego mi to mówisz? – poczułem jak kurczowo chwytam krawędzi narożnika kanapy.
– Sehun nigdy nie kwestionował, ani nie zlekceważył swojego ojca. Jeśli to zrobi, skrzywdzi sam siebie. Splamiłby nie tylko swoje relacje z ojcem, ale także pamięć o jego mamie, więc nigdy by tego nie zrobił. – Hee Jin zapauzowała. – Mógł ci mówić różne rzeczy, a ty mogłeś w nie uwierzyć... ale to ja byłam z Sehunem cały czas... nie ty. – Mogłem słyszeć wychodzący z jej ust szczery, zimny ton głosu i nie chciałem jej już dłużej słuchać. – Nigdy nie zrozumiesz, jak wiele dla niego znaczę, więc mówię ci to teraz, nawet jeżeli to małżeństwo nie zostałoby zaaranżowane, Sehun i tak wybrałby mnie – oświadczyła zdecydowanie.
Patrzyłem w dal oszołomiony, nie dostrzegając, że Hee Jin opuściła mieszkanie już jakiś czas temu.
Nawet jeżeli to małżeństwo nie zostałoby zaaranżowane, Sehun i tak wybrałby mnie.
Miałem nadzieję, że moje wszystkie łzy już wyschły, zostały wypłakane... ale najsilniejsze, najbardziej wytrzymałe, właśnie teraz zaczęły wylewać się z moich oczu.

♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥•♥

** Zmieniłam ten fragment. Tzn., skróciłam o jedno zdanie. Chodzi o to, że w języku angielskim użyto czasownika „to violate”, co oznacza zgwałcić, ale bardzo rzadko jest już używane w tym znaczeniu w mowie potocznej. Wykorzystuje się je raczej właśnie w literaturze. Zastąpiło je „to rape”. Dlatego w oryginale ta scena wyglądała tak:
– Powiedziałeś nawet, że mógłbyś mnie zgwałcić(violate). – Zaśmiał się bezradnie.
Byłem pewien, że nigdy nie powiedziałbym tych obciążających słów.
– Kłamiesz. Nie powiedziałem tak – mruknąłem z pewnością. – Zgwałcić(violate)? Chodzi mi o to, że kto jeszcze używa tego słowa?
W śmiechu, przycisnął swoją dłoń do oczu.
– Racja, tylko żartowałem.
Cóż, w języku polskim, to nie miałoby najmniejszego sensu.

+ nie wiem, czy wszyscy wiedzą, dlaczego Luhan stał się „purpurowy jak Barney”
Otóż Barney, to po prostu duży, fioletowy dinozaur z popularnego amerykańskiego programu dla dzieci.


Oh Pauline®

5 komentarzy :

  1. Tyle czekałam. W końcu. Tyle emocji. WEfhjwesd.
    Jednak zawiodłam się na tym rozdziale. T.T Więcej, proszę o więcej. ; ;
    Ten początek taki słodki, a tu tak nagle się zrzygał... Myślałam, że umrę ze śmiechu. XD
    Koniec jest przytłaczający. Nienawidzę Hee Jin. ;;
    Świetne tłumaczenie. Czekam na kolejny rozdział. Hwaiting!

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg Aż sie popłakałam z tego wszystkiego tak straszni mi smutno z powodu Lu han bo on jest taki kochany a Se Hun go tak wykorzystam z lulu chyba nie jest za dobrze i jeszcze ten slub wgl jak Ona miala czelność przyjsc i mu to powiedzieć co za dziwka jak Sb pomysle ze oni bd mieli noc poślubną to aż mi sie żygać chce :((( Mam nadzieję ze lulu sie pozbiera i sie ogarnie jestem pewna ze MOZE Se Hun wezmie sir w garść i zrozumie wkoncu i to smutne z jego mama:( Ogólnie to ten rozdział jest trochę dobijający mam nadzieję ze w nastepnym bd lepiej
    Hwaiting

    OdpowiedzUsuń
  3. Wczoraj czekam, czekam, czekam, w końcu nie wytrzymałam i się położyłam. Z ciekawości wchodzę na telefon sprawdzić, czy dodałaś. I jest.
    Cholerna Hee Jin! Jak ja bym ją zatłukła z chęcią!
    Nie dziwię się, że Sehun boi się Lily. Też bym się jej bała.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nienawidzę tej baby, jak Boga kocham. Mogła sobie darować i w ogóle nie przychodzić do Luhana. Żal mi Lu. Naprawdę. Nie chciałabym znaleźć się na miejscu Luhana. Rozdział mi się starsznie podobał i życzę duuużo weny, abyś szybko przetłumaczyła nowy rozdział~ ^^ Pozdrawiam – Miś Yogi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Opowiadanie jest obłędne. Czekam na kolejmy rodział!!

    OdpowiedzUsuń